Wybrać mądre szaleństwo - Mt 8, 18-22

Mieczysław Łusiak SJ

Gdy Jezus zobaczył tłum dokoła siebie, kazał odpłynąć na drugą stronę. Wtem przystąpił pewien uczony w Piśmie i rzekł do Niego: "Nauczycielu, pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz".

Jezus mu odpowiedział: "Lisy mają nory i ptaki powietrzne gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł wesprzeć".

Ktoś inny spośród uczniów rzekł do Niego: "Panie, pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca".

Lecz Jezus mu odpowiedział: "Pójdź za Mną, a zostaw umarłym grzebanie ich umarłych".

Rozważanie do Ewangelii

Z tych dwu rozmów Jezusa z dwoma potencjalnymi Jego naśladowcami płyną dwa istotne pouczenia. Pierwsze jest takie, że Jezus nie ma celu swej wędrówki tu na ziemi, że On nie przyszedł spocząć tu, na ziemi, ale idzie przez ten świat, bez swego „gniazda”, by takowe znaleźć w Niebie. Natomiast drugie pouczenie to przypomnienie, że Jezus daje nowe życie. Tak nowe, że to stare można nazwać śmiercią - zupełnym brakiem życia.

Aby pójść za Jezusem trzeba być trochę szalonym, ale to szaleństwo jest bardzo mądre. Rzeczą rozsądną jest bowiem wybrać coś, co nieskończenie przewyższa największe szczęście, jakie może dać ten świat.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wybrać mądre szaleństwo - Mt 8, 18-22
Komentarze (4)
Alicja Snaczke
29 czerwca 2010, 19:06
Pragnienie serca, by póść za Panem Jezusem, jest odpowiedzią na Jego miłość; jest nadzieją, że ta Miłość nie zawiedzie, dlatego mam taką potrzebę serca.
M
Mattijjah
29 czerwca 2010, 08:23
Panie, daj mi odwagę do tego, abym potrafił być "szalonym" i pójść za tobą.
E
EwKa
28 czerwca 2010, 12:19
Panie, ciągle mam jakieś sprawy na głowie, ręce pełne, zaległości się piętrzą, nie nadążam i nie ogarniam, jestem bezradna... A Ty mówisz, że to niepotrzebne, można porzucić, zostawić, odejść... I to zdobyte, wypracowane, zbudowane nazywasz po imieniu: śmierć. Ile tego jeszcze we mnie...
M
Maria
28 czerwca 2010, 09:58
Niczego mi Bóg nie zabiera. Tylko ja tchórz i łakomy, aż slinię się, aż omdlewam dzierżąc swe dobra nader żałosne, chociaż je włożył w te skurczone palce moje On sam, największy Dawca Dobrodziej. Nie ma możności zapierać się wszystkimi swymi kończynami, aby podtrzymać dach nad głową i jednocześnie za swoim Panem, za Miłością podążać drogą niewiadomą.