Szczęście adopcji

(fot. charamelody / flickr.com)
Katarzyna Gajdosz

Ich życie zdeterminowała chęć posiadania kilkorga dzieci. 24-letnia już córka Krzymińskich cudem przyszła na świat. Później pani Krystyna miała trudności z zajściem w ciąże. Kiedy się udawało, chwile szczęścia trwały krótko. Poroniła kilka razy.

- Trwało to lata, zanim pogodziliśmy się z faktem, że nie urodzę więcej dzieci. Ale to nie przekreśla szans rodziców na posiadanie potomstwa. Nasze pragnienie o dużej rodzinie było tak silne, że chyba oboje z mężem czuliśmy, że przyjdzie czas na adopcję - mówi pani Krystyna.

Wraz z mężem przeszła cykl szkoleń, które przygotowują do bycia rodzicem adopcyjnym. Po roku zdobyli odpowiednie kwalifikacje i mogli starać się o adopcję. - Nie było łatwo, ale jeśli czegoś bardzo się pragnie, musi się udać - mówi Jan Krzymiński.
Swoje przyszłe dzieci zobaczyli po raz pierwszy na zdjęciach.

DEON.PL POLECA

- To nie do uwierzenia, ale byli tacy do nas podobni - mówi pani Krystyna. - Zgodziliśmy się bez wahania.

Dzieci przebywały w rodzinie zastępczej. Na nową ciocię i wujka zareagowali bardzo pozytywnie, ale bez wylewności. Spotykali się najpierw co dwa tygodnie, później z obu stron chęć widywania się częściej była ogromna. - Mieliśmy ochotę jeździć do nich codziennie - wspomina pani Krystyna.

Po trzech miesiącach, Sąd wyraził zgodę na adopcję. Kasia (6 lat) i Marek (10 lat) są od roku dziećmi państwa Krzymińskich. Noszą ich nazwiska i zwracają się do nich nie mamo i tato, a mamusiu i tatusiu.

- Myślę, że chęć usłyszenia tego od nich była w nas tak samo wielka, jak ich chęć zwracania się w ten sposób do nas - mówi pani Krystyna.

- Jestem realistą, twardo stąpam po ziemi, więc przed adopcją obawiałem się, że będziemy musieli pokonać i poradzić sobie z wieloma problemami dzieci. I jakoś sobie radzimy, ale to problemy dnia codziennego, takie jakie ma większość rodzin - dodaje pan Jan.

- Jestem dumny z córki i syna. Kasia jest pocieszna, potrafi ni stąd, ni zowąd zaskoczyć mnie słowami: Kocham cię tatusiu. A trzeba wiedzieć, że jak to faceta, niełatwo mnie wzruszyć. Marek to już dorosły gość i też nie lubi okazywać uczuć. A zdarza się, że przyjdzie ze szkoły, przytuli się i powie: Tatusiu, dostałem piątkę, cieszysz się? Jestem z niego dumny, ma niesamowitą pamięć i dobrze się uczy.

Państwo Krzymińscy nie wyobrażają sobie już życia bez Kasi i Marka. - Choć dzieci są u nas od roku, mamy wrażenie, że zawsze z nami były. Chyba od czasu, kiedy pobierając się, zakładaliśmy, że będziemy mieć dużą rodzinkę.

*Imiona i nazwiska bohaterów zostały zmienione.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Szczęście adopcji
Komentarze (3)
P
pap
12 marca 2012, 12:40
Dla mnie adopcja była chyba najlepszą decyzją mojego życia, powiedzieliśmy sobie , że bez względu na to czy bedziemy mieli dzieci biologiczne , decydujemy się na adoptowane, dzisiaj mam najcudowniejszego na świecie syna i jesteśmy sobie dani przez Pana, wiem, że bez niego nic nie byłoby takie jak jest i wiem , że przez niego Bóg  jednoczy i buduje miłość w naszej rodzinie. Nie ma nic tak cudownego jak dzielić się miłością ofiarowując ją dziecku, nie ma porównań. Jest w tym kochający mnie, nas Bóg Ojciec.
M
Maria
11 marca 2012, 16:38
 Ucieszylam sie,ze jest wiecej rodzi podobnych do nas.Nas traktuja troche jak lekkich wariatow.Mamy piecioro naturalnych pociech (juz doroslych) i dwoje adoptowanych.Sa z nami juz 6 lat.Codziennie slyszymy:kocham cie mamusiu, tatusiu.Maja problemy z nauka, ale nie wszyscy musza byc magistrami:).W domu sa super, kochani przez starsze rodzenstwo.Nie trzeba bac sie adopcji, naturalne pociechy czesto sa trudniejsze:)
M
Maria
11 marca 2012, 16:31