"Nie ma sensownej alternatywy dla Boga!"

PRZYJDĘ NIEBAWEM. Rozważania na czas kryzysu, lęku i powrotu Jezusa. Krzysztof Osuch SJ. Wydawnictwo WAM.
Krzysztof Osuch SJ / Wydawnictwo WAM

Jakie są czasy, każdy widzi. Nie od dzisiaj i nie od wczoraj mamy do czynienia z potężnymi siłami, które zapewniają, że chcą i potrafią zbudować nam dom - bardziej bezpieczny i dostatni, europejski i jeszcze większy, globalny. Lepszy dla wszystkich. A jednocześnie wielu z nas się niepokoi, ponieważ widzimy, że wbrew oficjalnym zapewnieniom z naszym doczesnym domem dzieje się nie najlepiej. Można odnieść wrażenie, że nasz ludzki dom - w różnych aspektach - jest zagrożony. Ktoś robi podkopy pod fundamentami. Zagrożona jest religijna tożsamość. Atakowany jest Dom, zwący się od wieków Chrystusowym Kościołem.

Prześladowani są mieszkańcy tego Domu - wyznawcy Chrystusa. Także rodzinny dom, na którego tożsamość składają się ojciec i matka wraz z dziećmi normalnie poczynanymi, rodzonymi i wychowywanymi, jest osłabiany nachalnymi próbami przedefiniowania tego, co Bóg postanowił. Promowany w życiu społecznym laicyzm, różne sterowane mody, trendy i poprawności zdają się robić wszystko, by w ludzkim umyśle i sercu, w kulturze i mediach - nie było miejsca dla Gospodarza, dla Stwórcy, dla Boga Ojca.

Czy destrukcyjne procesy zaszły już tak daleko, że jedynie nadzwyczajna interwencja Boga może nas uratować, zawracając z fałszywej ścieżki rzekomego postępu i rozwoju? Czy już niedługo zechce Bóg poskromić szalejące żywioły zła, demontujące bezpieczny Dom? Czy i kiedy oraz w jaki sposób Bóg "zademonstruje" wszystkim - maluczkim i wielkim tego świata - że trzeba się z Nim liczyć? Że nie ma sensownej alternatywy dla Boga! Owszem jest, ale kończy się piekłem, którego manifestacji w ziemskim wydaniu mamy aż nadto! Wszystkiego, co niepokoi i domaga się troski, nie da się przywołać i rozważyć ani w Przedmowie, ani w całej książce. Ważniejsze jest to, że wszyscy, a przynajmniej coraz więcej ludzi - zachowując krytyczny dystans do oficjalnych (państwowych i prywatnych) środków medialnego zarządzania "masami" - widzi, co (już) się dzieje, na co się zanosi i co się marzy tym, którzy mają już wszystko (także góry złota i pieniędzy), ale brakuje im jednego: totalnej władzy nad ludźmi, aby urządzić świat po swojemu, wopozycji do Boga, a nawet z jawną pogardą dla tego, co On stanowi. Szkoda, że niektórzy łudzą się, że Bóg nigdy nie upomni się o "swoje" (por. Mt 22, 21).

DEON.PL POLECA

A może naprawdę Jezus jest już blisko, "we drzwiach" (por. Mt 24, 33; Mk 13, 29)?

Za dni Noego też niemal wszystkim wokół - oprócz Noego i pewno jego najbliższej rodziny - wydawało się, że Bóg utracił rządy nad światem i definitywnie oddał pole wszelkiej "maści" bezbożności i bez-bożnym. A jednak przyszedł oczyszczający potop i Bóg, przynajmniej na jakiś czas, przywrócił swój ład i odnowił Przymierze.

W książce tego wprost nie podejmuję, ale byłoby dobrze osobiście zmierzyć się z pełnymi powagi zapowiedziami Jezusa, zapisanymi w 24. rozdziale Mateuszowej Ewangelii. To nic, że natkniemy się na pewne trudności: najpierw na przemieszanie (czy przeplatanie się) dwóch wątków; jeden dotyczy zapowiedzi zburzenia Jerozolimy przez Rzymian, zaś drugi - "końca świata" i powtórnego przyjścia Jezusa w chwale. Gdy te wątki (choćby z grubsza) rozróżnimy, to dotrze do nas wstrząsająca prawda o tym, co musi się stać w którymś pokoleniu. Paradoksalnie dzieje się tak, że to bodaj w naszym pokoleniu spektakularnie dopełnia się wiele z tego, co poprzedzi koniec, a jednocześnie to, w dużym stopniu, właśnie nasze pokolenie zdaje się wybitnie ignorować to, co Jezus zapowiedział. Jeśli Jan Paweł II mówił o obecnych czasach, że wielu ludzi żyje tak, jakby Boga nie było, to tym bardziej zasadne jest powiedzenie, że wielu żyje tak, jakby treść 24. rozdziału u Mateusza nigdy nie została przez Jezusa wypowiedziana i nigdy nie miała się zrealizować! Tymczasem Jezus przestrzega: "Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą" (Mt 24, 35).

To byłoby wspaniałe (bardzo korzystne dla ducha i wiary), gdybyśmy pobudzeni tym, co wyżej powiedziałem (i oczywiście tym, co jeszcze będzie w rozważaniach), odnowili czy podjęli stałą praktykę rozważania czterech Ewangelii, czytanych całymi dłuższymi passusami, rozdziałami.

Pismo Święte w sposób wybitny, a i każda dobra (duchowa, religijna) książka też - mniej lub bardziej - pomaga nam zawalczyć o przestrzeń dla Boga wcodziennym życiu. Już samo czytanie irozważanie otwiera nas na Boga, gdyż na świeżo uobecnia pomijane i cywilizacyjnie przemilczane horyzonty wiary i życia wiecznego. W ten sposób nabieramy siły, by przezwyciężyć to wszystko, co próbuje zamienić nas - pełne godności dzieci Boże - w niewolników, którymi chcieliby (najlepiej niepostrzeżenie) zawiadywać zręczni i wytrawni gracze. Stawka "w grze" jest wyjątkowa wielka. My nią jesteśmy. Sens naszego życia, a także nasz pokój serca i wieczne szczęście.

Więc nie dajmy sobie wmówić, że codzienne życie musi się kręcić, od rana do wieczora, w świątek piątek i niedzielę, jedynie (jak sugeruje to pewno ponad 90 procent środków przekazu) wokół autostrad, kursu franka szwajcarskiego, banków, cen benzyny i wielkich emocji na wspaniałych stadionach.

Człowiek od Boga wyszedł i do Boga powraca. To jest najważniejsze i najbardziej obiecujące. A jeśli marne wydaje się nam życie i my sobie samym wydajemy się marni, to weźmy sobie do serca piękne zapewnienie poety, wyrosłego w Kościele, w szkole Jezusa, w Towarzystwie Jezusowym:

I staję się tym, czym jest Chrystus,
bo On tym, czym ja był;
i wiem: ten
głupi Jaś, pośmiewisko, śmieć niski, strzęp, nic - jest diamentem,
jest nieśmiertelnym diamentem
(G. M. Hopkins SJ).

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Nie ma sensownej alternatywy dla Boga!"
Komentarze (6)
Z
za_Benedyktem16
23 września 2012, 21:02
Z przyjemnością dodaję dzisiejsze słowo Paieża jako że dotyczy naszej relacji do Boga i Jego - pełnego pokory - odniesienia do nas ludzi: "Boża logika jest zawsze odmienna od naszej, co już objawił sam Bóg ustami proroka Izajasza: «Bo myśli moje nie są myślami waszymi, ani wasze drogi moimi drogami» (Iz 55,8). Stąd pójście za Panem wymaga dogłębnego nawrócenia od nas wszystkich, zmiany sposobu myślenia i życia. Wymaga otwarcia serca na słuchanie, by dać się oświecić i wewnętrznie przemienić. Kluczowym punktem, w którym człowiek różni się od Boga, jest pycha. W Bogu jej nie ma, albowiem jest On pełnią i cały jest ukierunkowany na miłowanie i dawanie życia. Natomiast w nas ludziach pycha jest głęboko zakorzeniona, wymagając nieustannej czujności i oczyszczania. My mali pragniemy wydawać się więksi, być pierwszymi, podczas gdy Bóg, który jest naprawdę wielki, nie obawia się uniżyć i stać się ostatnim”.
O
OK
23 września 2012, 16:52
Benedykt XVI w r. 2005: „Człowiek nie ufa Bogu. Żywi on podejrzenie, że Bóg w ostatecznym rozrachunku odbiera mu coś z jego życia, jest konkurentem, który ogranicza naszą wolność i że bylibyśmy w pełni istotami ludzkimi wtedy jedynie, gdybyśmy odłożyli Go na bok; jednym słowem, że tylko w ten sposób możemy zrealizować w pełni naszą wolność” „Człowiek podejrzewa, iż miłość Boga stwarza pewną zależność i że musi on koniecznie pozbyć się jej, aby być w pełni sobą samym. Człowiek nie chce otrzymywać od Boga swego istnienia i pełni swego życia. Sam chce czerpać z drzewa poznania moc kształtowania świata, uczynienia z siebie boga, podnosząc się do Jego poziomu oraz [sam chce] pokonać śmierć i ciemności. Nie chce liczyć na miłość, która nie wydaje mu się godna zaufania; liczy jedynie na wiedzę, albowiem to ona daje mu moc. Bardziej niż na miłość stawia na władzę, z jaką chce wziąć samodzielnie w swe ręce swoje własne życie. A czyniąc to, pokłada ufność raczej w kłamstwie niż w prawdzie i w ten sposób pogrąża się ze swym życiem w próżni, w śmierci".
N
na_blogu
14 września 2012, 23:33
Autor książki jest widoczny na blogu powiązanym z Deonem: <a href="http://osuch.sj.deon.pl/">osuch.sj.deon.pl/</a>
O
OK
14 września 2012, 22:59
Znakomite rozwinięcia i dopowiedzenia (pewno Pani) ~AGNES. Gratuluję precyzji nazwań.I dziękuję.
MAŁGORZATA PAWŁOWSKA
14 września 2012, 19:48
 cd To zdumiewające, jak tym wytrawnym graczom udaje się ignorować fakt, że przemija życie i postać tego świata. Pomijając już zaślepienie na to, że w pogoni za realizacją swojej chorej wizji władzy, stają się jej niewolnikami, a ich zniewolenie jest większe niż tych, nad którymi rzekomo panują. A przecież wszystko, na co z takim wysiłkiem pracują, muszą porzucić u kresu życia, do którego nie mogą dodać ani minuty. Ich „boskość” kończy się w momencie śmierci, zdobyta władza gaśnie wraz z życiem. Niewolnik zaś odzyskuje wolność. Ot, Boża sprawiedliwość , która jest znakiem dla prawych. Trwają jednak zatrute owoce życia uzurpatorów, być może spełniając nierozpoznaną, a pożyteczną rolę. Śmiertelna choroba ułudy, przez pokolenia, zaraża ciągle nowych graczy pokusą władzy nad światem. Dla tej ułudy gotowi są zatracić nie tylko swoją duszę, ale deprawują i angażują coraz szersze kręgi w nieświadomą budowę imperium zła, ubranego z przewrotnością w mamiące pozory dobra i wolności. Imperium zdaje się wzbierać już w potop. W dzisiejszym potopie pocieszające jest to, że ufający Chrystusowi mają w Nim już gotową, bezpieczną arkę. Jak Noe wyczekujemy słońca i tęczy. Mamy pewność, że zabłysną. I dopłyniemy.
MAŁGORZATA PAWŁOWSKA
14 września 2012, 19:43
„Że nie ma sensownej alternatywy dla Boga! Owszem jest, ale kończy się piekłem." „ale brakuje im jednego: totalnej władzy nad ludźmi, aby urządzić świat po swojemu, w opozycji do Boga, a nawet z jawną pogardą dla tego, co On stanowi. Szkoda, że niektórzy łudzą się, że Bóg nigdy nie upomni się o "swoje" (por. Mt 22, 21).” „wszystko, co próbuje zamienić nas - pełne godności dzieci Boże - w niewolników, którymi chcieliby (najlepiej niepostrzeżenie) zawiadywać zręczni i wytrawni gracze.” W całej rozciągłości zgadzam się z tytułową tezą ( skąd cudzysłów? czy to słowa kogoś innego?) Bóg albo jego odrzucenie, to alternatywa szanująca naszą wolność. Jednak odrzucenie, jeśli miałoby być sensowne, powinno automatycznie implikować pytanie: w imię czego? Musiałoby być ono uzasadnione istnieniem wartości wyższej niż Bóg. Dotychczasowe ludzkie systemy wartości, takiej nie znają. Trudno za wartość wyższą niż Bóg uznać człowieka i jego dzieła, biorąc pod uwagę ich liczne ograniczenia. Odrzucających więc Boga można raczej ocenić jako głupich i nieodpowiedzialnych, ignorujących swój rozum i zdolność poznania. W czym przejawia się ta głupota i nieodpowiedzialność? cdn