Między chrześcijaństwem a buddyzmem

(fot. sxc.hu)
Jan M. Bereza OSB

Na kilka dni przed śmiercią Tomasz Merton, chyba najbardziej znany cysters od czasów św. Bernarda z Clairvaux, napisał: „Spokój, który przejrzał na wskroś każde pytanie, nie próbując dyskredytować nikogo ani niczego bez obalania czegokolwiek – bez stwarzania jakiejś innej argumentacji. Dla doktrynera, umysłu, który potrzebuje dobrze ugruntowanych postaw, taki spokój, takie milczenie mogą być przerażające. [...] Chodzi w tym wszystkim o to, że nie ma żadnej zagadki, żadnego problemu i naprawdę żadnej «tajemnicy». Wszystkie problemy są rozwiązane i wszystko jest jasne, po prostu dlatego, że to, co ma znaczenie, jest jasne... Wszystko jest pustką i wszystko jest współczuciem. Nie wiem, czy kiedykolwiek w życiu miałem takie poczucie piękna i duchowej mocy, połączonych ze sobą w jednej estetycznej iluminacji. Dzięki Mahaballipurze i Polonnaruwie moja azjatycka pielgrzymka z pewnością rozjaśniła się i oczyściła. Poznałem i ujrzałem to, czego w niejasny sposób szukałem. Nie wiem, co jeszcze pozostaje, lecz teraz zobaczyłem i przebiłem się przez powierzchnię i dotarłem poza cień i przebranie. To jest Azja w swej czystości, niepokryta śmieciem – czy to azjatyckim, czy europejskim, czy amerykańskim – jasna, czysta, kompletna. Mówi wszystko, nie brak jej niczego. A ponieważ niczego jej nie brak, może sobie pozwolić na to, by pozostać milcząca, niezauważona, nieodkryta. Nie potrzebuje być odkrywana. To my wszyscy – również Azjaci – potrzebujemy ją odkryć”.

Merton był pionierem dialogu Wschód – Zachód, przecierał szlaki. Dziś jednak wszyscy, którzy wchodzą na ścieżki kontemplacji w dialogu międzyreligijnym, znajdują w jego tekstach nie tylko natchnienie, ale także i cenne wskazówki. Podobne do opisanego powyżej doświadczenie trwa zaledwie chwilę, zapewne jednak całe życie jest przygotowaniem do niego.

Osobiste doświadczenie duchowe w kontekście międzyreligijnym stawia przed nami pytanie o istotę własnej religii, jest szansą na przekroczenie tego, co jest tylko zewnętrznym zwyczajem, wyrazem kultury czy tradycją uwarunkowaną miejscem i czasem. Niekiedy takie podejście uważa się za dość ryzykowne dla czystości wiary. Trzeba jednak pamiętać, że studia nad myślą Dalekiego Wschodu miały służyć Mertonowi i wielu jego duchowym uczniom odkrywaniu i zgłębianiu katolickiej duchowości i mistyki w nowym świetle. Wbrew rozpowszechnianym plotkom i zarzutom o odejście od swojej wiary, Merton do końca życia był wiernym katolickim mnichem, co potwierdzają wszystkie istniejące teksty i listy. „Wystarczy spojrzeć na jego ostatnie listy z Azji, jak również na The Asian Journal –pisze brat Patrick Hart, osobisty sekretarz Mertona – aby stwierdzić, że jego zainteresowanie Wschodem było spowodowane wysiłkiem w celu pogłębienia swoich własnych zachodnich i chrześcijańskich korzeni”. Ostatnie znane słowa Mertona, wypowiedziane na zakończenie jego konferencji w Bangkoku, rozwiewają wszelkie wątpliwości: „Obecnie oczekuje się od nas nie tego, byśmy mówili o Chrystusie, co pozwolili Mu w nas żyć, ażeby ludzie mogli odnaleźć Go, czując jak On w nas żyje”.

DEON.PL POLECA

Duchowy wymiar dialogu Wschód – Zachód

W roku 2003 obchodziliśmy dwudziestopięciolecie powstania benedyktyńskich komisji do dialogu międzyreligijnego na płaszczyźnie monastycznej. Powstały one w ramach Sekretariatu AIM (Aide Inter-Monasteres).

W Azji mnisi chrześcijańscy żyjący w środowisku buddyjskim najwcześniej uświadamiali sobie konieczność dialogu. Przesłanie, które wystosował papież Paweł VI w 1968 roku na spotkaniu przełożonych zakonów kontemplacyjnych w Bangkoku (w którym uczestniczył także Tomasz Merton), zachęca mnichów chrześcijańskich do pogłębiania dialogu międzyreligijnego w duchu dokumentów Soboru Watykańskiego II. Odnosiło się to szczególnie do Deklaracji o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich. Nostra aetate, a także Dekretu o działalności misyjnej Kościoła. Ad gentes divinitus, w którym zaleca się, aby instytuty zakonne zastanawiały się uważnie, „w jaki sposób ascetyczne i kontemplacyjne tradycje, których nasiona Bóg niekiedy złożył w starożytnych kulturach jeszcze przed głoszeniem Ewangelii, można by przejąć do zakonnego życia chrześcijańskiego”.

W październiku 1973 roku po raz pierwszy w historii mnisi chrześcijańscy i niechrześcijańscy spotykali się w Bangalore w Indiach, aby rozmawiać o swoim doświadczeniu Boga. Sukces tego spotkania sprawił, że kardynał Sergio Pignedoli, ówczesny przewodniczący Sekretariatu dla Niechrześcijan, zachęcał Ojca Opata Prymasa Benedyktynów Remberta Weaklanda, aby rozwijać ten dialog w ramach Benedyktyńskiej Federacji, ponieważ – jak mówił – „monastycyzm jest jakby pomostem łączącym wszystkie religie”. W konsekwencji AIM zorganizowało spotkania mnichów, które zaowocowały utworzeniem w 1978 roku w łonie AIM dwóch komisji: NABEWD (North American Board for East-Weast Dialogue), obecnie MID (Monastic Interreligious Dialogue) dla Ameryki Północnej i DIM (Dialogue Interreligieux Monastique) dla Europy. Zatem to, co było dotychczas sprawą tylko nielicznych pionierów, jak Jules Monchanin OSB, Henri Le Saux OSB, Bede Griffiths OSB, Hugo M. Enomiya-Lassalle SJ czy Tomasz Merton OCSO, dla wielu mnichów stało się codziennością.

W tym czasie powstał też Program duchowej Wymiany Wschód – Zachód. Kardynał Francis Arinze, były przewodniczący Papieskiej Rady ds. Dialogu Międzyreligijnego, pisał o nim: „Nasz Sekretariat utrzymywał swój patronat nad rozwojem tego dialogu, zwłaszcza w formie Programu duchowej wymiany Wschód – Zachód. Współpracownicy sekretariatu brali udział w sympozjach organizowanych w Europie z okazji I i II Wymiany, a sami członkowie sekretariatu wzięli udział w IV Wymianie”. Uczestnicy Duchowej wymiany spotykali się także z Ojcem Świętym Janem Pawłem II. W czasie jednej z wizyt, 9 września 1987 roku, Ojciec Święty powiedział do mnichów buddyjskich: „Podczas poprzednich spotkań Wymiany, chrześcijańscy mnisi, którzy przebywali w waszych klasztorach, mogli poznać waszą bogatą, wielowiekową tradycję. Byli poruszeni waszym braterskim przyjęciem. Chciałbym podziękować wam za waszą zadziwiającą uprzejmość. Mam nadzieję, że tego typu spotkania będą kontynuowane”. Zwracając się zaś do chrześcijańskich mnichów i mniszek, Jan Paweł II powiedział: „Cieszę się, że komisja MID pod przewodnictwem Sekretariatu ds. Niechrześcijan zaangażowała się w tę pracę dla Kościoła. Otwierając wasz dom i serce, co czyniliście w ostatnich dniach, trwacie mocno w tradycji waszego duchowego ojca, św. Benedykta. W stosunku do braci mnichów odmiennych tradycji i religii odnosicie piękny rozdział jego Reguły –O przyjmowaniu gości. [...] Bądźcie pewni, że Kościół katolicki podtrzymuje wysiłki tych, którzy biorą udział w tym międzyreligijnym dialogu. Kościół widzi w nim znaczący wkład umacniania więzi jednoczących wszystkich zdecydowanie szukających prawdy”.

Kontemplacja w duchu dialogu międzyreligijnego

List kardynała Arinze zainspirował powstanie dokumentu Kontemplacja i Dialog Międzyreligijny, będącego podsumowaniem i oceną doświadczeń katolickich mnichów i mniszek, którzy od wielu lat praktykują jogę, zen lub inne praktyki duchowe, wywodzące się z tradycji Dalekiego Wschodu. Dokument przypomina słowa Jana Pawła II wypowiedziane w 1986 roku w Asyżu: „Każda autentyczna modlitwa jest poruszana działaniem Ducha Świętego, który w tajemniczy sposób jest obecny w sercu każdego człowieka” i podkreśla, że „formy modlitwy wypracowane poza tradycją chrześcijańską nie są a priori zagrożeniem dla chrześcijańskiej wiary”. Dokument ukazuje pewne kryteria rozróżniania konieczne, aby prowadzony dialog był autentyczny, a także ukazuje szanse, jakie daje chrześcijanom spotkanie w duchu dialogu. „Chrześcijanin z największym zainteresowaniem obserwuje ludzi naprawdę religijnych, czyta i słucha świadectw ich wiary, które przypominają słowa Jezusa: U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary”. W zakończeniu dokumentu czytamy, że mnisi i mniszki, podobnie jak inni chrześcijanie, którzy poszukują kontemplacji w dialogu z duchowościami Wschodu, dobrze odnajdują się w spotkaniu dwóch ruchów w Kościele: odnowy kontemplacyjnej i dialogu międzyreligijnego. „W momencie połączenia tych dwóch sił – stwierdza dokument – mogą one stać się silnym ruchem odnowy życia we wspólnocie chrześcijańskiej, spotkanie to bowiem niesie ze sobą wzajemne oddziaływanie, w którym dialog jest zaproszeniem do zagłębienia się w modlitwę, a kontemplacja jest wezwaniem do rozszerzania praktyki dialogu”. W Vademecum DIM-MID podkreśla się, że „duchowa wymiana i międzyreligijna modlitwa z kontemplatykami innych religii daje poznanie form kontemplacji, które mogą być zaadaptowane przez chrześcijańskich mnichów, jeżeli potrafią połączyć je z ich własną wiarą (na przykład vipassana, zazen, joga). W tym znaczeniu pomogą one do poszerzenia horyzontów tradycyjnej kontemplacji albo – być może – do przebudzenia pewnych aspektów zapomnianych tradycji, na przykład uważność w codziennym życiu, otwarcie na wszechświat, obecność ciała”.

Doświadczenia, świadectwa, refleksje

W 2003 roku powstał dokument Doświadczenia, świadectwa, refleksje. We wprowadzeniu do tego dokumentu przewodniczący Papieskiej Rady ds. Dialogu Międzyreligijnego, abp Michael Fitzgerald napisał: „Na bazie waszej gościnności i waszego doświadczenia życia, które dokonują się także na poziomie modlitwy, życzycie sobie refleksji na temat duchowości dialogu. Papieska Rada ds. Dialogu Międzyreligijnego przyjmuje z radością waszą inicjatywę. Pokazuje to, jak dialog międzyreligijny przenika i ożywia «szukanie Boga», do którego jesteście wezwani przez benedyktyńskie powołanie”.

Doświadczenia, świadectwa, refleksje są postrzegane jako wprowadzenie do dokumentu o duchowości dialogu międzyreligijnego, który przygotuje właśnie Papieska Rada ds. Dialogu Miedzyreligijnego. Abp Fitzgerald przypomina słowa wcześniejszego dokumentu Stolicy Apostolskiej: „Dialog międzyreligijny nie zmierza jedynie do wzajemnego zrozumienia oraz do przyjaznych relacji. Sięga on głębszego, duchowego poziomu, gdzie wymiana i współuczestnictwo polegają na wzajemnym świadczeniu o tym, w co każdy wierzy, oraz na wspólnym zgłębianiu odnośnych przekonań religijnych”.

Arcybiskup Fitzgerald ma świadomość, że „dla chrześcijan, duchowość dialogu wypływa z serca wiary w Boga, Boga komunii, którą możemy częściowo zobaczyć w misterium Trójcy Świętej, Boga, który jest Ojcem każdego ludzkiego istnienia, Syna, który przyszedł pomiędzy nas, i Ducha, który działa we wszystkich sercach i religiach”. Pragnie on także „umocnić tych, którzy zaangażowani są w dialog międzyreligijny, aby pełni wiary kontynuowali swoją pracę w Kościele. Rzeczywiście, ci, którzy poświęcili się drodze dialogu, wiedzą, że nie zawsze jest ona łatwa. Pojawiają się nieporozumienia, niezgoda, odmowa. Dialog może poza tym jednak prowadzić do odkryć, niespodzianek do chwil radości. Duchowość dialogu musi dodawać siły do przetrwania rozczarowań tym, co negatywne, i do przyjęcia w duchu dziękczynienia wszystkiego, co pozytywne”.

Wspomniany zbiór zawiera ponad czterdzieści świadectw mnichów i mniszek chrześcijańskich, zaangażowanych w dialog międzyreligijny. Niektóre z nich mają bardzo praktyczny charakter, inne są bardziej teologiczne. Wydaje się, że doświadczenie s. Gilchrist Lavigne, trapistki z klasztoru Tautra Maria w Norwegii, jest szczególnie wymowne: „Miałam szczęście – pisze s. Gilchrist – spotkać jednego z najlepszych mistrzów zen, rosiego Sazakiego. Był on bardzo wrażliwy na potrzeby i zainteresowania chrześcijańskich mnichów i mniszek. Dawał nam koany, takie jak: W jaki sposób uobecniam Chrystusa, kiedy robię znak krzyża. Po medytowaniu nad tym koanem przez siedem godzin dziennie podczas siedmiu dni odosobnienia, znak krzyża stawał się dla mnie czymś bardzo żywym”.

Siostra rozpoczęła potem w swoim klasztorze pracę z grupą młodzieży i zastosowała kilka elementów treningu zen. Nadała im jednak chrześcijańską treść. Uczyła młodzież siedzieć na poduszkach medytacyjnych, ale układała je w krąg, aby medytujący mogli widzieć Najświętszy Sakrament wystawiony w prostej monstrancji. Po kilku dniach modlenia się w ten sposób, młodzi ludzie dzielili się swoimi duchowymi doświadczeniami. Dary pełne łaski, które otrzymali w czasie tego okresu medytacji – jak pisze siostra – „były zdumiewające”.

Pierwsze spotkanie s. Gilchrist z mistrzem zen pociągnęło za sobą następne. Nigdy nie spotkała kogoś, kto próbowałby ją namawiać do odejścia od swojej katolickiej wiary. Zawsze była zachęcana do pogłębiania swojej własnej tradycji i rozwijania praktyki w kierunku doświadczenia i mądrości serca.

„W początkowych stadiach medytacji – pisze s. Gilchrist – uczyłam się angażować ciało w modlitwie, aby modlić się całą sobą. Następnie uczyłam się większej stabilności zarówno wewnętrznej, jak zewnętrznej. Później pojawiło się coś jakby w innym wymiarze: spotkanie z drugim, Bogiem i drugim człowiekiem, moim sąsiadem, który ma inną koncepcję Absolutu czy nawet nie nazywa Absolutu Bogiem i nie doświadcza obecności Chrystusa. Dialog międzyreligijny stał się dla mnie doświadczeniem Chrystusa w drugim człowieku. To spotkanie z «innym» pogłębiło moją wiarę i rozumienie chrześcijaństwa. Gdy osoby z innej tradycji religijnej pytały mnie o moją wiarę, zaczęłam na nowo studiować chrześcijańską naukę i głębiej wprowadzać ją w życie. Zaczęłam bardziej świadomie szukać Jezusa i na nowo doświadczać bogactwa Ewangelii i daru chrztu. Pozwoliłam Jezusowi żyć we mnie, działać przeze mnie, aby objawiać Ducha i świadczyć o Ojcu”.

Dziś wielu chrześcijan wkracza na ścieżki praktyk wywodzących się z mistyki Dalekiego i Bliskiego Wschodu. Robi to z różnych powodów i z różnymi wynikami. Jedni traktują je jako dobre przygotowanie do modlitwy chrześcijańskiej, inni w imię dialogu międzyreligijnego. Tylko nielicznym udaje się w pełni integrować je z praktykami własnej tradycji. Ciągle jesteśmy u początku drogi, choć z drugiej strony trzeba powiedzieć, że wyznaczana była ona od początku istnienia Kościoła. O. Henri Le Saux, francuski benedyktyn, który żył w Indiach i już w latach czterdziestych ubiegłego stulecia stał się „Hindusem dla Hindusów”, przemierzając ten wielki kraj, nauczał chrześcijaństwa w hinduskiej szacie sanjasina. O. Le Saux pisał: „Indie przychodzą w kolejnym stosownym czasie, w momencie wybranym przez Boga, aby pomóc Kościołowi odkryć jego własne skarby czy też przyczynić się do ich owocowania. W ten sposób Bóg przygotował już poprzednio mądrość Egiptu, Chaldei i Persji, by objaśnić objawienie dane prorokom i mędrcom Izraela; później mądrość Greków ograniczyła Jego dwa Testamenty”.

We współczesnym świecie, który staje się coraz bardziej wielokulturowy i wieloreligijny pojęcia Wschodu i Zachodu w kontekście geografii kultury i umysłu stają się anachronizmemem. Wielu Europejczyków jest dziś bardziej „wschodnich” niż Wschód, a wielu Azjatów staje się bardziej „zachodnich” niż Zachód. Poza tym praktyki takie jak joga czy zen odnoszą się do tego, co jest ludziom wspólne niezależnie od wyznawanej religii. Dlatego słuszne wydaje się to, co pisze o. Ama Samy, Hindus, jezuita i mistrz zen: „Kiedy chrześcijanin praktykuje zen – to uprawia go jako chrześcijanin, a nie jako buddysta. Dlatego nie rodzi się problem nawracania chrześcijanina na wiarę buddyjską. Chrześcijanin wkracza na ścieżkę zen, będąc chrześcijaninem i staje przed wyzwaniem, jakie niesie zen do radykalnej wiary nadziei i oddania. [...] Niemądre i szkodliwe byłoby chrystianizowanie zen czy odwrotnie. Prawdę mówiąc, «uchrześcijanienie» zen prowadzi do obłaskawienia zen i zniszczenia zen. Na tym etapie historii lepiej jest zachować je takie, jakie są, z wszystkimi ich różnicami i dialektykami. W ten sposób można bez kompromisu być w pełni chrześcijaninem i w pełni «zenistą»”.

Tomasz Merton zwraca uwagę także na inne aspekty drogi spotkania Wschodu i Zachodu. W napisanej w początkach lat sześćdziesiątych książce Mystics and Zen Masters Tomasz Merton ukazuje nie tylko sensowność, ale wprost potrzebę studiowania duchowej tradycji Wschodu przez chrześcijańskich teologów: „Chrześcijański uczony jest zobowiązany przez swe święte powołanie do zrozumienia, a nawet ochrony wszelkiej wielkiej tradycji, o ile zawierają prawdy, które nie powinny być lekceważone i ofiarują chrześcijaństwu bogactwo swych wartości. Podobnie jak średniowieczni mnisi i scholastycy XIII wieku, którzy przechowali tradycję Grecji i Rzymu, a także adaptowali to, co znaleźli w filozofii i nauce arabskiej”17. Tomasz Merton podkreśla, że i my powinniśmy iść podobną drogą. Za przykład stawia jezuitów, którym dialog z tradycją Dalekiego Wschodu znany był już w XVII wieku i którzy przetłumaczyli wiele dzieł myśli Orientu.

Pięknie i ujmująco można mówić o zaletach i owocach praktyk religijnych zarówno Wschodu, jak i Zachodu. Problem rodzi się, gdy wzywają one do przejścia (Paschy) i przemiany (metanoi), do umierania i przekroczenia świata rzeczy i myśli. Ktoś może się poczuć zdradzony i oszukany, podobnie jak Izraelici na pustyni po wyjściu z Egiptu, domu niewoli. Dlatego tak wielu kontemplatyków zatrzymuje się w połowie drogi, a nie mając odwagi przyznać się do swojej słabości i być na tyle otwartym, aby przyjąć dar łaski, oskarża o niepowodzenie samą drogę. Tak działa ego, ale ze względu na jego przekroczenie podejmujemy duchową praktykę. Ścieżka ciemności, umierania i pustki nie zna Wschodu i Zachodu.

Jan M. Bereza OSB (ur. 1955), benedytyn, twórca Ośrodka Medytacji i Dialogu Międzyreligijnego w Lubiniu, członek Komitetu Episkopatu Polski ds. Dialogu z Religiami Niechrześcijańskimi. Opublikował książkę Sztuka codziennego życia. Publikuje w czasopismach: „Albo-albo”, „Arkadia”, „Charaktery”.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Między chrześcijaństwem a buddyzmem
Komentarze (2)
#
#matematyk
13 czerwca 2011, 23:09
@ jazmig, chrzescijanstwo ma 2tys lat, natomiast buddyzm i hinduzim sa duzo starsze, jak wiec mozna mowic, ze medytacja chrzescijanska byla pierwsza? :)
J
jazmig
13 października 2009, 14:11
Medytacje nie są wynalazkiem pochodzącym z Azji, były znane w chrześcijaństwie o wiele wcześniej, niż poznaliśmy medytacje azjatyckie. Przypuszczam, że zamiast importować coś z zewnątrz, wcześniej warto by było wrócić do korzeni swojego zakonu.