Mało kto wie o tych męczennikach. Co tydzień giną dwie osoby

(fot. depositphotos.com)

Ta prawdziwa masakra zbiera swe żniwo przede wszystkim w Ameryce Łacińskiej, a zwłaszcza w Amazonii, gdzie krzyżują się silne interesy związane z rolnictwem i wydobyciem minerałów.      

Eden już nie istnieje - ogłosił David Attenborough w Davos na Światowym Forum Ekonomicznym w 2019 roku, mówiąc, że w czasie jego życia wszystko się zmieniło i zaczęła się zła era człowieka. Wezwał do nowego planu, ale nie chciał powie­dzieć, dlaczego jego generacja, żyjąca w tak wspaniałym, bo­gatym świecie, tak go zniszczyła i zostawia teraz z tak licznymi problemami. I dlaczego dziś, wobec tylu globalnych wyzwań, Brytyjczycy wolą się zajmować głównie samymi sobą...

Bardzo lubię filmy i opowieści sir Attenborough o przyro­dzie w różnych miejscach świata, ale patrząc na poszczegól­ne gatunki i ekosystemy, muszę myśleć o całości, o świecie, w którym jestem jednym z mieszkańców. Nie rozstrzygnę wie­lu globalnych problemów, ale pisząc te słowa, mogę pomóc czytelnikom zmierzyć się z kilkoma ważnymi tematami.

Po­wiem zatem uczciwie, że moje myślenie o przyrodzie i eko­logii jest kształtowane przez kilka perspektyw: po pierwsze, z szacunkiem i poważnie traktuję zarówno dane naukowe, jak i przesłanki religijne (nazwijmy to perspektywą fides et ratio, wia­ry i rozumu); po drugie, ważna jest dla mnie myśl francisz­kańska, budująca specyficzną radykalną wrażliwość na świat przyrody; i po trzecie, biorę pod uwagę perspektywę etyczno-społeczną, w której człowiek nie boi się głębokich pytań i kwe­stionowania swoich roszczeń (nawet tych najbardziej słusznych) wobec innych mieszkańców jednej, wspólnej planety.

Od 2002 roku co tydzień giną na świecie dwie osoby zaangażowane w ochronę środowiska.

To myślenie jest wsparte nauczaniem społecznym Kościoła katolickiego oraz świadectwem ludzi, którzy poświęcają swój czas, siły i zdolności dla obrony Bożego stworzenia i natural­nego środowiska życia swojego i innych mieszkańców planety - naszego jedynego domu.

Męczennicy Ziemi

Są i tacy, którzy dla tych wartości oddali życie. Ktoś już ich na­zwał męczennikami Ziemi, zabijanymi w imię Laudato si'. Są to ofiary ukrytej wojny, prowadzonej w różnych zakątkach świata, która w samym tylko 2017 roku przyniosła sto dziewięćdziesiąt siedem ofiar. Jak pisał Gaetano Vallini w edytorialu „EOsservatore Romano"*: „Jest to wojna krwawa, dla większości nieznana - a za­bijani są prawie zawsze chłopi, ludność tubylcza, zwykli aktywiści, sprzeciwiający się niekontrolowanemu wyzyskiwaniu terytorium".

Za raportem organizacji pozarządowej Global Witness Vallini wymienia kilka imion. Na tej tragicznej liście jest Amerykanin Esmond Bradley Martin, siedemdziesięciosześcioletni geograf, były wysłannik specjalny Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw ochrony nosorożców, który blisko trzydzieści lat mieszkał w Kenii, walcząc z działalnością przemytników; zginął w czasie napadu 4 lutego 2018 roku w swoim domu w Nairobi. Jest też Berta Caceres, honduraska aktywistka zamordowana 3 marca 2016 roku. Półtora roku wcześniej, 28 października 2014 roku, uczestniczyła w Watykanie w spotkaniu ruchów lu­dowych i słuchała papieża, który mówił o trzech ważnych „t": tierra, techo, trabajo (hiszp. ziemia, dom, praca).

Watykański redaktor zauważa, że od 2002 roku co tydzień giną na świecie dwie osoby zaangażowane w ochronę środowiska. Ostatnio ta średnia wzrosła jednak dwukrotnie, a w 2016 roku osiągnięty został tragiczny rekord: dwieście ofiar śmiertelnych. Ta prawdziwa masakra zbiera swe żniwo przede wszystkim w Ameryce Łacińskiej, a zwłaszcza w Amazonii, gdzie krzyżują się silne interesy związane z rolnictwem i wydobyciem minerałów.      

Najwięcej ofiar jest wśród ludności tubylczej. Dane za 2017 rok, które przytacza Vallini, są dramatyczne: czterdzieści sześć osób zabitych w Brazylii, trzydzieści dwie w Kolumbii, piętnaście w Meksy­ku. Ofiary śmiertelne są też w Gwatemali, Nikaragui, Hondu­rasie i Peru, ale także w Azji i Afryce. Na przykład na Filipinach zostało zabitych czterdzieści jeden osób, a w Demokratycznej Republice Konga doszło do trzynastu zabójstw, głównie straż­ników obszarów chronionych.

Na przykład na Filipinach zostało zabitych czterdzieści jeden osób, a w Demokratycznej Republice Konga doszło do trzynastu zabójstw.

Czy to, co piszę, z polskiego punktu widzenia wydaje się niewyobrażalne? Czy to są przypadki „ekologicznego męczeń­stwa"? Poznajmy jeszcze historię siostry Dorothy Mae Stang.

Siostra Dorothy od 1948 roku należała do zgromadzenia sióstr od Najświętszej Marii Panny z Namur, pracując głównie jako szkolna nauczycielka i katechetka. Do Brazylii z rodzinnego Ohio przybyła, mając trzydzieści pięć lat, w sierpniu 1966 roku. Mieszkała w zachodniej części stanu Para, w regionie lasów tro­pikalnych na północy Brazylii, zajmowała się projektami socjal­nymi, walcząc o prawa dla rolników i reformy rolne. Zasłynęła z obrony praw rdzennych mieszkańców Amazonii i walki o oca­lenie dżungli przed rabunkowym wyrębem. Chociaż grożono jej śmiercią, nie opuściła swej placówki. Po ponad trzydziestu ośmiu latach misyjnej służby 12 lutego 2005 roku została zamordowa­na w Anapu w Amazonii. Miała wtedy siedemdziesiąt cztery lata.

Za swoją działalność na rzecz praw człowieka i ochro­ny środowiska w lasach Amazonii misjonarka ta wielokrotnie otrzymywała międzynarodowe nagrody. Została też uhonoro­wana pośmiertnie przez Izbę Reprezentantów Kongresu Sta­nów Zjednoczonych. „Przeżyła swe życie zgodnie z Ewangelią, trwała w modlitwie i oddaniu wspólnocie. Głosiła Bożą dobroć i miłość biednym, wstawiała się za nimi, a szczególnie za kobie­tami i dziećmi w najbardziej opuszczonych miejscach" - czyta­my w rezolucji Izby Reprezentantów.

Podróżując przed dziesięciu laty po Amazonii, w wielu miej­scach widziałem plakaty z portretem siostry Dorothy; zdobiły one biura zarówno katolickich parafii, jak i stowarzyszeń ekolo-giczno-obywatelskich. W Polsce ukazała się jej biografia autor­stwa Binki le Breton pod tytułem W dżungli zabija się anioły*.

Siostra Stang w swych wspomnieniach podkreśla znaczenie kilku ważnych momentów w życiu.

Po pierwsze, było to za­mieszkanie wśród ludzi skrajnie biednych i upośledzonych społecznie. Starając się być „Kościołem ubogich", siostry nie tylko pracowały z ubogimi, ale też same żyły ubogo. Pozna­jąc w podstawowych wspólnotach parafialnych codzienność mieszkańców, zaczynały wiązać treści biblijne z praktyczny­mi interpretacjami sprawiedliwości społecznej i uświadamiać sobie prawo tych osób do czystej wody, opieki zdrowotnej, edukacji i ziemi.

Po drugie, było to spotkanie z przemocą reprezentowaną zarówno przez wielkich właścicieli ziem­skich, zagraniczne korporacje, agencje rządowe, wojsko, jak i przez biedaków przybywających do Amazonii za pracą i chle­bem, którzy zaborczo karczowali dziewiczy las. Wreszcie po trzecie, istotna była dla niej duchowa refleksja nad pozna­ną rzeczywistością.

Dokonywała się ona stopniowo w ra­mach spotkań grup i organizacji kościelnych pracujących na rzecz sprawiedliwości i pokoju oraz podczas zakonnych spotkań formacyjnych. Jak mówiła sama misjonarka, klu­czowy okazał się półroczny kurs duchowości na Uniwersy­tecie Najświętszego Imienia w Kalifornii, który przeszła na przełomie lat 1991 i 1992.

Zastanawiano się tam nad Bożym stworzeniem w całej jego obfitości: ludźmi, roślinami, zwie­rzętami, wodą, powietrzem i ziemią. Wzmocniło to przeko­nanie siostry Dorothy, że jedynie głęboka przemiana naszego sposobu życia, naszych wartości i postaw może przynieść świa­tu nowe życie, a naszej planecie - ocalenie. Idee te głosi­ła wkrótce na tak zwanym szczycie Ziemi w Rio de Janeiro, wspierając uchwaloną tam Kartę Ziemi.

Po powrocie do swej misji siostra Dorothy zaczęła prze­konywać osadników do zachowania naturalnego środowiska i ochrony lasów skazywanych na wycinkę. Walczyła o zmianę ich mentalności, tłumaczyła działanie ekosystemu lasów tropi­kalnych i promowała ideę ekorozwoju; pokazywała, że zamiana lasów na pastwiska nie jest jedyną drogą sukcesu ekonomicz­nego, projektowała rezerwaty leśne. Niestety naraziła się tym miejscowym władzom i okolicznym właścicielom ziemskim.

Jeden z nich, któremu siostra Stang zarzucała wykorzystywa­nie ludzi do niewolniczej pracy oraz nielegalny wyręb lasów tropikalnych, wynajął płatnych zabójców. Żadna z osób zamie­szanych w zabójstwo siostry Dorothy nie przypuszczała jed­nak, że ta śmierć będzie tak naprawdę zwycięstwem misjonarki i głoszonych przez nią idei, że stanie się ona symbolem walki o sprawiedliwość, pokój i ochronę przyrody w Amazonii i waż­nym światłem rozświetlającym mroki przemocy i bezwzględ­nej eksploatacji.

Fragment pochodzi z książki "Boska ziemia".

 

Filozof i ekolog, przewodniczący Ruchu Ekologicznego św. Franciszka z Asyżu (REFA), szef portalu "Święto Stworzenia"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Mało kto wie o tych męczennikach. Co tydzień giną dwie osoby
Komentarze (2)
CT
~Czesław Tomaszewski
29 listopada 2019, 10:40
I kto by pomyślał, że w XXI wieku powstanie nowa religia o "Boskiej Ziemi." Już zaczyna się przygotowywanie ~świętych~ męczenników Matki Ziemi! Za chwilę będą ołtarze i modlitwy do ~świętych~. A najciekawsze jest to, że nie kto inny ale zdrajca Boga papież zwany Franciszkiem, promuje to pogaństwo.
AM
~Andrzej Mateusz Kamiński
29 października 2019, 21:05
Wszyscy jesteśny ekologami, tylko jeszcze o tym nie wiemy.