U progu Wielkiego Postu - tradycje popielcowe
Dzień rozpoczynający okres Wielkiego Postu, nazywany w Polsce Popielcem czy też Popielcową bądź Wstępną Środą, był w tradycyjnej kulturze nie tylko przejściem od karnawałowej wesołości do rozpamiętywania Męki Pańskiej, ale także ważnym ogniwem w dorocznym cyklu obrzędowym.
Zabić grajka
Gdy z wtorku na środę wybiła północ milkła muzyka, kończyły się tańce i szaleństwa ostatkowych przebierańców, ze stołu sprzątano resztki karnawałowej uczty. Chłopcy obnosili po izbie zawieszonego na kiju śledzia lub jego wycięty z tektury szkielet, co dawało okazję do żartów i figli. Gospodyni stawiała na stole naczynie z postnym żurem i garnek z popiołem, którym posypywała obecnych. Wśród szlachty i mieszczaństwa o północy częstowano gości ostatkowych tzw. maślaną kolacją nazywaną też podkurkiem (bo podawaną przed pierwszym pianiem koguta). Składały się na nią ryby, przede wszystkim śledzie, oraz nabiał, pieczywo. Czasem z nakrytej misy wypuszczano wróbla na znak, że wesołość i mięso odchodzą z ludzkich domów na cale sześć tygodni postu.
Do karczmy, gdzie odbywała się zabawa, o północy wchodził niekiedy wiejski stróż, by głosem gwizdka lub biciem w bęben obwieścić nadejście postu. W kieleckim skrzypek zrywał wtedy wszystkie struny z instrumentu, a następnie klękał na środku izby. Nakładano mu na głowę czapkę, którą najstarszy z gospodarzy zrzucał mu kijem z głowy, co miało inscenizować ścięcie grajka, osoby w poście niepotrzebnej. Na Kujawach obecni na ostatkowej zabawie mężczyźni wywozili o północy skrzypka na taczkach za granicę wsi. Tam uderzano muzykanta kijem lub workiem wypełnionym popiołem, ten zaś wypuszczał zza pazuchy czarnego kota, który symbolizował duszę obciążoną karnawałowymi grzechami. Na miejscu “egzekucji” rozpalano następnie ognisko.
Wyrzucanie czy “zabijanie” grajka znane też było na Mazowszu. Tutaj muzykanta owijano w słomę i grochowiny, a następnie wywożono z karczmy na przystrojonych taczkach poza teren wsi, często nad rzekę lub staw, gdzie wieszano lub palono symbolizującą go słomianą kukłę. “Zabijanie” muzykanta wyobrażały też wieszane na drzwiach karczmy części męskiej garderoby, kapelusz i skrzypce. W okolicach Tarnobrzegu “zabijano” z kolei pijaka: mężczyzna przebrany za śmierć “ścinał” drewnianą kosą parobka udającego opoja. W niektórych rejonach Polski o północy na środku izby, w której odbywała się ostatkowa zabawa, stawiano kukłę zakutą w kajdany, nazywaną “mięsopust”, po czym ścinano jej głowę.
Idzie post
Na Górnym Śląsku w karczmach urządzano z kolei “pogrzeb basów”. Wraz z wybiciem północy muzykanci chowali do pudel lub zawijali w płótno instrumenty, zamykali je w skrzyni symbolizującej trumnę, formowali kondukt pogrzebowy i wynosili skrzynię z biesiadnej izby. W Krakowskim i na Kurpiach do karczmy przychodził przed północą “Zapust” – mężczyzna ubrany w kożuch wywrócony włosem na wierzch, opasany powrósłem ze słomy, w wysokiej, papierowej czapie ustrojonej pękiem wstążek. W ręku trzymał drewniany toporek z dzwonkiem. Gasił światło, przewracał sprzęty, odwracał naczynia do góry dnem, opornych wyganiał w karczmy batem, posypując wszystkich obficie popiołem. Opuszczając karczmę życzył gospodarzom dobrych urodzajów, a oni obdarowywali go jedzeniem.
Uczestnicy ostatkowej zabawy starali się opuścić karczmę jak najszybciej po północy, wierzono bowiem, że tej nocy siedzi pod jej drzwiami diabeł i zapisuje w piekielnych rejestrach wszystkich, którzy nie śpieszą się z powrotem do domu.
Od rana w Popielec gospodynie szorowały wrzątkiem, popiołem i piaskiem wszystkie naczynia, by usunąć z nich nawet najmniejsze drobiny tłuszczu i mięsa. Przez cały dzień przestrzegano zakazu szycia, przędzenia i wykonywania wszelkich prac związanych z obróbką wełny i lnu, by nie związać dusz zmarłych, które przybywają wtedy na ziemię .
Nad drzwiami do karczmy o świcie zawieszano na sznurze przetak z popiołem. Pociągnięcie za sznur powodowało, że popiół wysypywał się na głowę wchodzących do wnętrza. Młodzież od rana obsypywała się nawzajem popiołem. Często chłopcy rzucali pod nogi dziewczętom worki i garnki wypełnione popiołem z okrzykiem: “Popielec, popielec!”.
Kłoda i tańce na urodzaj
Jeszcze w XIX w. w Środę Popielcową w całej nieomal Polsce odbywało się obrzędowe karanie tych, którzy nie wstąpili w związki małżeńskie, nazywane klocem bądź kłodą popielcową, a w karczmach urządzano tańce na urodzaj. Oba te zwyczaje z czasem przeniesiono na wtorkowy wieczór, by ich uczestnicy nie zakłócali powagi postu.
Do kloca, czyli kłody drewna, parobcy zaprzęgali panny i wdowy, które nie wyszły za mąż w minionym karnawale. Przy akompaniamencie krzyków, śmiechów i obrzędowych przyśpiewek musiały ciągnąć go od miejsca gdzie zostały schwytane do karczmy, a tutaj “wykupić się” swoim prześladowcom częstując ich wódką. Zbigniew Kuchowicz opisując staropolskie zwyczaje XVII-XVIII w. wspomina, że w Popielec zaprzęgano do kłody nie tylko panny, lecz niekiedy również i bezżennych mężczyzn, a zwyczaj ten jeszcze w pierwszej połowie XVII wieku znany był nawet na królewskim dworze. W aktach sądowych Biecza w 1642 r. zanotowano historię właścicielki jednego z tamtejszych kramów, niejakiej Reginy Gołka, którą złapali w Popielec przebierańcy każąc jej ciągnąć przez miasteczko pniak dębowy, długości sześciu, grubości czterech łokci, obwiedziony żelaznymi łańcuchami, a na ten cel umyślnie przygotowany, aż zesłabła. Jędrzej Kitowicz, kronikarz polskiego obyczaju z czasów Augusta III (XVIII w.) pisze z kolei, że we Wstępną Środę chłopcy czatowali na wychodzące z kościoła dziewczęta i po kryjomu przyczepiali im z tyłu do ubrań kurze łapki, skorupy z jajek, indycze szyje i inne tym podobne paskudztwa. Zwyczaj ten przetrwał w wielu miejscowościach aż do okresu międzywojennego.
Na urodzaj, na dobry chów
Tańce związane z wegetacją i płodnością tańczyły u progu Wielkiego Postu zamężne kobiety. W karczmie, przy akompaniamencie obrzędowych śpiewów wirowały w kole skacząc na len, na konopie, które miały wyrosnąć tak wysoko, jak wysoko podskakiwała tańcząca. W okolicach Żywca taniec zwany bon miał zapewnić nie tylko urodzaj lnu, ale także karpieli. W rejonie Babiej Góry gospodynie tańczyły na dobry chów bydła, drobiu, trzody chlewnej. By tańce przyniosły pożądany skutek, nie mogli w nich uczestniczyć i obserwować ich mężczyźni. Jeżeli zaś do grona tańczących mężatek dostała się panna, ubierano ją w czepiec ze słomy.
Środa Popielcowa była tez porą wróżb pogody i urodzaju. Pochmurny dzień zapowiadał obfitość zboża, słoneczny zwiastował nieurodzaj, ale także wróżył ciepłą i ładną wiosnę. Gdy w Popielec spadł śnieg przepowiadano obfitość grzybów i jagód, a burza zwiastowała obfitość mleka u krów i owiec.
Skomentuj artykuł