Zachłanność proboszczów wiejskich?
Pogląd, jakoby proboszczowie wiejscy w Polsce o wiele bardziej niż ich miejscy odpowiednicy ulegali czarowi mamony, jest u nas powszechny. Czy jednak prawdziwy?
Wypada zacząć od kwestii tzw. powszechnie utrzymujących się w danym kraju poglądów na dany temat.
W krajach zachodnich proboszcz wiejski kojarzy się zdecydowanie pozytywnie. To uważany za słabo wykształconego i mało inteligentnego św. Jan Maria Vianney, wiejski proboszcz z Ars, został patronem wszystkich, w tym miejskich proboszczów między innymi z racji m.in. na prowadzone posty, spanie na gołych deskach i ubóstwo.
W historii literatury francuskiej znaczące miejsce zajmuje powieść Wiejski proboszcz (fr. Le Curé de village) Honoriusza Balzaka (1799-1850), który w dziele tym występuje w obronie chrześcijaństwa i roli tradycyjnych wartości w wyborach życia codziennego. Podobnie Georges Bernanos (1888-1948), także francuski pisarz, w Pamiętniku wiejskiego proboszcza, właśnie w warunkach wiejskich sytuuje i kreśli ideał kapłana.
Wydaje się, że to pozytywne zainteresowanie proboszczem wiejskim wynika z faktu jego głębokiego osadzenia w jego relacjach z mieszkańcami parafii. Proboszcz wiejski wykracza daleko poza funkcje czysto liturgiczne i wchodzi głęboko w sprawy osobiste i społeczne ludzi. Podlega w ten sposób nieustannie sytuacyjnej próbie, dzięki czemu staje się postacią barwną i żywą. Dla pisarza i scenarzysty filmowego może być pomyślana jako postać z krwi i kości i dlatego nadaje się idealnie do roli powieściowego lub filmowego bohatera.
Dostrzegli to polscy reżyserzy, autorzy takich seriali telewizyjnych jak Plebania, U Pana Boga za piecem, Ranczo, a także – z akcją w małym miasteczku – U Pana Boga w ogródku, podobnie jak Don Camillo Giovanniego Duareschiego. Filmy te niosą z sobą wielkie dowartościowanie nie tylko proboszczów wiejskich, ale pośrednio życia codziennego wsi i małych miast, tak bardzo deprecjonowanego przez zakompleksiałe wielkomiejskie elity.
Jak czytamy w jednym z opisów serialu Plebania „Na pierwszym planie postawiono żywych, autentycznych ludzi, których radości i smutki, zwątpienia i nadzieje, konflikty i pojednania, małostkowość i wielkoduszność, miłość i nienawiść, strach i odwaga, egoizm i poświęcenie są przedmiotem opowieści”.
W świetle powyższych informacji nasuwa się pytanie, czy obraz tzw. pazernego proboszcza wiejskiego odpowiada prawdzie czy jest fałszywym stereotypem wytworzonym na potrzeby grup społecznych niechętnych wsi.
Stereotyp przetykany prawdą
Generalnie pamiętać należy, że w pamięci zbiorowej przetrwał obyczaj, że parafianie bezpośrednio utrzymywali proboszcza na wsi. Sfera materialna była tą dziedziną zdarzeń, które dotykały każdego spośród parafian, z których każdy, według ustalonej kolejności, osobiście przynosił na plebanię określone dobra materialne, służące utrzymaniu proboszcza. Sprawy materialne są bardziej wielowymiarowo traktowane niż w mieście.
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że zdarzają się proboszczowie, w życiu których powołanie z biegiem czasu słabnie, wypierane przez motywy przeciwne radom ewangelicznym: prestiż i samowola okazują się silniejsze od posłuszeństwa, przygody miłosne – od ducha czystości, a bogactwo – od ubóstwa.
Rzecz w tym, że zdarza się to nie tylko proboszczom wiejskim, ale także zakonnikom. Gdzie mamy do czynienia ze zjawiskami masowymi, tam coraz liczniej pojawiają się odstępstwa od reguły. Są proboszczowie, którzy dawne sale katechetyczne, zamiast wykorzystać na cele ważne dla rozwoju duchowego społeczności lokalnej, traktują jako źródło wyłącznie dochodu; którzy po 1989 roku pola, lasy i nieruchomości, wcześniej własność parafii, zapisywali na siebie i dysponowali nimi jako wyłączną swoją własność; którzy kościół zostawiali otwarty dla wszystkich, ale plebanię trzymali zamkniętą dla potrzebujących.
Ale czy prawdziwy byłby obraz Ewangelii, gdyby na nią patrzeć przez pryzmat Judasza? A tak się dzieje w przypadku kreowania stereotypu zachłannego proboszcza wiejskiego.
Stereotyp ten funkcjonuje powstał i utrzymuje się z powodu, po pierwsze, ograniczenia mediów przekazu informacji religijnych do ukazywania przede wszystkich złych przypadków. Fałszywe uproszczenia o proboszczach rosną wtedy podobnie jak nieprawdziwe opinie na temat bezpieczeństwa. Pytani o zagrożenie respondenci w ciągu ostatnich lat odpowiadali, że największe jest w świecie, nieco mniejsze w kraju, jeszcze mniejsze w regionie, a najmniejsze w społeczności lokalnej. O środowiskach ponadlokalnych wiedzą bowiem tylko z mediów, które nieustannie informują o aktach agresji, a w społeczności lokalnej łatwo sprawdzić jak się rzeczy naprawdę mają, więc tylko te ostatnie są prawdziwe.
Na podobnych zasadach, przez nagłośnienie pojedynczych przypadków, upowszechnia się, zwłaszcza w środowiskach pozawiejskich, opinia o zachłanności proboszczów wiejskich. Ten stereotyp pada na podatny grunt, a konkretnie łączy się z upowszechnionym w naszym kraju przekonaniem o materializmie chłopów. Stereotyp dążącego do wzbogacenia proboszcza funkcjonuje w ramach szerszego stereotypu materializmu wiejskiego.
Fałszywość mitu materializmu wiejskiego dostrzegał znawca przedwojennej wsi Władysław Grabski, twierdząc, że „Inteligencja nasza formująca wobec ludu zarzuty materializmu przyjmuje pozę bardzo wątpliwej wartości. Wszak kierowanie się pobudkami materialnymi przenika atmosferę życia całego, zarówno wsi, jak i miast, zarówno ludu jak inteligencji”.
Autor ten, zajmując się analizą wymiaru duchowego ówczesnej wsi, doszedł do sformułowania ważnego i interesującego rozróżnienia w dziedzinie postaw religijnych chłopów, którzy wielki szacunek wobec proboszcza jako kapłana i niezwykłą ofiarność w realizacji celów czysto sakralnych (budowanie kościoła, odnowa cmentarzy) łączą ze swoistym antyklerykalizmem wobec proboszcza w jego pozareligijnych funkcjach, zwłaszcza politycznych i gospodarczych. Istotnie, z wszystkich badań wynika, że materializm duchownych, w sposób istotny sprzeczny z duchem Ewangelii, wiernych boli najbardziej. Nawet w takich przypadkach Grabski pisał o chłopach, że „Nie żałują grosza na kościół i cmentarz z dobrej woli wbrew temu, że żałują go na każdą inną rzecz. Dowodzi to istotnego głębokiego uczucia religijnego”.
Na koniec wypada powrócić do początkowego pytania czy proboszczowie wiejscy mają dochody wyższe od proboszczów miejskich, aby zweryfikować słuszność lub kłamliwość stereotypu.
Według wyliczeń Agnieszki Kunysz, odwołującej się m.in. do danych zebranych w latach 1999-2001, proboszcz miejski zarabiał około jednego tysiąca złotych miesięcznie więcej niż wikary w jego parafii. W tym samym czasie proboszcz wiejski zarabiał „nieco mniej niż wikariusz służący w miejskiej parafii”.
Z powyższej krótkiej analizy wynika jeszcze jedno kolejne, jak każde z niezliczonych wcześniejszych, potwierdzenie, że stereotyp nie tylko rozmija się z prawdą i dogadza jedynie niechlubnym potrzebom megalomanii elit kulturalnych i politycznych, ale krzywdzi tych proboszczów wiejskich, którzy – w zgodzie ze swoim wspomnianym wyżej patronem – żyją zgodnie z duchem Ewangelii, a więc m.in. z pożytkiem dla swoich parafian.
Skomentuj artykuł