Depresji nikt sobie nie wybiera ani nie jest wynikiem znudzenia życiem [WYWIAD]

Fot. Stormseeker / Unsplash
KAI / mł

- Pokutują pewne mity, które bywają bardzo szkodliwe. Jeśli ktoś mówi, że nie chce dłużej żyć, że chce odejść, to wielu pomyśli, że jest to tylko straszenie i próba zwrócenia na siebie uwagi. Statystyki jednak mówią kompletnie co innego: około osiem na dziesięć osób, które odebrały sobie życie sygnalizowało wcześniej swoje zamiary - mówił w wywiadzie dla KAI ks. Tomasz Trzaska, suicydolog, współorganizator kampanii dla osób w kryzysie „Życie jest warte rozmowy”.

Przypomniana przez KAI rozmowa z lutego 2023 roku nie straciła na aktualności, może nawet zyskała. Liczba prób samobójczych oraz objawów depresji wśród Polaków wzrasta, coraz bardziej podatne są dzieci i młodzi ludzie. - Nieleczona depresja może prowadzić do śmierci samobójczej. Bóg dał ludziom mądrość, aby nie tylko wiarą, ale również intelektem wspierali się nawzajem i korzystali z osiągnięć medycyny. Pamiętajmy, wiara jest czynnikiem wsparcia, ale „depresji nie da się zamodlić” - mówi ks. Trzaska.

KAI: Czy w dzisiejszych czasach wciąż można się spotkać z bagatelizowaniem tego problemu? Podejściem, że dana osoba wymyśla sobie chorobę, jaką jest depresja?

Ks. Tomasz Trzaska: – Pokutują pewne mity, które bywają bardzo szkodliwe. Przykładowo mit, że jeśli ktoś mówi, że nie chce dłużej żyć, że chce odejść, to wielu pomyśli, że jest to tylko straszenie i próba zwrócenia na siebie uwagi. Statystyki jednak mówią kompletnie co innego: ok. osiem na dziesięć osób, które odebrały sobie życie sygnalizowało wcześniej swoje zamiary. Często podkreślam, że osoba, która jest w dobrostanie psychicznym, raczej nie będzie używać argumentu, że odbierze sobie życie. Pamiętajmy o tym, że każdy kryzys może być odebrany przez otoczenie jako oznaka słabości, a co dopiero kryzys samobójczy, zatem osoba, która nie ma takich tendencji, nie chce być kojarzona z osobą niestabilną. Natomiast jeśli ktoś mówi o tym głośno, warto mieć przekonanie, że rozważa – nawet w minimalnym stopniu – taki dramatyczny scenariusz.

Czy osoba głęboko wierząca może być w depresji, nie widzieć dalszego sensu życia?

-Jest takie powiedzenie: „depresji nie da się zamodlić”. Mówimy o dwóch obszarach życia człowieka. Jeden to sfera psychiczna, a drugi to życie duchowe. Bycie osobą wierzącą nie gwarantuje, że nigdy nie zachorujemy fizycznie i nie będziemy przeżywać trudności natury psychicznej i emocjonalnej. Warto jednak zauważyć, że wiara i religijność są czynnikami hamującym zachowania samobójcze.

Depresja to wynik braku wiary? To nieprawda

Spotykam czasem w Internecie komentarze osób, które mówią, że „depresja to wynik braku wiary i wystarczy pójść do spowiedzi”. Przypominam też sobie komentarz jednego z dziennikarzy, który w prywatnej rozmowie o duchownych, którzy również cierpią z powodu depresji powiedział: „Niech wezmą się za robotę i modlitwę, to im przejdzie depresja”. Obie postawy wynikają z niezrozumienia tej choroby. Musimy pamiętać, że depresji nikt sobie nie wybiera i że nie jest też ona wynikiem znudzenia życiem lub chwilowego pogorszenia nastroju.

Pokutowało szkodliwe przeświadczenie, że zamiast iść do psychoterapeuty czy psychologa, lepiej iść do spowiedzi…

– Właśnie tak! Wyobraźmy sobie sytuację, że rozmawiamy z kimś, kto otrzymał diagnozę śmiertelnej choroby. Czy mielibyśmy odwagę powiedzieć mu: „Daj spokój z lekarzem, pomódl się i idź do spowiedzi”? Czy sami wierzylibyśmy w swoje słowa? A przecież nieleczona depresja może prowadzić do śmierci samobójczej. Bóg dał ludziom mądrość, aby nie tylko wiarą, ale również intelektem wspierali się nawzajem i korzystali z osiągnięć medycyny. Pamiętajmy, wiara jest czynnikiem wsparcia, ale „depresji nie da się zamodlić”.

Jest ksiądz obecny w mediach społecznościowych, czy dostrzega ksiądz z tej strony zagrożenie dla zdrowia psychicznego?

– Korzystam z mediów społecznościowych od lat. To wspaniałe narzędzie, ale pełne zagrożeń. Po pierwsze hejt, który jest również czynnikiem ryzyka. Kiedyś, gdy Internet nie był ogólnodostępnym medium, dużo prościej było uniknąć powszechnego ostracyzmu czy ośmieszenia. Dziś w dziesięć minut można stać się światowej klasy „celebrytą”, w tym ujemnym znaczeniu. Zostać wyśmianym przez cały świat w sposób, którego nie da się już zatrzymać, odwrócić.

W social mediach nie ma miejsca na szarą codzienność i to jest niebezpieczne

Kolejnym niebezpieczeństwem jest nieustanne porównywanie się do innych. Zauważmy tę naczelną zasadę mediów jak Instagram czy TikTok: musisz pokazać się z jak najlepszej strony. Tu nie ma miejsca na przeciętność, słabe ubrania, nadwagę czy gotowe jedzenie z dyskontu. Tego nikt nie pokazuje. Widzimy natomiast świetne wyjazdy, fancy restauracje i wykwintne dania, „przypadkowe” zdjęcia z czarujących, wakacyjnych wypraw. A jeśli pokazujemy swoje zmęczenie – to tylko takie po „workoucie” albo po spakowaniu setki paczek w akcji charytatywnej. Nie ma miejsca na przeciętność i szarą codzienność. A nie każdego przecież stać na drogie wyjazdy i częste wyjścia do restauracji. Nie oszukujmy się, większość ludzi żyje w przeciętnych lub skromnych warunkach. Kiedy rozmawiam ze znajomymi, wiem, że mają zwykłe problemy, ale tych problemów w mediach społecznościowych nie widać. Wszystko jest glamour!

Zastanawiałem się też kiedyś nad tym, kim jestem dla influencera, którego konto śledzi kilkanaście, kilkadziesiąt lub kilkaset tysięcy obserwujących. Czy ja mam z nim jakąś relację? To oczywiste, że nie. Jestem dla niego tylko kolejnym, anonimowym fanem. Nie mam tutaj pretensji do rozpoznawalnych osób. Często (choć nie zawsze) to wynik ich ciężkiej i systematycznej pracy. Ale pytam, co to dla mnie oznacza? Co mi to daje? Ja nie śledzę takich kont. Nie chcę być numerem.

Sztuczna inteligencja? Nie wiem, czy nie powinniśmy tutaj zrobić kroku w tył

Ważne, żeby odkłamywać tę rzeczywistość. Są ludzie, którzy budują swoje poczucie wartości na takim fałszywym wizerunku. Należy też pamiętać, że większość dużych kont służy do zarabiania pieniędzy na swoich odbiorcach. Natomiast jeśli można się czymś pochwalić na Instagramie to najlepiej dobrymi relacjami w domu, z dziećmi, z mężem, rodzicami, jednak też, nie poprzez same wyidealizowane obrazki, ale także przez pokazywanie autentycznego piękna tego świata. Oczywiście nie jest to do zrealizowania, choć tak być powinno.

Pojawiło się w ostatnich czasach „nowe” w Internecie. To tzw. sztuczna inteligencja (AI). Póki co, jesteśmy nią zachwyceni – jak mądrze odpowiada na zadane pytania, jak doskonale potrafi wygenerować ludzką twarz czy skopiować czyjś głos. Jesteśmy na progu nowego świata, w którym będzie ogromnie ciężko oddzielić prawdę od wirtualnej kreacji. Jeszcze nie wiemy, jakie skutki to przyniesie, ale jestem tym zaniepokojony. Nie wiem, czy nie powinniśmy tutaj zrobić kroku w tył.

Ważne jest, by także księża umieli pomóc osobom w kryzysie

W ramach kampanii „Życie jest warte rozmowy” prowadzi Ksiądz szkolenia dla rodziców i księży dotyczące pomocy osobom w kryzysie samobójczym. Dlaczego ważne jest, żeby również księża uczyli się jak docierać do osób z takimi problemami i skutecznie im pomagać?

- Osoby duchowne mają szczególną możliwość towarzyszenia ludziom w różnych sytuacjach życiowych. Spotykamy się z drugim człowiekiem np. podczas katechezy, spotkania wspólnotowego, spowiedzi, spotkania grupy parafialnej, na wszystkich polach pracy duszpasterskiej i pedagogicznej. We wszystkich tych okazjach ksiądz styka się także z ludzkimi problemami. Często powtarzam, że jesteśmy – czy chcemy czy nie – na pierwszej linii frontu. Nie dlatego, że posiadamy jakieś szczególne predyspozycje, tylko dlatego, że po prostu mamy kontakt z takimi osobami i może spaść na nas konieczność udzielenia im pomocy. W przypadkach śmierci samobójczej, to właśnie ksiądz musi przyjąć rodziny ofiar w kancelarii, towarzyszyć im w przygotowaniu pogrzebu i poprowadzić ceremonię. Dobrze by było, gdyby umiał później towarzyszyć tej rodzinie, a także wyjaśnić wspólnocie parafialnej, jak wspierać tych, którzy pozostają w żałobie.

Czy seminaria zapewniają księżom przygotowanie do pomocy takim osobom?

– W sensie ścisłym nie ma przygotowania z zakresu pierwszej pomocy emocjonalnej czy też suicydologii. Wiem, że w niektórych seminariach są dodatkowe wykłady, poszerzone o studium psychologii czy elementy suicydologii. W seminarium są elementy psychologii, kierownictwa duchowego i wiele innych zajęć, które mają kształtować wrażliwość i empatię u osób duchownych. Natomiast jak w każdej innej dziedzinie, w partykularnych przypadkach niestety wymagana jest wiedza specjalistyczna, bo samą empatią nie zawsze pomożemy, a czasem wręcz możemy zaszkodzić.

Do dziś pokutuje mit, że samobójców chowa się w jakimś odrębnym miejscu

Nie wystarczy, by ksiądz był wrażliwy i empatyczny. I nie dotyczy to tylko sytuacji kryzysu samobójczego. Przykładowo, powiedzenie rodzicom, którzy stracili dziecko w wyniku poronienia: „będziecie mieli następne” czy: „to się zdarza bardzo często”, nie jest żadną pomocą i może sprawić komuś przykrość. Ludzka intuicja bywa pomocna, ale może też być myląca.

Widać, że Kościół zmienił swoje podejście do osób w kryzysie samobójczym, a także tych, które popełniły samobójstwo.

– Na początku lat 80. nastąpiła duża zmiana w prawodawstwie kościelnym, które nie stygmatyzuje samobójców i nie ogranicza ich pogrzebów. Jednak nowości, czy to prawne, czy doktrynalne, dopiero z czasem przekładają się na praktykę. A praktyka, była mimo wszystko różna w ostatnich dziesięcioleciach. Dlatego też do dziś pokutuje mit, że samobójców chowa się w jakimś odrębnym miejscu, a pogrzeby ich się ogranicza. Nawet jeśli ludzie widzą, że ceremonia nie jest w żaden sposób ograniczona, myślenie, że ksiądz mógłby to zrobić, funkcjonuje w ich świadomości. A nie jest to prawdą.

Warto tutaj nadmienić, że jeśli jest to pogrzeb samobójcy, który nie prowadził zupełnie życia religijnego, czy był wręcz jego wrogiem, sytuacja jest nieco inna. W tej sytuacji nie ma znaczenia fakt, że odebrał sobie życie. Brak związku z Kościołem, brak życia sakramentalnego, zapewnienia, że ktoś nie chce być związany z Kościołem, sprawiają, że pogrzeb może być ograniczony, bądź też ksiądz może wprost powiedzieć, że ta osoba nie życzyła sobie katolickiej ceremonii.

Za każdym razem jest to rozpatrywane indywidualnie. Co do zasady jednak takie pogrzeby, odbywają się bez zmian. Co więcej, stale rośnie świadomość księży i wrażliwość na te sprawy. Coraz częściej duchowni wiedzą, gdzie można szukać pomocy i wsparcia. Staramy się także prowadzić działania szkoleniowe w tej kwestii, co prawda długa droga przed nami, ale zauważam pozytywną zmianę.

---

Ks. Tomasz Trzaska, suicydolog, współorganizator kampanii dla osób w kryzysie „Życie jest warte rozmowy”, kapelan Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL.

Źródło: KAI / mł

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Depresji nikt sobie nie wybiera ani nie jest wynikiem znudzenia życiem [WYWIAD]
Komentarze (1)
JK
~Jan Kowalski
14 września 2024, 12:57
....Natomiast jeśli można się czymś pochwalić na Instagramie to najlepiej dobrymi relacjami w domu, z dziećmi, z mężem, rodzicami...... No właśnie Ci ludzie nie dostali miłości w domu i nie mają przed kim się pochwalić w domu i dlatego szukają poklasku w internecie, poniekąd ich rozumie. Dobry artykuł, trzeba o tym mówić więcej i więcej żeby ludzie zrozumieli że zadawając drugiemu cierpienie przez poniżanie pojęli w końcu że tak można zniszczyć człowieka a później właśnie depresja i samobójstwa. Brak miłości zabija.....