Mówiąc dziecku NIE, nie jesteś jego wrogiem

Czy należy podać dziecku rękę, aby je poprowadzić? (fot. axel_bhrmann / flickr.com)
Heike Baum / slo

Czasami nasze dzieci zachowują się jak mali terroryści! Wobec takiego terroru często rodzice są po prostu bezradni, bo jak tu walczyć z terrorystą, którego kocha się ponad życie! I tu właśnie pojawia się sedno problemu, jednocześnie klucz do jego rozwiązania. Uświadom sobie, że emocjonalny szantaż Twojego dziecka nie wyjdzie na dobre ani Tobie, ani jemu. Pamiętaj, gdy mówisz dziecku: "NIE!", nie jesteś jego wrogiem, jesteś wtedy jego najlepszym przyjacielem!

Umiejętność radzenia sobie z trudnościami i odnoszenia sukcesów zapewne każdy chciałby posiąść w najwyższym stopniu. Gdy coś nam się udaje, czujemy się "doskonali". Sukces ma jednak charakter bardzo indywidualny. To, co dla jednej osoby jest wyzwaniem, dla innej może być codzienną sprawą. W różny sposób przeżywamy także radość z naszych sukcesów i frustrację, jeżeli coś nam nie wyjdzie. Istnieją ludzie, którzy cały dzień potrafią cieszyć się z najdrobniejszych powodzeń. Są również tacy, których bardzo szybko opuszcza radość z pomyślnie zakończonych działań. Wygląda to tak, jakby nie potrafili wewnętrznie zmagazynować pozytywnych emocji i całe uznanie płynące z zewnątrz przeciekało przez nich jak piasek przez sito. To, w jaki sposób obchodzimy się z sukcesem, zależy od nas samych, od tego, czy wierzymy w odniesienie sukcesu, czy też towarzyszy nam przekonanie, że nic się nam nigdy nie uda. Na to, jakie są nasze kompetencje i granice możliwości, ma wpływ przede wszystkim wychowanie. Przy tym decydującą rolę odgrywa zachowanie rodziców już we wczesnym wieku niemowlęcym ich dziecka.

Nawet niemowlęta przeżywają frustrację

Dzieci, przyszedłszy na świat, zaczynają odczuwać różnego rodzaju potrzeby, które prowadzą do frustracji, jeśli nie zostaną zaspokojone. W brzuchu mamy były cały czas zaopatrywane we wszystko, czego potrzebowały. Teraz to się zmienia. Jeżeli niemowlę odczuwa głód, uczucie to jest dla niego nieprzyjemne i nam, dorosłym, daje o tym znać, plącząc. Już sam fakt, że musi płakać, aby pokazać, że potrzebuje czegoś, frustruje dziecko, które do tej pory, żyjąc w całkowitej symbiozie w brzuchu mamy, nie odczuwało tego typu nieprzyjemnych uczuć. Nie oznacza to, że "dobra mama" powinna wiedzieć wcześniej, że dziecko zaraz będzie głodne i nakarmić je, zanim zacznie płakać. Gdyby tak było, dziecko nigdy by się nie nauczyło, że trzeba wyrażać swoje potrzeby, aby otrzymać pomoc i wsparcie, a także nie doświadczyłoby, jak wspaniale jest je zaspokoić. Jeżeli potrzeba nie może być zaspokojona od razu - być może butelka jest zbyt gorąca albo zimna - dziecko odczuwa to jako coś złego, ponieważ nie wie, dlaczego dorośli nie dają mu jeść. Jeżeli położy się kwilącego malucha do wózka, narzekając, że źle się zachowuje, uczy się go, że nie jest mile widziane, kiedy głośno wyraża swoje emocje. Jeżeli jednak opiekun weźmie dziecko na ręce i rozmawia z nim czule, czuje ono, że ktoś się nim zainteresował i je pociesza, nawet jeżeli płacze z powodu własnej frustracji.

Pierwsze kroki krokami do sukcesu

Aby rozwinąć pewność siebie, dzieci potrzebują przede wszystkim wsparcia emocjonalnego i psychicznego. Dlatego zdania typu: "Tego przecież nie potrafisz" czy "Z tego nic nie będzie" dorośli powinni jak najszybciej wykreślić ze swojego słownika. Jeżeli dziecko dociera do własnych granic możliwości, zauważa to od razu. Nie trzeba mu o tym mówić. Każdy maluch uczy się w takim tempie, jakie najbardziej mu odpowiada. Wraz z wykonaniem pierwszego kroku w swoim życiu wkracza na drogę większej autonomii. Potrzebuje dorosłych, aby przekonać się, że jego dążenia do samodzielności są chciane i gorąco oczekiwane. Cieszy się, kiedy rodzice (ego pierwsze kroki uważają za wspaniale, ale przede wszystkim potrzebuje zapewnień, że wszystko mu się uda.
Często nie jest łatwo, zachowując równowagę, udzielać dziecku aprobaty i wsparcia oraz jednocześnie przekazywać mu nauki typu: "Każdy nowy krok robisz dla siebie i z tego się cieszę". Jest to podobne do ruchu wahadłowego, który sprawia, że dorośli emocjonalnie zbliżają się do dziecka, aby zaraz się od niego oddalić. To samo czyni także dziecko. Dobrze jest, jeżeli obie strony poruszają się w tym samym rytmie.
 

Dorośli za często włączają się zbyt wcześnie

Tak samo jak sukcesy, również frustracje są częścią życia dziecka. Łukasz próbuje jeździć na hulajnodze. Jeżeli się przewróci, poniesie porażkę i odczuje ból. Wczuwając się w sytuację swoich dzieci, dorośli mogą pocieszyć je i dodać im odwagi, mówiąc np.: "No tak, tym razem jeszcze się nic udało, ale na pewno to potrafisz, jestem tego pewien!". Aby znaleźć właściwe pocieszenie, należy szybko przeanalizować sytuację, w jakiej się nasza pociecha znalazła.
  • Czy w tym momencie dziecko oczekuje wsparcia? Jeżeli tak, to na czym powinno ono polegać?
  • Czy dziecko jest sfrustrowane i szuka u rodziców pocieszenia? Czy sprawiło sobie ból?
  • Czy dziecko chce po prostu, aby je wziąć na ręce i podziwiać, że tak wytrwale pracuje nad utrzymaniem równowagi?
  • Czy należy podać dziecku rękę, aby je poprowadzić?
  • Czy dziecko chce być zostawione w spokoju i rozmawia bardziej ze sobą niż z rodzicem?
 "Mniej często znaczy "więcej". Dorośli muszą oczywiście towarzyszyć swoim dzieciom i brać udział w ich. życiu, zarówno w sukcesach, jak i porażkach. Jednak stopień, w jakim maluch tego chce, może być bardzo różny. Do rodzica należy, aby go wyczuć i odpowiednio zareagować. Na przykład dzieci, których działania stale są komentowane i oceniane, szybko tracą przekonanie, że robią coś tylko dla siebie, i odczuwają nacisk na czynienie postępów. Jeżeli mama opowiada babci, jak wysoką wieżę z klocków ułożyła jej wnuczka w ubiegłym tygodniu, dziewczynka czuje, że następnym razem, gdy będzie ustawiała wieżę, powinna być ona co najmniej tak samo wysoka. Wówczas dziecko nie buduje już z chęci eksperymentowania, lecz dlatego, że chce przypodobać się mamie i babci. W ten sposób poddaje się ustalonej przez nic skali osiągnięć. Wychowawcy powinni ćwiczyć się w dostrzeganiu sygnałów niewerbalnych, za pomocą których maluchy sygnalizują swoje pragnienia lub ich brak.
Im dzieci są starsze, tym mniej wsparcia ze strony dorosłych potrzebują na płaszczyźnie działania. Jeśli w jakiś sposób sprawiają swoim rodzicom przykrość, oznacza to, że chciały coś osiągnąć, ale im nie wyszło. Oczywiście, byłoby szybciej, gdyby dorośli im pomogli, na przykład budując wieżę lub jednym ruchem ustawiając pluszowe misie na regale. Jednak to nie o to chodzi. Ten, kto natychmiast włącza się do zabawy dziecka i pomaga mu, hamuje rozwój jego własnej inicjatywy i strategii działania oraz nie dopuszcza do nauki akceptacji tego, że nie wszystko udaje się od razu. Stąd znowu wypływa rada dla rodziców, aby obserwować dokładnie swoje dzieci i wsłuchiwać się w ich potrzeby, niekoniecznie wyrażone werbalnie.
Zdarzają się sytuacje, kiedy maluchom w wieku powyżej czterech lat chodzi wyłącznie o to, aby poinformować dorosłych o swoim problemie. Po przedstawieniu trudności, jakie napotkały na swojej drodze, nie czekając na odpowiedź, wracają do swojego pokoju i próbują poradzić sobie z nimi samodzielnie. Czasami dziecko pragnie okazać jedynie swoje niezadowolenie, ponieważ sukces nie nadchodzi w taki sposób, w jaki się tego spodziewało. Poza tym całkowicie jest zajęte sobą i swoim działaniem. Nie potrzeba wówczas żadnej ingerencji ze strony dorosłych. Czasami wystarczy skinąć ręką, aby zasygnalizować, że słucha się tego, co maluch mówi, albo wyrzec motywujące zdanie w rodzaju: "Tak, to rzeczywiście nie jest takie proste" czy też "Spróbuj jeszcze raz, na pewno ci się uda". Zachęta do ponownego działania, próbowania aż do skutku, jest tutaj bardzo pożądana, ponieważ sygnalizuje dziecku, że eksperymentowanie jest dozwolone i stanowi część jego nauki. Poza tym maluch, który nauczy się osiągać swój cel metodą prób i błędów również w swym dorosłym życiu będzie próbował: obserwować problem z różnych perspektyw, szukając nowych rozwiązań.
 

Nauka radzenia sobie z sukcesem i porażką

Przebywając w bezpiecznych ścianach domu rodzinnego czy przedszkola, dziecko potrzebuje przestrzeni, aby znaleźć sobie pole do nauki. Dorośli powinni udzielać mu tylko niezbędnych wskazówek i ingerować w jego poczynania tylko wtedy gdy jest to konieczne. Postępując w ten sposób, damy dziecku poczucie bezpieczeństwa. Odkrywanie świata stanie się wówczas radosne; maluch nie akceptuje własnych granic możliwości tak po prostu, lecz rozważnie je poszerza. Gdy dorośli zauważą jego postępy, powinni ocenić je pozytywnie, ale bez przesady. Dzięki temu dziecko przekona się, że jego działania są chciane i że nadal jest kochane, mimo że staje się samodzielne. Czując się docenianym, może rozwinąć swoje ambicje, które wykorzysta dla siebie samego, a nie po to, by być kochanym przez rodziców i akceptowanym przez środowisko.
Nawet jeżeli coś się nie uda, dziecko pragnie, aby docenić jego wysiłki. Maluch ulega frustracji, kiedy potknie się, zrobi kleksa na rysunku albo rozleje mleko. Wówczas znowu konieczne jest wyczucie tego, czego on chce i potrzebuje. Niezbędne w tej sytuacji wsparcie może objawić się w różny sposób - raz wystarczy pocieszyć ciepłym słowem, innym razem trzeba wziąć na ręce i utulić w płaczu.

A jeśli pojawią się łzy?

Niektóre dzieci są szczególnie ambitne albo wciąż zamierzają dokonać czegoś, co nie ma szans zakończyć się powodzeniem. Wówczas mogą pojawić się wybuchy złości albo łzy. Mirek na przykład nie mógł znieść tego, że traktory, które malował, nie wyglądały dokładnie tak, jak w rzeczywistości. Regularnie wpadał w taką złość, że zupełnie zamazywał obrazek czarną woskową kredką, następnie darł i wrzucał do kosza. Czasami płynęły mu po twarzy łzy złości, a czasami łzy zwątpienia. To, co w takich sytuacjach pocieszało go najbardziej, to przekonanie, że dorośli są obok i mogą mu pomóc, ale nie narzucają się ze swą pomocą i potrafią zostawić go w spokoju. Mówienie, że obrazek jest piękny albo że malowanie traktorów to szczególnie trudne zadanie, nie stanowiło dla Mirka żadnej pociechy. W takich sytuacjach często pomaga, kiedy dorosły wydobywa na zewnątrz uczucia dziecka poprzez głośne wypowiadanie ich: "Widzę, że jesteś sfrustrowany, smutny, zły i na pewno sobie myślisz Wszyscy to potrafią tylko nie ja". Dzięki takiemu traktowaniu maluch czuje, że jest mu okazywany szacunek i zrozumienie, jego uczucia są akceptowane przez dorosłych i traktowane poważnie. Dopiero wtedy, kiedy rodzic ma wrażenie, że dziecko czuje się naprawdę pocieszone i jest w stanie go uważnie wysłuchać, ma sens przeprowadzenie rozmowy o tym, jak namalować traktor, w taki sposób, aby rysunek jak najwierniej oddawał rzeczywistość. Dorosły powinien przy tym odpowiadać wyłącznie na pytania dziecka, aby w ten sposób dać mu możliwość samodzielnego dojścia do wielu pomysłów. Mimo to w przyszłości jeszcze nie raz pojawią się łzy i trzeba się z tym pogodzić. W wyobrażeniu dziecka większość niepowodzeń urasta bowiem do rangi nieszczęścia i powoduje płacz. Każdy zawód przysparza bólu, nie tylko dzieciom, ale i dorosłym. Wszyscy jesteśmy ułomni oraz niedoskonali. Dla higieny psychicznej ważne jest, aby powstające napięcie od czasu do czasu zostało rozładowane poprzez łzy.

Płacz odciąża duszę

Wraz z upływem czasu w dziecku gromadzą się uczucia zawodu, ponieważ wielu rzeczy jeszcze nie potrafi ono samodzielnie zrobić albo mu ich nie wolno. Można to sobie wyobrazić jako beczkę, która napełnia się niepowodzeniem, frustracją, porażką. Kiedyś się ona w końcu wypełni po brzegi i jakaś jedna drobnostka będzie mogła sprawić, że jej zawartość się przeleje. Taka pełna beczka jest bardzo ciężka. Dzieci doskonale odczuwają napięcie, wiążące się z wieloma nieudanymi przedsięwzięciami czy zakazami, i chcą się go pozbyć. W takiej sytuacji nawet kawałek czekolady, której się nie dostało przed obiadem, może sprawić, że maluch całą swą frustrację będzie chciał po prostu wypłakać. To zrozumiałe, że dorosłym trudno jest ocenić stopień rozpaczy. Dziecku chodzi bowiem nie tylko o czekoladę, ale również o to, że brat poszedł z babcią po zakupy, obrazek dla mamy trochę się zniszczył w drodze z przedszkola do domu, a pierwsza próba jazdy na rowerze zakończyła się bolesnym upadkiem. Nic nie pomaga powiedzenie Jankowi, że taka drobnostka jak niepodanie mu kawałka czekolady przed obiadem nie powinna być powodem płaczu. W takich właśnie chwilach rodzice powinni być opanowani, aby chłopiec miał wrażenie, że jego uczuciom wolno zaistnieć - również wtedy, kiedy nie są pozytywne. Dziecko potrzebuje pocieszenia i wsparcia, możliwości wypłakania się, kiedy spotyka go niepowodzenie i przez chwilę życie wydaje mu się ciężkie i niesprawiedliwe. W takiej sytuacji nie pomogłoby szybkie wręczenie mu słodkiego przysmaku, ponieważ takie posunięcie sprawiłoby tylko, że bolesne uczucie zawodu zostałoby znowu stłamszone i dziecko nie mogłoby się odprężyć.
Istotna jest również jeszcze inna sprawa: maluchy nigdy nie złoszczą się i nie dąsają, dlatego że chcą zdenerwować dorosłych. Czynią to tylko z powodu zmartwienia i zwątpienia we własne siły. Nie zawsze udaje im się postawić na swoim w kontaktach z innymi dziećmi, czy też namówić dorosłych, aby im na coś pozwolili. Porażki doprowadzają je do rezygnacji i płaczu, a czasem nawet powodują napady szału. Im bardziej pewne siebie staje się dziecko z biegiem czasu, tym rzadziej zdarzają się sceny rozpaczy i napady złości.

Więcej w książce: Ale ja nie chcę! O radzeniu sobie z frustracją, zniecierpliwieniem i przekorą - Heike Baum

Wydawnictwo "Jedność" - Kielce 2009

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Mówiąc dziecku NIE, nie jesteś jego wrogiem
Komentarze (3)
L
leszek
10 lutego 2010, 13:16
Bardzo dobry artykuł. Bład rodziców czesto też polega na tym, że traktuja dfziecko jak swoją własność, chcą aby taki był (a) a nie inny (a) aby tak sie ubrał (a) a nie inaczej, aby tak sie zachowywał (a) a nie inaczej i wreszcie czasem nawet aby tak czuł (a) jak sam rodzic. A dziecko jest innym organizmem. Również uważam że to bardzo dobry artykuł! Ale dziecko nie jest żadnym ORGANIZMEM! Dziecko jest OSOBĄ! Sama jesteś organizmem!
Grażyna Urbaniak
10 lutego 2010, 11:56
Co nie zmienia faktu, ze rodzice powinni wpajać w dziecko wartości, które uważają za cenne.
Jadwiga
10 lutego 2010, 11:52
Bardzo dobry artykuł. Bład rodziców czesto też polega na tym, że traktuja dfziecko jak swoją własność, chcą aby taki był (a) a nie inny (a) aby tak sie ubrał (a) a nie inaczej, aby tak sie zachowywał (a) a nie inaczej i wreszcie czasem nawet aby tak czuł (a) jak sam rodzic. A dziecko jest innym organizmem.