Potęga miłości - w usługiwaniu

(fot. flatworldsedge/flickr.com/CC)

"Po opuszczeniu synagogi w Kafarnaum Jezus przyszedł do domu Szymona. A wysoka gorączka trawiła teściową Szymona. I prosili Go za nią. On stanąwszy nad nią rozkazał gorączce, i opuściła ją. Zaraz też wstała i usługiwała im. O zachodzie słońca wszyscy, którzy mieli cierpiących na rozmaite choroby, przynosili ich do Niego. On zaś na każdego z nich kładł ręce i uzdrawiał ich. Także złe duchy wychodziły z wielu, wołając: Ty jesteś Syn Boży! Lecz On je gromił i nie pozwalał im mówić, ponieważ wiedziały, że On jest Mesjaszem. Z nastaniem dnia wyszedł i udał się na miejsce pustynne. A tłumy szukały Go i przyszły aż do Niego; chciały Go zatrzymać, żeby nie odchodził od nich. Lecz On rzekł do nich: Także innym miastom muszę głosić Dobrą Nowinę o królestwie Bożym, bo na to zostałem posłany. I głosił słowo w synagogach Judei" (Łk 4,38-44).

Słowo pełne mocy

Był taki czas, kiedy ludzie mogli spotkać Pana Jezusa - bezpośrednio. Słyszeli Jego głos, patrzyli na Jego twarz. Nie było telebimów, więc niektórzy wdrapywali się na drzewa, by móc Go dokładniej zobaczyć. Czas bezpośrednich spotkań z Jezusem wprawdzie już dawno przeminął, ale nadal jest On dostępny. Na różne sposoby. Ale poniekąd najłatwiej można się umówić z Nim na spotkanie, biorąc do ręki Ewangelie. Ten rodzaj spotkań ma swoją głębię i wywiera ogromny wpływ na nasze życie i postępowanie. Każdy mógłby coś powiedzieć o swoim przeżywaniu kontaktu z Jezusem za sprawą czterech Ewangelii. Być może już niejeden raz zdarzało się nam czuć to samo, co odczuwali bezpośredni świadkowie Jego uzdrowień i przemówień. O ludziach zebranych w synagodze w Kafarnaum i słuchających Jezusa, św. Łukasz napisał, że "zdumiewali się, gdyż słowo Jezusa było pełne mocy" (Łk 4, 32).

DEON.PL POLECA

Warto wziąć sobie do serca tę cechę słów Jezusa, skoro i my, kiedy tylko zechcemy, a zwłaszcza w czasie Liturgii, wsłuchujemy się w te same słowa Jezusa - właśnie "pełne mocy". Moc Jezusowego słowa objawiała się w różnych sytuacjach i na różne sposoby. Jego słowu poddawały się żywioły przyrody. Na pełne mocy słowo Jezusa uciszały się burze i wichry. Na jedno Jego słowo opętani stawali się wolni i powracali do ludzkiej wspólnoty.

Móc usługiwać

Na słowo Jezusa ustępowały także choroby, a ludzie zajęci dotąd tylko sobą z powodu swoich dolegliwości - odzyskiwali wewnętrzną wolność i stawali się zdolni do służenia swoim bliźnim. Piękny tego przykład znajdujemy na samym początku dzisiejszej perykopy. Opis jest bardzo krótki, a cud zdaje się być maleńki. Św. Łukasz nie omieszkał go odnotować: "Po opuszczeniu synagogi w Kafarnaum Jezus przyszedł do domu Szymona. A wysoka gorączka trawiła teściową Szymona. I prosili Go za nią. On stanąwszy nad nią rozkazał gorączce, i opuściła ją. Zaraz też wstała i usługiwała im".

Komentatorzy trafnie zauważają, że uzdrowienie teściowej Szymona Piotra jest bodaj najmniej spektakularne i łatwo je uznać za mało znaczące. Tymczasem w opisie tego uzdrowienia znajduje się ważne przesłanie. W jednym krótkim zdaniu otrzymujemy klucz do najgłębszej interpretacji wszystkich cudownych uzdrowień: "Zaraz też wstała i usługiwała im". Ewangelista jakby mimochodem powiedział nam, co jest dojrzałym i upragnionym przez Jezusa owocem uzdrowień. Jest nim to, że człowiek może wstać i usługiwać. Może znów powrócić do służenia, bądź też po raz pierwszy (i wreszcie) dojrzeć do tego, by sens życia odnaleźć w służeniu innym.

Tę rewelacyjną myśl zawdzięczam ojcu Silvano Fausti SJ: "Służba wieńcząca opis tego cudu jest zarazem programem Jezusa - On pragnie sprawić, abyśmy wszyscy stali się tacy, jak On, który jest pośród nas «jako ten, który służy» (Łk 22, 27)".

Niewątpliwie, zdaniem Jezusa nie ma lepszej recepty na życie, jak ta właśnie: być pośród ludzi jako ten, który służy. Jezus - sam cały zwrócony ku Ojcu i ku ludziom - daje nam ludziom przykład życia w miłości i służbie czy też w służbie z miłości. Jezus praktykuje nieustanną wymianę służebnej miłości, której towarzyszy odczucie radości i szczęścia!

Idąc za Jezusem, winniśmy zrozumieć, że zdrowie i wszelkie dary, które Bóg nam daje, nie są po to, by się nimi egocentrycznie delektować. Bóg obdarowuje nas talentami, nierzadko także wybitnymi, nie po to, byśmy tym skuteczniej podporządkowywali sobie innych ludzi, zaprzęgając ich do służenia sobie! - Takie egocentryczne podejście do Bożych darów "wymyślił" i zaproponował człowiekowi upadły anioł (szatan). Chętnie (i niemal automatycznie) przyswajają je sobie ludzie skonfliktowani z Bogiem, niewierzący w Jego miłość i zabraniający sobie wiary oraz nadziei na życie wieczne.

Miłość i służba

Chrześcijanin dojrzały (ukształtowany w szkole Jezusa) wie, że tylko dzięki miłości i serdecznej służbie współbrzmi z Bogiem i trafnie wpisuje się w Bożą Logikę. Miłując i służąc, naśladujemy samego Boga. Miłując pełniej i służąc coraz więcej, bardziej Go naśladujemy i w ten sposób spełniamy Jezusowe polecenie: "Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski" (Mt 5, 48).

Doskonałość Boga jest rzeczywistością niezgłębialną i nie do wypowiedzenia, ale z pewnością wyraża się ona w tym, że Bóg miłuje nas odwieczną miłością (por. Jr 31, 3) i służy nam wielkodusznie, gdy oddaje do naszej dyspozycji wszystko, co stworzył. Wszechświat i Ziemia cała - to nie są jakieś anonimowe twory i nie wiadomo, co oznaczające, lecz są to pełne miłości dary Boga dla człowieka. Dając nam niezliczone dobra, Bóg Stwórca okazuje i przekonuje, że kocha nas nie w (pięknych) słowach jedynie, ale i w czynach, w darach, w prezentach. Jego wielkie miłosne wyznania odsyłają do czynów, a czyny do wyznań.

Swą Boską miłość i zbawczą służbę wobec nas wyraził Bóg Ojciec najpełniej, gdy dał nam swego Syna Jednorodzonego, "aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne" (J 3, 16). Wcielony Boży Syn, spotykany na kartach Ewangelii, daje się poznać rzeczywiście jako ten, który miłuje "do końca" i służy nam ludziom każdym gestem, każdym słowem. Najdosłowniej wszystko w Jezusie Chrystusie jest Miłością i Służbą wobec człowieka.

W osobistym rozważaniu i modlitwie zauważę, że Jezus darzy miłością także mnie. I mnie chce On usłużyć. Mogę być z góry pewny tego, że Jego wielkoduszna miłość i ofiarna służba wobec mnie są zawsze większe niż moje otwarcie się…

Metodyczną pomoc w otwarciu się na miłość i zbawcze usługiwanie Jezusa otrzymujemy w czasie Rekolekcji Ignacjańskich. Dzięki nim łatwiej otwieramy całych siebie na Jezusową miłość; łatwiej wzbudzić wiarę w moc Jezusowego słowa, które przezwycięża to wszystko, co przytłacza, męczy, rani, smuci i odbiera sens oraz radość życia…

Potęga miłości

A gdy Jezus przekona nas o swej Miłości i napełni nas nią w stopniu wystarczającym, to na pewno poprosi nas o wzajemność, gdyż Miłość pragnie być miłowana.

Jezus poprosi nas o coś jeszcze, mianowicie o to, byśmy także naszych bliźnich obdarowywali miłością i gotowością służenia im. Nawet naszych nieprzyjaciół. Autentyczny kontakt z Jezusem, nasze przestawanie z Nim - na modlitwie i w sakramentach świętych - powinno zaowocować właśnie zdolnością do miłowania i do konkretnej służby!

Kto uparcie wzbrania się przed miłosną służbą, ten jeszcze nie zna Jezusa. Lub nie zna Go dość dobrze. A może lepiej powiedzieć tak, że Jezus nie stanął jeszcze nad nim (jak nad teściową Piotra) i nie rozkazał "gorączce" i innym wewnętrznym stanom zniewolenia - by sobie odeszły. By zostawiły człowieka wolnym dla "usługiwania" - z miłością.

A na koniec wiersz i radość z tego, że język poezji w niewielu słowach potrafi powiedzieć tak wiele. Wiersz (wynotowany przed laty z tygodnika Niedziela) nosi tytuł: Potęga miłości.

"To sprawia miłość

że rzeczy
są nie tylko sobą
lecz fruną daleko
w niebo metafory

Magia miłości
paradoks miłości
tragizm miłości
wielki wielki ból

A ona szara

jak poranek
każdy
dzieci uczy i karmi
mężowi przebacza
i choć nie nazwana: caritas agape
to w niebie ma początek
i do nieba zbliża".

Zobacz też blog autora tekstu: osuch.sj.deon.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Potęga miłości - w usługiwaniu
Komentarze (2)
S
skojarzone
20 września 2013, 11:59
Może warto skojarzyć temat rozważania z ostatnio wypowiedzianymi słowami Franciszka na temat tożsamości jezuitów (ale w końcu dotyczy to wszystkich i każdego): " Jezuici i Towarzystwo nie powinni być skoncentrowani na sobie. Naszym centrum jest Chrystus i jego Kościół. Dlatego też jeśli Towarzystwo stawia Chrystusa i Kościół w centrum, ma wtedy dwa podstawowe punkty odniesienia dla utrzymania równowagi, gdy samo żyje na peryferiach. Jeśli natomiast spogląda zbytnio na siebie, stawia siebie w centrum jako solidna struktura, dobrze ‘uzbrojona’, wtedy istnieje niebezpieczeństwo, że poczuje się zbyt pewna siebie, samowystarczalna. Co więcej, "jezuita zawsze powinien działać w taki sposób, by nie stracił z oczu horyzontu, ku któremu idzie. To jest jego prawdziwa siła. To właśnie popycha Towarzystwo do ciągłego poszukiwania, do kreatywności i hojności".
E
egocentryzm
20 września 2013, 10:28
Idąc za Jezusem, winniśmy zrozumieć, że zdrowie i wszelkie dary, które Bóg nam daje, nie są po to, by się nimi egocentrycznie delektować. Bóg obdarowuje nas talentami, nierzadko także wybitnymi, nie po to, byśmy tym skuteczniej podporządkowywali sobie innych ludzi, zaprzęgając ich do służenia sobie! - Takie egocentryczne podejście do Bożych darów "wymyślił" i zaproponował człowiekowi upadły anioł (szatan). Chętnie (i niemal automatycznie) przyswajają je sobie ludzie skonfliktowani z Bogiem, niewierzący w Jego miłość i zabraniający sobie wiary oraz nadziei na życie wieczne.