Przerwa w błędnym kole

(fot. Icrontic.com/flickr.com)
ks. Artur Stopka / "Przewodnik Katolicki"

Od lat mniej więcej o tej porze roku ten temat wraca jak bumerang. Papież spotyka się z Rotą Rzymską, wygłasza przemówienie, po czym przez media przetacza się seria mniej lub bardziej alarmistycznych tekstów na temat zbyt łatwego i zbyt częstego stwierdzania przez sądy kościelne nieważnego zawarcia małżeństwa.

Pojawiają się liczby mające dowodzić, że mamy obecnie do czynienia z lawinowym wzrostem wniosków kierowanych w tej sprawie do sądów biskupich. Uzupełniają je komentarze z jednej strony wskazujące na nieprzystawalność katolickiej wizji małżeństwa do mentalności współczesnego człowieka, z drugiej krytykujące zbytnią tolerancję w tej materii wśród kościelnych prawników. Pracownicy sądów kościelnych zwracają jednak uwagę, że podawane w mediach liczby są nieprecyzyjne i mylące, ponieważ często nie uwzględniają rozpatrywania spraw w dwóch instancjach (a więc niejednokrotnie liczą dwa razy ten sam przypadek). Wskazują też, że w Polsce liczba wniosków składanych w sądach biskupich w dużej części z nich od lat utrzymuje się na stałym poziomie. Przypominają również, że jeśli chodzi o Kościół powszechny, to naprawdę szokujący wzrost tego typu spraw miał miejsce od lat 60. do 80. ubiegłego stulecia, głównie za sprawą Kanady i USA. Już Paweł VI bił na alarm w tej kwestii.

W tym roku po spotkaniu Benedykta XVI z Rotą ze świeckich mediów można się było dowiedzieć przede wszystkim, że papież ogłosił, iż „Nikt nie może domagać się prawa do ślubu kościelnego”. W jednym z portali podkreślającym swe związki z katolicyzmem można było przeczytać: „Nie chodzi o subiektywne żądanie, jakie duszpasterze muszą spełnić przez formalne uznanie go niezależnie od faktycznego stanu związku (...) Nikt nie może domagać się prawa do ceremonii ślubnej – oświadczył Benedykt XVI”. Natomiast Radio Watykańskie cytowało na swoich stronach następujące słowa Ojca Świętego: „Sądzi się często, że dopuszczając do małżeństwa, duszpasterze winni być tolerancyjni, gdyż wchodzi w grę naturalne prawo osób do jego zawarcia. Tymczasem to prawo zakłada, że można i naprawdę zamierza się je zawrzeć, zgodnie z prawdą, której naucza o nim Kościół. Odmawia się zatem tego prawa, gdy jest jasne, że brakuje wymaganej zdolności do małżeństwa czy też wola stawia sobie cel niezgodny z naturalną rzeczywistością małżeństwa”. Trzeba też podkreślić, że Benedykt XVI przestrzegł jednak przed uogólnionym niedopuszczaniem do małżeństwa w przekonaniu, jakoby dziś ludzie na ogół tylko pozornie mieli zamiar jego zawarcia.

W tym roku papież dużo uwagi poświęcił temu, co się dzieje przed zawarciem sakramentalnego związku małżeńskiego. Zarówno w fazie bezpośrednio go poprzedzającej, jak i znacznie wcześniej. Zachęcał do skutecznych działań duszpasterskich, by zapobiec małżeństwom zawieranym nieważnie. Dlatego mówił o tym, że tak zwany egzamin małżeński jest ważny i nie należy go traktować jedynie jako formalności. Zdaniem Benedykta XVI jest to jedyna w swoim rodzaju okazja duszpasterska, którą trzeba poważnie i z należną uwagą dowartościować. „Przez serdeczny, pełen szacunku dialog duszpasterz stara się wtedy pomóc narzeczonym stanąć poważnie przed prawdą o sobie samych i ich ludzkim i chrześcijańskim powołaniu do małżeństwa. Dialog ten, prowadzony w tym przypadku zawsze z każdym z obojga narzeczonych osobno, wymaga atmosfery pełnej szczerości. Trzeba położyć nacisk na to, że oni sami są przede wszystkim zainteresowani i zobowiązani w sumieniu, by zawrzeć ważne małżeństwo” – tłumaczył papież. Łatwo się zorientować, że adresatami jego słów byli nie tyle pracownicy Roty Rzymskiej, a księża proboszczowie oraz ich współpracownicy w parafiach, zajmujący się „spisywaniem” protokołów przedmałżeńskich.

DEON.PL POLECA

Ale to nie jedyne słowa Ojca Świętego kierowane znacznie szerzej niż tylko do Roty Rzymskiej. Benedykt XVI przypomniał, że opisane w adhortacji apostolskiej Jana Pawła II Familiaris consortio przygotowanie do małżeństwa wykracza poza wymiar prawny, a kieruje się ostatecznie ku świętości w życiu rodzinnym.

W wydanym w roku 2009 dokumencie Służyć prawdzie o małżeństwie i rodzinie Episkopat Polski stwierdził: „Biorąc pod uwagę dzisiejszy stan życia wiarą u kandydatów do zawarcia sakramentu małżeństwa, trzeba zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby przygotowanie do małżeństwa było rzeczywistą drogą (itinerarium) pogłębiania i dojrzewania wiary, analogiczną do katechumenatu. Chodzi więc nie tylko o to, by narzeczeni dostarczyli wymagane dokumenty, lecz aby otworzyli się na Boga. Jest to bardzo logiczne”.

Jak to jednak wygląda w praktyce? Już z wyrywkowych rozmów z księżmi i świeckimi zaangażowanymi w przygotowywanie par narzeczeńskich można wysnuć sporo niepokojących wniosków. Wystarczy zajrzeć na fora internetowe, aby stwierdzić, że poszukiwanie sposobów na łatwe „zaliczenie kursów przedmałżeńskich” jest dość powszechną praktyką wśród przyszłych małżonków.

Logiczną konsekwencją takiego podejścia części kandydatów do sakramentalnego związku małżeńskiego są inne anonse, również często zamieszczane w sieci. Na przykład takie: „Proszę o pomoc. Mam 25 lat i od 2 lat jestem po rozwodzie cywilnym. Teraz chciałabym rozwodu kościelnego. Proszę mi pomóc, bo nie wiem od czego mam zacząć. Byłam u księdza. Kazał mi opisać wszystko co mnie łączyło z moim mężem od poznania do rozwodu. Nie wiem co mam pisać”.

Czytając taką pełną szczerości notkę, nie sposób się nie zastanawiać nad tym, jak powinien się w takich sytuacjach zachować duchowny. Zwłaszcza że pojawiają się tu i ówdzie ironiczne spostrzeżenia, iż sądy kościelne uznają małżeństwa za nieważnie zawarte (na przykład z powodów osobowościowych) po to, aby niedługo po uzyskaniu orzeczenia ci sami ludzie ponownie wstąpili w związek małżeński przed ołtarzem. Trudno się potem dziwić, że mimo wielu tłumaczeń, przekonanie o możliwości uzyskania „kościelnego rozwodu” zdobywa coraz więcej zwolenników.

Według Benedykta XVI błędnym kołem jest zbyt łatwe dopuszczanie do małżeństwa bez odpowiedniego przygotowania i zbadania, czy narzeczeni spełniają wymagane warunki, a następnie nieraz równie łatwe stwierdzanie jego nieważności w przypadku kryzysu. Do przerwania błędnego koła niezbędne są zdecydowane posunięcia. Ale też potrzebna jest zmiana mentalności, zarówno świeckich, jak i duchownych w podejściu do tego sakramentu. W przeciwnym razie będziemy się coraz częściej zajmować jedynie „formalizowaniem związku”.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Przerwa w błędnym kole
Komentarze (16)
E
elf
7 lutego 2011, 00:59
„Przez serdeczny, pełen szacunku dialog duszpasterz stara się wtedy pomóc narzeczonym stanąć poważnie przed prawdą o sobie samych i ich ludzkim i chrześcijańskim powołaniu do małżeństwa. Dialog ten, prowadzony w tym przypadku zawsze z każdym z obojga narzeczonych osobno, wymaga atmosfery pełnej szczerości. Trzeba położyć nacisk na to, że oni sami są przede wszystkim zainteresowani i zobowiązani w sumieniu, by zawrzeć ważne małżeństwo” – tłumaczył papież. OSOBNO - niech tylko tyle proboszowie zrobią w swych kancelariach, a problemow z  niewaznymi slubami bedzie mnie. TYLKO TYLE I AŻ TYLE.
L
leszek
6 lutego 2011, 18:20
Księża proboszczowie dzięki swojemu charyzmatowi niejedno małżeństwo poprowadzili ku uzdrowieniu. Dzięki Panu Bogu! A ile małżeństw poprowadzili ku uzdrowieniu prawdziwi przyjaciele
AT
a to ciekawe
6 lutego 2011, 17:37
Księża proboszczowie dzięki swojemu charyzmatowi niejedno małżeństwo poprowadzili ku uzdrowieniu. Dzięki Panu Bogu!
L
leszek
6 lutego 2011, 17:09
leszku, mam 3 dzieci. szkola zwlaszcza w nowym systemie realnie nie wychowuje, pomijam kwestie edukacyjne, ale od strony wychowawczej jest ogromna zapasc, nauczyciel tez czlowiek. ~elf, szkoła realnie nie wychowuje bo nie jest w stanie realnie wychowywać, i nigdy nie realnie wychowywała bo nigdy nie była w stanie realnie wychowywać.  Ani w nowym systemie ani w starym systemie. Wychowywanie jest całym zespołem działań mających oddziaływać u wychowanka na stosunek do otaczającego świata, kształtowanie się systemu wartości, norm i celu życia. I szkoła podejmowała i podejmuje współcześnie różne działania wychowawcze, to mogą one być skuteczne wyłącznie wtedy gdy są one wspieraniem działań rodziców! A jak nie ma działań rodziców to działania szkoły/nauczycieli wspierają próżnię czyli nie działają. Tzw. nauczyciel wychowawca i lekcje wychowawcze wbrew swoim nazwom nie oznaczają że raz czy dwa razy w tygodniu przez jedną lekcję ten nauczyciel będzie wychowywał swoją klasę. Wychowywanie jest pewnym przekazywaniem wartości, przekazywaniem poprzez przykład swojego życia i działania. Nie może więc odbywać się na komendę na gwizdek lecz odbywa się w codziennym życiu. [quoe]niestety spora czesc rodzicow woli kwestie wychowania zostawic szkole, łącznie z PRZYGOTOWANIEM DO MAŁŻEŃSTWA. Jest takie umowne spoleczne przyzwolenie. dla mnie jest to chore. Trudno to nazywać umownym przyzwoleniem społecznym. To jest zwyczajny brak odpowiedzialności i wygodnictwo. Katechizowac powinno sie rodziców, a rodzice powinni kochac dzieci, Myślisz że Kościół tego nie robi? Ale sam weź, spróbuj katechizować tych rodziców. Do kościoła przychodzi ze 20%, a co z tymi 80%? Ale weź zacznij robić wyrzuty i pouczać te 20% to zobaczysz ile Ci zostanie... a proboszczowie powinni być duchowymi Ojcami swoich parafian, tylko w takiej konfiguracji bedziemy kompatybilni i bedziemy budowac Królestwo. Nie! Już Ci pisałem! Proboszcz nie jest ojcem duchowym swoich parafian! Nawet gdyby mu się zachciało to nie byłby w stanie być ojcem duchowym dla 3-5-10-15 tysięcy parafian. Swego czasu bylem swiadkiem rozmowy biskupow. Bylem ciekaw o czym moga rozmawiac biskupi w tzw. miedzyczasie, otóz nie rozmawiali oni o bolączkach diecezji, czy wspieraniu swoich proboszczow. oni rozmwiali o tym kto z kim i jak ukałda sie w Rzymie...  i takwlasnie jest, proboszczowie rozmawiaja o tym jakie układy sa w Kurii... wikarzy rozmawiaja o tym jak proboszczowie ich wykorzystują w robocie... zakonnicy dyskutują jak diecezjalni partolą duszpasterkę... a narzeczeni załatwiają sobie papierki na nauki przemałżeńskie... właśnie taki ludzki wymiar życia. TAK JEST I NIE OCENIEM TEGO. TAK JEST. Ile razy byłeś w ogóle świadkiem rozmowy biskupów? I ile razy byłeś świadkiem akurat tak wyglądającej rozmowy biskupów? Bywałeś świadkiem tego typu rozmów proboszczów? Bywałeś świadkiem tego typu rozmów pomiędzy wikarymi i zakonnikami? Jeśli tak Ci się trafiło to miałeś  wyjątkowego pecha. Ale dziwię się że na podstawie takiego przypadku wyciągasz wnioski o czym to rozmawiają biskupi, proboszczowie iksięża, bo nawet jeśli naprawdę trafiłą Ci się taka rozmowa to nie jest ona reprezentatywna. To co napisałeś to już nie zwykłe szkalowanie ale mówienie fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu... i uważam że pownieneś się z tego wyspowiadać... Ciekawe co być powiedział gdyby ktoś podsłuchał jakieś Twoje rozmowy z kumplem, a potem zacząłby opowiadać, że spodziewał się iż będziecie rozmawiali o bolączkach swoich rodzin czy wspieraniu swoich małżonek, a Wy tymczasem gadaliście o jakichś imieninach kumpla, i z tego wywnioskowałby że najwyraźniej własne rodziny Was nie obchodzą, własne żony również nie obchodzą bo wam tylko imprezki i wóda w głowie. Ja nie raz byłem świadkiem nieoficjalnych rozmów różnych biskupów, nawet nie potrafiłbym policzyć ile razy. I jakoś nigdy nie trafiły mi się tego typu rozmowy. Nie to żeby zaraz biskupi rozmawiali o bolączkach diecezji czy wspieraniu proboszczów, bo to byłaby paranoja a nie prywatna rozmowa, ale nigdy nie trafiło mi się aby choć trącili temat kto i z kim i jak się układa w Rzymie. Z proboszczami miałem do czynienia z kilkunastoma, i również nigdy mi się nie trafiły tego typu rozmowy. Nawet jak byłem w Radzie Parafialnej to proboszcz nigdy nic takiego nie poruszał. Księży to nawet nie potrafiłbym policzyć, ale poza jedną rozmową gdy bardzo młodzi księża przechwalali się który ma lepszy samochód to z tych setek różnych rozmów ani jedna nie byłaby taka jak sugerujesz. Bogu dzięki za BXVI i za jego głos, bo potrafi SKARCIC jak Ojciec. Bo to powinno byc potraktowane właśnie jako takie skarcenie i dla mnie i dla ciebie Leszku i dla mojego proboszcza, i dla mojego biskupa. A za co było to skarcenie do mnie?!? Jesteśmy w błędnym kole, ktos musiał walnąć w stół, papież właśnie walnął w stół. oby to był głos usłyszany. Bo np. ojcowskie skarcenie polskich ksiezy w Łagiewnikach dotyczace tego , że ksieza nie mają być budowlańcami i ksiegowymi przemineło z wiatrem... Papież w nic nie walnął. Nic nie zrozumiałeś. Odnoszę wrażenie że to Ty jesteś w jakimś błędnym kole gdyż masz nizym nie uzasadnione oczekiwania do księży, proboszczy i biskupów.
E
elf
6 lutego 2011, 13:51
leszku, mam 3 dzieci. szkola zwlaszcza w nowym systemie realnie nie wychowuje, pomijam kwestie edukacyjne, ale od strony wychowawczej jest ogromna zapasc, nauczyciel tez czlowiek. niestety spora czesc rodzicow woli kwestie wychowania zostawic szkole, łącznie z PRZYGOTOWANIEM DO MAŁŻEŃSTWA. Jest takie umowne spoleczne przyzwolenie. dla mnie jest to chore. Katechizowac powinno sie rodziców, a rodzice powinni kochac dzieci, a proboszczowie powinni być duchowymi Ojcami swoich parafian, tylko w takiej konfiguracji bedziemy kompatybilni i bedziemy budowac Królestwo. To że katecheci zostaja ojcami, a ojcowie katechetami, to raczej taka aluzja w sensie biologicznym. :))) taki żarcik (czarny humor) Swego czasu bylem swiadkiem rozmowy biskupow. Bylem ciekaw o czym moga rozmawiac biskupi w tzw. miedzyczasie, otóz nie rozmawiali oni o bolączkach diecezji, czy wspieraniu swoich proboszczow. oni rozmwiali o tym kto z kim i jak ukałda sie w Rzymie...  i takwlasnie jest, proboszczowie rozmawiaja o tym jakie układy sa w Kurii... wikarzy rozmawiaja o tym jak proboszczowie ich wykorzystują w robocie... zakonnicy dyskutują jak diecezjalni partolą duszpasterkę... a narzeczeni załatwiają sobie papierki na nauki przemałżeńskie... właśnie taki ludzki wymiar życia. TAK JEST I NIE OCENIEM TEGO. TAK JEST. Bogu dzięki za BXVI i za jego głos, bo potrafi SKARCIC jak Ojciec. Bo to powinno byc potraktowane właśnie jako takie skarcenie i dla mnie i dla ciebie Leszku i dla mojego proboszcza, i dla mojego biskupa. Jesteśmy w błędnym kole, ktos musiał walnąć w stół, papież właśnie walnął w stół. oby to był głos usłyszany. Bo np. ojcowskie skarcenie polskich ksiezy w Łagiewnikach dotyczace tego , że ksieza nie mają być budowlańcami i ksiegowymi przemineło z wiatrem...
L
leszek
6 lutego 2011, 12:54
Leszek, wyjmuję bazowy istotny fragment z Twojego tekstu: |<Księża nie mogą zrzucać na rodzinę tego co należy do podstawowych obowiążków rodziny! To obowiązkiem rodziny jest wszelkie, a więc również i religijne wychowywanie swoich dzieci! To właśnie świeccy usiłują pozbyć się swoich obowiązków zrzucając je na innych. Odwalają swoje obowiązki rodzicielskie i oczekują że ktoś to za nch zrobi. Księża mogą wyłącznie wspomagać rodziców w ich religijnych wychowywaniu dzieci. Prze 1 czy 2 godziny w tygodniu zwyczajnie nie da się wychowywać.>| Mam wrażenie, że chęć przerzucenia  wychowania dzieci  w szerszym wymiarze głęboko  się zakorzeniła i bardzo duża część osób, rodzicieli  jest święcie przykonana, że  tak ma być...  Piszę na podstawie przeczytanych ze dwa lata temu badań  na ten temat wykonanych przez socjologów z psychologami, pedagogami i matematykami... ~Alef, niestety masz rację, wielu rodziców jest święcie przekonanych, że od wychowywania dzieci są różne instytucje państwowe i społeczne typu przedszkole, szkoła, organizacje młodzieżowe itp. oraz np. Kościół - wszyscy ale nie oni/rodzice. Bywałem nawet świadkiem takich sytuacji w których rodzic beształ SWOJEGO dzieciaka słowami: jak ONI WAS w tej szkole wychowują... Jednak nie tylko rodzice są temu winni... To wynik kilkudziesięciu lat budowania komunizmu i związanej z tym przebudowy mentalności ludzi, którzy teraz czekają a nawet czasem domagają się że państwo powinno...
CK
Charyzmat księdza proboszcza.
6 lutego 2011, 11:19
Księża proboszczowie dzięki swojemu charyzmatowi niejedno małżeństwo poprowadzili ku uzdrowieniu. Dzięki Panu Bogu!
A
Alef
6 lutego 2011, 10:38
Leszek, wyjmuję bazowy istotny fragment z Twojego tekstu: |<Księża nie mogą zrzucać na rodzinę tego co należy do podstawowych obowiążków rodziny! To obowiązkiem rodziny jest wszelkie, a więc również i religijne wychowywanie swoich dzieci! To właśnie świeccy usiłują pozbyć się swoich obowiązków zrzucając je na innych. Odwalają swoje obowiązki rodzicielskie i oczekują że ktoś to za nch zrobi. Księża mogą wyłącznie wspomagać rodziców w ich religijnych wychowywaniu dzieci. Prze 1 czy 2 godziny w tygodniu zwyczajnie nie da się wychowywać.>| Mam wrażenie, że chęć przerzucenia  wychowania dzieci  w szerszym wymiarze głęboko  się zakorzeniła i bardzo duża część osób, rodzicieli  jest święcie przykonana, że  tak ma być...  Piszę na podstawie przeczytanych ze dwa lata temu badań  na ten temat wykonanych przez socjologów z psychologami, pedagogami i matematykami...
BM
być może...
6 lutego 2011, 10:30
to przerwa w błędnym kole <a href="http://www.kryzys.org">www.kryzys.org</a>
L
leszek
6 lutego 2011, 10:12
jak widac problem jest ogromny. ksieza uwazaja, ze katechizacja wystarczy i zrzucaja reszte na rodzine. swieccy uwazaja ze ksieza i katecheci odwalaja robote po lepku na lekcjach religii, a rodzina nie jest od katechozowania. ~elf, to nie jest kwestia co kto uważa. Stwierdzając że księża zrzucają resztę na rodzinę zdradzasz nieprawidłowe wyobrażenia i oczekiwania. Księża nie mogą zrzucać na rodzinę tego co należy do podstawowych obowiążków rodziny! To obowiązkiem rodziny jest wszelkie, a więc również i religijne wychowywanie swoich dzieci! To właśnie świeccy usiłują pozbyć się swoich obowiązków zrzucając je na innych. Odwalają swoje obowiązki rodzicielskie i oczekują że ktoś to za nch zrobi. Księża mogą wyłącznie wspomagać rodziców w ich religijnych wychowywaniu dzieci. Prze 1 czy 2 godziny w tygodniu zwyczajnie nie da się wychowywać. moim zdaniem kazdy zawala swoja role - ojcowie zostaja katechetami , a ksieza ojcami. Powtarzam, ~elf, masz błędne wyobrażenia i oczekiwania. Ojcowie nie mają zostawać katechetami ale czy to się im podoba czy nie, są z natury rzeczy katechetami swoich dzieci! Natomiast księża nie zostają ojcami! Nie da się być ojcem dla dziecka przez 1-2 godz. w tygodniu! jakby kazdy robil dobrze to co do niego nalezy to mielibysmy i porzadne duszpasterstwa i parafie i przykladne rodziny. Jakby każdy robił to co do niego należy to Jezus nie musiałby umierać na krzyżu. a tymczasem proporcje sa 80/20 zawalajacych/porzadnych w obu przypadkach. Robiłeś jakieś badnia czy tak na zasadzie widzi-mi-się piszesz? jesli mamy slabych ksiezy to mamy slabe duszpasterstwa i slabe rodziny, a slabe rodziny daja kiepskich ksiezy. ktos musi zakonczyc to pasmo nieszczesc i najlepiej zaczac od siebie. Papiez daje dobry przyklad. obawiam sie ze 80% proboszczow nawet nie ma pojecia o tym, ze cos Papiez powiedzial o dokladniejszym egzaminowaniu narzeczonych. Skoro najlepiej zacząć od siebie to dlaczego piszesz o proboszczach? Jesteś proboszczem? Proboszczowie nie maja swiadomosci,ze sa duchowymi OJCAMI swoich parafian, oni sa przekonani o swoim administrowaniu, czy wrecz PANOWANIU, SZERYFOWANIU... Kryzys OJCOSTWA to nie tylko problem swieckich, ALE WLASNIE PRZEDE WSZTYSTKIM PROBOSZCZOW. Proboszczowie nie mogą mieć świadomości że są duchowymi ojcami parafian gdyż proboszczowie wcale nie są duchowymi ojcami swoich parafian. Masz jakieś pokraczne wyobrażenia o chrześcijaństwie. Póki świeccy będą mieli takie wyobrażenia i oczekiwania jak Twoje to będzie tak jak jest :-(
K
Krzysztof
6 lutego 2011, 07:22
Tylko, że skutek tego może byc zupełnie odwrotny. Zmniejszy sie co prawda ilosć rozwodów ale zwiększy ilosć zwiazkow "bez ślubu" albo ze slubem tylko cywilnym. Smutne ale prawdziwe. Naprawdę osoba przygotowujaca - duszpasterz winna byc do tej roli przygotowana, a jak na razie rzadko sie to zdarza.
E
elf
5 lutego 2011, 23:47
jak widac problem jest ogromny. ksieza uwazaja, ze katechizacja wystarczy i zrzucaja reszte na rodzine. swieccy uwazaja ze ksieza i katecheci odwalaja robote po lepku na lekcjach religii, a rodzina nie jest od katechozowania. moim zdaniem kazdy zawala swoja role - ojcowie zostaja katechetami , a ksieza ojcami. jakby kazdy robil dobrze to co do niego nalezy to mielibysmy i porzadne duszpasterstwa i parafie i przykladne rodziny. a tymczasem proporcje sa 80/20 zawalajacych/porzadnych w obu przypadkach. jesli mamy slabych ksiezy to mamy slabe duszpasterstwa i slabe rodziny, a slabe rodziny daja kiepskich ksiezy. ktos musi zakonczyc to pasmo nieszczesc i najlepiej zaczac od siebie. Papiez daje dobry przyklad. obawiam sie ze 80% proboszczow nawet nie ma pojecia o tym, ze cos Papiez powiedzial o dokladniejszym egzaminowaniu narzeczonych. Proboszczowie nie maja swiadomosci,ze sa duchowymi OJCAMI swoich parafian, oni sa przekonani o swoim administrowaniu, czy wrecz PANOWANIU, SZERYFOWANIU... Kryzys OJCOSTWA to nie tylko problem swieckich, ALE WLASNIE PRZEDE WSZTYSTKIM PROBOSZCZOW.
L
leszek
5 lutego 2011, 21:51
Duszpasterstwa są potrzebne dla wszystkich małzeństwa, nie tylko tych młodych stażem. Duszpasterstwa są potrzebne dla wszystkich a nie tylko dla małżeństw. I w każdej parafii różne grupy duszpasterskie funkcjonują. A nawiązując do zaleceń papieża - owszem konieczne jest o wiele dłuższe przygotowanie kandydatów do małżeństwa, a nie tylko 3-dniowe kursy. Księża się przygotowują do swojego sakramentu kilka lat, a Kościół uważa, że małżonkiem można zostać po parodniowych naukach. ~ona, piszesz zwyczajną nieprawdę. Kościół wcale nie uważa że małżonkiem można zostać po parodniowych naukach. Takie wyobrażenia to mają raczej młodzi zgłaszający się do ślubu. Przygotowanie do zawarcia małżeństwa i bycia małżonkiem oraz rodzicem realizowane są w trakcie lekcji religii. Głównie w szkole średniej, ale początki są już w gimnazjum a nawet w podstawówce. Tyle że tak jak i w wychowaniu religijnym, tak i w przygotowywaniu do małżeństwa oraz we wszelkich innych wychowywaniach w czymkolwiek i do czegokolwiek, rola Kościoła jest zaledwie wspomagajaca a nie wyręczająca. Kościół nie tylko nie ma prawa ale i nawet nie ma takich możliwości aby zastąpić w wychowywaniu rodzinę/rodziców!
L
leszek
5 lutego 2011, 21:44
przygotowanie i badanie to jedno; ale nawet nieprzygotowana para i niedobrze zbadana moze stworzyc dobrą rodzinę i analogicznie odwrtonta sytuacja - dobrze przygotowani moga nieporadzic sobie z trudnosciami i kryzysami. ~elf, nie wiem o co Ci chodzi? Przecież dobrze przygotowana para ma znacznie większe szanse i mozliwości aby poradzić sobie z trudnościami i kryzysami niż nieprzygotowana do tego para. oczywiscie badanie dojrzałości ludzi przed slubem jest bardzo wazne i obowiazkowe. to jest odpowiedzialnosc proboszczow. Ale.... co z duszpasterstwem mlodych malżenstw, co z poradniami, co ze szkolami dla rodzicow ?... Ludzie, macie dziwne wyobrażenia i oczekiwania... Jak ktoś przeżywa swoje zaangażowanie w Kościele, to po prostu angażuje się w jakąś wspólnotę czy ruch niezależnie od tego czy jest panną/kawalerem czy w małżeństwie. A samo zawarcie związk małżeńskiego nie powoduje że ludzie nagle stają się religijni i mają potrzebę bycia w duszpasterstwie dla małzeństw. W praktycznie każdej parafii funkcjonuje jakieś poradnictwo rodzinne, a w większych miastach są nawet międzyparafialne.
O
ona
5 lutego 2011, 20:40
Duszpasterstwa są potrzebne dla wszystkich małzeństwa, nie tylko tych młodych stażem. A nawiązując do zaleceń papieża - owszem konieczne jest o wiele dłuższe przygotowanie kandydatów do małżeństwa, a nie tylko 3-dniowe kursy. Księża się przygotowują do swojego sakramentu kilka lat, a Kościół uważa, że małżonkiem można zostać po parodniowych naukach.
E
elf
5 lutego 2011, 20:12
przygotowanie i badanie to jedno; ale nawet nieprzygotowana para i niedobrze zbadana moze stworzyc dobrą rodzinę i analogicznie odwrtonta sytuacja - dobrze przygotowani moga nieporadzic sobie z trudnosciami i kryzysami. oczywiscie badanie dojrzałości ludzi przed slubem jest bardzo wazne i obowiazkowe. to jest odpowiedzialnosc proboszczow. Ale.... co z duszpasterstwem mlodych malzenstw, co z poradniami, co ze szkolami dla rodzicow ?...