Wiara, która szuka zaufania

fot. unsplash.com

Zapominając o tym, że jeśli mam w wierze czegoś poszukiwać, to jest to relacja ze Zbawicielem. Nie ma bowiem prawdziwej wiary bez wymagającego zaufania przejścia przez śmierć. Nie ma wiary bez krzyża.

Prawdziwie chrześcijańską jest wiara, która szuka zrozumienia. Człowiek obdarzony przez Boga rozumem i wolną wolą nie byłby sobą, gdyby nie zadawał pytania „dlaczego?” również w odniesieniu do rzeczywistości wiary. Istnieje jednak niebezpieczeństwo, że poszukiwanie zrozumienia ograniczymy jedynie do poszukiwania dowodów i argumentów. Że po prostu podejdziemy do tego czysto laboratoryjnie. Zapominając o tym, że jeśli mam w wierze czegoś poszukiwać, to jest to relacja ze Zbawicielem. Nie ma bowiem prawdziwej wiary bez wymagającego zaufania przejścia przez śmierć. Nie ma wiary bez krzyża.

W pierwszym czytaniu dotykamy dzisiaj tematu Dekalogu. Przykazania mają nauczyć człowieka miłości i szacunku – do Boga, do bliźnich, do siebie samego. Nie są jedynie zwykłym zbiorem religijnych zasad, które mają trzymać ludzi w ryzach, dbając o moralną ich dyscyplinę.

DEON.PL POLECA

Mogą oczywiście być tak odbierane – jako ograniczenie i uciemiężenie. Ale dopóki przykazania będą dla mnie czymś narzuconym z zewnątrz, czymś „nie-moim”, to ich przestrzeganie będzie jedynie okazją do budowania okazałej fasady, za którą kryją się ruiny. Uczynić je „swoimi” znaczy dostrzec w nich ostrzeżenie przed własnym egoizmem i uczynić je fundamentem miłości.

Jedno z nich szczególnie przykuwa moją uwagę: „Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią. Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył” (Wj 20,4-5). To przykazanie wydaje się dość jasne. Jednak jak się dobrze zastanowimy, to możemy dojść do wniosku, że przecież jako chrześcijanie konsekwentnie je łamiemy! Takie przynajmniej można odnieść wrażenie…

Nie będę tu wchodzić w szczegóły dawnego (VIII-IX wiek) sporu z ikonoklastami, którzy sprzeciwiali się kultowi obrazów i wizerunków. Spójrzmy na to przykazanie, biorąc pod uwagę cały kontekst Starego i Nowego Testamentu. Przed przyjściem Chrystusa na świat Bóg nigdy nie ukazał się ludowi w widzialnej postaci.

Stąd zakaz czynienia wizerunków, którym oddawano by cześć. Chciano uniknąć bałwochwalstwa. W szerszej perspektywie jednak to przykazanie było swego rodzaju przygotowaniem Narodu Wybranego na przyjście Mesjasza, w którym to dopiero wszyscy mogli ujrzeć w ludzkiej twarzy Jezusa z Nazaretu, Wcielonego Słowa, Oblicze prawdziwego Boga.

W tym miejscu warto też poruszyć temat stosunku Jezusa do Prawa i żydowskiej tradycji. Zmusza nas do tego poniekąd scena, którą przywołujemy w dzisiejszej liturgii słowa: „Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus udał się do Jerozolimy. W świątyni napotkał tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie oraz siedzących za stołami bankierów.

Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powyrzucał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: «Weźcie to stąd, a nie róbcie z domu Ojca mego targowiska»” (J 2,13-16). Jezus, wyczekiwany Mesjasz, przychodzi i jako pierwszy wypełnia Prawo w całej jego rozciągłości. Czasami błędnie uważa się, że Chrystus zniósł Prawo.

Nie, On je wypełnił. Prawo było umową przymierza, które Bóg zawarł ze swoim ludem. Przestało obowiązywać w momencie, w którym Jezus dokonał paschalnej ofiary z samego siebie – najpierw oddając życie na krzyżu, by potem je na nowo odzyskać. W tym kontekście bardziej zrozumiałe stają się dla nas słowa: „Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo” (J 2,19). Mistrz z Nazaretu miał ogromny szacunek dla Prawa i wynikającej z niego tradycji (mamy w Ewangelii wiele scen mówiących o przestrzeganiu ich przez Jezusa i jego najbliższych). Miał też szacunek dla świątyni jerozolimskiej, do której sam wielokrotnie pielgrzymował.

Zarazem pragnie jednak ukazać ludowi właściwą interpretację Prawa i „docelową” świątynię, którą odtąd będzie Jego Boskie Ciało: „On zaś mówił o świątyni swego ciała” (J 2,21). Jezus nie chce być dla Żydów jednym z wielu nauczycieli. On naucza „bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie” (Mk 1,21).

Gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest (…) mocą Bożą i mądrością Bożą” (1 Kor 1,22-23.24). Dla Żydów Bóg to Ten, który objawia swoją moc w historii Izraela, który wyprowadza go „z ziemi egipskiej, z domu niewoli” (Wj 20,2), który konkretnymi znakami potwierdza swoją obecność pośród ludu. Takich też znaków żądają od Jezusa, który ewidentnie i z zamysłem burzył porządek religijny, do którego przywykli i w którym już nieźle się „ustawili”.

Biczem ze sznurków Zbawiciel chce powybijać wszystkim z głowy handel z Bogiem – relację, w której jest zawsze jakaś wymiana, coś za coś. Wiedział, że za Jego słowami muszą iść czyny: „(…) wielu uwierzyło w imię Jego, widząc znaki, które czynił” (J 2,23). Wiedział jednak, że największe nawet cuda nie działają długofalowo, bo ludzie będą chcieli wciąż więcej i więcej.

Dlatego sam z siebie czyni Znak, czyli Sakrament – Jego całe życie jest jednym wielkim dziełem zbawczym, uwieńczonym krzyżem i zmartwychwstaniem. To wyjaśnia, dlaczego Chrystus „jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan” (1 Kor 1,23). Żydzi żądają dowodów na boskość. Według przedstawicieli kultury greckiej, Bóg jest natomiast przede wszystkim Absolutem – niekoniecznie osobowym bytem, który jest źródłem i szczytem wszelkiej doskonałości, jakkolwiek się ją nazwie (Mądrość, Dobro, Prawda, Piękno…). Tymczasem Jezus Chrystus to Wszechmocny, który umiera, i Doskonały, który wchodzi w niedoskonałość świata. Taki Bóg bywa często nie do przyjęcia dla człowieka, który szukając zrozumienia wiary, dochodzi do miejsca, poza którym jest ona możliwa jedynie jako zaufanie Osobie. Bo wiara chrześcijańska to nie tylko ta, która szuka zrozumienia, ale to przede wszystkim wiara, która szuka zaufania.

Dlatego też krzyż jako miejsce porażki i śmierci Jezusa-Człowieka staje się największą próbą wiary, natomiast jako zwyciężony przez zmartwychwstanie – największym argumentem za jej prawdziwością oraz dowodem wszechmocy i doskonałości Boga. W Wielkim Poście nie oczekujmy nadzwyczajnych znaków Bożego działania, bo większego niż wydarzenie Jezusa Chrystusa nie otrzymamy.

Raczej korzystajmy z sakramentów, które mówiąc choć trochę o tym, jaki Bóg jest i jak działa, umożliwiają nam prawdziwe z Nim spotkanie. „To bowiem, co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi” (1 Kor 1,25). Ufać Bogu oznacza czasami być głupim w oczach świata, który chce radzić sobie bez Niego. Uwaga, bo tutaj jest też zastawiona pułapka! Potrzeba w tym wszystkim wielkiej pokory, żeby nie czuć się przez to kimś lepszym od innych, bo odrzuconym – żeby z „głupiego” nie stać się „przemądrzałym”. Poznać Mądrość może tylko człowiek pokorny, czyli taki, który wie, że jest Ona źródłem, które napełnia spragnionych.

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wiara, która szuka zaufania
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.