Idę w leasing

(fot _Davo_ / flickr.com)
Tomasz Ponikło / DEON.pl i Laboratorium Więzi

Ciało w pracy stało się niewolnikiem: częścią nas oddaną pracodawcy do wykorzystywania i zarządzania. Im lepsze, tym więcej może znieść. Ale czas na zmiany już nadszedł: musimy znaleźć balans.

Czekasz na wyznaczoną godzinę. Zaraz zacznie się rozmowa kwalifikacyjna o nową pracę. Chociaż nie ubiegasz się o stanowisko, na którym utrzymuje się kontakt z klientami, ani o pozycję przedstawiciela firmy czy o stołek członka kadry zarządzającej - do CV musiałeś dołączyć swoją fotografię. Skoro chcą cię zobaczyć, wiesz, że musisz wypaść jak najlepiej: młodo, dynamicznie, elegancko. Założyłeś więc najlepszą koszulę i marynarkę, w której według żony wyglądasz super.

Przed wyjściem z domu spędziłeś w łazience cztery razy więcej czasu niż zwykle, żeby zadbać o każdy detal swojego ciała: fryzurę, zarost, zęby, oddech, dłonie i paznokcie. A i tak gładząc teraz w nerwach twarz, czujesz, że trzeba było jednak użyć nowej maszynki do golenia i że przesadziłeś z wodą kolońską. Martwisz się, że twoje dłonie zaczynają się pocić, a, co gorsza, są zimne: i jak podasz taką rękę na powitanie?

Ponadto praca wciąż bardzo często jest źle zorganizowana. W efekcie w biurach nie pracujemy, ale jesteśmy jak komputery w trybie czuwania: nasz akumulator się wyczerpuje, choć żadna aktywność nie jest podejmowana. Co więcej - jak przekonuje zajmujący się tą problematyką Jason Fried, który nawołuje do nowego przemyślenia, czym powinna być praca - miejsce pracy jest zwykle miejscem najmniej sprzyjającym… pracy.

Nasze siły i uwagę rozpraszają bowiem przełożeni - szefowie, menedżerowie, kierownicy - i ciągłe spotkania, zebrania, narady. Ciężko o skupienie i swobodę. Właściwe działanie struktury pociąga za sobą nieraz złe funkcjonowanie pojedynczych jej elementów, ale machina sunie do przodu, niekiedy jak zaprzęgi napędzane mięśniami niewolników. To obraz katastroficzny, ale pasuje do niektórych instytucji, które swoje funkcjonowanie oparły o częstą rotację pracowników - zdesperowani ludzie pracują w nich bez litości dla ograniczeń ciała za grosze, by potem ustąpić miejsca kolejnym zastępom.

Koncepcja dbania o równowagę między życiem zawodowym i prywatnym jest jednak bardzo czuła na puste rytuały. Przekonuje o tym Nigel Marsh w swoim wystąpieniu na TED Sydney.

Czy nadal w świecie zawodowym przywiązujemy tak dużą wagę do atrakcyjności fizycznej i wyglądu człowieka? Zdaniem dr Heidtman coraz mniejszą. - Oczekiwania co do kompetencji są coraz bardziej złożone, coraz więcej też pracodawcy przywiązują wagi do postaw i wartości ludzi, których zatrudniają w firmie - twierdzi psycholog i socjolog. - Dlatego "ładność" naprawdę schodzi na drugi plan, ustępując charakterowi i oczywiście zdrowemu rozsądkowi w dbaniu o równowagę umysł-ciało.

Nadeszła ta godzina. Sekretarka zaprasza cię na rozmowę kwalifikacyjną, do której godzinami przygotowałeś swoje ciało i która, przez ten kwadrans oczekiwania, zdążyła je równocześnie tak bardzo zmęczyć. Jest spora szansa, że dostaniesz tę pracę. I jak wtedy odwdzięczysz się swojemu ciału?

Tomasz Ponikło - ur. 1985 r. Ukończył socjologię w Wyższej Szkole Europejskiej im. J. Tischnera i w Collegium Civitas. Autor książki Chrześcijanin. Rozmowy ze Stefanem Wilkanowiczem i współautor Miłość z odzysku. Nowy związek - jak z tym żyć w Kościele? (z Maciejem Müllerem). W latach 2008-2011 był dziennikarzem i redaktorem działu religijnego "Tygodnika Powszechnego". Członek Fundacji Kultury Chrześcijańskiej Znak oraz Zespołu Laboratorium WIĘZI. Mieszka w Krakowie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Idę w leasing
Komentarze (5)
jazmig jazmig
16 kwietnia 2013, 19:25
 nie liczy się jednostka, która i tak już jest zmęczona (wypalona) tylko ma tyrać za dwóch bo właśnie zwolnili jej kolegę i na jego miejsce nie będzie innej osoby...masz robić! A jak się coś nie podoba to droga wolna...I to nie jest jakaś podrzędna firma tylko BANK, w którym na bank możesz stracić zdrowie fizyczne a przede wszystkim psychiczne... ... Szukaj innej firmy, gorąca doradzam. Ta na bank upadnie.
A
angel
2 marca 2012, 18:25
Zgadzam się z LEX. Jestem pracownikiem korporacji i wiem, że gdy pojawia się temat cięcia kosztów, a to jest na porządku przynajmniej półrocznym to nie liczy się jednostka, która i tak już jest zmęczona (wypalona) tylko ma tyrać za dwóch bo właśnie zwolnili jej kolegę i na jego miejsce nie będzie innej osoby...masz robić! A jak się coś nie podoba to droga wolna...I to nie jest jakaś podrzędna firma tylko BANK, w którym na bank możesz stracić zdrowie fizyczne a przede wszystkim psychiczne...
2 marca 2012, 13:18
[...] zdarzają się firmy, gdzie nie dba się o pracownika, ale jest to rzadkość. Poważne fimy, od małych, kiluosobowych, po wielkie korporacje, mają świadomość, że firma to ludzie. Maszyny i wyposażenie można kupić, ale wiedzy i lojalności pracownika nie da się kupić. Firmy lekceważące praconików szybko znikają z rynku. albo ledwie egzystują. Nie mają i nigdy nie będą miały dobrych pracowników, bo dobry pracownik szybko z takiej firmy odejdzie.[...] Masz dużo racji, ale to, co piszesz nie jest takie proste. W małych i średnich firmach (przy czym w Polsce SME to jednak coś innego, niż na zachodzie), w których interes właściciela jest interesem menadżera, zarządzanie jest zgodne z tym, co napisałeś. Natomiast w korporacjach: 1. Z reguły pojedynczy pracownicy są ignorowani, niezależnie od ich lojalności i doświadczenia. Wynika to z kilku przyczyn. W korporacjach osobiste preferencje przełożonego stoją często ponad interesem firmy. Zarząd nie jest w stanie kontrolować decyzji kadry zarządzającej dotyczących zatrudnienia szeregowych pracowników. Często z krzywdą dla pracowników. Mógłbym tu podać szereg przykładów. Cięcia kosztów w działach nie są realizowane pod kątem doświadczenia pracowników. Pierwsi na bruk wyrzucani są najdrożsi pracownicy w dziale, niezależnie od ich doświadczenia czy umiejętności, a już najmniej - lojalności. 2. W Polsce nie ma wyboru w kadrze zarządzającej. Znalezienie doświadczonego menadżera-Polaka graniczy z cudem. Istniejąca polska kadra zarządzająca w dużych firmach traktuje pracowników albo przeciętnie, albo źle. Można zrzucić winę na "polskie narzekactwo". Być może Polakom łatwiej przychodzi narzekanie na szefa-Polaka. Bezpośrednie kierowanie zespołem większym niż kilkadziesiąt osób to fikcja. Nierealizowalne. A w momencie, gdy zatrudniasz menadżera, nie jesteś w stanie go w pełni kontrolować. No i jego interes nie jest twoim interesem.
jazmig jazmig
2 marca 2012, 11:41
 Stek bzdur. Ten facet nigdy nigdzie nie pracował i dlatego pisze takie androny. W bardzo wielu firmach praca jest dobrze zorganizowana, a warunki pracy są przyzwoite. Oczywiście zdarzają się firmy, gdzie nie dba się o pracownika, ale jest to rzadkość. Poważne fimy, od małych, kiluosobowych, po wielkie korporacje, mają świadomość, że firma to ludzie. Maszyny i wyposażenie można kupić, ale wiedzy i lojalności pracownika nie da się kupić. Firmy lekceważące praconików szybko znikają z rynku. albo ledwie egzystują. Nie mają i nigdy nie będą miały dobrych pracowników, bo dobry pracownik szybko z takiej firmy odejdzie. Każde szkolenie dotyczące jakości pracy, kładzie nacisk na wygodę pracy pracowników. Pracownik w złych warunkach jest niewydajny, łatwo popełnia błędy i nieuprzejmie traktuje klientów. Co by nie mówić o kapitalistach, to oni jednak umieją liczyć pieniądze. Dlatego inwestują w warunki pracy personelu.
2 marca 2012, 10:57
Jeśli nie masz umiejętności i doświadczenia do zaoferowania, to niestety, piękne ciało dla bardzo niewielu pracodawców stanowi wystarczające kwalifikacje. Zresztą dla tych, dla których stanowi ono zasadniczą wartość, nie chcielibyście pracować.