Myśl społeczna Franciszka

(fot. Grzegorz Gałązka/galazka.deon.pl)
Marcin Przeciszewski / KAI / psd

Papież Franciszek wyrasta z określonego kręgu geograficzno-kulturowego, z Ameryki Łacińskiej, gdzie specyfiką Kościoła jest silne zaangażowanie w tematykę społeczną, czego wymaga lokalny kontekst, charakteryzujący się olbrzymimi nierównościami i brakiem sprawiedliwości społecznej.

Kościół na rzecz ubogich

Czytając wystąpienia kard. Jorge Mario Bergoglio na tematy społeczne, już na pierwszy rzut oka można dostrzec, że ze szczególną troską odnosi się do ludzi ubogich, prześladowanych, wykluczonych bądź obciążonych niezawinionymi przez siebie patologiami - będących swego rodzaju ofiarami obecnego systemu. Towarzyszy temu ostra, bezpardonowa krytyka elit władzy: środowisk politycznych bądź gospodarczych, które są odpowiedzialne za taki stan rzeczy. Obrona uciśnionych i pełnienie roli ich rzecznika jawi się jako jedno z podstawowych zadań Kościoła.

"Nie możemy być obojętni wobec bólu, nie możemy pozwolić na to, aby ktoś został na poboczu życia, zepchnięty na margines ludzkiej godności. To winno powodować nasze oburzenie. To winno nas skłonić do porzucenia naszego spokoju i dokonać w nas przemiany z powodu bólu ludzkiego, bólu naszego bliźniego, naszego sąsiada, naszego współziomka w społeczności argentyńskiej" - mówił podczas homilii wygłoszonej w dniu święta narodowego 25 maja 2003 r.

Kard. Bergoglio wielokrotnie podkreśla przy tym, że ci właśnie "ubodzy", których cechuje sprzeciw wobec zła, mają szczególną misję w naprawianiu społeczeństwa, a nie są tylko podmiotami wymagającymi pomocy. "Nadzieją są ci wszyscy, mężczyźni i kobiety naszego narodu, którzy odrzucają beznadzieję i buntują się przeciwko wszelkiej bylejakości, pragną powiedzieć nie! - bezprawiu, nie! - absurdom, nie! - oszukańczej powierzchowności" - pisał ówczesny metropolita Buenos Aires.

W tym momencie możemy zrozumieć na czym polega głoszona przez papieża Franciszka koncepcja "Kościoła ubogiego i dla ubogich". Nie chodzi o to, by Kościół wyrzekł się środków materialnych, umożliwiających mu działanie, ale o to by ci współcześni "ubodzy", znaleźli się centrum zainteresowania kościelnej wspólnoty. Wiąże się z tym nieuchronność zaangażowania Kościoła na polu społecznym, w trosce o to, aby prawa żadnego człowieka nie były gwałcone. W przeciwnym wypadku Kościół sprzeciwiłby się swojemu powołaniu.

W tym ujęciu, Kościoła zwracającego się w pierwszym rzędzie do ubogich, podkreślającego ich rolę i wzywającego do przemiany niesprawiedliwego świata, dostrzec można pewien wpływ teologii wyzwolenia. A raczej tych jej nurtów, które nawiązując wprost do Ewangelii głosiły zasadę "opcji preferencyjnej na rzecz ubogich". Bergoglio zdecydowanie przeciwny był jednak tym nurtom, które posługiwały się marksistowską interpretacją dziejów i wzywały do rewolucji społecznej.

Kard. Bergoglio jest również konsekwentnym realizatorem sformułowanej przez Sobór Watykański II zasady, że "Kościół posługuje się środkami ubogimi". Oznacza ona, że Kościół wyrzeka się wszelkich związków z władzą, które mogłyby mu zagwarantować określone przywileje. Ten rodzaj europejskiego " cezaro-papizmu" kard. Bergoglio zdecydowanie odrzuca, podkreślając, że Kościół realizować może swoją misję jedynie będąc w pełni autonomiczny i wolny od jakichkolwiek układów z władzą świecką. Tylko w ten sposób może pełnić rolę krytycznego sumienia wobec otaczającego świata.

Ubóstwo dla papieża Franciszka jest też swego rodzaju tarczą obronną przed pokusami konsumpcyjnie nastawionego świata. "Ubóstwo, które uczy solidarności, dzielenia się i miłosierdzia, i które wyraża się również we wstrzemięźliwości i radości tego, co najistotniejsze, chroni nas przed bożkami materialnymi, przysłaniającymi autentyczny sens życia" - mówił do zakonnic przybyłych do Watykanu z całego świata, 8 maja br.

Analiza sytuacji społecznej

Analizując sytuację współczesnej cywilizacji kard. Bergoglio zwraca uwagę na coraz bardziej rozpowszechnione doświadczenie sieroctwa ludzi żyjących w dzisiejszych społeczeństwach. "Jesteśmy częścią społeczeństwa podzielonego, które zerwało naturalne więzi społeczne" - piał na łamach czasopisma "Humanistas" w połowie lat 90-tych.

Ten stan rzeczy - wyjaśnia - spowodowany jest coraz bardziej postępującą atomizacją społeczeństwa jak również pewną uniformizacją kulturową świata na skutek globalizacji. Wiąże się z tym utrata "pamięci narodowej" i osłabienie więzi międzypokoleniowych. W ślad za tym następuje zjawisko wykorzenienia kulturowego jak i duchowego.

Kolejnym składnikiem "sieroctwa" jest pozbawienie wspólnych fundamentów etycznych. "Ten upadek podstaw i fundamentów, utrata punktów odniesienia ma charakter globalny, jest tendencją o zasięgu światowym i stanowi ważną charakterystykę współczesnego myślenia" - stwierdza kardynał. Bliski w tym jest myśleniu Benedykta XVI, który jako największe współczesne zagrożenie postrzegał coraz bardziej rozpowszechniającą się "kulturę relatywizmu".

Źródła kryzysu gospodarczego

Za głównego winowajcę obecnego kryzysu gospodarczego, pogłębiającego i tak olbrzymie wcześniejsze nierówności społeczne, kard. Bergoglio uznaje niekontrolowany neo-liberalizm gospodarczy oraz brak poszanowania podstawowych reguł moralnych, charakteryzujący dzisiejsze elity polityczno-gospodarcze. "Skutkiem tego - jak podkreśla - jest skupienie bogactw fizycznych, walutowych i informacyjnych w rękach niewielu, co prowadzi do wzrostu nierówności i wykluczenia". Dodatkowym elementem, który uznaje za groźny, jest narastające w sposób geometryczny zadłużenie, szczególnie regionów czy krajów najuboższych. Tworzy to spiralę nierówności i uzależnień, z której praktycznie nie ma już wyjścia.

Wiele słów krytycznych kard. Bergoglio kieruje pod adresem procesu globalizacji: "Kapitał nie zna granic: produkuje się segmentami, w różnych częściach świata, i sprzedaje się na rynku, który też jest globalny. Wszystko to ma poważne konsekwencje dla rynku pracy i w świadomości społecznej". Dodaje, że taki kształt globalizacji skutkuje tym, że "różnice międzynarodowe i społeczne pogłębiają się: bogaci są coraz bardziej bogaci, a biedni, coraz biedniejsi. Całe kontynenty wyłączone są z rynku, i duże części społeczeństwa (nawet w krajach rozwiniętych) znajdują się poza obiegiem dóbr materialnych i symbolicznych społeczeństwa". Kolejnym tego negatywnym skutkiem jest fakt, że "na całym świecie wzrasta bezrobocie, już nie jako problem koniunkturalny, ale strukturalny".

A szczególne jego ubolewanie budzi fakt, że "kryzys najbardziej dotyka tych, którzy najmniej posiadają: ubogich i pozbawionych opieki, emerytów, drobnych przedsiębiorców, producentów, sprzedawców, a także pracowników o najniższym wynagrodzeniu".

W świetle oceny Prymasa Argentyny "ten dramatyczny kryzys ma przede wszystkim charakter moralny". Jego interpretacja jest bliska analizie jaką skreślił Benedykt XVI na kartach swej encykliki społecznej "Caritas in veritate".

Patologia elit władzy

Elity rządzące Argentyną kard. Bergoglio charakteryzuje w kilku zwięzłych słowach: "Ambitni karierowicze, którzy za maską swoich międzynarodowych dyplomów i technicznego języka, skrywają swoją wątpliwą wiedzę i swój prawie zupełny brak człowieczeństwa".

Dodaje, że "jakiś ponury wewnętrzny pakt zawładnął sercami wielu z tych, których rolą jest obrona naszych interesów, i konsekwencje tego są zatrważające - nęka ich poczucie winy z powodu popełnionych oszustw i zamiast prosić o uzdrowienie, tkwią w nich i uciekają się w gromadzenie władzy, we wzmacnianie tkanej przez siebie pajęczej nici, która nie pozwala zobaczyć coraz boleśniejszej rzeczywistości. I tak cierpienie innych i zniszczenie, jakie przynoszą różne gierki prowadzone przez osoby uzależnione od władzy i bogactwa, są dla nich jedynie częściami układanki, liczbami, statystyką i zmiennymi biura planowania". (Msza za ojczyznę, 25 maja 2002 r.)

Rola polityków i polityki

Kard. Bergoglio nieustannie zatem przypomina, że rola polityków winna być zupełnie inna. "Polityk, to po prostu jeden z obywateli, na którym spoczywa odpowiedzialność za to, by polityka nie została wyzuta z wartości" - wyjaśnia. Dodaje, że "polityka stanowi jedną z najwyższych form miłosierdzia, ponieważ jej celem jest wspólne dobro, a bycie politykiem to powołanie. Przekonywał, że "jest to powołanie niemalże uświęcone, ponieważ jego istotą jest dążenie do powiększania wspólnego dobra."

"Trzeba rozumieć, że zaangażowanie w politykę powinno być szlachetną, skromną i szczodrą służbą dla dobra wspólnoty, a nie sposobem na wzbogacenie siebie lub określonej grupy interesów" - tłumaczył nieustannie i apelował o zupełnie inny styl sprawowania władzy. Przypomina, że wszelka władza jest służbą na rzecz dobra wspólnego.

Apelował więc do polityków o zaprzestanie "mamienia ludzi oszukańczymi obietnicami, które nigdy się nie spełnią". W niezliczonych kazaniach i wypowiedziach prosił ich by "zaczęli postępować uczciwie, aby złodziejstwo i korupcja znikły ze sceny politycznej i gospodarczej". Dodawał ponadto, że "klasa rządząca powinna dać obywatelom przykład udziału w wyrzeczeniach narodu, rezygnując z przywilejów, które krzywdzą i zubażają społeczeństwo". (Wystąpienie na zebraniu Rady Stałej Konferencji Episkopatu Argentyny, 13 grudnia 2001 r.)

Rola Kościoła w świecie - powołanie społeczne

Kard. Bergoglio nieustannie zachęcał wierzących do wyjścia poza mury Kościoła na spotkanie ze światem i jego potrzebami. Słynna jest jego metafora o "drzwiach otwartych" i "drzwiach zamkniętych" Kościoła, jaką wygłosił podczas jednej z kongregacji kardynalskich poprzedzających bezpośrednio konklawe, na którym został wybrany na papieża.

"Jeśli Kościół nie wyjdzie sam z siebie, aby głosić światu Ewangelię, wtedy obraca się wokół siebie, wtedy będzie chory" - mówił. Kreślił obraz Jezusa zamkniętego w Kościele, który może usilnie pukać do drzwi od środka, aby pozwolono mu wyjść na zewnątrz. Ostrzegał przed "egocentrycznym Kościołem, który rości sobie prawo do zatrzymania Jezusa dla siebie i nie dopuszczającym do tego, aby wyszedł On do innych".

Wiara w Chrystusa - wedle kard. Bergoglio - nie może więc ograniczyć się do wymiaru wertykalnego, lecz sprawdzianem jej autentyczności jest zaangażowanie w dzieło "czynienia bardziej ludzkim" otaczającego świata. Krytycznie ocenia tych chrześcijan, którzy wykazują obojętność w tym zakresie. "My chrześcijanie - pisał - przekształciliśmy cnoty teologiczne w pretekst, by móc się wygodnie zainstalować w biednej karykaturze transcendencji, zapominając o ciężkiej pracy, jaką jest budowa świata w którym żyjemy, a w którym rozstrzyga się nasze zbawienie".

Ratunek: potrzeba stworzenia "nowej mentalności"

Jakie zatem drogi wyjścia z tej trudnej sytuacji dostrzegał obecny papież jako prymas Argentyny. Całe jego nauczanie jest nieustannym apelem o rewolucję moralną, opartą na szacunku wobec każdej osoby ludzkiej. Jego nauczanie ma zatem charakter głęboko antropologiczny i w tym jest bardzo bliskie społecznemu dyskursowi Jana Pawła II. "To co właściwe człowiekowi stanowi prawdziwą wartość wobec antywartości, której wyrazem jest traktowanie ludzi jako towar na sprzedaż, czyli handlowe postrzeganie osoby ludzkiej" - pisał. W tym kontekście mówi wręcz o konieczności zniesienia niewolnictwa, jakie charakteryzuje Argentynę dziś. "W Buenos Aires - dowodzi - niewolnictwo wciąż jest na porządku dziennym. W tym mieście wykorzystuje się pracowników w nielegalnych warsztatach, jeśli są to migranci, pozbawia się ich możliwości wyjścia stamtąd. W tym mieście są dzieci, które pracują i żyją na ulicach od lat!".

Wobec charakteryzującej gospodarkę neo-liberalną, nieskrępowanej pogoni za zyskiem, apeluje o krzewienie postawy wielkoduszności w życiu gospodarczym. Przypomina wciąż naukę Kościoła o uniwersalnym przeznaczeniu dóbr - "jako podstawowego prawa, wcześniejszego i nadrzędnego wobec własności prywatnej".

"Ta właśnie mentalność - konstatuje - powinna stać się słowem i ciałem w naszych instytucjach, powinna przestać być martwym pojęciem i powinna przenieść się na rzeczywistość, która tworzy inną kulturę i inne społeczeństwo".

Mówiąc o wartości ludzkiego życia podkreśla konieczność jego ochrony od poczęcia aż po naturalny kres. Co więcej, uważa, że o jakości danego społeczeństwa świadczy stosunek do człowieka w dwóch skrajnych okresach jego życia: dzieciństwa i starości.

Wiele miejsca poświęca docenieniu roli rodziny, traktując tę instytucje jako podstawę ładu społecznego oraz jedyne miejsce, gdzie w sposób prawidłowy może kształtować się osobowość człowieka. Dlatego tak zdecydowanie przeciwny jest wszelkim eksperymentom społecznym mającym na celu obniżenie statusu rodziny, czemu służyć może rejestracja związków partnerskich czy też ich zrównywanie w prawie z małżeństwem - tzw. "małżeństwa homoseksualne".

Wzywa też do poszanowania i przywrócenia pamięci historycznej, jako źródła naturalnych więzi oraz inspiracji ku kształtowaniu postaw obywatelskich. Wzywa więc do przebudzenia, a w ślad za Janem Pawłem II powtarza cytat z jego wizyty w Argentynie w 1987 r.: "Argentyno wstań, przebudź się!"

Niezbędność dialogu

Pomimo swego radykalizmu i ostrej krytyki władz, kard. Bergoglio jest jednocześnie orędownikiem dialogu społecznego, bez którego - jak podkreśla - nie znajdzie się żadnych rozwiązań. "Ten dialog, którego potrzebuje ojczyzna, powinien być szczerym poszukiwaniem prawdy i wspólnego dobra, przy zachowaniu ustawicznej troski o najbiedniejszych" - wyjaśniał.

Wreszcie - wyraża nadzieję - proces ten winien doprowadzić do próby zbudowania wspólnymi siłami "kultury spotkania". Pod tym pojęciem kard. Bergoglio rozumie odbudowę naturalnej tkanki społecznej, która oparta jest na fundamencie określonych wartości.

***

Dziś w Warszawie Katolicka Agencja Informacyjna wraz z Wydawnictwem M zaprezentowała książkę "Nie zgadzaj się na zło!" - jest to próba zapoznania czytelnika z myślą społeczną kard. Jorge Bergoglio.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Myśl społeczna Franciszka
Komentarze (2)
C
ciekawy
11 maja 2013, 00:21
Gdzie są ci goście POprzebierani za jezuitów, co to jeszcze do niedawna na deonie odsądzali od czci i wiary nawet biskupów za "mieszanie się do POlityki" ? Gdzie jesteście misiaczki ?
M
monia
10 maja 2013, 23:30
Po prostu kocham tego Gościa!...