Moje Bielany

Moje Bielany. O pustelniczej gościnności, przekraczaniu furty i niezwykłych przeżyciach.

Książka jest zbiorem wspomnień osób, które z różnych powodów i w różnych okresach życia zetknęły się z kamedulskim Eremem Srebrnej Góry na Bielanach w Krakowie i to spotkanie pozostawiło w nich tak mocny ślad, że zechciały podzielić się swoimi wspomnieniami.

Autorzy pragnęli utrwalić, jak różnie może być odbierane miejsce tak trwale wpisane w architekturę, kulturę i duchowość Krakowa, regionu i Polski i w jaki sposób w dalszym ciągu może być odkrywane. Nie brakuje zabawnych opowieści, zaskakujących komentarzy, nieoczekiwanych refleksji, wzruszających zwierzeń.

W książce pojawiły się różne punkty widzenia:

  • historyków literatury – m.in. prof. Franciszka Ziejki
  • historyków sztuki – m.in. prof. Adama Małkiewicza
  • konserwatorów – m.in. Marka Cholewki
  • architektów – m.in. prof. Wiktora Zina
  • hierarchów Kościoła – m.in. ks. kardynała Mariana Jaworskiego, ks. biskupa Tadeusza Pieronka
  • historyków – m.in. ks. prof. Jacka Urbana
  • twórców kultury – m.in. Krzysztofa Zanussiego
  • artystów fotografików – m.in. Adama Bujaka
  • licznych rozmówców, zarówno świeckich jak i duchownych, pragnących zachować anonimowość.

Zamieszczone wypowiedzi są zapisem autorskich wywiadów Marzeny i Marka Florkowskich i są publikowane po raz pierwszy. W książce przypomniano także liczne historyczne postacie: królów, arystokratów, artystów, biskupów, którzy od ponad 400 lat odwiedzali bielański klasztor.

DEON.PL POLECA


Marzena i Marek Florkowscy są krakowskimi autorami, których zainteresowania od lat obejmują historię i kulturę Krakowa, a także duchowość benedyktyńską i kamedulską. W ich dorobku znajdują się liczne artykuły prasowe, audycje radiowe , a także książki m.in.:

  • „Kameduli” – popularno-naukowa praca prezentująca historie i duchowość tego jedynego ściśle kontemplacyjnego zakony męskiego w Polsce;
  • „Przewodnik po Eremie Kamedułów na Bielanach w Krakowie”;
  • „Ojciec Piotr – benedyktyn – kameduła – rekluz” – biografia ojca Rostworowskiego, który na stałe wszedł do historii Krakowa odnawiając w 1939 roku opactwo tynieckie i odradzając życie kamedulskie na Bielanach;
  • „Radość dawania. Hanna Chrzanowska we wspomnieniach, listach, anegdotach” – biografia wybitnej krakowskiej pielęgniarki, prekursorki opieki domowej nad przewlekle chorymi w domach, córki prof. Ignacego Chrzanowskiego, krewnej Joachima Lelewela i Henryka Sienkiewicza pokazana na tle historii Krakowa.

Przyjechałem z Nowej Zelandii do Krakowa i pieszo poszedłem na Bielany. (…) Interesowało mnie, co dzieje się z człowiekiem, który się zamyka na tak długo. Bo jeśli ktoś na przykład wstąpił do zakonu w latach dwudziestych XX wieku i jeszcze żył, a był wówczas bardzo młody i pochodził np. z biednej, prowincjonalnej rodziny, to jego pojęcie i wyobrażenie świata byłoby niesamowicie inne od mentalności współczesnego mu człowieka żyjącego w wirze wydarzeń światowych. Chciałem się spotkać z takimi ludźmi, aby trochę poznać świat, w którym oni żyją, ten świat wewnętrzny, umysłowy, duchowy.

Od początku jeden z mnichów, i to najstarszych, bardzo wnikliwie na mnie patrzył. W przedostatnim dniu, gdy stałem przed kościołem, nagle pociągnął mnie za rękaw i zaproponował, że mogę zrobić zdjęcia w jego celi. To był dla mnie wielki zaszczyt, bo ja o to nie pytałem i nie prosiłem. Jak miało być, to miało być, jak nie miało być, to nie miało być. Zauważyłem, że na biurku miał rozłożony taki duży zeszyt, w którym coś notował. To były jego obserwacje zmian, jakie zachodziły w przyrodzie przez sześćdziesiąt lat jego pobytu w klasztorze. W chwili, gdy on wstępował do Eremu Srebrnej Góry, żyło jeszcze wiele gatunków zwierząt, ptaków i owadów, które przez ten czas wyginęły czy zniknęły z powodu wycięcia lasów i zanieczyszczenia powietrza. Uderzył mnie piękny, poetycki język, niezwykła wiedza i głębia jego refleksji.[1]

Andrzej Nowakowski, polski fotografik mieszkający w Nowej Zelandii,

autor zdjęć dokumentujących życie na krakowskich Bielanach

Czy naprawdę nie można wpuszczać kobiet?

Jestem pod wrażeniem miejsca i rozmachu architektonicznego Waszego eremu. Przyjechałam z drugiego końca Polski i niestety odbiłam się od bramy klasztoru, a tak chciałam się dzisiaj u Was pomodlić. Nie wiem, czy kiedykolwiek jeszcze tu będę…

Klauzura jest więc równie uciążliwa dla kobiet – pielgrzymów. Czy naprawdę nie można wpuszczać kobiet?

26 VI 2004

Czcigodni Ojcowie! Wprawdzie nie możemy tu wejść, co napawa nas smutkiem i rozstraja nerwowo, ale szanujemy Waszą decyzję życia tylko dla Jezusa. [2]

Gimnazjalistki, 18 V 2005

Pewnego dnia pojechałam z rodzicami i moją siostrą Anią do kościoła na Srebrnej Górze. To był jeden z tych dni, w których my dziewczyny mogłyśmy przekroczyć furtę. Byłyśmy szczęśliwe, ponieważ zdarzyło nam się kiedyś, że tata wszedł do kościoła, a my musiałyśmy z mamą pozostać na zewnątrz. Jako dzieci nie mogłyśmy zrozumieć, dlaczego tak się stało. Innym razem weszłyśmy do „babińca”. Bardzo rozśmieszyła mnie ta nazwa pomieszczenia przeznaczonego dla kobiet. Wydawało mi się, że to był już krok naprzód w poznawaniu tajemnicy klasztoru. Bardzo miły zakonnik poczęstował nas wtedy słodyczami.

Tego dnia po Mszy świętej poszliśmy do sali akustycznej. Jest to duże pomieszczenie, w którym można stanąć w jednym roku i powiedzieć coś szeptem, a osoba stojąca w przeciwległym rogu słyszy ten głos. Zdziwiłam się bardzo, gdyż nie była jeszcze w takim miejscu. Stanęłam więc w jednym, a tata w drugim kącie. Ku mojemu zaskoczeniu, słychać było głos rodzica i to bardzo wyraźnie. [3]

Przybędę tu nieraz

Chyba tylko sam Bóg wie, ile dusz takich jak moja każdego dnia ratuje modlitwa płynąca zza zamkniętych drzwi zakonu. Dziękuję Wam, że jesteście motywacją do tego, by być świętym.[4]

1 V 2005

W takim miejscu jak Srebrna Góra doświadczenie wielkości Boga staje się rzeczywistością, a doświadczenie małości człowieka rodzi pokorę. Czy może być coś piękniejszego?[5]

14 VIII 2009

Miejsce, w którym wszystko się zaczęło, a myśli me wirujące zawsze odnajdywały swe miejsce.[6]

15 XI 2009

Można żyć samym tylko Bogiem

Już jako dominikanin trafiłem na dziewięć miesięcy do kamedułów, gdyż w pewnym momencie wpadłem na koncept, że mam się zająć tylko kontemplacją.

Wydaje się, że życie kamedulskie jest bardzo monotonne i proste, ale to całkowicie błędna opinia. Wszystkie problemy stają się tam bardzo aktualne, bo nie ma zajęć typowych dla zakonników, nie ma konferencji, kazań, duszpasterstwa. Tylko samotność, domek i noc. Nic się nie wydarza. To, co dzieje się wewnątrz, zaczyna być bardzo intensywnie przeżywane i trudne do wytrzymania.

Ojciec Piotr Rostworowski często podkreślał, że życie pustelnicze jest próbą, czy można żyć samym tylko Bogiem. I niezmiennie odpowiadał: „Można”. Czysta kontemplacja? Owszem, tylko jak do niej dojść. To jest na pewno możliwe na ziemi, i to nawet tu, w Krakowie, ale to jest łaska. Czasem ludzie gubią się w ilości modlitw, a nie dochodzą do kontemplacji.[7]

Ojciec Joachim Badeni (1912-2010),

dominikanin,

przez 9 miesięcy żył na Bielanach życiem kamedulskim

Już się znudziło?

Kiedyś przyjechała grupa turystów i prosiła, by jakiś zakonnik oprowadził ich po klasztorze. Przeor zgodził się chętnie: oglądają kościół, budynki gospodarcze, domki, ogród. Wracają na to samo miejsce raz, drugi. Za trzecim razem ktoś delikatnie zwraca uwagę: „Ojcze Przeorze! Jesteśmy po raz kolejny w tym samym miejscu!” W odpowiedzi: „Już wam się znudziło? A my to oglądamy każdego dnia przez całe nasze życie!”

Dla zdrowia

W roku 1839 dziadzio Michał Louis dla zdrowia mieszkał na Bielanach, w samym klasztorze, przy nim była ciocia Maria Więckowska, lecz gdy ta zachorowała i na kurację do Krakowa pojechała, wtenczas matka z nami była przy dziadzi. Czas nam bardzo prędko schodził. Ja z Oktawcią polubiliśmy bardzo księdza Dominika [Winnickiego], on nas nawzajem. Po całych dniach przesiadywaliśmy u niego. On nas dopiero późno wieczór do domu z latarką odprowadzał.[8]

Józef Wawel – Louis (1832-1898),

jeden z założycieli i pierwszy prezes

Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Krakowa

Wyścig z bielańskiej góry

Maria z Mohrów Kietlińska w grudniu 1862 roku udała się w liczniejszym towarzystwie na Bielany saniami zaprzężonymi w konie. Po przybyciu pod furtę klasztorną wszyscy byli bardzo zmarznięci i poprosili o możliwość rozgrzania się. Braciszek zakonny zapalił w piecu, panowie przyrządzili samowary, panie wyjęły przywiezione prowianty. Towarzystwa dotrzymał im przeor ojciec Benedetto Crispotti, bliski krewny papieża Piusa IX, który po poczęstunku i rozmowach, oprowadził ich po eremie. Zwiedzali kościół, domek przeora, wiszące ogrody. Wszystko zrobiło na nich niezwykłe wrażenie i odcisnęło duże piętno, także duchowe. Na koniec „wsiadając do sanek spostrzegliśmy, że nie tylko konie podjadłszy sobie klasztornego owsa parskały żwawo, ale woźnice uraczeni gościnnie, nabrali fantazji i postanowili urządzić sobie wyścig z bielańskiej góry”, który zakończył się tym, że „sanki (...) uderzywszy o kamień przydrożny, wysypały nas w rów pełen puszystego śniegu”. Wyprawa okazała się pełna niesamowitych wrażeń i długo jeszcze była tematem wspomnień i rozważań. „Panie sentymentalne, łamały sobie głowy nad przyczyną wstąpienia do surowego zakonu pięknego Włocha, podejrzewając jakąś sprawę romantyczną.[9]

Maria z Mohrów Kietlińska,

XIX-to wieczna pamiętnikarka

Jeden z najpiękniejszych życia mego

O powołaniu ludzie mylnie sądzą. Powołać siebie nie można, tylko powołanym się jest, jak to Paul z Tarsu, choć jechał do Damaszku prześladować chrześcijan. Nam też jest zasługa nie z powołania, ino z tego, jako mu odpowiemy. Wyszedłszy w wojska czułem niemałą tęsknotę serca i prosiłem Pana Boga, aby mnie z tego świata wyrwał. (...)

Postanowienie wziąwszy mocne, poszedłem jednego rana pieszo do Bielan i tam z całego życia spowiedź uczyniłem. Był to dzień jeden z najpiękniejszych życia mego. Wróciłem do domu szczęśliw i lekki, jak narodziłbym się dopiero na świat.[10]

historyk, pisarz, miłośnik i kolekcjoner książek,

wielokrotnie bywał na Bielanach



[1] Wywiad autorski z Andrzejem Nowakowskim, październik 2000.

[2] Księga gości Eremu Srebrnej Góry

[3] Wspomnienia przesłane autorom, listopad 2010.

[4] Księga gości Eremu Srebrnej Góry

[5] Tamże.

[6] Tamże.

[7] Wywiad autorski z ojcem Joachimem Badenim, listopad 2002.

[8] Pamiętniki krakowskiej rodziny Louisów (1831-1869), opracował, wstępem i przypisami opatrzył Jerzy Zathey, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1962, s. 67.

[9] Maria z Mohrów Kietlińska, Wspomnienia, opracowała Irena Homola Skąpska, Krajowa Agencja Wydawnicza, Kraków 1986, s. 194-196.

[10] Ludwik Łętowski, Wspomnienia pamiętnikarskie, Wydawnictwo Zakładu Narodowego imienia Ossolińskich - Wydawnictwo, Wrocław 1952, s.30.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Moje Bielany
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.