Problem z odrabianiem lekcji? To pomoże dzieciom

(fot shutterstock.com)
Joanna Winiecka-Nowak

Początek września już za nami. Pierwsze dni minęły w szkole pod znakiem taryfy ulgowej. Niestety z każdym dniem przybywa zadań domowych i zapowiedzi sprawdzianów. Gdzieś w tle zaczyna czaić się zniechęcenie, zwłaszcza u dzieci mających problemy z koncentracją uwagi.

Niektórzy mali ludzie są stworzeni do oświaty zorganizowanej. Lubią uzupełniać ćwiczenia, starannie piszą i rysują. Równania matematyczne traktują jak rozrywkę intelektualną. Z pasją czytają lektury. Niestety, tacy pilni uczniowie zwykle trafiają się naszym znajomym. Większość z nas boryka się natomiast z mniejszymi lub większymi problemami edukacyjnymi. Wśród nich prym wiodą kłopoty z brakiem koncentracji. Kasia podczas robienia lekcji buja w obłokach, przez co godzinami siedzi przy biurku. Stasiu dla odmiany nie może zasiąść do pracy, a kiedy to już zrobi, mimo dużej inteligencji uzyskuje mizerne efekty. Hania bardzo się stara, ale i tak gubi się w nadmiarze zadań domowych. Marek - dla odmiany - ma problemy z każdym z tych etapów, a jego rodzice zastanawiają się, w jaki sposób ktokolwiek może ukończyć szkołę z wynikiem pozytywnym.

Rozkojarzonych i nadpobudliwych dzieci stale przybywa. Przyczyn tego zjawiska jest wiele. Już kilkulatki obarczone są nadmierną ilością zajęć dodatkowych i męczącym przesiadywaniem w świetlicy. Ich kondycję obniża również brak ruchu na świeżym powietrzu oraz dieta bogata w szkodliwe barwniki i inne sztuczne dodatki. Te ostatnie mogą nawet w bezpośredni sposób wpływać na zachowanie i obniżać możliwości intelektualne. Na to wszystko nakładają się efekty zbyt intensywnego korzystania z telewizji i komputera, które w łatwy sposób dostarczają ogromnej liczby przyjemnych bodźców. I jak w takich warunkach napisać na jutro wypracowanie, nauczyć się trzech definicji i wyliczyć dziesięć przykładów z matematyki?

DEON.PL POLECA

Jeśli podczas odrabiania lekcji nasz dom przypomina pole bitwy lub doroczne święto przy jerozolimskiej Ścianie Płaczu, nie załamujmy się. W wielu innych rodzinach jest lub było podobnie. Poza tym możemy zakasać rękawy i spróbować wprowadzić w życie kilka innowacji.

Po pierwsze - zadbajmy o miejsce pracy. W czwartej klasie dzieci na lekcjach przyrody poznają zasady, według których należy urządzić pokój do nauki. Odpowiedniej wielkości, możliwie puste biurko, dobre oświetlenie (z lewej strony u osób praworęcznych i odwrotnie), cisza w pomieszczeniu - to tylko kilka z przedstawianych propozycji. Tak przemyślanych i uzasadnionych, jak i trudnych do zrealizowania w wynajmowanym małym mieszkanku. Jeśli nie jesteśmy w stanie osiągnąć tego celu, spróbujmy dążyć do niego asymptotycznie.

Nasz rozkojarzony uczeń dzieli pokój z przedszkolakiem? W odpowiednim momencie wywieśmy kartkę "CISZA" i zaproponujmy maluchowi układanie klocków w naszej sypialni lub wspólne przygotowanie podwieczorku w kuchni. A może to biurko starszaka zostanie przeniesione do pokoju rodziców?

Podobnie w przypadku innych barier. Nie mamy stołu i krzesła o regulowanej wysokości, które bardzo dobrze stabilizują małego wiercipiętę? Zorganizujmy małe krzesełko lub podest łazienkowy, na którym nasz uczeń będzie mógł oprzeć nogi. Boimy się, że piąta z kolei lampka biurkowa zostanie niechcący zrzucona na ziemię? Zamontujmy podwieszaną - na klipsie, a jeszcze lepiej o podstawie przykręcanej do stojącego obok regału. I tak dalej. Może się okazać, że największą barierą będzie konieczność sprzątnięcia blatu z wszystkich niepotrzebnych i rozpraszających przedmiotów. "No jak to - angielski bez misia???"

Po drugie - z planem lekcji i listą zajęć dodatkowych w ręku ustalmy godziny nauki domowej, a później ich się trzymajmy. Wykreślmy raczej godziny wieczorne, chyba, że będziemy prowadzić negocjacje z opornym gimnazjalistą o zegarze biologicznym typu sowa. Zastanówmy się też nad okresem następującym bezpośrednio po powrocie do domu. Dla części dzieci jest on idealny - nadal czują szkolnego ducha walki, lub - co bardziej prawdopodobne - chcą zakończyć wreszcie naukę i mieć już święty spokój. Inne potrzebują czasu na wypoczynek i wyciszenie po ekscytujących wydarzeniach z przedpołudnia. Nie dadzą rady zasiąść z marszu do pracy na kolejny etat. W takim wypadku spróbujmy określić, ile i jakiej formy relaksu potrzebuje nasza latorośl. Liczy się efekt - zregenerowany młody człowiek, który sprawnie wykona zadania i będzie miał sporo wolnego na swobodne zabawy, w tym pobyt na świeżym powietrzu.

Po trzecie - zastanówmy się nad ewentualną pomocą przy lekcjach. Tak jak zdarzają się sześciolatki, które samodzielnie uzupełniają ćwiczenia, istnieje grupa znacznie starszych uczniów, którym trzeba przyjść z odsieczą. Nie każdy, nawet w normie intelektualnej albo powyżej niej - jest w stanie samodzielnie przedzierać się przez dżunglę wiedzy. Dzieci rozkojarzone i mające kłopoty z usiedzeniem w jednym miejscu potrzebują wsparcia przy opanowaniu chaosu, który je otacza. Aby im pomóc, dobrze jest wraz z nimi zrobić szczegółowy plan pracy: przejrzeć wszystkie zeszyty przedmiotowe i ćwiczenia, odszukać czające się tam zadania, ustalić kolejność ich odrabiania ("Najpierw matematyka, potem rysunek na gazetkę."). Dla ułatwienia można stworzyć listę pisemną tak, by delikwent później się nie pogubił, no i by czerpał satysfakcję z uroczystego wykreślenia kolejnego punktu.

Specjaliści podkreślają, że harmonogram dziecka o stwierdzonej nadpobudliwości powinien uwzględniać jego ograniczone możliwości skupienia się. Wyznaczone zadania powinny być krótkie i sformułowane w bardzo czytelny sposób ("Uzupełnij ćwiczenie ze strony 15."), między nimi powinien znaleźć się czas na rozprostowanie kości czy małą przechadzkę po mieszkaniu. Niestety, w przypadku ucznia z dużymi zaburzeniami niezbędna jest też stała obecność rodzica w pobliżu biurka. Czasem pełni on tylko ostry dyżur, podczas którego dyskretnie go kontroluje i - kiedy trzeba - przywołuje do zejścia na ziemię. W trudniejszych chwilach musi zakasać rękawy i poprowadzić korepetycje.

Po czwarte - działajmy długofalowo. W klasach nauczania początkowego ogarnięcie lekcji w domu jest prostsze niż na dalszym etapie edukacji, gdzie pojawiają się nowe przedmioty i nowi nauczyciele. Okazuje się, że ćwiczenia nie są zadawane z dnia na dzień, tylko na zajęcia, które będą za kilka dni. Bywa, że trafia się dzień zupełnie ulgowy, niestety zdarzają się też spiętrzenia bardzo wielu wymagań. W takich warunkach warto ułatwić sobie życie myśląc długofalowo. Zainwestujmy w kalendarz szkolny i nauczmy naszego potomka korzystania z niego. Jeśli będzie w nim notował terminy sprawdzianów i oddania większych projektów, łatwiej znajdzie czas na przygotowania do nich. Przemyślmy też Strategię Zapobiegania Zaległościom. Może warto poświecić jedno mniej wypełnione popołudnie (lub sobotnie przedpołudnie) na uzupełnianie ewentualnych braków i wykonywanie projektów zadawanych z większym wyprzedzeniem? Będzie to inwestycja, która przyniesie znaczny zysk - spokój.

Po piąte - doceńmy naszego potomka. Przyda się to każdemu maluchowi i starszakowi, szczególnie ważne będzie jednak dla tych, którzy mają niską samoocenę. Dzieci rozkojarzone naprawdę muszą włożyć większy wysiłek w wykonanie pracy, niż ich rówieśnicy. Te z poważniejszymi deficytami uwagi i nadruchliwością staczają codziennie ciężkie walki o dorównanie kolegom z klasy. Jeżeli do tego są ponadprzeciętnie inteligentne i wrażliwe, zauważają tę jawną niesprawiedliwość i będzie ona rzutować na poczucie ich wartości. Nasze wsparcie i wyrażana przez nas duma mają więc kluczowe znaczenie - pomogą mu odzyskać wiarę w siebie. Wbrew pozorom nie będzie to nas wiele kosztowało. Nawet w bardzo trudnych przypadkach znajdzie się jakiś szczegół, za który możemy je pochwalić ("Jak ładnie zapisałeś pierwszy wyraz w temacie lekcji!"). Można też docenić to, że bardzo dziecko się starało. Oczywiście jeśli faktycznie tak było, w przeciwnym wypadku poczuje się potraktowane niepoważnie.

I wreszcie ostatnie - pamiętajmy, że nie jesteśmy sami. Jeżeli wydaje się nam, że nasze dziecko jest nadmiernie wrażliwe, rozkojarzone lub zbyt dużo się rusza, porozmawiajmy o tym z jego wychowawcą. Może nasze objawy są bezpodstawne, a niepokojące nas zachowanie mieści się w granicach normy? Wspólnie się zastanówmy, w jaki sposób pomóc dziecku. Czasami wystarczy tylko ograniczenie czasu spędzanego przed monitorem lub zapisanie na treningi piłki nożnej, by uspokoić wiercipiętę i ułatwić mu osiągnięcie stanu skupienia. Przy większych problemach nie obawiajmy się skorzystać z pomocy psychologów i pedagogów. Czekają oni w swoich szkolnych gabinetach i poradniach specjalistycznych. Nadpobudliwość to nie wyrok. W końcu Thomas Edison, Leonardo da Vinci czy Winston Churchill też wyszli na ludzi…

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Problem z odrabianiem lekcji? To pomoże dzieciom
Komentarze (2)
F
Feliks
13 marca 2016, 02:00
Zależy kto jak dziecko wychowa, nie można ani nic narzucać, ani olewać. U nas w Słupskie bardzo dużo dzieci chodzi na korepetycje mimo, ze w domu się z nimi pracuje.  Z matematyki to już w ogole plaga Preply [url]http://preply.com/pl/Słupsk/korepetycje-z-matematyka[/url]
MP
Marysia Paproc
26 grudnia 2015, 08:15
W większości się zgodzę z napisanymi poradami w artykule chociaż z nadpobudliwością u naszych pociech czasami może być nie tak łatwo jak zostało to opisane. Korepetycje z matematyki  dla mojego dziecka nie przyszły łatwo, musiałam zmieniać chyba z 8 nauczycieli zanim w końcu znalazłam tego który znalazł sposób na mojego dzieciaka [url]http://preply.com/pl/krakow/korepetycje-z-matematyka[/url] Pozdrawiam z Kraków