Nie wystarczy być dobrym - Łk 10, 38-42

Mieczysław Łusiak SJ

Jezus przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do swego domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie. Natomiast Marta uwijała się koło rozmaitych posług. Przystąpiła więc do Niego i rzekła: "Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła". A Pan jej odpowiedział: "Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona".

DEON.PL POLECA

 

 

Rozważanie do Ewangelii

Można służyć i pomagać ludziom z wielu różnych motywów. Nie każda służba i nie każde pomaganie ludziom jest miłością. Może tak właśnie było z Martą? Może jej służba nie wynikała z miłości, tylko z nadmiernej troski i niepokoju: „Jak mnie ocenią? Czy zrobię dobre wrażenie?”

Ową „najlepszą cząstką”, którą obrała Maria zapewne wcale nie było przysłuchiwanie się Jezusowi, ale miłość do Niego. Słuchanie Boga nie jest bowiem czymś lepszym od służenia Mu. To są rzeczy tak samo istotne – o ile wypływają z miłości lub do niej prowadzą.

DEON.PL POLECA


Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie wystarczy być dobrym - Łk 10, 38-42
Komentarze (4)
P
przyjaciel
29 lipca 2010, 20:55
A jednak Jezus nie beształ Marty, rozumiał, że nie rozumie, iż można nie starać się, nie gotować obiadu z trzech dań  Podać do stołu,co się ma. On sam ugaszczał, przemawiał. Więc chciał by Go słuchać. Dwie pasje dawania  Boska i ludzka spotkały się. Boska pełna pobłażania. Ludzka jak to ludzka gospocha z ambicjami.
K
kok
29 lipca 2010, 13:38
Wystarczy być, jak Maria, z Panem Jezusem, a wtedy niewiele lub nic nie potrzeba; na relację z Bogiem nie trzeba sobie "zapracować", ale się ją ma za darmo. Marta zaś jest obok, myśli o sobie samej: Maria zostawiła MNIE, niech MI pomoże i w ogóle ma pretensje do Pana Jezusa, wyrzucając Mu obojętność a nawet Mu rozkazuje, żeby On zrobił jak ONA chce. Marta, nawet usługując Bogu, to ona jest "panią".
29 lipca 2010, 12:39
Inną egzegezę tej perykopy można znaleźć w artykule: http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/mistyka/art,16,mistrz-eckhart-mistyk-codziennosci.html Myślę, że dla jednego człowieka kontemplacja wiąże się ze spokojem, wyciszeniem, bezruchem, milczeniem, a dla innego - z pobożną aktywnością, posługą, wspólnotową modlitwą, pielgrzymowaniem. Może najlepsza cząstka Marii to wybór Jezusa - bez wahania, z całym oddaniem.
MI
Marta i Maria
29 lipca 2010, 10:38
Celny komentarz.W sferze motywacji znajduje się wartość tego co czynimy. Ileż jest "pomocności" bo przez nia jeden i drugi człowiek dowartościowuje się, czuje się kimś. A tą swoją służalczością bo nie można jej mylić ze służbą albo rozleniwia, demoralizuje wykorzystywacza, albo czyni bliźniemu przykrość, dając do zrozumienia, że jest taki ślamazarny nie umiejący sam sobie poradzić. A już pomagać uzależnionym, w sensie wykonanywania za nich tego co do nich należy, chronienia od skutków uzależninych zachowań, to przykładać rękę do ich trumny. Nieraz dosłownie. Maria słuchała Jezusa. Bóg Ojciec mówił z obłoku (niewiedzy?) "Jego słuchajcie". To jest bardzo ważne.