Ostatnia książka Macieja Zięby OP to jego testament
Odejście dominikanina w wieku 66 lat jest wielką stratą dla życia publicznego w Polsce. Można podejrzewać, że „Pontyfikat na czasy zamętu” to pewnego rodzaju testament ojca Zięby.
9 stycznia 2021 r. w kościele św. Wojciecha przy Placu Dominikańskim 2 odbędzie się pogrzeb o. Macieja Zięby OP. Następnie duchowny spocznie na cmentarzu św. Wawrzyńca przy ul. Bujwida 51. W dniu pogrzebu cenionego dominikanina publikujemy tekst o jego ostatniej książce.
***
„Kremówki tak, encykliki nie”. Tak śp. abp Józef Życiński skomentował stosunek Polaków do ich najsłynniejszego rodaka. „Pontyfikat na czasy zamętu. Jan Paweł II wobec wyzwań Kościoła i świata”, czyli ostatnia książka niedawno zmarłego dominikanina o. Macieja Zięby OP, nie jest kolejną „kremówkową” laurką.
Patriotyzm bez nacjonalizmu
Ojciec Zięba dał się poznać jako sprawny prowincjał polskich dominikanów i dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności oraz autor licznych książek i artykułów na temat Kościoła i jego miejsca w kapitalistycznym, demokratycznym społeczeństwie. Najważniejszym „dzieckiem” ojca Zięby jest jednak Instytut Tertio Millennio, dzięki któremu ja i tysiące innych osób mogliśmy uczestniczyć w stymulujących dyskusjach na temat katolickiej nauki społecznej oraz nauczania Jana Pawła II. Odejście dominikanina w wieku 66 lat jest więc wielką stratą dla życia publicznego w Polsce.
Można podejrzewać, że „Pontyfikat na czasy zamętu” to pewnego rodzaju testament ojca Zięby, ponieważ duchowny od dłuższego czasu zmagał się z chorobą nowotworową. Książka dominikanina nie jest jednak próbą stawiania kolejnego pomnika ze spiżu. Dominikanin krytykuje dominujący sposób przekazywania wiedzy o polskim papieżu, porównując go do pedagogiki profesora Bladaczki z Ferdydurke Gombrowicza, który poucza swoich uczniów: „Nieroby, nieuki, mówię wam przecież spokojnie, wbijcie to sobie dobrze w głowy – a więc jeszcze raz powtórzę, proszę panów: wielki poeta, Juliusz Słowacki, wielki poeta, kochamy Juliusza Słowackiego i zachwycamy się jego poezjami, gdyż był on wielkim poetą”. Zamiast uroczystego otwarcia kolejnych wałów przeciwpowodziowych im. Jana Pawła II, lepiej zreflektować się nad jego nauczaniem.
Zięba zwraca uwagę na to jak bardzo przesłanie Jana Pawła II jest aktualne w kontekście zupełnie świeckich problemów, które towarzyszą Polakom od lat, bo brutalna zimna wojna polsko-polska jest niczym nowym. Zaczęła się w 1990 roku tak zwaną „wojną na górze”, kiedy przywódcy Solidarności, którzy zaledwie kilka miesięcy wcześniej wspólnie pokojowo walczyli o zmianę ustroju pomimo często głębokich różnic ideologicznych, skoczyli sobie do gardeł. W tym kontekście Autor przypomina apel Jana Pawła II o zaprzestanie agresji w polskim życiu politycznym podczas jego wizyty w Sejmie w 1999 roku. Podobnie ma się sprawa w przypadku skomplikowanych stosunków polsko-żydowskich, polsko-ukraińskich czy polsko-niemieckich, które w ostatnich latach zaogniły się wskutek chociażby kontrowersyjnej nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, która wywołała poważny kryzys dyplomatyczny pomiędzy Polską a Izraelem w 2018 roku. Autor cytuje dyrektora Yad Vashem, izraelskiej instytucji poświęconej pamięci o Holokauście, który stwierdził, że Wojtyła potrafił budować mosty nad rzekami krwi.
Warto o tym pamiętać, zwłaszcza gdy myśli się o związanych ze skrajną prawicą młodych Polakach, którzy choć na ustach mają obronę chrześcijańskich wartości, to w sercach nienawiść do innych. Dlatego też ojciec Zięba przypomina, że Jana Pawła II koncepcja patriotyzmu Jana Pawła II, która wychodziła od tradycji jagiellońskiej, była zupełnie wolna od szowinizmu i nacjonalizmu.
Zięba jako historyk
Dominikanin miał doktorat z teologii, a przed wstąpieniem do klasztoru ukończył studia z fizyki, ale z lektury „Pontyfikatu na czasy zamętu” wyłania się także doskonały zmysł historyka.
Jeden z podrozdziałów jest poświęconych postaci Pawła Włodkowica, na której często się powoływał Jan Paweł II, i która jest kluczowa do zrozumienia dużego wkładu papieża w dialog międzyreligijny. Podczas Soboru w Konstancji na początku XV wieku krakowski duchowny bronił prawa ludzkie pogan, nawracanych mieczem przez Zakon Krzyżacki. Mam nadzieję, że akurat ten fragment książki przypomni polskim czytelnikom tę wielką postać. Włodkowic jest kompletnie nieznany poza Polską, a o tym, że z wiedzą o nim w jego własnej ojczyźnie nie jest najlepiej może świadczyć fakt, że chociaż był rektorem Akademii Krakowskiej, nigdzie na terenie UJ-u nie ma nawet tablicy, która by o nim wzmiankowała. Tymczasem w wydawanych na Zachodzie podręcznikach z historii można przeczytać, że ojcem koncepcji powszechnych praw człowieka i narodów jest hiszpański dominikanin Francisco de Vitoria, obrońca ludności tubylczej Ameryki, brutalnie najechanej przez jego rodaków.
Trzeba docenić to, że wątki historyczne w „Pontyfikacie” pojawiają się również wtedy, gdy ojciec Zięba, który sam był działaczem Komitetu Obrony Robotników oraz Solidarności we Wrocławiu, pisze o olbrzymim wpływie, jaki pierwsza pielgrzymka Jana Pawła II do jego ojczyzny miała na to, co się wydarzyło w stoczni gdańskiej rok później. Zięba uważał, że sukces Solidarności w pierwszych częściowo wolnych wyborach na wschód od Łaby po II wojnie światowej był jeszcze większą polską wiktorią niż Cud nad Wisłą czy Odsiecz Wiedeńska. Jako osoba, która wychowała się w Stanach Zjednoczonych, mogę potwierdzić, że polskie wątki, które najczęściej pojawiają się w amerykańskich podręcznikach do historii, dotyczą właśnie Solidarności. Mam jednak wrażenie, że w dzisiejszej Polsce ten wątek jest lekceważony w naszych wysiłkach na rzecz popularyzacji historii, które obecnie prawie wyłącznie skupiają się na okresie II wojny światowej.
Wrocławski dominikanin podaje też kilka ciekawych, poza Polską mało znanych przykładów zaangażowania Jana Pawła II w obronę praw człowieka i pokoju na całym świecie. Pisze o osobistej mediacji papieża w konflikcie pomiędzy Wielką Brytanią a Argentyną o Falklandy w 1982 roku czy o jego wizycie do rządzonej przez gen. Augusto Pinocheta Chile w 1987 roku, która była solą w oku dyktatora – jako conditio sine qua non pielgrzymki do tego kraju Wojtyła domagał się zniesienia stanu wojennego, a podczas wizyty uczynił wiele gestów wspierających opozycję demokratyczną. Ojciec Zięba wspomina też o płomiennych apelach o zaprzestanie ludobójstwa dokonanego na Tutsi w Rwandzie w 1994 roku, które przy pomocy prymitywnej broni w przeciągu zaledwie trzech miesięcy pochłonęło tyle ofiar śmiertelnych, co fabryka śmierci w Treblinka przez ponad rok.
„Ex post nie trzeba być Napoleonem, aby nie przegrać bitwy pod Waterloo”
Chociaż zarówno papież Franciszek, jak i maltański arcybiskup Charles Scicluna, sekretarz pomocniczy Kongregacji Doktryny Wiary określony mianem „terminatora Franciszka” za jego bezkompromisową postawę w walce z nadużyciami seksualnymi wśród kleru, odpierają zarzuty, że Jan Paweł II lekceważył ten problem, co jakiś czas pojawiają się one w niektórych mediach. Pewnie właśnie dlatego ostatni rozdział książki ojca Zięby jest w dużej mierze poświęcony tym zarzutom.
Dominikanin pokazuje, że kiedy o temacie wykorzystywania nieletnich zrobiło się głośno w Stanach Zjednoczonych oraz Irlandii w latach 90-tych, papież zobowiązał biskupów tamtych krajów do prowadzenia polityki „zero tolerancji”. Kiedy okazało się, że problem ten dotyczy nie tylko Kościołów lokalnych, ale całego Kościoła powszechnego, Jan Paweł II wydał motu proprio Sacramentorum sanctitatis tutela, w którym nakazywał ordynariuszom bezzwłocznego zgłaszania tego rodzaju oskarżeń do Watykanu. Z perspektywy lat wiemy, że te działania nie okazały się wystarczające. Osobiście uważam, że dopiero działania papieża Franciszka, który w motu proprio Vos estis lux mundi stworzył dokładną procedurę karania nie tylko przestępców seksualnych w koloratkach, ale także ich przełożonych, tuszujących haniebne zachowania, położą kresu temu problemowi. Jednak skala samego problemu wykorzystywania nie tyle wynika z działań Jana Pawła II, co raczej z faktu, że skandal wybuchnął pod koniec jego pontyfikatu, kiedy wiedza o skali zjawiska była dużo mniejsza niż obecnie. Jak pisze ojciec Zięba: „Ex post nie trzeba być Napoleonem, aby nie przegrać bitwy pod Waterloo”.
Słowa dominikanina współgrają z niedawnym wywiadem, jaki dla „Więzi” udzielił Tomasz Polak, który jeszcze jako ksiądz próbował poinformować Jana Pawła II o oskarżeniach wobec ówczesnego arcybiskupa Juliusza Paetza. W imieniu źle pojętej troski o niestresowanie starego i ciężko chorego Jana Pawła II, najbliższe otoczenie papieża wzbraniało byłego rektora poznańskiego seminarium przed informowaniem papieża o całej sprawie. Paetz został ukarany przez Watykan dopiero wtedy, kiedy Wanda Półtawska, jedna z nielicznych osób, które miały bezpośredni osobisty dostęp do Jana Pawła II, powiedziała mu o gorszących zarzutach. Dlatego szczególnie ważne jest to, że przy tej okazji ojciec Zięba zwrócił uwagę na rozbudowaną biurokrację Kościoła, który zbudował instytucję z tysiącami biskupów, setkami urzędników Kurii Rzymskiej i licznymi nuncjaturami. Żaden papież nie jest jasnowidzem, więc za wadliwe decyzje personalne nie należy winić samego biskupa Rzymu.
Drobnym mankamentem „Pontyfikatu na czas zamętu” jest fakt, że ojciec Zięba prawie w ogóle nie odnosi się do dwóch kolejnych pontyfikatów. To mogła być dobra okazja, by odnieść się do głosów krytyki, które twierdzą, że w swojej adhortacji Amoris laetitia papież Franciszek zrywa z nauczaniem swojego polskiego poprzednika na temat rodziny. Jest to jednak naprawdę niewielki zarzut wobec książki. Jan Paweł II zasługuje na dużo więcej niż kojarzenie z kajakowymi spływami i pewną pokrytą cukrem pudrem bombą kaloryczną. Mądry i zwięzły, chociaż zarazem głęboki i bogaty w treści, esej ojca Zięba jest tą książką, na którą Karol Wojtyła zasłużył z okazji setnej rocznicy jego urodzenia.
Skomentuj artykuł