Na czym polega istota miłości - Mt 5, 43-48

Mieczysław Łusiak SJ

Jezus powiedział do swoich uczniów: "Słyszeliście, że powiedziano: «Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził».

A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych.

Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest wasz Ojciec niebieski".

Rozważanie do Ewangelii

Najlepszym komentarzem do dzisiejszej Ewangelii będą słowa o. Antony de Mello SJ: "Czymże jest miłość? Przyjrzyj się kwiatowi róży. Czy róża może powiedzieć: Zapach mój przeznaczam tylko dla dobrych ludzi, a odmawiam go ludziom niegodziwym? Albo czy możesz sobie wyobrazić lampę, która ukrywa swoje światło przed złymi ludźmi, którzy szukają w nim drogi? Mogłaby to zrobić tylko wtedy, gdyby przestała być lampą. Zauważ, jak naturalnie i bez ograniczeń drzewo udziela swego cienia każdemu człowiekowi, dobremu i złemu, młodemu i staremu, wysokiemu i niskiemu; wszystkim zwierzętom, każdej żywej istocie, a nawet tym, którzy podcinają jego korzenie. Tak oto określiliśmy pierwszą cechę miłości: nie robi ona żadnych różnic. Właśnie dlatego jesteśmy wezwani, by być podobni Bogu, który sprawia, że słońce świeci zarówno nad dobrymi, jak i złymi, że deszcz pada zarówno nad świętymi, jak i nad grzesznikami; bądźcie doskonałymi jak Ojciec wasz niebieski doskonały jest. Kontempluj w zadziwieniu nieskazitelną doskonałość róży, lampy i drzewa, a zrozumiesz, na czym polega istota miłości".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Na czym polega istota miłości - Mt 5, 43-48
Komentarze (12)
4 marca 2012, 17:03
ja też mam nad czym myśleć, i też mam nadzieję że nie przejdzie mi zapał... pozdrawiam :-) Szacunek, tak w ogóle.
W
wredna
4 marca 2012, 09:28
ja też mam nad czym myśleć, i też mam nadzieję że nie przejdzie mi zapał... pozdrawiam  :-)
T
tak
3 marca 2012, 21:56
wredna,  ten niezrozumiały znaczek miał być  taki  :-)
T
tak
3 marca 2012, 21:54
Wredna  ( uśmiecham się na ten nick, bo mi wcale na wredną nie wyglądasz), Zadałaś ważne pytanie, dla mnie uderzające, za co Ci serdecznie dziękuję. Nagle uzmysłowiłem sobie, że jest to najważniejsze pytanie jakie w życiu usłyszałem. Mam wzorować się na Jezusie Chrystusie, a do tej pory nie zastanowiłem się co ON czuł gdy postanowił ponieść za nas ofiarę ; co czuł podczas dramatycznej modlitwy w Ogrojcu, podczas sądu przed Sanhedrynem, przed Piłatem, podczas drogi z krzyżem, podczas ukrzyżowania, wy baczenia dobremu łotrowi, wreszcie podczas „wykonało się”. Co On czuł a nie ja czuję gdy o tym myślę. Pewnie nigdy o tym się nie dowiem, no może po śmierci, ale czuję, że powinienem o tym myśleć . Gdy teraz myślę o męce Jezusa to tak jakbym oglądał obrazki, przy oglądaniu których powinien powiedzieć „straszne” i oświadczyć jak bardzo mnie to boli , ale jakoś nie czuje tego tak głęboko. Tymczasem zrozumieć uczucia Chrystusa, który widzi te wszystkie nasze , okropne , odrażające przewinienia, a jednak z własnej woli decyduje się złożyć za nas ofiarę, te odczucia i myśli, sądzę, by nas wzbogaciły i zmieniły na lepsze. Jakoś mi niezbornie idzie wyrazić to co czuję, ale poruszyłaś wredna  coś we mnie. Będzie o czym myśleć w czasie Wielkiego Postu i bardzo bym chciał aby mi ten zapał nie przeszedł. Jeszcze raz dziękuję.
3 marca 2012, 21:07
Być może... Chodzi tu o proces który dokonuje sie w czasie(radość pojawia się dopiero przy zmartwychwstaniu) Ale jeszcze w innym sensie zastanawiam się nad tym... Nie chodzi tu o radość z sytuacji, czy ze stanu(fizycznego czy też z psychicznego umęczenia) ale o wewnętrzną dyspozycję przyjęcia Tej ofiary. Zgody, której towarzyszy jakiś pokój, no i właśnie w pewnym sensie radość... O tym mogłyby świadczyłyć słowa Chrystusa na krzyżu "wykonało się", u Jana, który stał pod krzyżem.
W
wredna
3 marca 2012, 15:28
Być może... Chodzi tu o proces który dokonuje sie w czasie(radość pojawia się dopiero przy zmartwychwstaniu) Ale jeszcze w innym sensie zastanawiam się nad tym... Nie chodzi tu o radość z sytuacji, czy ze stanu(fizycznego czy też z psychicznego umęczenia) ale o wewnętrzną dyspozycję przyjęcia Tej ofiary. Zgody, której towarzyszy jakiś pokój, no i właśnie w pewnym sensie radość...
3 marca 2012, 13:48
dzięki lex ale jakoś nie dociera do mnie wzorowanie się na przedmiotach... To nie są byty rozumne. Masz 100% racji A z tymi uczuciami to chyba nie jest taka prosta sprawa.... cierpienie, ból, osamotnienie, tak. Ale mnie interesuje jeszcze inna strona... Jezus spełnia Wole Ojca, (wg. mojego rozumowania, musi to budzić w pewnym sensie też radość) Mam wrażenie że pcham się w jakieś paradoksy(ale akurat to mnie interesuje) Myślę, że można to odnieść do naszej ludzkiej praktyki. Czy Korczak był szczęśliwy, że umiera? Nie sądzę, chociaż wiedział, że postępuje słusznie. Czy Kolbe nie cierpiał, będąc głodnym, czekając na pewną śmierć? Myślę, że radość z takiej sytuacji jest wbrew naturze człowieka. Być może można wtedy odczuwać radość, że kogoś ratujesz swoim poświęceniem, ale trudno o czystość myśli, gdy nie możesz oddychać, a całe ciało rozrywa ból. Problemem jest też samo zagadnienie radości. W Ewangeliach rzadko o tym mowa, głównie u Łukasza i Jana i raczej albo w związku ze zjednoczeniem z Chrystusem, albo w kontekście radości z nawrócenia. Dla Ewangelistów przypuszczalnie śmierć Chrystusa, która dotknęła ich tak bardzo osobiście, że przy całej naszej wierze nigdy nie osiągniemy takiego poziomu, nie mogła mieć nic wspólnego z radością. W historii ukrzyżowania nic o tym nie ma. Co innego Zmartwychwstanie, chociaż tu na początku dominował przecież lęk i niedowierzanie. Zrozumienie i radość pojawiły się dopiero z perspektywy czasu. Sam Chrystus rozmawiając z Piotrem, przedstawił swoją śmierci na krzyżu jako konieczność i nie został zrozumiany. Samo ukrzyżowanie nie ma dla mnie wiele wspólnego z radością, ale może mój sposób widzenia jest niepełny.
W
wredna
3 marca 2012, 12:10
dzięki lex ale jakoś nie dociera do mnie wzorowanie się na przedmiotach... To nie są byty rozumne. A z tymi uczuciami to chyba nie jest taka prosta sprawa.... cierpienie, ból, osamotnienie, tak. Ale mnie interesuje jeszcze inna strona... Jezus spełnia Wole Ojca, (wg. mojego rozumowania, musi to budzić w pewnym sensie też radość) Mam wrażenie że pcham się w jakieś paradoksy(ale akurat to mnie interesuje)
3 marca 2012, 11:35
@wredna, @nie róża Gdy jesteś doskonały to miłość to jest to samo co być. Posiada tę cechę Stwórca. Cechę "po prostu bycia" mają również przedmioty. Można się na nich wzrorować w sensie, że są pozbawione nienawiści. I w zasadzie na tym skończyć, bo pójście dalej postawi nas blisko w wyeliminowania pojęcia osoby. Uczucia? Cierpienie spowodowane bólem i osamotnieniem.
W
wredna
3 marca 2012, 08:31
bo nie na tym polega istota miłości żeby kontemplować stworzenia, czy przedmioty, ale STWÓRCĘ. Do Niego mamy być podobni. I jeszcze... zastanawiam się, jakie uczucia musiały towarzyszyć Chrystusowi, podczas Jego męki.
NR
nie róża
3 marca 2012, 08:21
Autor pisze: ....róża daje zapach dobrym i złym..., drzewo daje cień dobrym i złym... Ale to są przedmioty, rośliny, które nie myślą i nie czują, nie doznaly zranień. Więc jak porównywać ich ..."'miłość" do realnych uczuć ludzi skrzywdzonych przez nieprzyjaciela?
W
wredna
3 marca 2012, 08:11
Przepraszam, ale nie rozumiem tu czegoś... Jak mam kontemplować DOSKONAŁOŚĆ przedmiotów, i jeszcze przez to zrozumieć istotę miłości?