Jak wysoka jest cena doświadczenia?

„Nie rozumiem, dlaczego – jeśli kocham mojego chłopca – to nie mogę mu dać tego, co mam najdroższego – siebie samej? (fot. by Martin Neuhof | martin-neuhof.com / flickr.com)
Wanda Półtawska / slo

Od wielu lat próbuję wytłumaczyć młodym ludziom, że miłość nie boi się czasu. Miłość umie czekać, jeśli jest autentyczna, gdy nie jest pożądaniem, ale gotowością dawania.

Po wykładzie, który miałam w liceum, dostałam list od dziewczyny z klasy maturalnej. Pisała w nim: „Nie rozumiem, dlaczego – jeśli kocham mojego chłopca – to nie mogę mu dać tego, co mam najdroższego – siebie samej? My się naprawdę kochamy”. Wierzę, że tak myślisz – i nie odpowiem wprost, choć różne mogą być aspekty tej samej sprawy. Zamiast tego, opowiem ci pewne zdarzenie.

Wysoka cena doświadczenia

Był piękny, ciepły wrześniowy dzień i babcia poszła do lasu z wnuczkami: trzyletnią – nazwijmy ją – Ewunią i jej braciszkiem – niech będzie – Tomkiem. W pewnej chwili mała podbiegła parę kroków, uklękła na mchu, z zachwytem złożyła rączki i zawołała: „Och, jaki piękny «gib»!”. Na wysokiej nóżce pyszniła się nakrapiana biało-czerwona główka muchomora. Dziewczynka chciała zerwać grzyb, ale babcia na czas powstrzymała małą rączkę: „Nie rusz tego, dziecino, to grzyb trujący”. „Taki piękny?” – mała z żalem opuściła podniesioną rączkę. Ale zaraz doskoczył jej brat i zerwał muchomora. Ewunia zawołała: „Nie rusz! Babcia przecież mówiła, że on jest trujący”. Chłopiec podniósł głowę, spojrzał na babcię i zapytał: „Skąd wiesz?”. Wówczas dziewczynka odpowiedziała z przekonaniem: „Babcia wie”. „Ale skąd wie?”. „Z doświadczenia” – wyjaśniła babcia, spokojna, siwa pani. „A co to doświadczenie? – dopytywał Tomek. – Jakie ono jest?”.

DEON.PL POLECA

Babcia zdecydowała się: „Dobrze, Tomku, weź ten grzybek i zrobimy doświadczenie”. W domu babcia polała pokrojony grzyb wodą, posypała cukrem i postawiła na werandzie. Dzieci obserwowały go zaciekawione. Po chwili wokół talerzyka zaczęły krążyć owady. Pierwsza zanurzyła cieniutką trąbkę osa i za moment leżała martwa obok talerzyka. Potem to samo spotkało kilka much. Nadleciał też kolorowy motylek, pawie oczko. Dziewczynka wyciągnęła rączki, krzycząc: „Nie, nie! Nie jedz tego!”, ale motyl już wysunął czarną, delikatną rurkę i natychmiast padł martwy. Mała podskoczyła do Tomka, tłukąc go po klatce piersiowej małymi piąstkami: „Ty wstrętny chłopaku, zabiłeś motylka!” – wołała. Tomek cofnął się, krzycząc: „Wcale nie, nieprawda! To nie ja!”.

Na odgłos krzyków wyszła na werandę mama. „Co tu się dzieje?”. Ewunia podbiegła do matki, szlochając: „Bo on zabił motylka!”. Matka popatrzyła na swojego synka: „Och, czemu to zrobiłeś?”. Ale Tomek krzyczał: „To nie ja! To doświadczenie!”. Babcia wmieszała się, tłumacząc, co i jak było, ale mała wciąż szlochała nad martwym motylkiem.

Babcia próbowała ją uspokoić: „Widzisz, trudno! Motylki i tak żyją bardzo krótko, a śmierć akurat tego motylka przyczyniła się do tego, że Tomek coś zrozumiał”. Mała dziewczynka podniosła wielkie, niebieskie, smutne i załzawione oczka i poważnie powiedziała: „Ale on powinien był wiedzieć, że ty wiesz! – i zwracając się do braciszka, dodała: – Na drugi raz będziesz słuchał babci, bo babcia wie!”. Chłopak nie odpowiedział, tylko zakręcił się na pięcie i mruknął pod nosem: „Jak mi się zechce”. I pobiegł przed siebie, a babcia smutno popatrzyła za nim. Ewunia jeszcze raz powtórzyła: „Ale on wcale nie musiał robić tego doświadczenia! Przecież ty mu powiedziałaś! Dlaczego nie uwierzył?”. Babcia zadumanym spojrzeniem śledziła oddalającego się chłopca i z pewnym rozgoryczeniem stwierdziła: „Nie on jeden…”.

Chcieć zaufać

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak wysoka jest cena doświadczenia?
Komentarze (9)
O
Olek
5 stycznia 2014, 23:41
Dziewczyna chce oddać się chłopakowi bo go kocha, to jest dla niej bardzo ważne. Chce też w ten sposób zbudować poczucie własnej wartości, poczuć się kochana i doceniona - on mnie chciał, jestem coś warta. ... Taaaa... Chłopak dostaje co chciał, nie ma już czego w dziewczynie zdobywać, bo to, co ma najcenniejszego już mu oddała, więc szybko się nudzi i ją rzuca. Czasem w bardzo okrutny sposób, zdradzając i cynicznie wykorzystując. I jak wtedy czuje się taka dziewczyna? Podbudowana i doceniona, bo on ją chciał? Nie, czuje się jak śmieć, wyrzucony i wdeptany w błoto. ... To bardzo skrajny przykład tego jak sprawy mogą sie potoczyć. Chyba tak postępuje tylko niedojrzały mężczyzna i mądra kobieta takich omija. Moje zdanie jest takie, że seks nie jest do niczego potrzebny. Jest dodatkiem do związku, a kobiety które uprawiają do z pobudek typu "chcę się z nim kochać żeby w 100 % wiedzieć że mnie chce" albo żeby podbudować swoją wartość to BEZSENS. W takim wypadku jak najbardziej jest to zgubne. Kobieta powinna być w 100 % zadowolona z siebie bez mężczyzny. Jeśli robi coś dla niego to traci część siebie. Tak więc jeśli chodzi o seks przedmałżeński rozumiem to w sytuacji, gdy chłopak nie nalega - mówi otwarcie, że może zaczekać, że to zależy od kobiety i wtedy kobieta decyduje kiedy jest na to gotowa.
MR
Maciej Roszkowski
5 stycznia 2013, 17:57
Seks przed ślubem to ulica jednokierunkowa. Nie ma powrotu. Jak to było na jakimś filmie-"Te dwadzieścia minut może zasadniczo zmienić twoje życie. Nie masz gwarancji, że na lepsze".
L
lilu
5 stycznia 2013, 16:10
Seks przed ślubem to zagrożenie dla psychiki każdego człowieka - wierzącego czy nie. Niestety, czystość przedmałżeńska obecnie błędnie kojarzy się z religijnością, a religijność z zacofaniem. Dlatego, kto chce być nowoczesny, nie może być "czysty". Przykre jest to, że tępi się wszystko, co związane z wartościami chrześcijańskimi. Tępi się to, co ma służyć dobru wszystkich ludzi. Młodzi ludzie (i nie tylko) nie chcą wierzyć w coś, co jest dla nich niewygodne, a media i współczesna polityka tylko ich w tym utwierdzają, a wręcz namawiają do seksu.
G
girlie
5 stycznia 2013, 15:21
Może raczej powinno się patrzeć na to tak: Jestem coś warta. A przede wszystkim jestem warta tego, żeby na mnie czekać. 
G
girlie
5 stycznia 2013, 15:18
"Chce też w ten sposób zbudować poczucie własnej wartości, poczuć się kochana i doceniona - on mnie chciał, jestem coś warta." A co jeśli on chciał i tę i tamtą, a za chwilę będzie chciał kolejną, bo tak może być... Co wtedy z poczuciem wartości? Czy dziewczyna nie pomyśli - a więc jestem tylko taka jak tamte, a więc nawet tamtą chciał? Więc nie była wyjątkowa tylko stała się jedną z wielu? Jak kocha to poczeka, banalne, ale prawdziwe.
E
Erathiel
5 stycznia 2013, 14:53
Dziewczyna chce oddać się chłopakowi bo go kocha, to jest dla niej bardzo ważne. Chce też w ten sposób zbudować poczucie własnej wartości, poczuć się kochana i doceniona - on mnie chciał, jestem coś warta. ... Taaaa... Chłopak dostaje co chciał, nie ma już czego w dziewczynie zdobywać, bo to, co ma najcenniejszego już mu oddała, więc szybko się nudzi i ją rzuca. Czasem w bardzo okrutny sposób, zdradzając i cynicznie wykorzystując. I jak wtedy czuje się taka dziewczyna? Podbudowana i doceniona, bo on ją chciał? Nie, czuje się jak śmieć, wyrzucony i wdeptany w błoto.
X
xyz
7 stycznia 2011, 12:39
 Kiedyś pszczółki i bociany, teraz grzybki. Dlaczego nie można potraktować młodzieży dojrzale i wytłumaczyć im jakie są racje? Ciągły błąd wychowawców, to traktowanie racji młodzieży jako niedojrzałych i głupich. A one wcale takie nie są. Dziewczyna chce oddać się chłopakowi bo go kocha, to jest dla niej bardzo ważne. Chce też w ten sposób zbudować poczucie własnej wartości, poczuć się kochana i doceniona - on mnie chciał, jestem coś warta. Czy to głupie? Większośc ludzi podobnymi motywami kieruje sie przez całe życie w różnych sprawach: kupując samochód, szukając pracy, męża i żony, nawet rodząc dzieci żeby "udowodnić" coś sobie lub komuś, albo po prstu nie być "innym", bo im się wydaje, że kochają, że tego i tylko tego chcą, a potem okazujes ię, że bardzo się pomylili. Kiedy każdy robi to samo, kupuje samochód lub uprawia seks, to te czyny różnią się tym, DLACZEGO są wykonywane. I te argumenty, uzasadnienia SĄ ISTOTNE. Dlatego powazne traktowanie sprawy polega na tym, że waży się różne argumenty, ustala priorytety i rozumie DLACZEGO. A wszelkie "bo tak!" świadczą o infantylnym podejściu do zycia.   
G
g.
6 stycznia 2011, 09:29
bardzo ciekawe wytlumaczenie, ale czy przypadek mlodych ludzi dotyczy rzeczywiscie przykazania 'nie cudzoloz' - przeciez oni nie sa jeszcze w formalnym zwiazku, a cudzoloztwo dotyczy osob 'zwiazanych'... w takich wypadkach jak podany w artykule, bardziej chodzi o rozwiazlosc, a tu wytlumaczenie sprawy zaczyna komplikowac...
Aleksandra Adamczyk
5 stycznia 2011, 20:23
Zawsze mnie to urzeka, bo Boże nakazy to niejako prośby: zrób jak mówię, a będziesz szczęśliwy. Zaufaj mi, bo ja wiem co da Ci prawdziwe szczęście. Dwoimy się i troimy żeby wyszukiwać argumenty "przeciw" współżyciu przedmałżeńskiemu i "za" czystością, a wystarczy tylko jedno. Prośba Ojca żebyśmy tego nie robili.