Towarzyszyć, nie posiadać. Z listów do Róży

(fot. shutterstock.com)

Kiedy dajesz siebie w całości, umierasz kilka razy na dobę, kochasz bezwarunkowo i - nie masz roszczeń, co najwyżej nadzieję - na wzajemność - pisze Maja Sowińska w liście do nienarodzonej córki.

Myślę, że to czas, kiedy ma się unikalną szansę wejść w buty Boga. Kiedy dajesz siebie w całości, umierasz kilka razy na dobę, kochasz bezwarunkowo i - nie masz roszczeń, co najwyżej nadzieję - na wzajemność. Kiedy przechodzisz samego siebie w misterium bycia wszystkim jednocześnie: kobietą, żoną, mamą i - tak jak Bóg - wciąż pozostajesz człowiekiem. Macierzyństwo, ojcostwo, rodzicielstwo.

Dzieciństwo. Chcę myśleć, że nie jesteś moją własnością. Bo wszystko w tobie jest dla mnie tajemnicą. Jak się poczęłaś, jak rośniesz we mnie, każdy nowy gram, synapsa i ruch. I tak już pozostanie. Każdy dzień będzie tajemnicą stawania się. "Ty" to powierzony nam sekret, który mamy wychować. Chcę ci towarzyszyć, nie posiadać.

DEON.PL POLECA

Mogłabym powiedzieć, że czeka mnie sto przekwalifikowań, że zatrudnisz mnie na niekończący się etat, ale ja chcę myśleć, że po prostu będziemy rosnąć razem, i chcę nazywać to więzią. Jeśli pracą dzieci jest zabawa, czeka nas dużo zmian profesji. I przejdziemy przez to wspólnie, zgarniając cały przydział mądrości. Wynajdziemy koło i ułamki. Nauczę cię gry na pianinie i hebrajskiego, jeśli będziesz chciała. Masz mamę, która potrafi różne ciekawe rzeczy i umie dobrze tłumaczyć. Zamiast na korepetycje będziemy więc chodzić na lody. Nazwiesz życie jasnym płomieniem i będziesz lekko wstawać co rano. Bez strachu, skacząc w rytmie złotego krwiobiegu.

Nauczymy się od ciebie braku znużenia i rumianych policzków. Tego, jak codziennie znowu wszystko niestrudzenie dalej odkrywać i smakować. Wierzę, że będziemy spacerować w ponure dni i w ogóle nas to nie będzie obchodziło, bo będziemy barometrem; że to, co naprawdę czarowne i kosztowne, dojrzewa pomiędzy naczyniami, ręcznikami i całą złożoną wariantywnością doby. Będziemy kultywować radość. Wynajdziemy nowe rytmy dnia i nocy, i tylko my będziemy umieli do nich zatańczyć.

Otoczyłam się nielogiczną liczbą pozycji. Dwa reportaże, o Petersburgu i Polesiu, dwa tomiki poezji Siwczyka, powieść o łódzkich Żydach, kompendium o kościołach wschodnich, historia relacji Kościoła katolickiego do Żydów i cztery numery HERITO, o Galicji, o związkach miasta i muzeum, o reformacji i nieistniejących państwach. Głód treści. Czy gdzieś biegnę? Czy chcę się wyrobić albo zdążyć, zanim się zacznie? Czy to w porządku wobec ciebie? Czego jest we mnie więcej? Czytam, bo "jeszcze" mogę, czy czytam, bo chcę być dla ciebie tak mądra jak tylko się da? Pewnie jest na to jakaś typologia w psychologii. Ale ja chcę myśleć, że jesteśmy jedyni z tym naszym światem - Jezus i my z tatusiem. Że nie musimy nadrabiać drogi, żeby być tu i teraz. Być tu i teraz i dobrze słuchać. Ducha Świętego i kodów natury. W uniżeniu i zachwycie, ciągle się ucząc i ciągle chcąc wszystkiego, lecz nie w zamian - pomimo.

Dzisiaj miałam w rękach takie małe twoje ubranko. Coś się we mnie wydarzyło. Ale nie umiem tego ująć w słowa. Będę to więc tulić.

Tak mądra jak tylko się da.

Nigdy nie chcę być zbyt stara, by nie móc cię zrozumieć. Nigdy nie chcę przestać się rozwijać i rosnąć, i móc przyjąć cię w każdym stopniu, jaki będzie potrzebny.

Nie chcę dopuścić do tego, żebyś przemilczała coś nie z powodu własnej decyzji, ale mojego ograniczenia. Chcę być zawsze bardzo pojemna. Zupełnie tak, jakby ciąża mogła trwać wiecznie, i zawsze cię w całości pomieścić. Żebyś wiedziała. Że cokolwiek by się wydarzyło, zawsze jest ktoś, w kim masz tu własny pokój.

I chciałabym, żebyś kiedyś była ze mnie dumna tak zupełnie bez powodu, jak ja dzisiaj z ciebie. Zupełnie za darmo - jak łaska i wierność. Jeśli wszystko, co się teraz dzieje, jest jak salon, to jeszcze nie ma w nim pieśni. Nauczyłam się tego, że przychodzą sezony, kiedy to właśnie dobrze podjęte cisza i znużenie dźwiękiem tworzą nową melodię dla Króla. Brakuje tylko twojego kwilenia, by dopełnić tę symfonię. Bóg widzi cię dużą. Widzi cię już w każdym momencie, w każdym kadrze. I nic nam nie chce powiedzieć. Przekazuje tylko wiadomość o ekscytacji, miękkości i cieple. Grubszy empiryzm dojrzeje do nas razem z tobą. Jak oswojony kot. I pozostanie tajemnicą.

mama

Przeczytaj też: Tutorial z życia. Z listów do Róży >>

Maja Sowińska - absolwentka judaistyki i lider uwielbienia, pasjonatka architektury modernizmu i reportaży. Na co dzień wraz z mężem i córką celebruje życie w Skierniewicach. Prowadzą na facebooku stronę, za pośrednictwem której chcą dzielić się swoimi talentami, aby budować Królestwo Boże na Ziemi

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Towarzyszyć, nie posiadać. Z listów do Róży
Komentarze (2)
MR
Maciej Roszkowski
2 września 2018, 21:40
Czym innym są "roszczenia"które moga zrujnować  relacje z dzieckiem, czym innym potrzebna niekiedy stanowczość. Pełna miłości, delikatna i mądra, ale wyznaczająca granice, pokazująca, że czasem gdzieś jest ściana. I że jest nieprzesuwalna.
RJ
Rafał Janus
8 sierpnia 2018, 12:04
Piękny tekst, mistyczny. Trafiający w seno życia. Zdradzający nieprzeciętnią wrażliwość. Wierzę, że to jest i będzie szczęśliwa rodzina. Niemniej pozwolę sobie na łyżeczkę dziegciu. "Nie mieć roszczeń, tylko nadzieję" - to cudowny ideał, który, kiedy jest wdrażany w życie, pozwala budować piękne, prawdziwe, ożywcze i uzdrawiające więzi. Niemniej autorka, jak chyba każdy rodzic, nie ustrzegła się roszczeń. Mam tu na myśli barwne wyobrażenia relacji z dzieckiem w przyszłości. Po latach bycia rodzicem wiem, że bardzo wiele zależy od nas w relacji z dzieckiem, ale na jej kształt wpływa także mnóstwo niezależnych od nas czynników, jak choćby zupełnie indywidualna i niedziedziczna barwa wrażliwości dziecka, jego zamiłowania albo... brak pasji, odcień temperamentu, wpływ środowiska. Mimo wszystko życzę, by choć część "roszczeń" zawartych w tekście się spełniła, a jeśli nie, to by starczyło nadziei i otwarości na niepowtarzalną indywidualność dziecka; do końca.