Niesamowita szkoła w Laskach

(fot. shutterstock.com)
Marta Jacukiewicz

Laski - to tutaj, w małej,  ale niezwykle malowniczej miejscowości pod Warszawą, na terenie Kampinoskiego Parku Narodowego znajduje się Ośrodek Szkolno - Wychowawczy dla Dzieci Niewidomych im. Róży Czackiej.

Ile tu radości!

Na dworze piękny, słoneczny dzień, a w szkole wesoło. Od razu daje się odczuć miłą, przyjazną atmosferę. Dzieci i młodzież chodzą po korytarzach, niektorzy w skupieniu czekają przed klasą na zajęcia. Witają się, rozmawiają nie tylko ze sobą, bo ci odważniejsi zaczepiają nawet dyrektora szkoły Wojciecha Święcickiego, który mi towarzyszy. Chodzimy po korytarzach szkoły, co chwilę zatrzymujemy się przy różnych wystawach. Dyrektor opowiada o zdjeciach i pracach, które akurat oglądamy. Aż trudno uwierzyć, że wszystkie prace, które widzę są pięknym dziełem młodych podopiecznych szkoły. Młodych niewidomych...

- Do szkoły trafiają dzieci z niepełnosprawnością intelektualną, głusi, gluchoniemi, niepełnosprawni ruchowo. W szkole mamy 55 dzieci z całej Polski. Jest to szkoła niepubliczna. Wszystkie zajęcia są bezpłatne. Jedyny koszt, który ponoszą rodzice to koszt za wyżywienie - mówi Wojciech Święcicki, dyrektor Szkoły w Laskach.

Dzieci i młodzież są pełne energii, widać zaangażowanie, zaciekawienie - wystarczy wejść do jednej z klas, aby się o tym przekonać. Niekiedy można być też świadkiem zniechęcenia czy znużenia - co rowież jest zrozumiałe, jednak to zaangażowanie i ciekawość zwycięża. Już od pierwszych chwil coraz bardziej przekonuję się o wyjątkowości tego miejsca. Przykład? Proszę bardzo: Nie jest to zwykła szkoła, w której aby porozmawiać z dyrektorem trzeba najpierw umówić się w sekretariacie, a później czekać i czekać... Tutaj, w Laskach drzwi do gabinetu dyrektora są nie tylko wyróżnione poprzez naklejone obrazki, ale... są ciągle otwarte!

Nudy to tutaj nie ma...

Dzieci mają bardzo mało wolnego czasu, ponieważ plan zajęć jest wypełniony od rana do wieczora. Dzięki temu są w stałej aktywności. Nie ma narzekania na nudę,  czy brak zajęć. Wszystko zależy od upodobań i zaangażowania podopiecznych.

- Trzeba dbać o wszystkie aspekty ich aktywności.  Każde z nich ma swoje pasje, swoje zainteresowania. Największym naszym zmartwieniem jest to jak te dzieci i młodzież poradzą sobie w przyszłości. Niepełnosprawność jest pewną trudnością w realizowaniu swoich celów życiowych. Niekiedy może być również formą wykluczenia społecznego - wyjaśnia Wojciech Świecicki.

Tymczasem w internacie Św.  Maksymiliana...

... który jest w tym samym budynku co szkoła, nie brakuje również radości. Internat pełny młodych mężczyzn - uśmiechniętych i konkretnych - po prostu żyje! Tu, w tym miejscu człowiek może się również na chwilę zatrzymać nad swoim życiem...

- Jeśli okaże im się serce - otworzą się ze wszystkim, ale tego zaufania nie można zniszczyć - mówi Dorota Szczepkowska, szefowa Internetu Św. Maksymiliana.

Mieszkają tutaj chłopcy z niepełnosprawnością intelektualną. I choć w codziennym planie dnia, który wypełniony jest różnymi zajęciami ciężko znaleźć  wolną chwilę - nie brakuje energii na poznawanie czegoś dotąd nieznanego. Mimo, że nie zawsze pomysł spotyka się z natychmiastową akceptacją - ostatecznie okazuje się dobry i potrzebny.

- Jeździmy do teatru, kina, filharmonii. Bierzemy udział w rajdach rowerowych. Organizujemy spotkania z różnymi, znanymi ludźmi. Kilka lat temu był u nas Janek Mela. Takie spotkania są zawsze dla nich ciekawe. Chcą wiedzieć, mają dużo pytań. Sprawia im to dużą radość - opowiada Dorota Szczepkowska.

Wracają,  bo mają sentyment...

Dyrektor szkoły ze wzruszeniem mówi o absolwentach,  którzy co jakiś czas odwiedzają szkołę.  - Mamy bardzo dobry kontakt z absolwentami. Oni sami również bardzo dobrze wspominają czas, który spędzili w Ośrodku.  To miejsce jest dla nich jak drugi dom - mówi Wojciech Świecicki.

Absolwenci Szkoły trafiają najczęściej do tzw. Warsztatów Terapii Zajęciowej.  - Dbamy o to, aby rodzice również wykazali zainteresowanie tymi warsztatami, ponieważ dzieci są przyzwyczajone do aktywności.  Najgorsze, co może ich spotkać po skończeniu szkoły to siedzenie w domu - tłumaczy dyrektor placówki.

Żyją swoim życiem!

Może się wydawać,  że ludzie, którzy są niewidomi - skazani są na samotne, nudne, pozbawione sensu życie.  Przecież nie widzą jak piękny jest świat, góry.  Nie widzą też jak cudowne są rzeczy materialne - smartfony, tablety. Nigdy też nie zobaczą widoków ze szczytów Tatr. A co ze szczęściem,  którego przecież nie można nabyć za pieniądze?

- Sprawni niewidomi,  którzy się usamodzielniają, zakładają rodziny, pracują.  Często są psychologami,  masażystami,  uczą języków obcych... Większość z nich radzi sobie w życiu - przekonuje Wojciech Świecicki. I większość tych ludzi jest szczęśliwa - spełniają się w swoim życiu, mają pasję!

Na początku było cicho...

Miałam wielką przyjemność uczestniczyć w zajęciach z ceramiki. Wchodzę do sali, widzę, że przy stole siedzi grupa sześciu osób, rozmawiają ze sobą. Mówię "cześć " i zapada cisza... Po chwili pytam: Cały czas pracujecie w takiej ciszy? I się zaczęło... W ciągu zaledwie godziny z moimi nowymi koleżankami i kolegami rozmawialiśmy na wiele tematów. Czasami było słychać głośny śmiech, to znów ktoś zaczyna nucić piosenkę... Z pełnym zaangażowaniem moi młodsi znajomi opowiadają o swoich planach, marzeniach... Ile w nich radości!  To było piękne,  wyjątkowe spotkanie, choć krótkie...

Zapraszamy do włączenia się do akcji "Szczęscie do wzięcia"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Niesamowita szkoła w Laskach
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.