Ta wiedza nie stanowi niezbędnego warunku, by budować relację z Bogiem
Od dawna zachwyca mnie piękno liturgii. Niesamowite jest to, że każde, wypowiedziane przez kapłana słowo ma głębszy sens i za każdym gestem kryje się jakiś przekaz.
Nie mam wykształcenia teologicznego ani aspiracji, by je zdobyć, więc zdaję sobie sprawę, że z pewnością wiele mi umyka. Pocieszam się jednak tym, że wiedza ta nie stanowi niezbędnego warunku, by budować relację z Bogiem i czerpać ze skarbca Jego sakramentów.
Spotkanie, które zaskakuje
Czasami jest tak, że słowa, które słyszy się od zarania dziejów, stają się tak swojskie, tak powszednie jak chleb. I trzeba jakiegoś przedziwnego splotu okoliczności, żeby je na nowo usłyszeć i je w sobie przetrawić.
Niedzielna msza jest dla mnie szczytem tygodnia. Od wielu lat świadomie, w pełnej wolności i z wielką radością podporządkowuje jej moje wybory i plany. Pędzę do kościoła z tęsknotą, którą trudno wyrazić słowami i za każdym razem wychodzę z niej przemieniona. I zadziwiona pomysłowością Pana Boga, który stara się do nas dotrzeć na różne sposoby. Bywają Eucharystie, które są jak intymne spotkanie. Pełne dobrych natchnień, ukojenia, poczucia szczęścia. Bywają i takie, z których wychodzę fizycznie zmordowana, a czasami zirytowana, ale nigdy: nienasycona. Bywają też takie, jak wczorajsza. Gdy rozproszeń jest bez liku, ale wychodzisz z kościoła z jednym zdaniem, które w tobie rezonuje i drąży skamieniałości w sercu. „Błogosławieni, którzy zostali wezwani na ucztę Baranka” – krąży właśnie w mojej głowie.
Błogosławiona jesteś
Wczoraj chyba po raz pierwszy tak naprawdę zachłysnęłam się tymi słowami. Klęczałam, wpatrując się w Hostię i kiedy je usłyszałam, ogarnęło mnie przejmujące wzruszenie. Tak działa Słowo. Przenika, trafia w punkt i nie wraca dopóki nie spełni swojego zadania. Wiem przecież, że to zdanie pochodzi z Apokalipsy (Ap 19,9).
Błogosławieni. „Ilu z nas się takimi w tym momencie czuje?” – przemknęło mi przez głowę. Znajomy kapłan wspominał ostatnio w rozmowie, że są takie słowa, które w kościelnej mowie stają się miałkie i dla zwykłego człowieka mogą nie nieść żadnego znaczenia. Takim słowem może być określenie „błogosławieni”. Zbliżając się do Ciała Chrystusa, w głowie miałam gonitwę myśli. A gdyby mnie ktoś zapytał, dlaczego czuję się błogosławiona, to co bym powiedziała? Każdy krok przynosił mi jedną myśl.
Jestem błogosławiona pokojem w sercu. Nie – wolna od lęków, obaw i frustracji, ale – przesiąknięta pewnością, że moje życie ma sens i znaczenie, co pomaga mi ze swoimi strachami skutecznie walczyć.
Jestem błogosławiona poczuciem przynależności – do Boga, do świętego i powszechnego Kościoła, do wspólnoty, do ludzi, którzy pomagają mi ćwiczyć się w miłości i przekraczać to, co we mnie małe, brudne i ciemne.
Jestem błogosławiona nadzieją, która wymyka się reżimowi rozumu i która pozwala oddychać pełną piersią, gdy patrzę w przyszłość.
Jestem błogosławiona radością, która bierze się z doświadczania dobra i z wdzięczności za ogrom piękna, łask i bliskości, którymi obdarza mnie Stwórca.
Jestem błogosławiona mądrością, która z całą pewnością nie jest moja (wyuczona), a która pozwala mi żyć w zgodzie ze światem, bliźnimi i z sobą.
Zazwyczaj lokuję się przy ołtarzu, więc czasu na te myśli nie było zbyt wiele Ale i tak pomogły mi one uwielbiać prosto z serca.
Wezwani
Podczas wieczornej modlitwy ciągle przeżuwałam ten werset z Apokalipsy. Zastanawiałam się, co dokładnie mnie wzywa na ucztę. Z jednej strony odpowiedzi przychodziły oczywiste: tradycja i przyzwyczajenie (tak, a jakże! nie mogę się tego wyprzeć), głód (Słowa i bliskości z Panem) i pragnienie, by żyć pełną piersią – w wolności i w Miłości, której nie może dać mi nikt inny, tylko On. Ale z drugiej strony przyszło mi do głowy, że ta tęsknota, to niewysłowione pragnienie, które sprawia, że kiedy mogę, to idę Eucharystię, to musi być Duch Święty, który modli się w samym środku mojej istoty. I ta myśl niezmiernie cieszy. Bo przypomina, że każdy jest wezwany na ucztę. Trzeba tylko pozwolić sobie to wezwanie usłyszeć.
Agata Rusek - zawodowo związana z osobami starszymi, od 5 lat koncentruje się raczej na młodszych pokoleniach (czyt. jest mamą trójki szkrabów).
Skomentuj artykuł