Ta wiedza nie stanowi niezbędnego warunku, by budować relację z Bogiem

(fot. unsplash.com)
dobrawnuczka.blog.deon.pl / Agata Rusek

Od dawna zachwyca mnie piękno liturgii. Niesamowite jest to, że każde, wypowiedziane przez kapłana słowo ma głębszy sens i za każdym gestem kryje się jakiś przekaz.

Nie mam wykształcenia teologicznego ani aspiracji, by je zdobyć, więc zdaję sobie sprawę, że z pewnością wiele mi umyka. Pocieszam się jednak tym, że wiedza ta nie stanowi niezbędnego warunku, by budować relację z Bogiem i czerpać ze skarbca Jego sakramentów.

Spotkanie, które zaskakuje

Czasami jest tak, że słowa, które słyszy się od zarania dziejów, stają się tak swojskie, tak powszednie jak chleb. I trzeba jakiegoś przedziwnego splotu okoliczności, żeby je na nowo usłyszeć i je w sobie przetrawić.

Niedzielna msza jest dla mnie szczytem tygodnia. Od wielu lat świadomie, w pełnej wolności i z wielką radością podporządkowuje jej moje wybory i plany. Pędzę do kościoła z tęsknotą, którą trudno wyrazić słowami i za każdym razem wychodzę z niej przemieniona. I zadziwiona pomysłowością Pana Boga, który stara się do nas dotrzeć na różne sposoby. Bywają Eucharystie, które są jak intymne spotkanie. Pełne dobrych natchnień, ukojenia, poczucia szczęścia. Bywają i takie, z których wychodzę fizycznie zmordowana, a czasami zirytowana, ale nigdy: nienasycona. Bywają też takie, jak wczorajsza. Gdy rozproszeń jest bez liku, ale wychodzisz z kościoła z jednym zdaniem, które w tobie rezonuje i drąży skamieniałości w sercu. „Błogosławieni, którzy zostali wezwani na ucztę Baranka” – krąży właśnie w mojej głowie.

DEON.PL POLECA

Błogosławiona jesteś

Wczoraj chyba po raz pierwszy tak naprawdę zachłysnęłam się tymi słowami. Klęczałam, wpatrując się w Hostię i kiedy je usłyszałam, ogarnęło mnie przejmujące wzruszenie. Tak działa Słowo. Przenika, trafia w punkt i nie wraca dopóki nie spełni swojego zadania. Wiem przecież, że to zdanie pochodzi z Apokalipsy (Ap 19,9).

Błogosławieni. „Ilu z nas się takimi w tym momencie czuje?” – przemknęło mi przez głowę. Znajomy kapłan wspominał ostatnio w rozmowie, że są takie słowa, które w kościelnej mowie stają się miałkie i dla zwykłego człowieka mogą nie nieść żadnego znaczenia. Takim słowem może być określenie „błogosławieni”. Zbliżając się do Ciała Chrystusa, w głowie miałam gonitwę myśli. A gdyby mnie ktoś zapytał, dlaczego czuję się błogosławiona, to co bym powiedziała? Każdy krok przynosił mi jedną myśl.

Jestem błogosławiona pokojem w sercu. Nie – wolna od lęków, obaw i frustracji, ale – przesiąknięta pewnością, że moje życie ma sens i znaczenie, co pomaga mi ze swoimi strachami skutecznie walczyć.

Jestem błogosławiona poczuciem przynależności – do Boga, do świętego i powszechnego Kościoła, do wspólnoty, do ludzi, którzy pomagają mi ćwiczyć się w miłości i przekraczać to, co we mnie małe, brudne i ciemne.

Jestem błogosławiona nadzieją, która wymyka się reżimowi rozumu i która pozwala oddychać pełną piersią, gdy patrzę w przyszłość.

Jestem błogosławiona radością, która bierze się z doświadczania dobra i z wdzięczności za ogrom piękna, łask i bliskości, którymi obdarza mnie Stwórca.

Jestem błogosławiona mądrością, która z całą pewnością nie jest moja (wyuczona), a która pozwala mi żyć w zgodzie ze światem, bliźnimi i z sobą.

Zazwyczaj lokuję się przy ołtarzu, więc czasu na te myśli nie było zbyt wiele Ale i tak pomogły mi one uwielbiać prosto z serca.

Wezwani

Podczas wieczornej modlitwy ciągle przeżuwałam ten werset z Apokalipsy. Zastanawiałam się, co dokładnie mnie wzywa na ucztę. Z jednej strony odpowiedzi przychodziły oczywiste: tradycja i przyzwyczajenie (tak, a jakże! nie mogę się tego wyprzeć), głód (Słowa i bliskości z Panem) i pragnienie, by żyć pełną piersią – w wolności i w Miłości, której nie może dać mi nikt inny, tylko On. Ale z drugiej strony przyszło mi do głowy, że ta tęsknota, to niewysłowione pragnienie, które sprawia, że kiedy mogę, to idę Eucharystię, to musi być Duch Święty, który modli się w samym środku mojej istoty. I ta myśl niezmiernie cieszy. Bo przypomina, że każdy jest wezwany na ucztę. Trzeba tylko pozwolić sobie to wezwanie usłyszeć.

Agata Rusek - zawodowo związana z osobami starszymi, od 5 lat koncentruje się raczej na młodszych pokoleniach (czyt. jest mamą trójki szkrabów).

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ta wiedza nie stanowi niezbędnego warunku, by budować relację z Bogiem
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.