W tym domu Bóg jest dla wszystkich bez względu na wyznanie

(fot. FB/Hogar Nino Dios)
Małgorzata Gadomska / krakow2016.com

- Ten dom wywołał w ostatnich latach "szok" w moim życiu - pisze ks. Mario. Bycie ojcem tych dzieci zmienia głęboko i zmienia na zawsze. Gdy pierwszy raz przyjechał do Betlejem i zaczął mówić ludziom o Bożej miłości usłyszał, że do miasteczka wrócił Jezus Chrystus…

Wrzesień 1957 roku, Izrael. Piętnaścioro arabskich dzieci z wioski Sandala ginie podczas zabawy od pocisku moździerzowego, który nie eksplodował w czasie arabsko-izraelskiej wojny 1948 roku.

Kilka miesięcy wcześniej Pius XII ogłasza encyklikę Fidei Donum - Dar wiary. Papież prosi w niej biskupów, by nie tracili cennego czasu i rozsyłali swoich kapłanów po wszystkich kontynentach, wszędzie tam, gdzie mogą być bardziej potrzebni niż w diecezjach.

W chwilę później w Kościele nastąpi eksplozja misji.

Susza w Betlejem

Pierwsze skojarzenie z tym miasteczkiem ma dwa tysiące lat. Macierzyństwo, bezpieczeństwo, relacja. Niestety zaraz za nim ciśnie się kolejne - koszmar naszych czasów: kilkumetrowy mur separacji, cynicznie zwany murem bezpieczeństwa. Co za paradoks - możesz być otoczony murem bezpieczeństwa od północy i zachodu i jak nigdy czuć się w niebezpieczeństwie. Betlejem, miejsce narodzin Jezusa, który przyszedł na świat ze względu na Izrael, dzisiaj odgrodzone jest od Izraela. Chce się krzyczeć. Na szczęście jest coś co, wykrzykuje ten absurd. Graffity Banksy’ego, dziecięce napisy, hasła sprzeciwu pokrywające betonową ścianę poetycko wołają o wolność i miłość. Na szczęście jest też człowiek, który nie poddaje się absurdowi - misjonarz fidei donum

Misjonarz daru wiary, nadziei i miłości

"To nie jest wielkie szczęście urodzić się dzisiaj w Betlejem - pisze na swoim blogu misjonarz Fidei donum na Bliskim Wschodzie - a to z powodu muru zamykającego miasto o przestrzeni zaledwie 25 km², czyniącego zeń więzienie. Biedne, biedne Betlejem. Otoczone osiedlami bezwstydnie rosnącymi na ukradzionej chrześcijanom ziemi, staje się smutnym miastem, pozbawionym nadziei, gdzie wiele dzieci rodzi się z fizycznymi problemami".

Właśnie do tego "biednego, biednego Betlejem" w 2005 roku zastukał młody ksiądz z włoskiej Toskanii, żeby odpowiedzieć na prośby papieża Piusa XII, by jak najprędzej wyruszyć z braterską miłością w tych wszystkich kierunkach, gdzie ludzie potrzebują, by ktoś im przypomniał, że Bóg ich bezgranicznie kocha i że są chciani w swoich ułomnościach. Kręcąc się po Betlejem kilka kroków od Groty Narodzenia, ks. Mario Cornioli usłyszał, że do miasteczka wrócił Jezus Chrystus…

"Dziś już minęło 8 lat od tamtego dnia - wspomina na swoim blogu pod datą 14 czerwca 2013 roku - ale jeszcze dzisiaj w głębi mojego serca żyje wspomnienie tamtej chwili łaski, która na zawsze zmieniła moje życie. Było to o czwartej po południu. Wchodząc do domu, zobaczyłem siostrę Jezusę i siostrę Chrystusę, ubrane na niebiesko jak anioły z nieba. I zobaczyłem również po raz pierwszy Dzieciątko Jezus, owinięte w koc i leżące na materacu rozłożonym na podłodze. Obok niego leżały dwa inne Dzieciątka Jezus, opatulone ze względu na duży ziąb, ułożone na innych, bardzo sfatygowanych materacach. Odwracając wzrok, spostrzegłem małe światło błyszczące za zasłoną. Podszedłem bliżej: za zasłoną znajdowało się Tabernakulum z Najświętszym Sakramentem, również położone na ziemi, bo w tym ubogim pomieszczeniu nie było nawet stolika, żeby cokolwiek na nim postawić. Znajdowałem się w Stajence i czułem się jak Pasterze. Przyszły mi na myśl słowa z Ewangelii Łukasza, które w tym momencie stawały się ciałem. W taki to ewangeliczny sposób narodziło się dzieło Hogar Nino Dios".

Z początku tylko dwie heroiczne siostry przyjmowały i opiekowały się niepełnosprawnymi fizycznie i umysłowo dziećmi w jednym małym pomieszczeniu starego domku. Wszyscy żyli w dramatycznych warunkach. Stopniowo wraz z obecnością księdza Mario - zwanego tu, w Betlejem "abuną" - Opatrzność przybierała coraz to nowsze twarze: najpierw Fundacji Jana Pawła II i młodych pracowników Stowarzyszenia Unitalsi, którzy zajęli się remontem domu, potem kolejnych zakonnic - cudownych, czułych mam osieroconych dzieci. Na końcu, w roku 2011 przybrała twarz robotnika ostatniej godziny - Ambasadora Giampaolo Cantiniego, byłego Konsula Generalnego w Jerozolimie. Dzięki niemu niemożliwe stało się ciałem.

- W maju 2011 miała miejsce inauguracja nowego domu, wzniesionego nad starym domkiem, którego nie chcieliśmy i nie mogliśmy zburzyć, bo dla nas było to pierwsze Sanktuarium, gdzie narodziło się i żyło Dzieciątko Jezus - nie kryje wzruszenia misjonarz. Wraz z otwarciem trzeciego piętra Dom Hogar Nino Dios przyjął 35 mniejszych i większych dzieci, z których większość to muzułmanie. Nareszcie zrobiło się rodzinnie. Przyjazne pastelowe kolory dziecięcych pokoi, niezbędny do rehabilitacji sprzęt, ale przede wszystkim czuła miłość, ubrana tu w niebieskie welony Sióstr Wcielonego Słowa.

Miłość wróciła do Betlejem

- Jestem Gianna i mam 35 lat. Moje doświadczenie z Domem Hogar jest bardzo świeże.  Podróż tam zaproponowano mi w trudnym momencie życia, żebym spędziła trochę czasu w miejscu, gdzie "krąży darmowa miłość". Spędziłam 10 dni całkowicie poświęconych służbie muzułmańskim dzieciom oraz domowi, robiąc wszystko, o cokolwiek mnie poproszono: od sprzątania po opiekę nad dziećmi (ubieranie, pomoc w jedzeniu, mycie…). W tych murach na nowo odnalazłam spokój, dzięki dzieciom, ich uściskom, spojrzeniom… To ONE się mną zaopiekowały! Z pewnością dzisiaj inaczej patrzę na świat i podejmuję ważne decyzje dzięki nim i myśląc o nich.

Dom Hogar Nino Dios wywołał w ostatnich latach "szok" w moim życiu - pisze abuna Mario. Bycie ojcem tych dzieci zmienia głęboko i zmienia na zawsze. Najmłodsze dzieci i ich zwracanie się ku mnie uświadomiły mi, że Bóg jest Ojcem pełnym miłosierdzia i nieskończonej czułości. ONE nauczyły mnie zwracania się ze wszystkim ku Niemu!

W tych latach nauczyłem się patrzeć na życie z większą pewnością. Dzieci w szkole nauczyły mnie ufać Bogu, tak jak one ufają mi. Nauczyłem się od nich prostoty i bezpośredniego uczucia, oraz tego że ​​Miłość może naprawdę zburzyć wszystkie mury i wzbudzić nowe życie, w miejscach, w których panuje śmierć.

11 marca do Łagiewnik przybędzie ks. Mario Corniolli, by opowiedzieć o swojej pracy w ramach rekolekcji "Ogień dla nas i całego świata"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

W tym domu Bóg jest dla wszystkich bez względu na wyznanie
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.