Czy każde małżeństwo jest do uratowania?

Kryzys to nie tylko osobista tragedia, ale i okazja do zbudowania wspólnoty, do podniesienia człowieka (fot. dichohecho / flickr.com)
Paweł Pomianek / slo

Pierwsze spotkanie odbyło się w ostatnich dniach lutego 2010 roku. Inicjatorką założenia ogniska wspólnoty była Katarzyna Błońska, a opiekunem został ksiądz Zbigniew Lubas. Grupa ruszyła z rozmachem. W dniach 27-28 marca przy parafii Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w podrzeszowskim Zaczerniu odbyły się rekolekcje, na które przybyły pary małżeńskie albo jedno z małżonków, także z ognisk warszawskiego i krakowskiego.

Różne oblicza kryzysu

„Przyjechaliśmy na rekolekcje, aby w Jezusie Chrystusie szukać umocnienia, które pozwoli nam znaleźć siłę do zachowania przysięgi małżeńskiej – mówi pan Daniel, który ma za sobą 8-letni staż małżeński. – Wierzę, że każdy kryzys nauczy nas bycia lepszymi katolikami, lepiej wypełniać wolę Bożą, a przede wszystkim być lepszymi małżonkami”.

Większa część rekolekcji została poświęcona modlitwie. Uczestnicy odśpiewali Koronkę do Bożego Miłosierdzia oraz uczestniczyli w Drodze Krzyżowej. Mieli też okazję obejrzeć specjalnie przygotowany spektakl pt. Przed sklepem jubilera według dramatu Karola Wojtyły. Każdego dnia księża odprawiali Mszę Świętą.

DEON.PL POLECA


Podczas kazania ks. Zbigniew Lubas dodawał otuchy: „Kryzys to nie tylko osobista tragedia, ale i okazja do zbudowania wspólnoty, do podniesienia człowieka. Cierpienie w małżeństwie może być miłością ekspiacyjną, może przyczyniać się do odkupienia współmałżonka. Kogo Bóg kocha, tego doświadcza, popatrzcie choćby na przykład św. Franciszka, św. Ojca Pio czy św. Faustyny” – mówił kapłan. Zaznaczył także, że małżeństwo jest zbudowane na skale, którą jest Chrystus. Niezależnie od tego, co człowiek z nim zrobi, ono zawsze będzie trwało.

W rekolekcjach brał też udział współzałożyciel wspólnoty SYCHAR Andrzej Szczepaniak. Organizatorzy cieszyli się również z tego, że w rekolekcjach uczestniczyło sześć par małżeńskich,. „Takie rekolekcje dają umocnienie na drodze małżeńskiego powołania” – podkreśla pan Daniel, który w rekolekcjach uczestniczył z żoną.

„To wspaniale, kiedy do wspólnoty trafiają pary małżeńskie. Wtedy jest szansa na uratowanie małżeństwa – mówi Katarzyna Błońska, inicjatorka rzeszowskiego ogniska wspólnoty. – Jednak liczną grupę tworzą również osoby samotne, opuszczone przez współmałżonka, które pozostają wierne przysiędze małżeńskiej. Takie osoby wymagają szczególnej opieki duchowej, bo zmagają się często z dużo poważniejszymi kryzysami niż pary, które mimo trudności nadal idą przez życie razem”.

Problemy, z którymi małżonkowie trafiają do wspólnoty, są rozmaite: zdrada, porzucenie, wyjazdy za granicę, zaniechanie praktyk religijnych, kryzysy wiary, nałogi, trudności we wspólnym rodzicielstwie, brak szacunku i komunikacji małżeńskiej.

Inicjatorka powstania rzeszowskiego ogniska Katarzyna Błońska sama doświadczyła bólu rozstania. Szukając pomocy w kryzysie małżeńskim, trafiła najpierw do Poradni Małżeńskiej przy Domu Samotnej Matki w Rzeszowie. Dzięki wsparciu pewnych osób i lekturze książki Tomasza à Kempis O naśladowaniu Chrystusa nawróciła się i zrozumiała, że nie uratuje małżeństwa bez Bożej pomocy i osobistego nawrócenia. Najpierw uczestniczyła w spotkaniach ogniska przy sanktuarium łagiewnickim. Wpadła jednak na pomysł, że podobne ognisko można by założyć w Rzeszowie. Cały czas była też w kontakcie ze współzałożycielem wspólnoty Andrzejem Szczepaniakiem.

„15 stycznia zaczęliśmy wspólnotową nowennę do św. Rity, potem wszystko przebiegało niezwykle szybko. 2 lutego, w Dzień Życia Konsekrowanego, ksiądz Zbigniew Lubas powiedział: «Tak, będziemy ratować wasze trudne małżeństwa», a 27 lutego odbyło się pierwsze spotkanie w rzeszowskiej farze” – opowiada pani Katarzyna.

Wspólnota Trudnych Małżeństw SYCHAR została założona w 2003 roku w Warszawie. Wśród współzałożycieli byli m.in. ks. Jan Pałyga SAC oraz obecny na rekolekcjach w Rzeszowie Andrzej Szczepaniak. Charyzmatem wspólnoty jest dążenie jej członków do uzdrowienia sakramentalnego małżeństwa, które przeżywa kryzys. Jak twierdzą założyciele, współpracując z Jezusem Chrystusem w każdej sytuacji, nawet po ludzku patrząc beznadziejnej, możliwe jest odrodzenie małżeństwa. Ogniska Wiernej Miłości Małżeńskiej działają obecnie w Warszawie, Poznaniu, Żorach, Opolu, Zielonej Górze, Wrocławiu, Gorzowie Wielkopolskim, Krakowie, Bojanie (Trójmiasto) oraz Rzeszowie, a także w niemieckim Bonn przy Polskiej Misji Katolickiej.

Odbywają się w każdą czwartą sobotę miesiąca w rzeszowskiej farze.

Aktualne informacje można znaleźć na sychar-rzeszow.blogspot.com

Kontakt z organizatorami: tel. 691 357 809

e-mail: kasia.rzeszow@gmail.com

Ogólnopolska strona wspólnoty znajduje się pod adresem: www.sychar.org

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy każde małżeństwo jest do uratowania?
Komentarze (130)
L
link
28 marca 2013, 08:31
[url]http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,256,z-zawieraniem-malzenstwa-nie-ma-zartow.html[/url]
TN
tego nie powie
21 marca 2013, 10:02
Może ten ksiądz powie jeszcze o trudnościach jakie dotykają rozbite małzeństwa przez sam fakt istnienia małżeństw niesakramentalnych, które są traktowane jako alternatywa dla małżeństwa sakramentalnego ...
M
może
7 marca 2013, 21:46
Może ten ksiądz powie jeszcze o trudnościach jakie dotykają rozbite małzeństwa przez sam fakt istnienia małżeństw niesakramentalnych, które są traktowane jako alternatywa dla małżeństwa sakramentalnego
K
konferencja
7 marca 2013, 09:00
W czwartek 7 marca 2013 roku ks. Paweł Dubowik – Krajowy Duszpasterz Wspólnoty Trudnych Małżeństw SYCHAR w Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu o godz. 17.30 wygłosi konferencję pt. „Każde trudne sakramentalne małżeństwo jest do uratowania!! – o pomocy jaką małżeństwom w kryzysie udziela Kościół na podstawie doświadczenia Wspólnoty Trudnych Małżeństw SYCHAR”.
Ś
świadectwo
15 lutego 2013, 06:49
[url]http://www.youtube.com/watch?v=OysdlD1zzsc[/url] świadectwo kochających się małżonków mozna kochać? można! trzeba tylko umieć
potrzeba świadectw
15 lutego 2013, 06:37
ktoś podał w innym miejscu stronę, która tylko tu pasuje [url]http://gosc.pl/doc/1447241.Rozpakuj-pakiet[/url] ... potrzeba świadectw, bo Sakrament Małżeństwa jest w dzisiejszych czasach nic nie znaczącą tradycją - O ZGROZO !
BW
bez wiwatów
14 lutego 2013, 20:59
a wiwatów niet było minęło ŚWIATOWY DZIEŃ MAŁŻEŃSTWA bez echa w mediach katolockich [url]http://www.deon.pl/religia/wiara-i-spoleczenstwo/art,439,wiwat-malzenstwo-niech-zyje.html[/url]
I
itd
14 lutego 2013, 01:12
http://drz.vot.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=81%3Arachunek-sumienia-maonkow-chrzecijaskich&catid=25%3Arozwojduchowy&Itemid=29&limitstart=5
I
IV
14 lutego 2013, 01:12
Jedności i miłości małżeńskiej ma służyć wspólnota dóbr materialnych, a więc grzechem jest burzenie tej wspólnoty: - nie dążyć do stworzenia wspólnej kasy – nie uwzględniać budżetu i głównych wydatków – nie nazywać ich „nasze”; - żądać od współmałżonka drobiazgowych rozliczeń w atmosferze nieufności i podejrzeń; - czynić gderliwie wymówki o małych zarobkach; - sugerować mu nieuczciwe sposoby zdobywania pieniędzy; - trwonić nieodpowiedzialnie pieniądze na zbytkowne i trzeciorzędne wydatki (stroje, alkohol, przyjęcia); - zmuszać współmałżonka do upokarzających próśb o pieniądze na wydatki codziennego utrzymania; - wyrażać pogląd i postępować tak, jakby wartości materialne stanowiły o zachowaniu i o rozwoju miłości małżeńskiej („przecież wszystko jej daję – czego więc chce jeszcze”); - nie podtrzymywać na duchu współmałżonka w sytuacjach trudnych, w niepowodzeniach i stresach materialnych (mała gaża, kradzieże, zguby); - interesować całą swoją energie i czas na dorabianie się materialne kosztem wartości moralnych, kulturalnych i wychowawczych („agent do robienia pieniędzy”).
I
III
14 lutego 2013, 01:11
grzechem jest: - odmawiać szacunku rodzicom i krewnym współmałżonka; - wydawać o nich ujemne sądy, wyrażać się z niechęcią i lekceważeniem; - nie szanować uczuć miłości do rodziców i krewnych swego współmałżonka; - zazdrościć i zwalczać te uczucia; - tkwić w istotnych sprawach małżeńskich w zależności od rodziców; - pozwalać rodzicom na daleko idącą ingerencję w życie małżeńskie; - tworzyć z rodzicami wspólny front walki ze współmałżonkiem; - zbyt szczelnie izolować się od rodziców współmałżonka, nie podejmując wobec nich żadnych przyjaznych gestów (odwiedziny, podarunki, udział w uroczystościach rodzinnych).
CI
cd. II
14 lutego 2013, 01:10
- za mało podejmować pracy nad przemianą, doskonaleniem swojej osobowości według wskazań Ewangelii; - za mało modlić się jedność i miłość z Bogiem i ze sobą; - lekceważyć ubezpieczającą i ubogacającą się rolę „wspólnoty rodzin”, „Rodziny Rodzin” (grupy nieformalne małżeństw chrześcijańskich).
I
II
14 lutego 2013, 01:10
Grzechem jest: - tolerować egoizm, zabiegając o swoje dobro, o swoją „cząstkę,” nie licząc się z drugą osobą; - nie sprowadzać słowa „mój” do „nasz” – w małżeństwie wszystko „nasze” - nie dostrzegać specjalnej sytuacji duchowej drugiej strony – i nie wczuwać się w tę sytuację (choroba, zmęczenie, wyczerpanie nerwowe) - nie znać newralgicznych punktów charakteru swego współmałżonka, albo znając, ranić je intencjonalnie lub przez brak delikatności - jednostronnie i arbitralnie załatwiać sprawy rodziny i domu; nie dzielić w duchu ofiarnej miłości pracy domowej, ciężarów i kłopotów dnia, wprowadzając rozdzielnik: „ile ty, tyle ja” - pozostawiać po sobie brudy i nieporządek z myślą , że „on”, „ona” posprząta (łazienka, popiół z papierosów, papiery itp.) - pozwalać się obsługiwać z lenistwa i gruboskórności; - zamykać się w tajemniczym, urażonym milczeniu, nadąsaniu (nie wiedzieć o co) - wdzierać się wścibsko i natrętnie w przyczyny „czarnego dnia”, powodując pogłębienie depresji - odrzucać opryskliwie gesty pojednania, pomocy, czułości - w rozmowach i dyskusji ulegać irytacji, podnosić głos, używać poniżających epitetów i wulgarnych słów; - po konflikcie długo nosić w sercu gniew i urazy – nie dążyć do pojednania niezależnie od tego, czyja racja zwycięża - za wszelką cenę dążyć do wykazania i przeprowadzenia „swojej” racji - nie pozostawić drugiej osobie możliwości „zachowania twarzy” - ranić miłość własną współmałżonka, podkreślając swoje racje („aha! miałem rację”) - cieszyć się z upokorzenia i porażek współmałżonka; - stwarzać w domu klimat napięć i niepokoju („przyczepiać” się do byle czego i kogo) - w konfliktach i trudnościach ułożenia życia widzieć winę tylko po stronie współmałżonka - nie interesować się pracą zawodową i sukcesami współmałżonka - zanudzać go przechwałkami o własnych sukcesach i zaletach - podkreślać swoją „wyższość” w płaszczyźnie inteligencji, wykształcenia lub „pochodzenia społecznego” - nie znajdować słowa uznania i pochwały za wkład pracy, sukcesy i gusty współmałżonka (urządzenie mieszkania, strój, uczesanie, potrawy) - rzadko używać słów; „proszę”, „dziękuję”, „przepraszam”; – mimo zmęczenia i kłopotów nie zdobyć się na spokój, pogodę, humor - należeć do tych, którzy okazują kurtuazję uprzejmość tylko na „wynos” - nie dbać o wspólne imprezy i rozrywki (wczasy, wycieczki, odwiedziny) - zapominać o uroczystościach rodzinnych, jak rocznica ślubu, imieniny, jubileusze - zapomnieć, że bieżące konflikty rozwiązuje się najłatwiej przez słowo lub gest przebaczenia i czułości (pocałunek) - wyrażać pryncypialnie swój zawód i rozczarowanie z powodu niepoprawnych wad współmałżonka – stwarzając wrażenie, że „sprawa beznadziejnie przegrana” - przypominać i wypominać grzech przeszłości, niedotrzymane obietnice - nie dość okazywać opieki, wyrozumiałości i cierpliwości swojej żonie w okresie ciąży - przesadnie chwalić inne żony i mężów wobec współmałżonka itd................
I
I
14 lutego 2013, 01:05
Grzechem jest: - nie pamiętać o religijnym charakterze swego małżeństwa; - nie pogłębiać i nie ożywiać świadomości, że przez Sakrament wszedł do życia małżeńskiego sam Chrystus i chce w nim pozostać; - nie dokładać troski, aby nasze małżeństwo coraz bardziej jednoczyło się w Bogu; - nie modlić się nigdy o pogłębienie jedności i miłości małżeńskiej; - lekceważyć wspólną modlitwę, wspólny udział w Eucharystii, wspólne czytanie Pisma Świętego.; - nie czytać żadnych książek katolickich o małżeństwie; - nie dbać o emblematy religijne w mieszkaniu – krzyż, obrazy – zawieszenie na honorowym miejscu, a nie w kąciku; - lekceważyć religijne elementy rocznicy ślubu (Msza św., Komunia); - zapominać, że małżeństwo ma być jedną z dróg uświęcenia się, a rodzina nasieniarnią miłości do Boga do ludzi i do Ojczyzny.
TL
tutaj link
13 lutego 2013, 16:34
ktoś podał w innym miejscu stronę, która tylko tu pasuje [url]http://gosc.pl/doc/1447241.Rozpakuj-pakiet[/url]
LA
link aktywny
7 lutego 2013, 09:42
[url]http://www.przewodnik-katolicki.pl/nr/rodzina/studnia_nigdy_nie_wysycha.html[/url] ...
Ś
ŚWIADECTWO
6 lutego 2013, 15:43
http://www.przewodnik-katolicki.pl/nr/rodzina/studnia_nigdy_nie_wysycha.html Nawet jeżeli człowiek formalnie rozdzieli to, co Bóg złączył? M.N.: – Nawet wtedy. Taka jest właśnie moja sytuacja: mąż odszedł, zostałam sama z czwórką dzieci, bez pracy, bez zasądzonych alimentów, w niewielkim mieszkaniu. Nie znałam jeszcze wówczas Wspólnoty SYCHAR – bo wtedy na pewno walczyłabymbardziej o mojemałżeństwo. Ostatecznie doszło do rozwodu, mąż wstąpił w nowy związek cywilny, z którego ma kolejną dwójkę dzieci. Musiałam sobie wówczas odpowiedzieć na pytanie: czy fakt, że on żyje w nowym związku, zwalnia mnie z przysięgi małżeńskiej złożonej przed Bogiem? No, oczywiście, nie zwalnia – sakramentalny związek małżeński jest nierozerwalny niezależnie od sytuacji i trudności, jakie nas spotykają. Ten związek trwa mimo ustanowienia przez sąd cywilny rozwodu. Ile to już lat? M.N.: – Dwadzieścia. Dziesięć lat byliśmy razem, dziesięć lat jesteśmy osobno. Szmat czasu… M.N.: – Właściwie w mojej sytuacji można by powiedzieć, że to już jest koniec, że wszystko jest stracone. Ale kiedy natknęłam się na Wspólnotę, zyskałam nadzieję i zrozumiałam, że ja chcę, żeby moje małżeństwo było uzdrowione. Ks. P.D.: – Nasza wspólnota pełni bardzo ważną rolę terapeutyczną. To jest oczywiście przede wszystkim modlitwa, proces duchowej odnowy – np. poprzez program „Wreszcie żyć – 12 kroków ku pełni życia” – i nawiązywanie właściwej relacji z Panem Jezusem. Ale równie ważna jest wzajemna pomoc, możliwość przepracowania i skonfrontowania swoich problemów w grupie i niesamowitego wsparcia ze strony osób, których dotknęła podobna sytuacja. Bo u nas nie ma teoretyków. Pani to pomogło. M.N.: – Tak, moje życie dzięki Wspólnocie niesamowicie się zmieniło. Zrozumiałam, że Pan Bóg nie zostawi mnie samej. I nawet jeżeli nie ma przy mnie małżonka, znajduję w sobie dość siły, bo mam to niejako zagwarantowane poprzez sakrament małżeństwa. Nie zrobiłabym ani jednego kroku, gdyby Pan Bóg mi nie pomagał, gdybym każdego dnia nie budziła się i nie odczuwała Jego łaski i miłości. A Pan Bóg tak mi jakoś błogosławił, że bardzo szybko zmieniłam miejsce zamieszkania, odważyłam się z czwórką dzieci przeprowadzić do innego miasta, znalazłam pracę w swoim zawodzie. Stanęłam na nogi, pracuję, mam nadzieję. A cztery miesiące temu zadzwonił mąż, mówiąc, że rozstał się z tamtą kobietą. Naprawdę?! M.N.: – W tej chwili zaczynamy powoli ze sobą szczerze rozmawiać – to jest oczywiście długi proces, ale widać jakieś pierwsze pozytywne symptomy. Mąż uczestniczy w „12 krokach”, pracuje nad sobą. To już jest bardzo dużo.
LS
le sz
7 grudnia 2011, 14:58
Sorry, ale to jest niemożliwe żyć ze skalanym. To tak jak ożenić się z prostytutką. Choć niektórym to nie przeszkadza Uważasz więc że niemożliwe jest osiągnięcie przez Ciebie zbawienia? Czy może uważasz że Panu Bogu nie przeszkadzałoby żyć z prostytutką?
H
herezje...
7 grudnia 2011, 08:04
Pan Jezus ustąpił gdy usuniętao katolicką Mszę św. ponad 40 lat temu....
K
katolik
7 grudnia 2011, 07:53
Sytuacja jest co dzień gorsza. Jak mówi Pismo: "Albowiem już działa tajemnica bezbożności. Niech tylko ten, co teraz powstrzymuje, ustąpi miejsca." 2Tes 2:7. Pan Jezus ustąpił gdy usuniętao katolicką Mszę św. ponad 40 lat temu.... Mt 7:21 "Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie." http://tradycja-2007.blog.onet.pl/ Kto chce iść do piekła niech tego nie czyta i żyje tak, jak żyje.
?
?
7 grudnia 2011, 07:52
JEŚLI SAM CHCESZ RADZIĆ SOBIE Z ŻYCIEM, TO PO CO CI BÓG?
O
odp
7 grudnia 2011, 07:31
Sorry, ale to jest niemożliwe żyć ze skalanym. To tak jak ożenić się z prostytutką. Choć niektórym to nie przeszkadza Dla Ciebie nie, dla innych tak. Ludzie są rożni, jedni moga, inni nie mogą. Bóg pomaga każdemu, kto go o to poprosi. Tak było i jest w przypadku, gdy ktoś otrzymał dar i opisał to w formie świadectwa!
S
Sorry
7 grudnia 2011, 07:21
Sorry, ale to jest niemożliwe żyć ze skalanym. To tak jak ożenić się z prostytutką. Choć niektórym to nie przeszkadza
TT
tak, tak; nie, nie
6 grudnia 2011, 23:46
Do osoby piszącej "świadectwo" Nie wiem co prawda co było przyczyną waszego rozłamu w małzeństwie, ale zakładając to najgorsze, czyli że mąż żył z inną kobietą, to czy nie przeszkadzało Ci to w odbudowaniu małzeństwa i powrocie do zyica z mężem? Tak, chodziło o kochankę oraz cd. pytania - nie przeszkodziło to jej w przyjęciu męża (modliła się o to gorąco, by Bóg dopomógł jej przyjąć marnotrawnego).
P
pytka
6 grudnia 2011, 19:41
Do osoby piszącej "świadectwo" Nie wiem co prawda co było przyczyną waszego rozłamu w małzeństwie, ale zakładając to najgorsze, czyli że mąż żył z inną kobietą, to czy nie przeszkadzało Ci to w odbudowaniu małzeństwa  i powrocie do zyica z mężem?
Ś
świadectwa
6 grudnia 2011, 09:16
<a href="http://www.archive.org/details/sychar-radio-em-2011.12.02-magazyn-rodzinny-rozmowa-z-sycharkami-z-ogniska-w-zor">http://www.archive.org/details/sychar-radio-em-2011.12.02-magazyn-rodzinny-rozmowa-z-sycharkami-z-ogniska-w-zor</a>
Ś
świadectwo
6 grudnia 2011, 09:09
"W ciągu prawie 3 lat, gdy mieszkałam sama, odmówiłam Nowennę Pompejańską kilka razy. Pamiętam, że pierwszy raz był bardzo trudny. Dużo pracowałam, miałam zajęcia dodatkowe, była zima, codziennie chodziłam na mszę świętą i czasami wstawałam o 5 rano, żeby zebu w ciszy i skupieniu odmawiać nowennę. Dziś zastanawiam się skąd miałam tyle siły... Jedną nowennę ofiarowałam w intencji uzdrowienia mojego małżeństwa, drugą (w Wielkim Poście) w intencji nawrócenia męża. Pamiętam wielki spokój, który uzyskiwałam w czasie odmawiania nowenny, gdy wszystko zawierzyłam Maryi  . Myślę, że jest to naprawdę modlitwa nie do odparcia, która bardzo porusza Serce Maryi... Od ośmiu miesięcy ja i mój mąż jesteśmy razem, mąż przystąpił do Sakramentu Pokuty... Choć wiele gór za nami i przed nami, to idziemy razem i ta wspólna droga jest piękna. To wszystko nie stało się od razu, działo się bardzo powoli. Mijały miesiące od zakończenia nowenny. Potrzebna była wiara, cierpliwość i czas, bo to Pan Bóg wybiera właściwy czas i właściwe miejsce. Życzę wszystkim dużo wiary, cierpliwości i miłości."
KP
ksiądz Pawlukiewicz o miłości
3 grudnia 2011, 23:59
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=7N9Ug2lap1A">http://www.youtube.com/watch?v=7N9Ug2lap1A</a>
KP
ksiądz Pawlukiewicz o miłości
3 grudnia 2011, 23:58
http://www.youtube.com/watch?v=7N9Ug2lap1A   
PV
Piet van Breemen SJ
2 grudnia 2011, 23:39
Miłość sprawdza się w wierności, a doskonali w przebaczeniu.
ŁW
łaska wierności
2 grudnia 2011, 07:26
Czy wierność jest łaską? Raczej nie. Wierność jest obowiązkiem małzonka, bo się ją ślubuje. Druga strona ma prawo jej oczekiwać. Tak to rozumiem. Łaską jest to, co daje Bóg, a nie to, co jest powinnością wynikającą ze złożonej przysięgi. Jeśli jedna strona nie dotrzymuje przyrzeczenia wierności to tym samym zwalnia drugą stronę z jej zobowiązań; bo pokrzywdzona strona ma prawo odejść, a więc nie obowiązuje ją ślubowanie "nie opuszczę cię aż do śmierci" <a href="http://sites.google.com/site/sycharorg/modlitwa-o-laske-wiernosci">http://sites.google.com/site/sycharorg/modlitwa-o-laske-wiernosci</a> MODLITWA O ŁASKĘ WIERNOŚCI Panie Boże, prosimy Cię o łaskę dochowania wierności słowu danemu w dniu naszego ślubu. Spraw, abyśmy w dniach pomyślności wspólnie Ci dziękowali, a w chwilach smutku razem dźwigali nasz krzyż. Niech Twoja wierność wobec człowieka będzie dla nas wzorem i źródłem mocy, a zarazem szkołą naszej wzajemnej wierności. Daj nam, byśmy przez nierozerwalną więź, która jednoczy nasze serca, dawali świadectwo Twojej bezgranicznej miłości, a po wspólnie przebytej drodze naszego życia osiągnęli koronę wiecznej chwały, przyobiecaną tym, którzy dochowują wierności aż do końca. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.  -Za zgodą Kurii Biskupiej Warszawsko-Praskiej z dnia 28.06.2010, nr 1250(K)2010 (do prywatnego odmawiania)
O
ona
1 grudnia 2011, 18:50
Czy wierność jest łaską? Raczej nie. Wierność jest obowiązkiem małzonka, bo się ją ślubuje. Druga strona ma prawo jej oczekiwać. Tak to rozumiem. Łaską jest to, co daje Bóg, a nie to, co jest powinnością wynikającą ze złożonej przysięgi. Jeśli jedna strona nie dotrzymuje przyrzeczenia wierności to tym samym zwalnia drugą stronę z jej zobowiązań; bo pokrzywdzona strona ma prawo odejść, a więc nie obowiązuje ją ślubowanie "nie opuszczę cię aż do śmierci"
ŁW
Łaska wierności.
1 grudnia 2011, 17:02
<a href="http://www.sychar.org/media/artykul/gosc-opole-2011.11.13-rekolekcje.jpg">http://www.sychar.org/media/artykul/gosc-opole-2011.11.13-rekolekcje.jpg</a> <a href="http://www.sychar.org/media/artykul/gosc-opole-2011.11.13-rekolekcje.pdf">http://www.sychar.org/media/artykul/gosc-opole-2011.11.13-rekolekcje.pdf</a>
MS
MÓDL SIĘ I PRACUJ NAD SOBĄ
1 grudnia 2011, 00:22
"Oddaj problem Jezusowi". I wystarczy. To tak, jak w przypadku zatartego silnika w samochodzie - tak samo wystarczy. BZDURA! NIKT TAK NIE PISZE! ZAWSZE CHODZI O: "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
.
...
30 listopada 2011, 19:19
@rana : Naprawdę pisanie, że ufność i modlitwa pomogą we wszystkich problemach jest nadużyciem.  Też tak uważam.     Slogan : "Oddaj problem Jezusowi".    I wystarczy. To tak, jak w przypadku zatartego silnika w samochodzie - tak samo wystarczy.
.
...
30 listopada 2011, 07:20
Czy tu jest odpowiedź na zadanie pytanie w tytule? <a href="http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,238,co-dalej-z-nierozerwalnoscia-malzenstwa.html">http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,238,co-dalej-z-nierozerwalnoscia-malzenstwa.html</a>
O
ona
29 listopada 2011, 19:00
Ja też się cieszę, że mąż zdrajca z nami nie mieszka. I też nie mam zamiaru prosić Boga o jego powrót.
A
ania
29 listopada 2011, 08:52
a ja się bardzo ciesze, ze mój mąż- alkoholik już z nami nie mieszka, odpoczywam, nie mam zamiaru prosić Jezusa o jego powrót
DP
do posłuchania
29 listopada 2011, 08:20
<a href="http://www.rekolekcje.sychar.org">www.rekolekcje.sychar.org</a>
C
cd.
29 listopada 2011, 08:06
........to nie jest prawda,  że nie ma żadnego rezultatu!! Twoje zdanie jest nieprawdziwe, jeśli chodzi o forum katolickie - codziennie przybywa świadectw! Ale diabeł nie cierpi świadectw o uzdrowieniach rodzin, więc dlatego słowa/myslenie takie tej nieprawdy wkłada do umysłów ludzi cierpiących. Wchodzi na ich RANĘ. A wystarczy swoją ranę oddać Chrystusowi.. i żaden diabeł nie wykorzysta Twojej rany przeciwko Tobie. Diabelstwo odsuwa się, gdy Jezus, który jest Bogiem, wchodzi do człowieka. KOMUNIA ŚW. to najlepszy egzorcyzm dla każdego - wtedy żaden diabeł i jego diabelskie, przewrotne myslenie nie przylepi się juz nigdy! Pragnij tego.
TN
TO NIE JEST PRAWDA
29 listopada 2011, 08:00
Wejdź na jakiekolwiek forum dla małżeństw w kryzysie (KATOLICKIE?) i poczytaj ile ludzi prosi Boga latami o uzdrowienie małżeństwa, jeździ na rekolekcje, i nie ma żadnego rezultatu. TO NIE JEST PRAWDA!! Nie wiem, czy to strona katolicka, poniżej link - ale oddaje sens: <a href="http://www.pp.org.pl/wojtek/?id=31072">http://www.pp.org.pl/wojtek/?id=31072</a> "Egoizm jest czwartą przeszkodą w modlitwie. "Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz" (Jk 4,3). (…) Gdy zacząłem czytać o modlitwie, poraziło mnie to stwierdzenie. Przyjrzałem się swoim przeszłym modlitwom, musiałem stanąć twarzą w twarz z dużą ilością pożądliwości materialnej. Było wiele niezrozumienia różnic między potrzebami a pragnieniami, prawami a przywilejami, sprawiedliwością a łaską, wygodnictwem a wiernością Chrystusowi. Odkryłem, że w rzeczywistości prosiłem Boga na modlitwie: "Uchroń mnie od wszelkiej próby czy tragedii lub bólu czy czegokolwiek, co by spowodowało mój wzrost duchowy i stanie się Bożym człowiekiem. Daj mi po prostu wygodne, satysfakcjonujące i bezproblemowe życie". (…) Gdyby Bóg wysłuchiwał tak egoistycznych próśb, szybko byłbym duchowo skończony.  ill Hybels, "Zbyt zajęci, by się nie modlić" O co ja się modlę gdy się modlę? Jezu cichy, serca pokornego     Uczyń serce moje        według serca swego.                             CZY Jezu cichy, serca pokornego     Uczyń moje życie wygodnym,        satysfakcjonującym i bezproblemowym.
FK
forum katolickie, a nie świecki
29 listopada 2011, 07:51
Wejdź na jakiekolwiek forum dla małżeństw w kryzysie i poczytaj ile ludzi prosi Boga latami o uzdrowienie małżeństwa, jeździ na rekolekcje, i nie ma żadnego rezultatu. Naprawdę pisanie, że ufność i modlitwa pomogą we wszystkich problemach jest nadużyciem. Bóg działa jak chce i gdzie chce. To wejdź na forum katolickie, a nie świeckie! Wątpisz, że modlitwa do Boga i ufność Bogu pomogą we wszystkich problemach? To o co prosisz??? Jak ufasz, czy Ty w ogóle ufasz Bogu? Pisząc swoje słowa, sądzę, że mało ufasz Bogu... Zrób coś z tym! Zaufaj Bogu nad wszystko. Może źle się modlisz? Może nie wiesz o co prosić? "Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz" (Jk 4,3).
R
rana
29 listopada 2011, 07:31
Wejdź na jakiekolwiek forum dla małżeństw w kryzysie i poczytaj ile ludzi prosi Boga latami o uzdrowienie małżeństwa, jeździ na rekolekcje, i nie ma żadnego rezultatu. Naprawdę pisanie, że ufność i modlitwa pomogą we wszystkich problemach jest nadużyciem. Bóg działa jak chce i gdzie chce.  
KJ
kim jest ten Pan Bóg?!?
28 listopada 2011, 23:41
no fajnie, że jednemu Zbyszkowi się udało, bo pojechał na rekolekcje.. ale ilu jest takich Zbyszków, którzy jeszcze zechcą pojechać na rekolekcje? Wiem, wiem, że zaraz ktoś napisze:"dla Boga nie ma nic niemożliwego". Zgadzam się z tym. Jak również z tym, że gdyby Bóg zechciał, to nie byłoby wcale zdrad, rozwodów, aborcji, zabójstw, chorób,... bo nie ma dla Niego nic niemożliwego i mógłby od razu sprawić raj na ziemi. Zaraz, zaraz... pojechał na rekolekcje. No i co takiego mu się stało?... Czy nie ma tam o Duchu świętym (stało mu się co?), czy nie ma tam o Miłości Bożej (stało mu się co?), czy nie ma tam o zaufaniu Bogu (stało mu się co?). "gdyby Bóg zechciał"... i co? Nie chce? A niedobry On! A może trzeba najpierw Mu zaufać, a potem mieć do Niego prośbę, tak czy nie?
ON
OJCZE NASZ, KTÓRYŚ JEST
28 listopada 2011, 23:15
"Nawrócenie i uświęcenie duszy było, jest i pozostanie zawsze dziełem Bożej łaski. Ani słowem żywym, ani drukiem, ani innym środkiem zewnętrznym bez łaski Bożej nic się w tej dziedzinie zdziałać nie może. Łaskę zaś i dla siebie, i dla drugich zdobywa się pokorną modlitwą, umartwieniem i wiernością w spełnianiu swoich zwyczajnych, chociażby najpospolitszych obowiązków." Pan Bóg to nie maszynka do spełniania życzeń. Jak widać powyżej, łaska Boża jest nie tylko do zbawienia koniecznie potrzebna! Potrzebna jest do wszystkiego! A najbardziej właśnie do tych wszystkich trudnych sytuacji. Mówisz "wierzę". W kogo, komu, czemu, dlaczego, po co? NIE MA NA TYM ŚWIECIE RAJU, więc zacznij żyć naprawdę - chorzy, grzeszni potrzebują lekarza, Chrystusa! Wierzysz, to wierz, ale tak do końca i naprawdę. Bóg nie zawodzi, jedynie człowiek może zawieść. Złe wyobrażenie o Stwórcy niejednego zgubiło! Bóg to jest Twój Ojciec.
TW
też wierzę
28 listopada 2011, 19:29
no fajnie, że jednemu Zbyszkowi się udało, bo pojechał na rekolekcje.. ale ilu jest takich Zbyszków, którzy jeszcze zechcą pojechać na rekolekcje? Wiem, wiem, że zaraz ktoś napisze:"dla Boga nie ma nic niemożliwego". Zgadzam się z tym. Jak również z tym, że gdyby Bóg zechciał, to nie byłoby wcale zdrad, rozwodów, aborcji, zabójstw, chorób,... bo nie ma dla Niego nic niemożliwego i mógłby od razu sprawić raj na ziemi.
PL
poprawny link
27 listopada 2011, 23:19
<a href="http://www.odnowa.jezuici.pl/szum/ewangelizacja-mainmenu-56/swiadectwa/350-zupenie-nowa-mio">http://www.odnowa.jezuici.pl/szum/ewangelizacja-mainmenu-56/swiadectwa/350-zupenie-nowa-mio</a>
PL
poprawny link
27 listopada 2011, 23:18
[url=http://www.odnowa.jezuici.pl/szum/ewangelizacja-mainmenu-56/swiadectwa/350-zupenie-nowa-miohttp://www.odnowa.jezuici.pl/szum/ewangelizacja-mainmenu-56/swiadectwa/350-zupenie-nowa-mio[/quote[/url]
T
tak
27 listopada 2011, 23:17
Dla Boga nie ma nic niemożliwego. (Łk 1,37)
BJ
Bóg jest Ojcem
27 listopada 2011, 19:37
Odpuszczamy winowajcom, ale żyć z nimi już nie musimy. Amen Bez łaski Bożej nie odpuścimy winowajcom. Ludzie są bezsilni baz łaski Bożej... to jak brak oddechu. Wszyscy ci, którzy odpuścili winowajcom straszne przewinienia, nie z siebie to uczynili, a dzięki łasce oraz z łaską Pana Jezusa! Kto prosi Boga o pomoc, kto przychodzi z tym do Chrystusa, nigdy się nie zawiedzie, bo On jest Ojcem, a nie chmurką, albo bogiem. On jest prawdziwym Ojcem! 
K
kobieta
27 listopada 2011, 13:48
Odpuszczamy winowajcom, ale żyć z nimi już nie musimy. Amen
ON
Ojcze Nasz...
26 listopada 2011, 23:36
... któryś jest w niebie święć się imię Twoje; przyjdź królestwo Twoje; bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi; chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj; i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom; i nie wódź nas na pokuszenie; ale nas zbaw od złego. Amen.
DM
doradcy mówią -link
26 listopada 2011, 12:09
Wszystko pięknie:modlitwy, pielgrzymki, wiara w odbudowanie małzeństwa... Robiłam to samo - bez rezultatu. Zostałam zniszczona przez męża i zostawiona. I wiem jedno: nigdy juz nie dam się poniżać i prosić o powrót. I nie rozumiem kobiet, które mogą po wieloletnich zdradach pójść do łóżka z mężem. Obrzydzenie. To też świadectwo. Takie na NIE. Ale są też takie na TAK. Nikt nikogo nie zmusza do życia z mężem "pobrudzonym", jeśli Cię niszczył, to nie masz prawa do tego dopuszczać! Cytat: " Moim największym marzeniem jest ponowne scalenie mojego małżeństwa – dzieli się Jan – ale do tego trzeba dwojga. Żona jeszcze nie jest gotowa – mówi. – Nie doradzamy rozwodu w żadnej sytuacji – podkreślają członkowie wspólnoty. – Jednak elementem naprawy związku małżeńskiego jest zaakceptowanie sytuacji takiej jaka ona jest. W danym momencie i czasie. Czasem trzeba po prostu bezradnie rozłożyć ręce – tłumaczą. – Tym bardziej, że nie każde małżeństwo można, ale i nie każde warto, scalać – podkreślają Anna i Łukasz Dracz. – Czasami trzeba powiedzieć stop. Mamy tu na myśli sytuacje, gdy dochodzi do przemocy, do silnego wykorzystywania jednego z małżonków, gdy małżonek okazuje się psychopatą, czyli osobą niezdolną do obdarzenia miłością, byłyby to także przypadki silnego uzależnienia od alkoholu czy środków psychotropowych. Doradzanie, pomoc małżonkom pozostającym w kryzysie to odpowiedzialne i bardzo trudne zadanie – podkreślają. – Tu trzeba rzetelnej wiedzy psychologicznej i ... niezgłębionych pokładów delikatności, wyczucia, empatii." stąd <a href="http://nowezycie.archidiecezja.wroc.pl/numery/112010/04.html">http://nowezycie.archidiecezja.wroc.pl/numery/112010/04.html</a>
R
R
26 listopada 2011, 11:39
Wszystko pięknie:modlitwy, pielgrzymki, wiara w odbudowanie małzeństwa... Robiłam to samo - bez rezultatu. Zostałam zniszczona przez męża i zostawiona. I wiem jedno: nigdy juz nie dam się poniżać i prosić o powrót. I nie rozumiem kobiet, które mogą po wieloletnich zdradach pójść do łóżka z mężem. Obrzydzenie. Taki real. Niestety. Zaklęcia nie pomogą. Mnie to spotkało "z męskiej" strony. Pozdrawiam serdecznie.
K
kobieta
26 listopada 2011, 11:20
Wszystko pięknie:modlitwy, pielgrzymki, wiara w odbudowanie małzeństwa... Robiłam to samo - bez rezultatu. Zostałam zniszczona przez męża i zostawiona. I wiem jedno: nigdy juz nie dam się poniżać i prosić o powrót. I nie rozumiem kobiet, które mogą po wieloletnich zdradach pójść do łóżka z mężem. Obrzydzenie.
AJ
AMEN JAK MARYJA
26 listopada 2011, 10:13
"Nawrócenie i uświęcenie duszy było, jest i pozostanie zawsze dziełem Bożej łaski. Ani słowem żywym, ani drukiem, ani innym środkiem zewnętrznym bez łaski Bożej nic się w tej dziedzinie zdziałać nie może. Łaskę zaś i dla siebie, i dla drugich zdobywa się pokorną modlitwą, umartwieniem i wiernością w spełnianiu swoich zwyczajnych, chociażby najpospolitszych obowiązków."
ZN
zupełnie nowa miłość
26 listopada 2011, 01:04
We wtorek rano obudził się z poczuciem, że coś się zmieniło. Po raz pierwszy od pięciu lat nie pomyślał natychmiast o tamtej kobiecie. A przecież dotąd, przez cały dzień drążyły go myśli: co zrobić, żeby z nią być, jak odejść z domu, kiedy? W środę był już skupiony wyłącznie na rekolekcjach… W czwartek w intencji rekolektantów odprawiana była Msza o uzdrowienie. Uczestnicy mieli stworzyć trzyosobowe grupki modlitwy wstawienniczej. Każdy mógł powiedzieć dwójce pozostałych, o co mają się za niego modlić. Zbyszek uświadomił sobie, że to ostania szansa – prosić Ducha Świętego. A Bóg może zrobić wszystko i to natychmiast! Powiedział więc w sercu:   „Chryste, ja w ciągu tych pięciu lat wiele razy próbowałem po ludzku zakończyć ten związek, ale nie dałem rady. Teraz w otchłań Twojego miłosierdzia wrzucam wszystkie swoje grzechy i problemy, i zostawiam je Tobie. Odtąd ta relacja nie jest już moim problemem, ale Twoim. Nawet nie chcę w to wnikać, jak ją zakończysz. Te rekolekcje miały być moim pożegnaniem z Tobą, ale ja wcale nie chcę się z Tobą żegnać. Chcę Cię przeprosić i błagać o nowe życie. I proszę Ducha Świętego o nową miłość do mojej żony. Ale nie za to, że była ze mną przez 24 lata, że urodziła mi trójkę dzieci, że nigdy się ode mnie nie odwróciła, że jest dla mnie największym przyjacielem… Proszę Cię, Duchu Święty, o miłość narzeczeńską – najczystszą z najczystszych. I o pokój serca”.   Po kilku minutach tej modlitwy zrobiło mu się bardzo ciepło. Zaczął mocno płakać... A gdy wrócił do pokoju – wiedział, że został wysłuchany!   [url=http://www.odnowa.jezuici.pl/szum/ewangelizacja-mainmenu-56/swiadectwa/350-zupenie-nowa-miohttp://www.odnowa.jezuici.pl/szum/ewangelizacja-mainmenu-56/swiadectwa/350-zupenie-nowa-mio[/quote[/url]]
ZN
zupełnie nowa miłość
26 listopada 2011, 01:01
W dniu zakończenia rekolekcji Zbyszka rozpierała energia: – Chciałem do wszystkich dzwonić i opowiadać całemu światu, że stał się cud! Dostałem nowe życie, nowe uczucia, nowe spojrzenie – to taki cud, jakby komuś ręka albo noga odrosła! Patrzyłem na żonę, która po mnie przyjechała, i zdałem sobie sprawę, że wprost uwielbiam w niej to, co jeszcze nie tak dawno mi się nie podobało! W niedzielę powiedział do żony: „Gosia, na tych rekolekcjach prosiłem Ducha Świętego, żebym cię pokochał i był dla ciebie dobry. I to wszystko dostałem”. Nie uwierzyła: „O co ci chodzi? Chcesz coś więcej ugrać na sprawie rozwodowej?” „Jeśli mi nie wierzysz, to chodźmy do notariusza. Przepiszę na ciebie i na dzieci wszystkie nasze nieruchomości, żebyś wiedziała, że nie ma w tym żadnego krętactwa. Po prostu dostałem dar od Ducha Świętego – nowe życie”. Po trzech tygodniach Małgosia uwierzyła. To też było działanie Ducha Świętego. Po jakimś czasie zaproponowała mężowi, żeby co wieczór odmawiali razem różaniec. – Odtąd codziennie klęczymy ramię w ramię i modlimy się – mówi z przejęciem Zbyszek. – To jest nasza pieśń, tego nie da się z niczym porównać. Czy wiesz, jaka to radość, gdy rano budzę się w łóżku obok kobiety, którą jeszcze nie tak dawno chciałem opuścić? Kocham ją! http://www.odnowa.jezuici.pl/szum/ewangelizacja-mainmenu-56/swiadectwa/350-zupenie-nowa-mio
Ś
świadectwo
26 listopada 2011, 00:51
Wszystko to, co wydarzyło się w moim życiu jest dowodem na to, że Pan Bóg jest Bogiem pełnym Miłości, że wszystko jest dla Niego możliwe, że to On wybiera czas i miejsce, że słowa Pana Jezusa "Otrzymacie wszystko o co na modlitwie z wiarą prosić będziecie" są wiecznie żywe!!! Piszę to, ponieważ poczułam wezwanie do napisania tych kilku słów. "Nie zapala się też lampy i nie umieszcza pod korcem" (Mt. 5, 15). Prawie 3 lata temu mój mąż mnie opuścił. Był to bardzo trudny, ale owocny czas dla mnie. Wiele się wydarzyło w moim życiu i w życiu mojego męża. Mąż związał się z inną kobietą. Z ludzkiego punktu widzenia sytuacja była beznadziejna... Miesiąc temu ja i mój mąż podjęliśmy decyzję, że chcemy być razem, że będziemy na nowo budować naszą relację. Rozpoczęliśmy terapię małżeńską. Jest trudno, czasami bardzo trudno i wiem, że długo jeszcze tak będzie. To wspinaczka na Mount Everest. Ale im wyższa góra, tym piękniejsze widoki . Nie wiem co będzie za miesiąc, rok, 5 lat. Pan Bóg wie, a ja po prostu Mu bezgranicznie ufam i z Nim chcę wspinać się dalej... Złożyłem w Panu całą nadzieję; On schylił się nade mną i wysłuchał mego wołania. Wydobył mnie z dołu zagłady i z kałuży błota, a stopy moje postawił na skale i umocnił moje kroki. I włożył w moje usta śpiew nowy, pieśń dla naszego Boga. (Ps. 40)
pół świadectwa
26 listopada 2011, 00:39
Mam na imię A., od 10 lat jestem żoną mojego męża. Jesteśmy małżeństwem sakramentalnym. Przez osiem lat żyliśmy jak pewnie wiele małżeństw- praca, dom, dzieci, mieszkanie, samochód, wakacje, w niedzielę i święta do kościoła. Pewnego dnia dowiedziałam się, że w życiu mojego męża jest inna kobieta, potem że jest z nim w ciąży. Mąż miota się: z jednej strony nie chce odejść od rodziny a z drugiej chce być przy tamtej kobiecie i dziecku. Przez rok wydarzyło się wiele- odejścia męża, powroty, pełen wachlarz uczuć i zachowań - istny rollercoaster. Po roku takiej huśtawki, w dniu, w którym po raz kolejny mąż „wbił mi nóż w plecy”, poczułam, że muszę porozmawiać z kimś, kto ma moralność jasno określoną. Przypomniałam sobie, że kilka lat temu u kolegi spotkałam księdza, takiego przyjaciela jego domu. Zadzwoniłam do kolegi, dał mi numer do księdza i dopilnował, żebym nawiązała kontakt. Za kilkanaście dni spotkaliśmy się na rozmowie. Ja i mąż zostaliśmy zaproszeni na nabożeństwo, podczas którego miało miejsce m.in. odnowienie przysiąg małżeńskich i modlitwy wstawiennicze. Pojechałam sama. Mąż został z dziećmi. Od tego wieczora nic już nie było takie samo. To, co tam przeżyłam, zmieniło mnie i moje życie : modlitwa wstawiennicza nade mną była modlitwą o cud i cud się stał od razu- wyszłam stamtąd po kilku godzinach z głębokim przekonaniem, że to wszystko się dobrze skończy (do tej pory tak nie było, miałam wiele szalonych pomysłów jak to rozwiązać). Byłam też świadkiem modlitwy o uwolnienie, miałam okazję na własne oczy zobaczyć, co szatan robi z człowiekiem, gdy się go z niego wygania w imię Jezusa. Od tej pory nie mam już wątpliwości ŻADNYCH, kto z pary Bóg- szatan jest silniejszy, kto ostatecznie wygrywa i z kim „opłaca się” iść przez życie ziemskie. Wróciłam do domu po kilku godzinach nieustannie płacząc, ale nie był to już płacz rozpaczy, ten płacz mnie oczyszczał. Tego wieczora zaczął się proces zmian. Zmieniało się moje wnętrze. Zaczęłam codziennie się modlić. Poszłam na pieszą pielgrzymkę do Częstochowy, wiele zrozumiałam, wiele się nauczyłam, podczas pielgrzymki dowiedziałam się, że mąż odszedł. Przyjechał jednak po mnie na Jasną Górę (pomimo rozpaczliwych prób zatrzymania go przez tamtą kobietę), wspólnie uczestniczyliśmy we Mszy Świętej w intencji jego nawrócenia. W drodze powrotnej rozmawialiśmy o moich przeżyciach z TAMTEGO nabożeństwa, od którego się wszystko zaczęło. Mąż żywo poruszony relacją z mojego nawrócenia wyraził chęć uczestnictwa we Mszy Św. o uzdrowienie i skorzystania z modlitwy wstawienniczej. Odwiózł mnie jednak do domu i pojechał do niej. Modliłam się codziennie- za niego, za nią, za nas. Po kilkunastu dniach wrócił do domu. Za kilka tygodni wzięliśmy udział we Mszy Św. o uzdrowienie w Częstochowie. Podczas modlitwy uwielbienia po Komunii Św. osunął się na ziemię- moc przychodzącego Ducha Świętego powaliła go. Gdy wstał, po kilku minutach, był innym człowiekiem. Wyspowiadał się, przyjął Komunię Św, cd. >
F
film
26 listopada 2011, 00:33
<a href="http://randkamalzenska.pl/">http://randkamalzenska.pl/</a> <a href="http://www.youtube.com/watch?v=ZKHaEa9ZUic">http://www.youtube.com/watch?v=ZKHaEa9ZUic</a>
!
!!
26 listopada 2011, 00:16
Ilu jest tych nawróconych? Rozwodów jest co roku około 70 tysięcy, czyli mniej więcej tyle osób nie doznaje łaski nawrócenia. Łaskawość Boga jest tak niewielka w tym zakresie jak ilość cudów, których też nie ma wiele. Grzech - wątpić w łaskawość Boga, grzech Mu nie ufać.. Coraz więcej jest uzdrowień, czy statystyki są większe od Bożej Miłości? Statystyki powodują Twoje zwątpienie w Bożą pomoc, w Bożą ingerencję, w Boże rozwiązanie, w Bożą łaskawość?? Coś nie tak! To Twoje zwątpienie w to powoduje, nie Jego Dobroć. Statystyki są dla Ciebie wyznacznią, by wierzyć i ufać Bogu bezgranicznie? To chrzanić taką wiarę w statystyki! Przestać je czytać! Wyrzucić wszystko, co powoduje zwątpienie w Wielkość Boga!  "Dla Boga nie ma nic niemożliwego" (Łk 1,37)
K
kobieta
25 listopada 2011, 21:48
Ilu jest tych nawróconych? Rozwodów jest co roku około 70 tysięcy, czyli mniej więcej tyle osób nie doznaje łaski nawrócenia. Łaskawość Boga jest tak niewielka w tym zakresie jak ilość cudów, których też nie ma wiele.
L
leszek
2 lutego 2011, 16:17
jestem przekonany że mam pełne prawo twierdzić że tak ona uważa. A że to niezgodne z chrześcijaństwem to mam prawo nazywać to pogaństwem. I znowu... To są Twoje wnioski. Dalej baw się sam w przyłapywanki ;) wyłapywanki, zgadywanki i inne. Z Bogiem! Błękitne Niebo, Gdybyś raczyła łaskawie odpowiedzieć jednoznacznie na pytanie które zadałem to nie byłoby ani powodów ani możliwości tego co nazywasz zgadywankami. Wystarczyłoby abyś stwierdziła, że: Bóg nigdy nie działa wbrew woli człowieka, więc wbrew woli danego człowieka nigdy go nie nawróci, nawet gdyby ktokolwiek modlił się o to do Boga przez wiele lat. Problem w tym że Ci to przez gardło nie chce przejść bo zaprzeczałoby to Twoim wpisom że jak się ktoś wytrwale modlił o nawrócenie kogoś to Pan Bóg go wysłuchał i nawrócił tego kogoś. A żeby było zupełnie bez sensu, to nie masz również odwagi aby jasno oświadczyć, że jak ktoś się będzie odpowiednio wytrwale modlił do Boga lub odpowiednio kompetentnego świętego, to w końcu zostanie wysłuchany i tamten czlowiek zostanie nawrócony nawet wbrew własnej woli.
L
leszek
2 lutego 2011, 16:07
rozumiem to niechęć uznania że Pan Bóg nigdy nie działa wbrew ludzkiej woli oraz jako wykręcanie się od przyznania się że uważa iż jak się Pana Boga odpowiednio długo poprosi to zadziała wbrew ludzkiej woli. To są Twoje wnioski. Próbujesz na czymś przyłapywać, jakieś Twoje manipulacje, gierki, zabawy w "co by było gdyby..." Nie piszę się na to. Błękitne Niebo, Twoje osądy na temat mojej osoby są zupełnie nie na miejscu. Nie dałem Ci żadnego powodu aby zarzucać mi jakieś manipulacje czy gierki słowne. Sprawa jest prosta. Z tego co pisałaś zrozumiałem że wg Ciebie, gdy tylko ktoś się odpowiednio długo modli do Boga o czyjeś nawrócenie, to Bóg w końcu wysłucha takie prośby i nawróci tego kogoś, nawet wbrew jego woli. Liczyłem się z tym że mogę Cię źle rozumieć więc zapytałem Cię o to czy dobrze rozumiem. A Ty, zamiast mi jasno i jednoznacznie odpowiedzieć zaczęłaś się wykręcać od jednoznacznej odpowiedzi. Fakt, nie napisałaś że Bóg nawróci tego kogoś nawet wbrew jego woli, ale pomimo moich zapytań i próśb nie stwierdziłaś również niczego przeciwnego, że Bóg nigdy nie działa wbrew ludzkiej woli, więc i nikogo nie nawróci wbrew jego woli, nawet gdyby ktoś się o to długo do Boga modlił. W związku z tym, ponieważ wcześniej wypowiadałaś pogląd sugerujący że mąż św. Rity nawrócił się ponieważ ona modliła się o to do Boga przez 18 lat to skoro nie chciałaś jednoznacznie stwierdzić, że Bóg nikogo nie nawraca wbrew jego woli, to uznaję że jednak twierdzisz iż Bóg nawraca nawet wbrew czyjej woli jeśli tylko odpowiednio długo ktoś się o to będzie modlił. Nie domagaj się ode mnie odpowiedzi, na które zna odpowiedź JEDYNIE SAM BÓG. Bynajmniej nie domagam się od Ciebie jakichkolwiek odpowiedzi które zna tylko Bóg. W sprawie pytania które Ci zadawałem Kościół wypowiada się jednoznacznie, i nie raz to przytaczałem. W dodatku, pytałem się po prostu o to CO TY uważasz, a skoro powoływałaś się na przykład św. Rity, to jednoznacznie to świadczy o tym że masz własne zdanie na ten temat. Problem w tym że wijesz się jak piskorz aby nie przyznać się do jego niechrześcijańskości.
L
leszek
2 lutego 2011, 13:59
Auro, no i jak tam? To w końcu miałem rację czy nie? Dlaczego prowadzisz spór tylko dopóki nie jednoznacznie nie obalę Twoich zarzutów, ale jak to już zrobię to nigdy nie napiszesz: sorry, miałeś rację, lecz milkniesz?
L
leszek
2 lutego 2011, 13:43
Nawrócenie polega na tym, co Pan Jezus podyktował św. Faustynie: Dziś sprowadź mi dusze heretyków i odszczepieńców, i zanurz ich w morzu miłosierdzia mojego; w gorzkiej męce rozdzierali mi ciało i serce, to jest Kościół mój. Kiedy wracają do jedności z Kościołem, goją się rany moje i tym sposobem ulżą mi męki. Ponieważ nie ma już jedynego Kościoła, który założył Pan Jezus, nawrócenie polega na powrocie do Kościoła przedsoborowego, który reprezentuje Bractwo św. Piusa X. ~pseudo-katoliku, masz oczy a nie widzisz, masz uszy a nie słyszysz... Gdyby nie było jedynego Kościoła który założył Pan Jezus to nawet nie wiedziałbyś o istnieniu jakiejś siostry Faustyny. Nie wiedziałbyś również że jest taka święta. No i nie mógłbyś cytować z jej pism. Nie chcesz chyba twierdzić że to te Twoje heretyckie bractwo wyniosło na ołtarze św. Faustynę? A cytat który podałeś akurat doskonale opisuje to co Ty robisz razem z tym swoim całym Bractwem heretyków i odszczepieńców... w gorzkiej męce rozdzieracie Jezusowe ciało i serce, to jest Kościół Jego... Kiedy powrócicie do jedności z Kościołem to będą się goić rany Jezusowe i tym sposobem ulżycie Mu męki.
A
anna
2 lutego 2011, 10:49
Jest taka pozycja C.S.Levisa - "Listy starego diabła do młodego" i czytając wpisy pod tym artykułem mam nieodparte wrażenie, że są to ćwiczenia z tej książki!!! Słowotok, argumentum; ad personam i ad baculum!!! Mnie to zniechęca do czytania komentarzy a nawet "wchodzenia" na strony DEONU. Proszę  miłosiernie odpowiedzialnych za stronę by zadbały o tych użytkowników, którzy chcą rozmawiać o problemach a nie o sobie! A "dyskutanci" niech się wyżywają na swoich indywidualnych adresach...
K
katolik
2 lutego 2011, 10:43
Nawrócenie polega na tym, co Pan Jezus podyktował św. Faustynie: Dziś sprowadź mi dusze heretyków i odszczepieńców, i zanurz ich w morzu miłosierdzia mojego; w gorzkiej męce rozdzierali mi ciało i serce, to jest Kościół mój. Kiedy wracają do jedności z Kościołem, goją się rany moje i tym sposobem ulżą mi męki. Ponieważ nie ma już jedynego Kościoła, który założył Pan Jezus, nawrócenie polega na powrocie do Kościoła przedsoborowego, który reprezentuje Bractwo św. Piusa X.
L
leszek
2 lutego 2011, 10:37
Wiesz Leszku, ja nie zauważyłam, by Błękitne gdziekolwiek pisała o modlitwie, by Bóg pozbawił kogokolwiek wolnej woli a Ty o tym piszesz.. więc widać ja odbieram to co Ty piszesz podobnie jak Ty odbierasz to co piszę ja.. Auro, jest pewna różnica... Zauważ, że Ty nie pytałaś mnie czy ja uważam że nie warto się za innych modlić. Ty tak orzekłaś na podstawie zupełnie innego mojego stwierdzenia, że nie ma sensu modlić się o to by Bóg pozbawiał kogoś jego wolnej woli i nawracał grzeszników wbrew ich woli. Zauważ, że ja nie wykręcam się, nie udzielam odpowiedzi wymijających, ale staram się jednoznacznie odpowiadać na Twoje pytania. Zgadza się? Zauważ również, że to nie było tak iż na podstawie jednego wpisu Błękitnego Nieba, bez podjęcia jakichkolwiek prób wyjaśnień coś orzekłem. Ja wielokrotnie zadałem Błekitnemu Niebu konkretne pytanie na które ani razu nie dostałem jednoznacznej odpowiedzi. Bo wpierw udzielała odpowiedzi wykrętnych a potem oznajmiła że dobrze że nie mam odpowiedzi. Opisywałem to w poprzednim poscie. I nic nie stało na przeszkodzie aby Błekitne Niebo jednoznacznie stwierdziła, że Bóg nigdy nie działa wbrew woli człowieka, więc również nigdy nie spowoduje niczyjego nawrócenia wbrew czyjejś woli. A skoro nie chciała tego stwierdzic, skoro wykręcała się od jednoznacznej odpowiedzi, to jestem przekonany że mam pełne prawo twierdzić że tak ona uważa. A że to niezgodne z chrześcijaństwem to mam prawo nazywać to pogaństwem.
L
leszek
2 lutego 2011, 10:21
Kościół uczy że każdy człowiek ma wolną wolę i że Pan Bóg nikogo nie nawraca i nie zbawia na siłę wbrew jego woli. Nie widzisz różnicy? A gdzie pisałam, że wbrew woli ? Nic takiego nie napisałam, więc to Twoje wymysły o tym. Błekitne Niebo, Auro, Wczoraj, napisałem pytając Błękitne Niebo: Zrozumiałem to następująco: św. Rita modliła się o nawrócenie męża i dzięki tym jej modlitwom jej mąż się nawrócił. A więc gdyby św. Rita się nie modliła 18 lat to by się nie nawrócił. Bo chyba nie chcesz powiedzieć, że ponieważ się 18 lat modliła to się nawrócił ale gdyby się tych 18 lat nie modliła to by się nawrócił i bez tych 18 lat modlitwy. Proszę o wyjaśnienie, dobrze zrozumiałem czy chodziło Ci o co innego? O co? Odpowiedź dostałem wymijającą: Odpowiadam: tak, św. Rita modliła się 18 lat za męża i się nawrócił. A co by było gdyby, to tego nie wiem. Więc zapytałem ponownie: To że św. Rita się modliła 18 lat za męża i to że mąż się nawrócił to dwa wydarzenia. Ale zupełnie osobną sprawą jest to czy jest jakiś związek pomiedzy tymi wydarzeniami a jeśli jest to jaki. Ja się pytałem czy chodziło Ci o to że wg Ciebie jej mąż się nawrócił dzięki temu że ona się o to modliła. I jeszcze inaczej sformułuję pytanie: czy twierdzisz że ponieważ Rita się modliła do Boga o nawrócenie jej męża to Pan Bóg tak zrobił/sprawił że jej mąż się nawrócił choć nie zamierzał? Zrozum mnie dobrze. Zadaję te pytania starając się je wyraźnie sprecyzować i oczekuję wyraźnie sprecyzowanej odpowiedzi. Jak widać, w pytaniu wyraźnie i jednoznacznie zaznaczam że chodzi mi o to czy to nawrócenie jej męża było wskutek interwencji Bożej wbrew jego woli. A w odpowiedzi co dostałem: Jeden Pan Bóg wie czemu ten mąż się nawrócił... A więc po raz kolejny wykręt a nie odpowiedź. Ale po raz kolejny pytam: Możesz Ty lub ktoś inny stwierdzić że się czepiam lub że Cię dręczę, ale uważam że to istotna sprawa. To jest istotne czy modlę się do Boga aby dawał jakiemuś grzesznikowi nieustanne szanse podjęcia decyzji nawrócenia się aktem wolnej woli, czy modlę się aby Bóg pozbawiając kogoś wolnej woli spowodował jego nawrócenie. A jaką dostaję odpowiedź?: To dobrze, że nie ma odpowiedzi na wszystkie Twoje pytania. Chcesz, to pomodlę się za Ciebie.. czy się boisz, że pomodlę się, żebyś zrobił coś, czego nie chcesz? :-) Z Bogiem! A więc po raz kolejny Błękitne Niebo wykręca się od jednoznacznej odpowiedzi na proste pytanie, w skrócie mówiąc: czy Pan Bóg nawraca grzesznika wbrew jego woli. Pytanie jednak wzięło się stąd że Błękitne Niebo wypowiadała się w sposób sugerujący że przy odpowiednio długiej modlitwie Rity Pan Bóg właśnie zadziałał wbrew woli jej męża. Więc skoro Błękitne Niebo wykręca się od jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, to rozumiem to niechęć uznania że Pan Bóg nigdy nie działa wbrew ludzkiej woli oraz jako wykręcanie się od przyznania się że uważa iż jak się Pana Boga odpowiednio długo poprosi to zadziała wbrew ludzkiej woli.
L
leszek
2 lutego 2011, 10:00
A tu przykładowa modlitwa (św. Ojca Pio) o nawrócenie grzeszników: Pokornie proszę Cię, Panie, abyś ze względu na Twoją dobroć i miłosierdzie powstrzymał gromy Twego gniewu na nieszczęsnych grzeszników i udzielił im łaski nawrócenia i pokuty. Ty, Panie, przez Autora "Pieśni nad Pieśniami" powiedziałeś, że "jak śmierć potężna jest miłość" (Pnp 8, 6), dlatego z całym żarem proszę Cię: spojrzyj okiem niewypowiedzianej dobroci na tych braci i siostry, pociągnij ich ku sobie i złącz nierozerwalnymi więzami miłości. O Panie, niechaj znowu powstaną ci, którzy prawdziwie umarli. Ty, który swoim potężnym głosem wyprowadziłeś z grobu śmierci Łazarza, zawołaj na nich mocnym i potężnym głosem i przywróć im życie. Spraw, by na Twoje słowo porzucili swoje grzechy i mogli wraz ze wszystkimi odkupionymi sławić bogactwa Twego miłosierdzia... Ty sam, Panie, wiesz, jak wciąż wielu żyje z dala od Ciebie, źródła wody żywej; jak wciąż sprawdzają się Twe słowa, że "żniwo jest wielkie, a robotników mało", że już jest dojrzałe żniwo na polu Kościoła! Oby ono nie zmarnowało się z powodu braku robotników! Oby nie zagarnęli go emisariusze szatana, którzy są tak aktywni! Nie dopuść do tego, o najsłodszy Boże, ale okaż swą litość i wejrzyj na nędzę oraz potrzeby duchowe współczesnych ludzi, i odpuść grzesznikom winy, i wprowadź ich na drogi sprawiedliwości i pokoju, prowadzące do Twego królestwa życia i nieśmiertelności. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen. A tu masz moją wersję z wczoraj: Przecież można się modlić choćby o to aby Pan Bóg w swojej dobroci nie patrzył na cudze błądzenie czy nawet złą wolę, ale bezustannie obdarzał go swymi łaskami i wspomagał go w odnalezieniu drogi do Siebie, aby nie patrzył na słabości i upadki grzesznika ale nawet najmniejsze pragnienie nawrócenia się uznawał wystarczające dla wylania Swojego miłosierdzia. Uważasz że to sprzeczne z modlitwą św.o.Pio? Że św.o.Pio modlił się o co innego?
K
katolik
2 lutego 2011, 09:58
Dlatego Bóg dopuszcza działanie na nich oszustwa, tak iż uwierzą kłamstwu, aby byli osądzeni wszyscy, którzy nie uwierzyli prawdzie, ale upodobali sobie nieprawość. 2 Tes.2-9 Kłamstwu uwierzyli wszyscy. Czarno na białym. http://tradycja-2007.blog.onet.pl/
L
leszek
2 lutego 2011, 09:56
Jakie zabobonne i pogańskie wierzenia zarzucasz Błękitnemu? To po pierwsze. Już pisałem kilka razy. Po drugie - pytaj o wszystko inne kapłana w konfesjonale, dobrze? Sama sobie zapytaj w konfesjonale czy Pan Bóg działa pozbawiając kogokolwiek jego wolnej woli i nawracając go na siłę wbrew jego woli. Zwłaszcza o to, czy ma sens MODLITWA ZA NIENAWRÓCONEGO. Już wczoraj pisałem o tym. Wychodzi na to że czytasz/pamiętasz tylko to co chcesz, to co Ci pasuje. Więc Ci przypomnę co wczoraj pisałem: Przecież można się modlić choćby o to aby Pan Bóg w swojej dobroci nie patrzył na cudze błądzenie czy nawet złą wolę, ale bezustannie obdarzał go swymi łaskami i wspomagał go w odnalezieniu drogi do Siebie, aby nie patrzył na słabości i upadki grzesznika ale nawet najmniejsze pragnienie nawrócenia się uznawał wystarczające dla wylania Swojego miłosierdzia. "Twoje modlitwy do Boga (a tym bardziej do jakichkolwiek świętych) o czyjeś nawrócenie nie mają najmniejszego sensu, bo jeżeli ten ktoś nie będzie chciał się nawrócić to ani Bóg (ani tym bardziej jakikolwiek święty) nie spowoduje że ten ktoś wbrew swojej woli się nawróci. Wyznajesz niechrześcijańskie, wręcz pogańskie wierzenia." Bardzo ciekawe wnioski, wręcz PRZEWROTNE. Kościół więc uczy - nie módl się za nienawróconego, bo i tak wbrew swojej woli się nie nawróci?? Jak zwykle, kłania się brak czytania ze zrozumieniem :-( Podaj mi gdzie niby twierdziłem: nie módl się za nienawróconego. Nie podasz bo nigdy czegoś takiego nie stwierdziłem! A wręcz przeciwnie, wczoraj pisałem o modlitwie za nienawróconego. W akapicie powyżej przypomniałem to cytując. Kościół uczy że każdy człowiek ma wolną wolę i że Pan Bóg nikogo nie nawraca i nie zbawia na siłę wbrew jego woli. Nie widzisz różnicy?
A
Aura
2 lutego 2011, 09:51
O! popatrz, ona sama teraz o tym napiała :)
A
Aura
2 lutego 2011, 09:50
Wiesz Leszku, ja  nie zauważyłam, by Błękitne gdziekolwiek pisała o modlitwie, by Bóg pozbawił kogokolwiek wolnej woli a Ty o tym piszesz.. więc widać ja odbieram to co Ty piszesz podobnie jak Ty odbierasz to co piszę ja..
L
leszek
2 lutego 2011, 09:47
"Twoje modlitwy o cokolwiek wbrew czyjejś woli są bez sensu" - nigdy nie wiesz, czy modlisz się wbrew czyjejś woli, czy w zgodzie z nią, nawet jeśli ktoś Ci powie, że wbrew, to nie znaczy że mówi prawdę, Auro, nieprawda. Nie zawsze nie wiadomo czy coś jest wbrew czyjejś woli. Jeśli zacznę się modlić o to abyś zmieniła swoje poglądy i mieć takie jak moje to chcesz twierdzić, że nie wiadomo czy to jest wbrew Twojej woli? dlatego zawsze warto się za innych modlić Auro, BŁAGAM BŁAGAM BŁAGAM Jak już zabierasz głos to wypowiadaj się NA TEMAT i nie sugeruj mi poglądów których nie wyraziłem!!! Czy ja gdzieś dowodziłem że nie warto się modlić za innych?!? Nie widzisz róznicy pomiędzy modlitwą za innych a modlitwą o to aby Pan Bóg pozbawił kogoś jego wolnej woli i zrobił z nim coś wbrew jego woli?
A
Aura
2 lutego 2011, 09:43
A tu przykładowa modlitwa (św. Ojca Pio) o nawrócenie grzeszników: Pokornie proszę Cię, Panie, abyś ze względu na Twoją dobroć i miłosierdzie powstrzymał gromy Twego gniewu na nieszczęsnych grzeszników i udzielił im łaski nawrócenia i pokuty. Ty, Panie, przez Autora "Pieśni nad Pieśniami" powiedziałeś, że "jak śmierć potężna jest miłość" (Pnp 8, 6), dlatego z całym żarem proszę Cię: spojrzyj okiem niewypowiedzianej dobroci na tych braci i siostry, pociągnij ich ku sobie i złącz nierozerwalnymi więzami miłości. O Panie, niechaj znowu powstaną ci, którzy prawdziwie umarli. Ty, który swoim potężnym głosem wyprowadziłeś z grobu śmierci Łazarza, zawołaj na nich mocnym i potężnym głosem i przywróć im życie. Spraw, by na Twoje słowo porzucili swoje grzechy i mogli wraz ze wszystkimi odkupionymi sławić bogactwa Twego miłosierdzia... Ty sam, Panie, wiesz, jak wciąż wielu żyje z dala od Ciebie, źródła wody żywej; jak wciąż sprawdzają się Twe słowa, że "żniwo jest wielkie, a robotników mało", że już jest dojrzałe żniwo na polu Kościoła! Oby ono nie zmarnowało się z powodu braku robotników! Oby nie zagarnęli go emisariusze szatana, którzy są tak aktywni! Nie dopuść do tego, o najsłodszy Boże, ale okaż swą litość i wejrzyj na nędzę oraz potrzeby duchowe współczesnych ludzi, i odpuść grzesznikom winy, i wprowadź ich na drogi sprawiedliwości i pokoju, prowadzące do Twego królestwa życia i nieśmiertelności. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.
A
Aura
2 lutego 2011, 09:36
"Twoje modlitwy o cokolwiek wbrew czyjejś woli są bez sensu" - nigdy nie wiesz, czy modlisz się wbrew czyjejś woli, czy w zgodzie z nią, nawet jeśli ktoś Ci powie, że wbrew, to nie znaczy że mówi prawdę, dlatego zawsze warto się za innych modlić
L
leszek
2 lutego 2011, 09:15
To dobrze, że nie ma odpowiedzi na wszystkie Twoje pytania. Błękitne Niebo, Zadałem raptem jedno pytanie w dwóch wersjach, więc dlaczego mi piszesz o jakichś wyimaginowanych wszystkich moich pytaniach? Najpierw udajesz że odpowiadasz na moje pytanie, a jak stwierdzam że się wykręcasz od odpowiedzi to oświadczasz że dobrze że nie ma odpowiedzi na wszystkie moje pytania? Ale mylisz się Błękitne Niebo. Odpowiedź na moje pytanie jest znana. To tylko Ty udajesz że jest nieznana, bo jest ona dla Ciebie niewygodna. Pan Bóg stworzył ludzi na swój obraz i podobieństwo, obdarzając ich rozumem i wolną wolą. I nigdy nie pozbawia ludzi tej ich wolnej woli, nigdy nie działa wbrew ich wolnej woli. Właśnie o to chodzi aby każdy człowiek aktem swojej wolnej woli dokonał samodzielnego wyboru i albo wybrał Boga albo Go nie wybrał. Więc Twoje modlitwy do Boga (a tym bardziej do jakichkolwiek świętych) o czyjeś nawrócenie nie mają najmniejszego sensu, bo jeżeli ten ktoś nie będzie chciał się nawrócić to ani Bóg (ani tym bardziej jakikolwiek święty) nie spowoduje że ten ktoś wbrew swojej woli się nawróci. Wyznajesz niechrześcijańskie, wręcz pogańskie wierzenia. Chcesz, to pomodlę się za Ciebie.. Nie miałbym nic przeciwko temu aby modlić się za mnie, gdyż potrzebuję modlitwy. Będę wręcz wdzięczny za modlitwę za mnie. Ale proszę o chrześcijańską(!) modlitwę, a nie o jakiekolwiek pogańskie rytuały! czy się boisz, że pomodlę się, żebyś zrobił coś, czego nie chcesz? :-) Z Bogiem! Kompletnie nic nie rozumiesz... Twoje modlitwy o cokolwiek wbrew czyjejś woli są bez sensu niezależnie od tego czy modlisz się o jakieś dobro czy zło! Czegóż więc miałbym się bać? Biorąc pod uwagę Twoje zabobonne wierzenia to co najwyżej Ty możesz się bać, że ktoś się może pomodlić abyś porzuciła swoje pogańskie wierzenia i Pan Bóg (albo jakiś inny święty mający odpowiednie dojścia) wbrew Twojej woli zrobi Ci 'pstryk' i już nie będziesz w nie wierzyć ;-)
ŁU
łaska uświęcająca
2 lutego 2011, 08:38
"Zachęcamy sakramentalnych małżonków do trwania w wierności pomimo kryzysów, by nie zamykać drogi dla łaski uświęcającej i nie odcinać możliwości przyjmowania Eucharystii."  - <a href="http://www.milujciesie.org.pl/pg/pl/inicjatywy_ms/ruch_wiernych_serc/sakrament_malzenstwa.html">źródło</a>
L
leszek
1 lutego 2011, 23:36
Jeden Pan Bóg wie czemu ten mąż się nawrócił... Wykręcasz się od odpowiedzi... Ale może to dobry znak? Może podtrzymywać pierwotnej wersji już nie chcesz, choć przyjąć odmiennej jeszcze nie potrafisz...? Możesz Ty lub ktoś inny stwierdzić że się czepiam lub że Cię dręczę, ale uważam że to istotna sprawa. To jest istotne czy modlę się do Boga aby dawał jakiemuś grzesznikowi nieustanne szanse podjęcia decyzji nawrócenia się aktem wolnej woli, czy modlę się aby Bóg pozbawiając kogoś wolnej woli spowodował jego nawrócenie. Podobna sprawa czy modlę się do jakiegoś świętego o wstawiennictwo u Boga w jakiejś sprawie czy modlę się do jakiegoś świętego aby coś sprawił. W tzw. pobożności ludowej pod płaszczykiem chrześcijaństwa pleni się niestety pogaństwo. Zwłaszcza w związku z kultem Maryjnym.
L
leszek
1 lutego 2011, 22:58
Zrozumiałem to następująco: św. Rita modliła się o nawrócenie męża i dzięki tym jej modlitwom jej mąż się nawrócił. A więc gdyby św. Rita się nie modliła 18 lat to by się nie nawrócił. Bo chyba nie chcesz powiedzieć, że ponieważ się 18 lat modliła to się nawrócił ale gdyby się tych 18 lat nie modliła to by się nawrócił i bez tych 18 lat modlitwy. Proszę o wyjaśnienie, dobrze zrozumiałem czy chodziło Ci o co innego? O co? Odpowiadam: tak, św. Rita modliła się 18 lat za męża i się nawrócił. A co by było gdyby, to tego nie wiem. Dzieki za odpowiedź jako taką, ale nie jest to odpowiedź na te pytania które zadałem. To że św. Rita się modliła 18 lat za męża i to że mąż się nawrócił to dwa wydarzenia. Ale zupełnie osobną sprawą jest to czy jest jakiś związek pomiedzy tymi wydarzeniami a jeśli jest to jaki. Ja się pytałem czy chodziło Ci o to że wg Ciebie jej mąż się nawrócił dzięki temu że ona się o to modliła. I jeszcze inaczej sformułuję pytanie: czy twierdzisz że ponieważ Rita się modliła do Boga o nawrócenie jej męża to Pan Bóg tak zrobił/sprawił że jej mąż się nawrócił choć nie zamierzał? Zrozum mnie dobrze. Zadaję te pytania starając się je wyraźnie sprecyzować i oczekuję wyraźnie sprecyzowanej odpowiedzi. Znasz dowcip o badaniach uczonych radzieckich? Jak wyrywali pająkowi kolejne nogi i kazali mu chodzić i on chodził? A po wyrwaniu ostatniej nogi przestał chodzić, więc zapisali wniosek z eksperymentu, że po wyrwaniu ostatniej nogi pająk stracił słuch? Bo dla mnie Twoja odpowiedź: 'tak, św. Rita modliła się 18 lat za męża i się nawrócił.'  to dokładnie tego samego typu wniosek, pomylenie przyczyn i skutków, błędne korelowanie wydarzeń.
L
leszek
1 lutego 2011, 22:42
"Pokój mój dają Wam, Pokój zostawiam Wam , nie tak jak dzisiaj daje świat,  Pokój mój daje Wam" (fragm. pieśni) @kks40, O tak! :-) Pokój z nami :-) Ale czy naprawdę nie da się w ramach tego Bożego pokoju zająć się kwestią modlitwy o cudze nawrócenie?
K
kasia_xyz
1 lutego 2011, 19:37
właśnie kończę czytać wspaniałą książką o Matce Teresie "Pójdź, bądź moim światłem"... po wczorajszej wymianie zdań znalazłam taki fragment jej listu - odpowiedzi na jedno z pytań jakiegoś dziennikarza: "...nawet Bóg nie może nic zrobić dla kogoś, kto jest już pełny. Musisz być całkowicie pusty, abyś zezwolił Mu wejść do środka, by czynił, co chce. To w Bogu jest najpiękniejsze, prawda? Chociaż jest wszechmogący, to jednak nie narzuca się nikomu."
L
leszek
1 lutego 2011, 19:25
Sugerujesz, że jak będę się za kogoś modlić, to ten ktoś nie mógłby się nawrócić, bo musiałoby to stać się wbrew jego woli ?? Nieprawda, nic takiego nie sugerowałem. Jeżeli nie domagasz się pozbawienia kogoś jego wolnej woli, to ten ktoś może się nawrócić podejmując taką decyzję wyłącznie aktem swojej wolnej woli. I Twoja modlitwa nie ma tu nic do rzeczy, ani nie pozbawia go wolnej woli nawracając go wbrew jego woli, ani nie blokuje mu jego wolnej woli uniemożliwiając mu ewentualną wolną decyzję o nawróceniu. Ja zwracałem Ci jedynie uwagę, że każdy człowiek ma wolną wolę więc stwierdzenia że ktoś się nawrócił bo ktoś inny modlił się o to do jakiegoś świętego sugerują, że wskutek tej modlitwy został pozbawiony wolnej woli i jakąś zewnętrzną ingerencją ktoś mu coś zmienił wbrew jego woli w jego osobowości. Błękitne Niebo, napisałaś 2011-01-31 13:57:23: No tak... Wielka Święta - Rita, modliła się 18 lat o nawrócenie męża i co? Jak myślisz Kasiu_xyz, nawrócił się? :-) Zrozumiałem to następująco: św. Rita modliła się o nawrócenie męża i dzięki tym jej modlitwom jej mąż się nawrócił. A więc gdyby św. Rita się nie modliła 18 lat to by się nie nawrócił. Bo chyba nie chcesz powiedzieć, że ponieważ się 18 lat modliła to się nawrócił ale gdyby się tych 18 lat nie modliła to by się nawrócił i bez tych 18 lat modlitwy. Proszę o wyjaśnienie, dobrze zrozumiałem czy chodziło Ci o co innego? O co? To w ogóle po co się modlisz??? Myślisz że jak ktoś nie modli się o pozbawienie innych ich wolnej woli to już nie ma po co się modlić? Przecież można się modlić choćby o to aby Pan Bóg w swojej dobroci nie patrzył na cudze błądzenie czy nawet złą wolę, ale bezustannie obdarzał go swymi łaskami i wspomagał go w odnalezieniu drogi do Siebie, aby nie patrzył na słabości i upadki grzesznika ale nawet najmniejsze pragnienie nawrócenia się uznawał wystarczające dla wylania Swojego miłosierdzia. To się nie módl. Błękitne Niebo, Przecież ja Tobie nie zabraniam modlitwy... nawet do Perkuna czy Trygława... Czy ja Ci każę modlić się za kogoś nienawróconego?? Błekitne Niebo, sugerujesz mi abym modlił się o nawrócenie kogoś nawróconego? Przecież to jest bez sensu.
L
leszek
31 stycznia 2011, 23:01
błękitne, nie wiem czemu nie rozumiesz, że to nie chodzi o to czego my chcemy, tylko o to czy ten za kogo się modlimy tego chce... to przeciez nie jest takie skomplikowane chyba :) Kasiu to co piszę chyba także nie jest skomplikowane :-) Błękitne Niebo, dziwię się że udajesz że nie wiesz o co chodzi, choć było to wałkowane już nie raz. Według Ciebie, jak tylko będziesz się za kogoś wystarczajaco wytrwale modlić aby się nawrócił, a jeszcze jak będziesz się modlić nie do Boga ale najlepiej do św. Rity lub kogoś podobnie 'potężnego', to wtedy tamta osoba nawróci się wbrew własnej woli, pomimo że nie będzie tego chciała. I już nie ja jeden klaruję Ci że każdy człowiek ma wolną wolę, ale Ty ciągle swoje, że jak tylko będziemy się wystarczająco modlić do właściwego świętego to się nawróci.
L
leszek
31 stycznia 2011, 22:28
Kasiu_xyx jeśli chcemy dla siebie czyjegoś nawrócenia, to nie wiem czy to jest zgodne z Wolą Bożą. Chciej czyjegoś nawrócenia dla Boga... Pozdrawiam :) Błękitne Niebo, dlaczego w/w słowa kierujesz akurat do Kasi_xyz a nie choćby do siebie? Przecież Kasia_xyz nigdzie nie pisała że chce czyjegoś nawrócenia dla siebie a nie dla Boga. A tak przy okazji, to może chciej przede wszystkim swojego nawrócenia... z pozdrowieniami
R
R
31 stycznia 2011, 22:27
Kasiu_xyx jeśli chcemy dla siebie czyjegoś nawrócenia, to nie wiem czy to jest zgodne z Wolą Bożą. Chciej czyjegoś nawrócenia dla Boga... Pozdrawiam :) błękitne, nie wiem czemu nie rozumiesz, że to nie chodzi o to czego my chcemy, tylko o to czy ten za kogo się modlimy tego chce... to przeciez nie jest takie skomplikowane chyba :) Niebo jest mocno odjechane. Prawdopodobnie nie przebywa  nawet na ziemi.
K
kasia_xyz
31 stycznia 2011, 22:23
Kasiu_xyx jeśli chcemy dla siebie czyjegoś nawrócenia, to nie wiem czy to jest zgodne z Wolą Bożą. Chciej czyjegoś nawrócenia dla Boga... Pozdrawiam :) błękitne, nie wiem czemu nie rozumiesz, że to nie chodzi o to czego my chcemy, tylko o to czy ten za kogo się modlimy tego chce... to przeciez nie jest takie skomplikowane chyba :)
L
leszek
31 stycznia 2011, 21:31
dokładnie tak leszku, żeby się nawrócić trzeba tego chcieć, choćby gdzieś tam w zakamarkach duszy, trzeba w Boga wierzyć choćby tak tyci tyci troszeczkę. Jeśli tej łaski nie ma to nikt nikomu nic nie "przeprogramowuje", nawet sam Pan Bóg - bo to własnie On nas tak ukochał że dał nam wolną wolę! Czymże ona by była gdyby mógł nam ją ot tak poprostu zabierać?? No chyba nie WOLNĄ wolą... Gdy ktoś jest zdeklarowanym ateistą, nie mylić z agnostykiem, nie chce nawrócenia bo zwyczajnie nie wierzy w Boga i tyle. Kasiu_xyz, Ty to wiesz i ja to wiem. Ale są tacy którzy temu przeczą i nabożnie bajdurzą i z ukrycia domagają się moderacji pod pretekstem formy skoro nie mogą zaprzeczyć treści.
K
kasia_xyz
31 stycznia 2011, 21:13
dokładnie tak leszku, żeby się nawrócić trzeba tego chcieć, choćby gdzieś tam w zakamarkach duszy, trzeba w Boga wierzyć choćby tak tyci tyci troszeczkę. Jeśli tej łaski nie ma to nikt nikomu nic nie "przeprogramowuje", nawet sam Pan Bóg - bo to własnie On nas tak ukochał że dał nam wolną wolę! Czymże ona by była gdyby mógł nam ją ot tak poprostu zabierać?? No chyba nie WOLNĄ wolą... Gdy ktoś jest zdeklarowanym ateistą, nie mylić z agnostykiem, nie chce nawrócenia bo zwyczajnie nie wierzy w Boga i tyle.
GM
gdzie moderacja?
31 stycznia 2011, 20:49
Nikt rozsądnie myślący nie będzie twierdził, że jak jedna strona będzie się gorąco modlić, to jak druga strona będzie to miała w d**** to Pan Bóg zrobi jej trepanację czaszki i wycinając kawałek mózgu spowoduje aby wróciła do swojego małżonka
GM
gdzie moderacja?
31 stycznia 2011, 20:47
Ciekawe, jak to można nie chcieć się nawrócić i i wrócić, ale wrócić. Pewnie zostać doprowadzonym w kajdankach i zostać zakuty w dybach, najlepiej koło łoża małżeńskiego, ale koniecznie w pasie cnoty. Na szczęście to Ty się mylisz, gdyż Pan Bóg nie traktuje nas tak sądzisz, jak bio-roboty do wpisywania oprogramowania zachowań, ale każdemu dał wolną wolę.
GM
gdzie moderacja?
31 stycznia 2011, 20:46
Wg Kasi_xyz nawrócił się, ale wg Ciebie i innych wcale się nie nawrócił tylko miał zrobioną trepanację czaszki i lobotomię, dzięki którym zaczął robić to czego z własnej woli nie chciał robić. A jako zombie już robił. Zgodnie z życzeniem tego który mu okaleczył mózg tak aby go pozbawić wolnej woli i spowodować robienie tego czego nie chciał.
O
ola
31 stycznia 2011, 19:50
do Grace tak, to zdradzony musi się zmienić, musi zobaczyć winę u siebie, musi się modlić pod krzyżem zamiast oglądać telewizję i korzystać z internetu....  i Bóg może uratować małżeństwo A co musi zrobić zdradzający ?
L
leszek
31 stycznia 2011, 17:23
No tak... Wielka Święta - Rita, modliła się 18 lat o nawrócenie męża i co? Jak myślisz Kasiu_xyz, nawrócił się? :-) Wg Kasi_xyz nawrócił się, ale wg Ciebie i innych wcale się nie nawrócił tylko miał zrobioną trepanację czaszki i lobotomię, dzięki którym zaczął robić to czego z własnej woli nie chciał robić. A jako zombie już robił. Zgodnie z życzeniem tego który mu okaleczył mózg tak aby go pozbawić wolnej woli i spowodować robienie tego czego nie chciał. Nigdy bym nie przypuszczał że komuś aż tak trudno może być uwierzyć w to, że Pan Bóg naprawdę tak bardzo kocha wszystkich ludzi że naprawdę dał im wszystkim wolną wolę.
L
leszek
31 stycznia 2011, 17:18
Stwierdzenie że każde małzeństwo jest do uratowania jest jak najbardziej prawdziwe. Tyle że OBIE STRONY muszą tego chcieć i o to zabiegać! Bo jak tylko jedna strona tego chce, to jest to niemożliwe ze względu na to że druga strona tego nie chce. No to ich wspólnota nie ma wówczas najmniejszego sensu, ale na szczęście mylisz się, bo jest zbyt dużo świadectw, że jedno nie chciało, ale się nawróciło i wóciło. Ciekawe, jak to można nie chcieć się nawrócić i i wrócić, ale wrócić. Pewnie zostać doprowadzonym w kajdankach i zostać zakuty w dybach, najlepiej koło łoża małżeńskiego, ale koniecznie w pasie cnoty. Na szczęście to Ty się mylisz, gdyż Pan Bóg nie traktuje nas tak sądzisz, jak bio-roboty do wpisywania oprogramowania zachowań, ale każdemu dał wolną wolę.
K
kaska_xyz
31 stycznia 2011, 13:53
Stwierdzenie że każde małzeństwo jest do uratowania jest jak najbardziej prawdziwe. Tyle że OBIE STRONY muszą tego chcieć i o to zabiegać! Bo jak tylko jedna strona tego chce, to jest to niemożliwe ze względu na to że druga strona tego nie chce. No to ich wspólnota nie ma wówczas najmniejszego sensu, ale na szczęście mylisz się, bo jest zbyt dużo świadectw, że jedno nie chciało, ale się nawróciło i wóciło. Z tego co kojarzę Pan Bóg dał nam wolną wolę, więc jesli ktoś w zatwardziałości swego serca nie będzie chciał nawrócenia to go na siłe nie otrzyma.
A
A
31 stycznia 2011, 13:09
Stwierdzenie że każde małzeństwo jest do uratowania jest jak najbardziej prawdziwe. Tyle że OBIE STRONY muszą tego chcieć i o to zabiegać! Bo jak tylko jedna strona tego chce, to jest to niemożliwe ze względu na to że druga strona tego nie chce. No to ich wspólnota nie ma wówczas najmniejszego sensu, ale na szczęście mylisz się, bo jest zbyt dużo świadectw, że jedno nie chciało, ale się nawróciło i wóciło.
L
leszek
31 stycznia 2011, 10:09
Ja wierzyłam, modliłam się, nie oglądałam tv, nie korzystałam z komputera i nie uratowałam. Tak, że nie piszcie, ze zawsze, że każde małżeństwo jest do uratowania. I nie piszcie że ci co wierzą to uratowali, bo to kłamstwo. To nie strona sychar.  Zresztą nawet wystarczy zajrzeć na tamtą stronę, by zobaczyć jaki nikły procent tych co wierzą i modlą się ratuje swoje małżeństwa. Do małżeństwa trzeba dwojga. @ona, to jakieś nieporozumienie. Nikt rozsądnie myślący nie będzie twierdził, że jak jedna strona będzie się gorąco modlić, to jak druga strona będzie to miała w d**** to Pan Bóg zrobi jej trepanację czaszki i wycinając kawałek mózgu spowoduje aby wróciła do swojego małżonka. Stwierdzenie że każde małzeństwo jest do uratowania jest jak najbardziej prawdziwe. Tyle że OBIE STRONY muszą tego chcieć i o to zabiegać! Bo jak tylko jedna strona tego chce, to jest to niemożliwe ze względu na to że druga strona tego nie chce.
5T
5% to...
31 stycznia 2011, 00:01
Ja wierzyłam, modliłam się, nie oglądałam tv, nie korzystałam z komputera i nie uratowałam. Tak, że nie piszcie, ze zawsze, że każde małżeństwo jest do uratowania. I nie piszcie że ci co wierzą to uratowali, bo to kłamstwo. To nie strona sychar. Zresztą nawet wystarczy zajrzeć na tamtą stronę, by zobaczyć jaki nikły procent tych co wierzą i modlą się ratuje swoje małżeństwa. Do małżeństwa trzeba dwojga. Stataystyki mówią, że średnio 5 % małzonków do siebie wraca. I nie ma co sie czarowac religijnymi zaklęciami. Real to real. Boli. Pozdr. serdeczne. Mężowi mojej koleżanki lekarze dawali 5 % , że będzie żył po stwierdzeniu guza na mózgu. To było 8 lat temu... Oddała męża Bogu. Bóg oddał jej męża.
R
R
30 stycznia 2011, 23:56
Ja wierzyłam, modliłam się, nie oglądałam tv, nie korzystałam z komputera i nie uratowałam. Tak, że nie piszcie, ze zawsze, że każde małżeństwo jest do uratowania. I nie piszcie że ci co wierzą to uratowali, bo to kłamstwo. To nie strona sychar. Zresztą nawet wystarczy zajrzeć na tamtą stronę, by zobaczyć jaki nikły procent tych co wierzą i modlą się ratuje swoje małżeństwa. Do małżeństwa trzeba dwojga. Stataystyki mówią, że średnio 5 % małzonków do siebie wraca. I nie ma co sie czarowac religijnymi zaklęciami. Real to real. Boli. Pozdr. serdeczne.
M
morgan
30 stycznia 2011, 22:15
 niestety masz rację...ale czasem warto też zadać sobie pytanie, czy na pewno to było małżeństwo. udało mi się kiedyś uratować, tzn. przyczynić do uratowania małżeństwo przyjaciół, pojechali na chemine neuf i się udało. walczyć warto na pewno zawsze. pozdrawiam z szacunkiem
O
ona
30 stycznia 2011, 21:11
Ja wierzyłam, modliłam się, nie oglądałam tv, nie korzystałam z komputera i nie uratowałam. Tak, że nie piszcie, ze zawsze, że każde małżeństwo jest do uratowania. I nie piszcie że ci co wierzą to uratowali, bo to kłamstwo. To nie strona sychar.  Zresztą nawet wystarczy zajrzeć na tamtą stronę, by zobaczyć jaki nikły procent tych co wierzą i modlą się ratuje swoje małżeństwa. Do małżeństwa trzeba dwojga.
G
Grace
30 stycznia 2011, 20:13
                                                                   Kazde malzenstwo jest do uratowania. Czlowiek powinien korzystac ze wszystkich mozliwych sposobow dla ratowania malzenstwa A L E  bardzo wazna  jest modlitwa. To wlasnie modlitwa ma moc czynienia cudu. To poprzez modlitwe Pan przemienia serca, sposob myslenia, hierarchie wartosci..  To Bog, poprzez wydarzenia w zyciu czlowieka moze zmienic zlo w dobro, zmienic obojga partnerow, zarowno tego zdradzajacego jak i zdadzonego, bo czesto ten zdradzony wlasnie musi sie zmienic, czesto nie widzi winy u siebie / o tym Pan powie w czasie trwania na modlitwie/ Poprzez modlitwe Bog moze sprawic, ze zona alkoholika nie bedzie widziala w nim osoby uzaleznionej a jedynie osobe chora, ktorej trzeba wspolczujac pomoc lub zacznie sie rodzic glebokie uczucie u zony do meza alkoholika jak w okresie narzeczenstwa.  Pan Bog ma nieograniczone mozliwosci i nigdy nie wiesz jaki wariant zastosuje, najczesciej Pan zaskakuje czlowieka swoim obdarowywaniem go. Pan da potezne sily do zniesienia trudnosci. Pan da laske do przebaczenia drugiej osobie ,ktorej tak po ludzku wydaje sie nam, ze jest to niemozliwe. Nalezy poprosic Jezusa, aby pomogl czlowiekowi w przebaczeniu/sam czlowiek nie zawsze potrafi przebaczyc krzywdy/ ale Jezus uzdolni czlowieka do przebaczenia.  Jezus moze zagoic wszystkie rany serca . Czy wierzysz w Jezusa ? w Jego Krzyz ? ile czasu poswiecasz na modlitwe pod Krzyzem Chrystusowym ? czy wiecej niz na ogladanie tv lub korzystanie z kompurera ?  Jesli wiecej czasu poswiecasz na modlitwe to wygrales/las/ malzenstwo,  zycie.
:
:-)
30 stycznia 2011, 18:59
Nie każde. Zobacz, że nawet Kościół w to nie wierzy, bo dla tych co porzucili swoje ważnie zawarte małżeństwa stworzył małżeństwa zastępcze , niesakramentalne. ONI wierzą, a Kościół nie wierzy? - to jest paradoks. Ale Kościół to również ONI. Na szczęście ci co wierzą to uratowali.  Wiary potrzebują ci, co są na dystans do danej sytuacji, ci których to nie dotyczy, bo ci co wierzą w uzdrowienie SWOJEGO MAŁŻEŃSTWA TO TĘ wiarę mają i udaje im się wygrać z Panem Bogiem (i tylko tak). Pozdrawiam :)
Grażyna Urbaniak
30 stycznia 2011, 17:33
Wiadomo, że nie każde, bo do tego potrzeba dobrej woli dwojga ludzi. I w tym cały jest ambaras...
M
miki
30 stycznia 2011, 17:18
Nie każde. Zobacz, że nawet Kościół w to nie wierzy, bo dla tych co porzucili swoje ważnie zawarte małżeństwa stworzył małżeństwa zastępcze , niesakramentalne.
M
modlitwa
30 stycznia 2011, 15:28
Każde małżeństwo ważnie zawarte jest do odratowania. Potrzeba pomocy we wspólnotach i od osób duchownych - wsparcia i nadziei oraz modlitwy: <a href="http://www.kryzys.org/viewtopic.php?p=79367&highlight=#79367">http://www.kryzys.org/viewtopic.php?p=79367&highlight=#79367</a>
;
;)
30 stycznia 2011, 12:59
Ja też wierzę, że jak dam dziecku Actimel to nie zachoruje
A
A
29 stycznia 2011, 11:53
To tylko slogan, a właściwie hasło reklamowe strony Sychar. Gdyby każde trudne małżeństwo było do uratowania, to by nie było tylu rozpadów i rozwodów. Sam Kościół nie wierzy, że można uratować każde małżeństwo, bo gdyby wierzył, to przy każdej parafii istniałoby coś takiego jak "pogotowie ratunkowe" dla małżeństw. A nie ma takiej pomocy.Księża radzą w takiej sytuacji, żeby się modlić. Samą modlitwą nie uratuje się małżeństwa, gdzie jest przemoc, alkohol, zdrady, itp. Hasło reklamowe? Jesli nawet "hasło", to stworzyli je ludzie, a nie pracownicy reklamy. Ludzie, którzy W TO wierzą. Pozdrawiam :)
S
sceptyk
29 stycznia 2011, 10:57
To tylko slogan, a właściwie hasło reklamowe strony Sychar. Gdyby każde trudne małżeństwo było do uratowania, to by nie było tylu rozpadów i rozwodów. Sam Kościół nie wierzy, że można uratować każde małżeństwo, bo gdyby wierzył, to przy każdej parafii istniałoby coś takiego jak "pogotowie ratunkowe" dla małżeństw. A nie ma takiej pomocy.Księża radzą w takiej sytuacji, żeby się modlić. Samą modlitwą nie uratuje się małżeństwa, gdzie jest przemoc, alkohol, zdrady, itp.
A
aniołek
12 października 2010, 16:30
<a href="http://sychar-krakow.blogspot.com/">http://sychar-krakow.blogspot.com/</a>
8 października 2010, 08:23
początek: "Każde trudne sakramentalne małżeństwo jest do uratowania..." tak jest na stronie Sychar, zaś na stronie forum kryzys: "każde trudne małżeństwo jest do uratowania". Napisali ludzie poranieni, zbolali, cierpiący, opuszczeni, osamotnieni - konkretni ludzie, którzy nie tworzą i nie chcą tworzyć ani żadnych teorii, ani nie chcą się spierać czy przekonywać kogokolwiek, czy każde małżeństwo uda się uratować, czy się nie uda; i nie spierają się nawet o to, czy ktoś był oszukany czy nie był okłamany już w momencie ślubu. Po prostu szukają pomocy, jak tonący, który łapie się, czego się tylko da. Bo przecież przy zawieraniu ślubu był obecny Bóg, i to nie tylko jako świadek (zwykle w osobie kapłana), i nie tylko jako Ten, który błogosławi na nową drogę życia, ale przede wszystkim jako Ten, który w Sakramencie w sposób szczególny ich konsekrował (podobnie jak kapłanów) - można o tym przeczytać w Katechizmie Kościoła Katolickiego, numery 1210-1211, 1534-1535. A więc otrzymali od Boga misję - misję daru (przekazywania życia) i tworzenia Komunii (wspólnoty). Niestety, po drodze, kiedyś, gdzieś, jakiś, czyjś grzech zaczął przeszkadzać, utrudniać, dążyć do zniszczenia małżeńskiej misji.
8 października 2010, 08:22
ciąg dalszy: Te cytaty na początku trzeba rozumieć przede wszystkim jako zadanie, bo każde małżeństwo w kryzysie czeka na pomoc i na uratowanie. Zadanie dla małżonków i zadanie dla tych, którzy mają jakiekolwiek sposoby, by im w tym pomóc. Czy słudzy, którzy w Kanie Galilejskiej nanosili sześćset litrów wody byli świadomi tego, do czego ona zostanie wykorzystana przez Boga? Można podejrzewać, że nie widzieli wielkiego sensu napełniania stągwi. A jednak Bóg dokonał dzieła po ludzku całkiem nieprawdopodobnego, a racja była tylko jedna: szczęście rodzinne. W tych dniach kto może, jest na "rekolekcjach kryzysowych" - w krakowskich Łagiewnikach. Bo potrzebne miłosierdzie, i przebaczenie. Odnośnie zrozumienia przebaczenia podam zdarzenia z życia Faustyny (tej świętej oczywiście): nie miała uczucia miłości…, ścięła się jej krew w żyłach, gdy zobaczyła pewną osobą, gdyż stanęło jej przed oczyma wszystko, co przez tę osobę wycierpiała… a Pan Jezus później ją pochwalił (zob. Dzienniczek, numery 1628, 1694-1696). Na pewno każdemu "trudnemu małżeństwu" przyda się wszelka pomoc - w napełnianiu stągwi lub w powtarzaniu Jezusowi razem z Maryją, czego nie mają… ojerzysj
:
:)
7 października 2010, 23:24
Alfisto, jesteś człowiekiem i uczucia Twoje są ludzkie, zarówno ta miłość jak i nienawiść jako uczucie, czyli czucie, są ludzkie a nie oczywiście nienawiść jako czyn, bo wtedy stajemy się też sprawcami. Wybaczanie to jest proces, a nie pstryk i już. PROCES. Ważne, by podjąć decyzję o przebaczeniu.
A
Alfista
7 października 2010, 10:11
Wiem co piszę i przy łasce Boga wszystko można wybaczyć, ksiądz wyjeżdża ze współżyciem...do którego może już nawet nie dojść , ale nie to jest istotą. Mnie chodzi o wybaczenie o to by nie czuć do zdradzacza nienawiści, rozumiesz? To wielka łaska, ale wtedy kiedy wybaczę wtedy uzyskuję pogodę ducha w przeciwnym razie nienawiść zżera właśnie mnie.
DA
do Alfisty.....
7 października 2010, 09:47
"Ma prawo do skutecznej obrony, z separacją małżeńską włącznie. Jeśli małżonek krzywdzi bliskich, bo jest alkoholikiem, to sąd kościelny może orzec separację na czas trwania problemu. Gdy mąż podejmie terapię i przestanie pić, to żona powinna znowu się z nim złączyć. Natomiast w przypadku zdrady małżeńskiej sąd kościelny może orzec separację na zawsze. Zdrada to największy cios w przysięgę małżeńską. To najbardziej drastyczna forma łamania tej przysięgi. Osoba zdradzona może już nie być w stanie odzyskać radości ze wspólnego mieszkania. Może nie być w stanie powrócić do współżycia. Kościół to rozumie i staje po stronie krzywdzonych. Pragnę serdecznie przestrzec przed zdradami, bo to wyjątkowo bolesna forma krzywdzenia samego siebie i małżonka To także dramatyczne krzywdzenie własnych dzieci oraz tej trzeciej osoby, z którą doszło do współżycia. Takie rany są nieodwracalne." Ks. dr Marek Dziewiecki, psycholog, terapeuta, dyrektor telefonu zaufania „Linia gorących serc”. Autor wielu książek o wychowaniu, przygotowaniu do małżeństwa i rodziny, komunikacji międzyludzkiej oraz terapii i profilaktyki uzależnień. <a href="http://prasa.wiara.pl/doc/612948.Zdradzona-przysiega">http://prasa.wiara.pl/doc/612948.Zdradzona-przysiega</a>
A
Alfista
5 października 2010, 11:06
Tak czy inaczej do pojednania potrzebne jest wybaczenie i całkowita przemiana strony zdradzającej. Zdradzany musi obdarzyć zaufaniem zdradzacza, a to długi proces.
A
ana
1 października 2010, 19:56
Alfista. Mylisz wybaczenie z pojednaniem. Zdradzony małżonek może wybaczyć zdradę, ale to wcale nie oznacza, że małżeństwo da się uratować. ( może tego nie chcieć zdradzający - bo woli kochankę. Może też zdradzony nie być w stanie dalej żyć ze zdradzającym)
A
Alfista
1 października 2010, 08:42
Małżonek nieumiejący wybaczyć nie może się modlić słowami modlitwy Pańskiej, po prostu nie mogą one przejść przez usta. Wybaczając zdobywamy życie wieczne.
DT
dwie traumy w małżeństwie
30 września 2010, 17:39
Alfista. Małżonek, który zdradza zazwyczaj sam odtrąca swoją sakramentalną żonę, bo woli kochankę. A jeśli chodzi o zdradzną żonę - to po miesiącach czy latach zdradzania nie da się juz często scalić małżeństwa i nie odtrącać zdradzającego (czuje się już tylko wstręt) Zdrada i przemoc w małżeństwie to dwie największe TRAUMY. Warto o tym mówić.
A
ana
30 września 2010, 17:19
Alfista. Małżonek, który zdradza zazwyczaj sam odtrąca swoją sakramentalną żonę, bo woli kochankę. A jeśli chodzi o zdradzną żonę - to po miesiącach czy latach zdradzania nie da się juz często scalić małżeństwa i nie odtrącać zdradzającego (czuje się już tylko wstręt)
A
Alfista
30 września 2010, 12:37
To wielka i wspaniała sprawa nie odtrącać małżonka, który zdradza ale dbać o jego zbawienie i modlić się za niego.
J
Jaga
30 września 2010, 12:01
ana nie tylko po zdradzie, znam parę gdzie niby idealne małżeństwo "umarło" bo obydwoje nie potrafili otworzyć się na siebie. Zabiła ich nieumiejętność komunikacji. Jeśli  dwie strony nie umiejące ze sobą rozmawiać  przez lata nie otworzą się na siebie, to takiego związku nic nie uratuje. Pan daje nam wybór, co postanowimy i którą drogą pójdziemy zależy od nas, z modlitwy powinna wynikać nasza siła, ale modlić się o nią bez przekoanania w sercu, to jakby bić głową w mur...
AZ
Anna z Olsztyna
29 września 2010, 22:13
Osobom w konflikcie małżeńskim polecam mediacje rodzinne. Takie zwykłe klasyczne. Sama skorzystałam z takich. Byłam zdecydowana na rozwód. Spytałam męża czy by się zdecydował na takie spotkanie. Postawił mi jeden warunek, że nie może mediatorem być kobieta, bo miał złe doświadczenia z poradni małżeńskiej. To było niesamowite, młody człowiek potrafił słuchać co do niego mówiliśmy. Nie oceniał nie wtrącał się. Jak przedstawiliśmy swój punkt widzenia, zaczęliśmy się kłócić. W tym momencie myślałam że wszystko stracone. Zaczął rozmawiać z nami indywidualnie. Pytał o wartości i oczekiwania od drugiej strony. I sprawdzał czy są realne do spełnienia. Tu poczułam że od małżeństwa oczekiwałam zbyt wiele. Pytał o propozycje na rozwiązanie problemów. Spisał je w dwóch wariantach. W pierwszym jeżeli byśmy zdecydowali się na dalsze życie razem i drugi gdybyśmy mieli się rozwieść. Potem rozmawiałam znowu z mężem o propozycjach które wypracowaliśmy. Większość byliśmy zgodni, a te które nas różniły okazały się możliwe do realizacji. Cieszę się że skorzystałam z takiej pomocy, mam większy dystans do emocji i lepiej rozumiem potrzeby męża. Umówiliśmy się na prace nad związkiem na 2 lata. Kocham drania, myślę że nawet gdy się rozwiedziemy z podpisaną ugodą dzieci łatwiej to przejdą.
T
teresa
29 września 2010, 20:44
Mądrość Syracha.Niech będzie.
T
teresa
29 września 2010, 19:50
Sacharyna.Jak się ktoś uprze, to szklanką osłucha chorego.Po 5 latach dochodzę do wniosku,że najważniejsze jest uratować w sobie DOM Boga ,umocnić więź z Nim , nawet jeśli nie mogę kochać jak dawniej współmałżonka, muszę  go opuścić, to należy się uczciwie rozwieść i dochować wierności do grobowej deski uświadamiając sobie,że jestem sakramentalną żoną,cywilną rozwódką[ 2 w 1]. I ze wszystkich sił zadbać o to i dążyć do tego,aby dzieci ze związku małżeńskiego nie zwątpiły w sens przysięgi sakramentalnej i mogły kochać , rozumieć i kontaktować się z rodzinami obojga stron[taka parafraza intencji  mszy św.-za praprapradziadków]. Nie dajcie sobie wmówić, że już nie jesteście członkami rodziny męża, albo przeszkodą kanoniczną.Jak zawadza to się nawróć.Bóg.Zmęczenie.Kwit. Czy to już wolnych chłopów i bab nie ma ,że się trzeba za cudzymi oglądać?  Przez lewe ramię.
29 września 2010, 18:42
 Niestety nie każde małżeństwo można uratować. Wspólnota Sychar ma takie hasło ( jak w tytule tego artykułu) na swojej stronie internetowej, ale wystarczy wejść na forum i widać, że większość osób tam trafiających nie daje rady odbudować małżeństwa - szczególnie po zdradzie. Nawet założyciel tej wspólnoty ( o ile wiem) nie potrafił odbudować swojego małżeństwa, jak również większość moderatorów jest po rozwodzie - oczywiście nie ze swojej winy.
Ż
żona
29 września 2010, 17:25
"Czy każde małżeństwo jest do uratowania?" Każde małżeństwo ważnie zawarte można uratować. Ze strony: <a href="http://www.spotkaniamalzenskie.pl/pl/kryzys_malzenski">http://www.spotkaniamalzenskie.pl/pl/kryzys_malzenski</a> Konflikty i kryzysy w małżeństwie są niestety zjawiskiem zupełnie normalnym. Mąż i żona są dwoma różnymi osobami, mającymi różne cechy osobowości; osobami, które wychowały się w dwóch różnych środowiskach rodzinnych, były poddane różnym wpływom środowiska szkolnego, towarzyskiego, zawodowego. Dlatego, nawet przy najlepszej woli, może wystąpić wzajemne niezrozumienie, przeradzające się w konflikty. Rzadko jednak zdarza się tak, by dwoje ludzi mających naprawdę dobrą wolę, budując swoje życie w oparciu sakrament małżeństwa, nie mogło się ze sobą porozumieć.