Nieznany wcześniej tekst ks. Józefa Tischnera. O rozumieniu i nierozumieniu człowieka
Porozumienie człowieka z człowiekiem jest jak wspólny taniec. Gra muzyka, jej rytm zapada w głąb świadomości, przenika w ciało i przejawia się wspólnym, harmonijnym ruchem. Tańczyć to przemieniać muzykę w ruch. Publikujemy fragment nieznanych wcześniej tekstów ks. Józefa Tischnera zatytułowanych „U źródeł myślenia”.
Aby porozumieć się z drugim człowiekiem w tańcu, nie potrzeba słów, wystarczy „otworzyć się” na muzykę, nasycić nią i otworzyć na tego, w którym muzyka dokonuje podobnej przemiany. Kto tańczy, nie potrzebuje mówić o tańcu. Podobnie, kto żyje „w porozumieniu”, nie ma potrzeby o tym rozprawiać. Porozumienie staje się problemem, gdy ulega zakłóceniu. Porozumienie to jądro wspólnego uczestnictwa w jednej i tej samej sferze wartości.
Søren Kierkegaard wkłada w usta Kordelii, bohaterki „Dziennika uwodziciela”, następujące słowa opisujące jej związek z Johannesem: „Zawsze kochałam muzykę, a on był bezbłędnym instrumentem, zawsze odpowiadającym potrzebnym tonem; instrumentem o skali, której nie posiada żaden instrument, był zbiorem wszelkich uczuć i nastrojów, żadna myśl nie była dlań zbyt górna, żadna zbyt rozpaczliwa, mógł wyć jak jesienny sztorm, mógł szeptać niedosłyszalnie. Żadne moje słowo nie pozostawało bezskuteczne, a jednak nie mogę powiedzieć, jaki moje słowa osiągały skutek. Gdyż nie mogłam widzieć tych skutków. Ale odczuwałam nieopisany, tajny, niewyrażalny lęk, słuchając tej muzyki, którą sama wywoływałam, a przecież nie wywoływałam, zawsze to była harmonia, porywająca mnie harmonia”.
Także dla Hegla uczestnictwo i przenikające je porozumienie są wcześniejsze od nieporozumień – oczywiście nie w sensie czasowym, lecz w sensie porządku sensu, znaczeń. Walka człowieka z człowiekiem, od której zaczyna się historia ludzkości, jest możliwa jedynie tam, gdzie zachodzi bardziej pierwotna wspólnota podstawowych „interesów” życia. Każdy kompromis na tej drodze jest raczej ujawnieniem już istniejącej wspólnoty uczestnictwa niż budowaniem więzi nadrzędnej. Rozwój duchowy ludzkości, opisywany przez Fenomenologię ducha, jest postępującą wiedzą o porozumieniu, które rozpościera się głębiej niż jakiekolwiek „nieporozumienie”. Podobne ujęcie znajdujemy u Martina Heideggera, dla którego „rozumienie”, a nie „nieporozumienie”, jest podstawowym wymiarem bycia ludzkiego w otaczającym je świecie.
Słowo „porozumienie” wskazuje na jakiś „rozum”. Ukryty w porozumieniu „rozum” przenika pole „uczestnictwa” i włada nim. Porozumieć się to inaczej – odkryć rozum zawarty w uczestnictwie i uczynić z niego siłę świadomą siebie. „Nie móc się porozumieć” to nie móc odkryć rozumu uczestnictwa. Pojęcie rozumu bierzemy w sensie najszerszym: rozumem jest to, co „daje się zrozumieć”, co „jest zrozumiałe”, jeśli nie zrozumiałe w ogóle, to przynajmniej dla tych, którzy „żyją w porozumieniu”.
Porozumienie – także rozumienie – wiąże się istotowo ze szczególnym momentem aksjologicznym, dzięki któremu różni się ono od „obiektywnej wiedzy” o człowieku. Wiedza obiektywna nie bierze pod uwagę tego, co sam człowiek „wie o sobie” – jego świadomości ani samowiedzy – natomiast rozumienie zakłada taką wiedzę i przyznaje jej istotne znaczenie. Respektując cudzą świadomość, rozumienie i porozumienie wskazują na wartość innego Ja – tego, które ma być zrozumiane. Porozumienie jest porozumieniem „z kimś”, jest rozumieniem „kogoś”, a nie wiedzą o jednym więcej przedmiocie. Słowo „ktoś” wskazuje intencjonalnie na „aksjologiczne Ty” – na szczególną wartość w obrębie wartości. Również Ja, który rozumiem i żyję w porozumieniu, jestem „Ja aksjologicznym” – wartością wobec wartości.
Aby rozumieć, trzeba poza wszystkim poznać wartość, aby się porozumieć, trzeba odkryć właściwą płaszczyznę aksjologiczną, wyznaczającą dziedzinę wspólnego uczestnictwa. Nade wszystko jednak potrzeba skierowania ku Ja aksjologicznemu innego człowieka z uznaniem, którego podstawowy sens streszcza formuła: „pozwolić być”. Nie idzie o to, by człowieka zmieniać, lecz o to, by przez uznanie aksjologiczne, które „pozwala być”, umożliwić mu pełne otwarcie na innych bez wstydu i bez lęku.
Fragment pochodzi z książki „U źródeł myślenia” (wydawnictwo ZNAK)
Skomentuj artykuł