Jak stracić synową

(fot. Huzzah Vintage / flickr.com)
Mika Dunin / slo

Tak, oczywiście, naprawdę marzysz, by ją stracić, ale nie za bardzo możesz się przyznać, bo nie wypada. Co by sobie ludzie o tobie pomyśleli? Chyba że jesteś w tej nielicznej grupie kobiet, które dopiero po ślubie własnego potomka dowiedziały się, co to znaczy pełna satysfakcja z macierzyństwa.

Do rodziny weszła nowa osoba, na prawach dorosłego już, ale jednak dziecka, i ta relacja jest tak wspaniała, że nie możesz wyjść ze zdumienia. Ale ponieważ bajki nie zdarzają się tak często, może jednak przyda ci się parę prostych porad. Tak na wszelki wypadek.

Nikt nie lubi brać się za sprawy beznadziejne lub choćby trudne, zatem również ten rozdział radzi, jak po linii najmniejszego oporu zgotować bliskim piekło. Idąc na jeszcze większą łatwiznę, skupmy się na tych osobach, które mają największe pole do popisu - kobietach, matkach synów. Wchodząc w posiadanie synowej, masz ułatwione zadanie, zięciowie bywają bowiem nadzwyczaj odporni na dywersyjną działalność teściowych. Niektórzy są tak gruboskórni, że twoich misternych intryg nawet nie zauważą, więc możesz sobie darować. Za to synowe - istny raj dla toksycznych teściowych. Toksycznych? Nie, nie, zupełnie nie o to słowo chodziło! Tylko wyleciało mi z głowy, jak inaczej określić "bardzo dbających o dobro swojego synka"! Wypieszczonego, najlepszego, najcudowniejszego. Tylko dlaczego musiał sobie wybrać taką niewydarzoną miągwę, kłótliwą jędzę, przemądrzałą gówniarę (niepotrzebne skreślić - hm, a może nie ma co skreślać?). No dobrze, dość żartów, to zbyt poważny temat.

DEON.PL POLECA

Zrób wszystko, by się szybko dowiedziała, jak bardzo jej nie akceptujesz.

Jak bardzo jej nie lubisz. I że nie ma żadnej szansy, by to się zmieniło. Kieruj do niej obraźliwe komentarze, albo wcale się do niej nie zwracaj. Mów o synowej tak, jakby nie było jej w pokoju. Oczy wiście mów wyłącznie źle, sarkastycznie, raniąco. Najlepiej znajdź jakąś jej cechę lub płaszczyznę życia, które dla ciebie są nie do przyjęcia i wałkuj to na okrągło. Jest za gruba i nic z tym nie robi. Znowu żre jak świnia! No bo niby dlaczego miałabyś się silić na delikatność, skoro subtelne aluzje w ogóle do niej nie docierają? Święta przy twoim stole, z twoimi komentarzami będą dla niej niezapomnianym przeżyciem. Musisz jednak przemyśleć swoją strategię: od czasu do czasu warto trochę bardziej się wysilić i zdobyć na odrobinę finezji. Bo jeśli synowa będzie miała dość oleju w głowie, możesz nie mieć więcej okazji do jeżdżenia po biedaczce. To jeszcze pół biedy! Jeżeli ona się więcej u ciebie nie pojawi, będziesz przecież uszczęśliwiona. Gorzej, jeśli wpłynie jakoś na twojego syna i jego również przy świątecznym stole już nie zobaczysz. Spróbuj więc delikatniej: A Marcin z naprzeciwka ożenił się z taką śliczną szczuplutką dziewczyną...

Inny powód do rozpaczy i wstydu: Boże drogi, jest rozwódką! Jak możesz wiązać się z kimś takim!? Taka kompromitacja dla rodziny! Czegoś takiego nie możemy z ojcem tolerować (tak, wciągnij w to męża, niech wygląda, że racja jest po stronie większości).

To oczywiste, że chcesz dobrze, tylko oni (bo często syn z niezrozumiałych powodów może stawać po stronie swojej żony) tego zupełnie nie doceniają. Mało tego! Odbierają to całkiem na opak. I chyba robią ci na złość.

Nie używaj jej imienia

Jeśli już musisz zwrócić się do synowej bezpośrednio, wspomóż się formą bezosobową albo rewelacyjnie sprowadzającym do parteru niech przyniesie. To wprawdzie drobiazg i tak synowa może go traktować. W każdym razie - takie może sprawiać wrażenie. Ale nie martw się, ta metoda nawet po cichu robi swoje. Choć widoczną reakcją może być ledwie wyraz zaskoczenia i uśmiech politowania na twarzy synowej, to jest nadzieja, że gdzieś tam w głębi mocno ją to rani. Przecież nie wpadnie, jak prosty jest powód takiego zachowania - że jej imię jakoś zupełnie nie może się przykleić do twojej pamięci.

Synowa może więc wraz z mężem i znajomymi obśmiewać stosowane przez ciebie formy grzecznościowe, może zrobić z nich kanwę towarzyskich żartów. Niech się pośmieją! Ty i tak wiesz, że to będzie co najwyżej śmiech przez łzy. Bo żarty żartami, ale ledwie skrywana litość i ulga znajomych, że sami nie mają takiej "mamusi", będą dla synowej z pewnością wyczuwalne, a twoje zachowanie dzięki temu bardziej bolesne.

Wspominaj poprzednią dziewczynę twojego syna.

Tak, to dopiero była dobra partia! Taka ładna, miła, wykształcona, dobrze wychowana... Świetnie gotowała, przynosiła ci drobne upominki, zawsze o tobie pamiętała. A jak umiała prezent zapakować - wyglądał jak z najlepszego sklepu! A jak gustownie się ubierała! To nic, że dawno już jej nie ma. To nic, że twój syn jakoś nie ma ochoty przyłączyć się do tych peanów i szybko zmienia temat. Ty dalej ciągnij - niech ta dziewczyna wie, że nie jest szczytem niczyich marzeń. Z pewnością nie twoich. I nie daj się zbić z pantałyku, gdy syn złośliwie zapyta, czemu w czasach, kiedy tamta cudowna eks nie była jeszcze eks, jakoś nie dostrzegałaś jej niezwykłych zalet, a jej obecność nie wywoływała w tobie przesadnego entuzjazmu. Zarzut, że również tamtą ze złośliwą satysfakcją uświadamiałaś, że były inne, ładniejsze i milsze, za którymi wręcz tęsknisz, potraktuj totalnym wyparciem. Nic takiego nie miało miejsca! Nikt ci nie wmówi.

Może być i tak, że poprzednia narzeczona naprawdę była szczytem marzeń, a obecny wybór syna jest dla ciebie zupełnie niezrozumiały. Cóż, musiało mu się stać coś dziwnego, że w ogóle wziął taką osobę pod uwagę. Oczywiście, zdajesz sobie sprawę, że teraz, po ślubie, trochę za późno na dobre rady. Ale wyrazić swojej opinii, zdziwienia oraz niezadowolenia chyba nikt ci nie zabroni?! Ty po prostu chciałabyś, żeby twoje dziecko było szczęśliwe. No, ale skoro sam tak wybrał...

Krytykuj wszystko

Każdy jej gest, porządki, wychowanie dzieci, kuchnię. No cóż, ta dziewczyna miała po prostu pecha, że urodził ją ktoś inny. Gdyby była twoja córką. o, to inna sprawa. W każdym razie na pewno byłaby ładniejsza i lepiej wychowana. I umiałaby robić wszystko tak, jak należy. Skoro jednak los zadecydował inaczej.

Są dwie szkoły. Jedna mówi, byś wykorzystała krytykę otwartą: niech każdy się dowie, jakim niewydarzonym stworzeniem jest to dziewczę, które nie wiadomo na co złapało twojego chłopczyka. Na pewno nie na intelekt. Druga szkoła wymaga wyższych kompetencji, ale daje też dużo większe gratyfikacje. Wprawdzie będziesz musiała uruchomić wszelkie aktorskie umiejętności i stać się człowiekiem o dwu twarzach, ale za to zwycięstwo będzie dużo słodsze, a ewentualne konsekwencje - żal i pretensje syna -zminimalizowane (bo twoje działania będą nie do udowodnienia). Krytykę przeprowadzasz konsekwentnie - na osobności. Gdy tylko twój syn jest w pobliżu - jesteś słodka jak landrynka, po prostu zalewasz całą rodzinę, swoje ukochane dzieci (bo przecież teraz, po ich ślubie, masz już dwoje dzieci), oceanem miłości. Komu uwierzy twój syn? Swoim oczom czy tej rozhisteryzowanej kobiecie z pretensjami?

Czepiać możesz się praktycznie wszystkiego. Jej wyglądu i intelektu: Jest za chuda (albo za gruba); W ogóle o siebie nie dba; Poświęca sobie za dużo czasu, pindrzy się i wydaje pieniądze rodziny na ciuchy i kosmetyki; Co za zahukana mysz; Co ona sobie wyobraża, że jest tu gwiazdą? Jest niedouczona; Jest przemądrzała; Nawet nie zrobiła matury; Po co jej doktorat? Krytykuj gospodarność: Jest brudasem; Chyba ma nerwicę natręctw - wszystko czyści po tysiąc razy; Co to za dziwactwo ten cały wegetarianizm?! Tym tłustym mięchem chyba chce zabić mojego syna! Wreszcie - macierzyństwo: Jest okropną matką, bo nie dba o dzieci; Trzyma dzieci pod kloszem, jest nadopiekuńcza. Jest okropną matką.

Powtarzaj przy tym często: Chcę ci tylko pomóc, widzę, że sobie nie radzisz, chcę ci tylko pokazać, jak należy to zrobić. Tymi prostymi komunikatami zabezpieczasz się przed wyrzutami i oskarżeniami, a dodatkowo roztaczasz wokół pozory, że po prostu troszczysz się o rodzinę. Nawet jeśli to trochę przyszywana rodzina - to tym bardziej pokazujesz, jak wielki i czysty jest twój altruizm! I nie pozwól, by twoje dobre samopoczucie zostało przyćmione ewentualnymi podejrzeniami (cudzymi lub własnymi), że robisz to wszystko, by zabłysnąć, okazać się kimś lepszym. Nie, delektuj się tym, rozsmakuj w błogostanie - to tak cudownie polepsza nastrój, gdy możemy się wydać mądrzejsi, bardziej pomocni... chyba że ktoś (synowa!) jest całkiem zaślepiony nienawiścią i nie umie odczytać w tym wszystkim, co robisz, zwykłej dobrej woli.

Na twoim zacnym podejściu może zyskać również synowa. Jeśli ma poukładane w głowie i choć odrobinę pewności siebie, szybko się zorientuje, że i tak nikt ci nie dogodzi, więc nie ma sensu o to zabiegać. Jeśli zaś jest zahukaną myszką, dołożysz jej tylko kolejnych kamieni do worka z kompleksami, unieszczęśliwisz ją jeszcze bardziej. Ale to wszystko przecież dla jej dobra! Może wreszcie się dziewczynina otrząśnie i zacznie pracować nad wzmacnianiem poczucia własnej wartości. Niechby nawet do tego psychologa poszła z powodu toksycznej teściowej! Cóż, poniesiesz taki uszczerbek na swoim dobrym imieniu. Byleby tylko jej było lepiej. Potem jakoś to sobie odbijesz - na przykład opowiadając gdzie się da, jak jej pomogłaś, jak ją zmotywowałaś do zmiany! A w końcu może i sama synowa zobaczy, jak wiele ci zawdzięcza. Wcale nie musi cię kochać. Wystarczy, że obdarzy cię szacunkiem i respektem! A gdyby to się nie powiodło, zawsze możesz wywlec, że coś z nią chyba nie tak, skoro po psychiatrach lata.

Rywalizuj z nią!

O względy syna, o pierwsze miejsce w konkursie na perfekcyjną panią domu, a nawet w turnieju na miss osiedla (wiadomo, że prawdziwa kobiecość to dojrzała kobiecość!). W tym celu możesz wytoczyć cały arsenał zachowań. Czy ona (ta biedaczka albo ta harpia) naprawdę myślała, że wychodząc za mąż za twojego syna, odbierze ci go i będzie go miała tylko dla siebie? Czy naprawdę umknęło jej, że ty masz jeszcze tu coś do powiedzenia?

Nigdy nie daj jej zapomnieć, że to ty wiesz lepiej!

Udowadniaj na każdym kroku jej niekompetencje jako gospodyni, żony, matki. Nie daj jej za pomnieć, że właśnie ty wiesz, jak zadbać o mężczyznę jej życia. Ty znasz go najlepiej, to chyba oczywiste! Sama go urodziłaś. I właśnie ty spędziłaś z nim większość życia. Wiesz, co lubi jeść, jak lubi mieć wyprasowane koszule i złożone skarpetki. I że zaraz po przebudzeniu bywa nieprzyjemny, więc lepiej go nie drażnić niepotrzebnymi pytaniami. Najpierw trzeba nakarmić. A cóż ona? Zna go raptem parę miesięcy, no, kilka króciutkich lat.

Poza tym wiesz lepiej, jak: prowadzić dom, oszczędzać pieniądze, wywabiać plamy, prasować pościel, podlewać kwiaty, dekorować potrawy, piec mięso, układać ubrania w szafach, meblować pokój dziecinny, dogadywać się z sąsiadami, ubierać się do kościoła, upinać zasłony, dyscyplinować dzieci (w kościele).

Postaraj się nie brać pod uwagę drobnego faktu, że ta młoda kobieta, żona twojego syna, ma własną matkę, a proces wychowawczy już dawno za sobą. Że jedyne, co możesz zrobić, to przy aromatycznej herbatce wymienić się z jej rodzicielką wychowawczymi doświadczeniami. Upieraj się za to, że twój czas dydaktycznego oddziaływania wciąż trwa. Wszak palma pierwszeństwa w konkursie na najbardziej upierdliwą panią w średnim wieku wciąż jest do wzięcia.

Unikaj autentycznego zainteresowania jej sprawami, sposobami na radzenie sobie w różnych sytuacjach oraz najlepszymi przepisami. Jeszcze mogłoby się okazać, że zostaniecie partnerkami w dyskusji!

Że zaczniecie się dzielić doświadczeniem i dogadywać! To dopiero byłby absurd, gdybyś przyjęła sugestie młodszej kobiety!

Nie interesuj się wnukami . Nie pomagaj przy ich wychowaniu albo rób to na własnych warunkach.

W końcu to nie twój problem, nie twoje dzieci! Ty masz swoje życie i własne sprawy. Nikt cię jakoś albo rób to wyłącznie na nie pytał, czy zgadzasz. się na rolę babci. Też mi pomysł! Ja i babcia? W tym wieku, z tyloma ekscytującymi zajęciami, z taką figurą?!

A co, jeśli synowa już zupełnie nie daje sobie rady i niemal błaga o wsparcie? No dobrze, ale będzie po twojemu! Tego rodzaju czytelny komunikat i tak jest lepszy i uczciwszy niż odgrywanie się na synowej (a po prawdzie przecież na wnukach) i robienie jej po cichu na złość.

Możesz jednak nie mieć ochoty na otwarte deklaracje, że dzieci cię nudzą i męczą, więc nie zamierzasz się zmuszać do obcowania z nimi. Możesz nie chcieć się narażać na niemiłe komentarze i głupie insynuacje obcych ludzi, że jesteś wyrodną matką i babką. Bo przecież kobieta, która ma inne plany niż opieka nad dziećmi, to zawsze podejrzana sprawa. Posłuż się więc sztuką manipulacji i wykręcaj się od tego na wszelkie możliwe sposoby. I pamiętaj: pod żadnym pozorem nie może się wydać, że nie chcesz - ty po prostu nie możesz. I potrafisz to racjonalnie wykazać.

Jeśli już jednak dojdzie do aktów opiekuńczo-wychowawczych, nie zwracaj uwagi na zasady, które panują w domu twojego syna i jego żony. Masz swoje lata, wychowałaś własne dzieci i po prostu wiesz lepiej! Co z tego, że twój syn i jego żona są od lat wegetarianami? Przepraszam bardzo, trawą to się karmi zwierzęta, nie ludzi. Nie krew z twojej krwi, no, prawie twojej! Nie możesz przecież pozwolić, żeby twój wnuk nie znał smaku szyneczki! Poza tym to niezdrowe! Ma uczulenie na nabiał? To jakieś nowoczesne wymysły synowej, przecież nawet w telewizji mówią pij mleko, będziesz wielki. A słodycze? Czy można odmówić dzieciom słodyczy? Albo uwielbianych przez nie hamburgerów, frytek, nugetsów? Co z tego, że wnuk podtuczony przez weekend tymi smakołykami wraca do domu z rozstrojem żołądka? Tobie łazienki nie blokuje! Oczywiście, wiesz i rozumiesz, że zasady i nowoczesne teorie są ważne, ale nie można być nieludzkim! Zgrabnie pomiń przy tym tezę, że rodzice wnuka z pewnością chcą dla niego jak najlepiej. Być może tak jak ty.

A gdyby rodzice twojego wnuka okazali choć cień niezadowolenia z twoich usług albo, nie daj Boże, zechcieli to niezadowolenie wyrazić, na przykład prośbą o respektowanie ich metod wychowawczych? Jest jedna niezawodna odpowiedź zamykająca im usta: Nie podoba się? Znajdźcie sobie lepszą opiekunkę!

Wpadaj do dzieci bez zapowiedzenia.

Przesiaduj tam godzinami (Mm i wymuszaj na synowej uwagę. Niech się tobą zajmie! Przecież jesteś samotna i ci się nudzi. A ona siedzi całymi dniami w domu. Pracuje? Phi, co to za praca! Mój syn to dopiero pracuje! Ja to dopiero pracowałam! Teraz kobietom przewraca się w głowach. Więc mogłaby z tobą porozmawiać, korona by jej z głowy nie spadła. Co z tego, że może mieć własne sprawy i niekoniecznie tęsknić rozpaczliwie za twoim towarzystwem? Ma chyba jakieś obowiązki wobec ciebie, tak?!

Opowiadaj o swoich dolegliwościach i nieszczęściach. Omów wszystkie sprawy wszystkich ciotek i krewnych. Przytocz najdrobniejsze szczegóły z dzieciństwa swojego dziecka - przecież to jej ukochany, musi ją to pochłaniać. W najlepszym wypadku będzie miała cię dosyć i na dźwięk dzwonka do drzwi będzie dostawać mdłości. Zacznie wymyślać sposoby na szybkie pozbycie się ciebie z domu. Albo udawać, że w ogóle jej nie ma. Lub że właśnie musi wyjść. A ponieważ w większości ludzie wcale nie lubią kłamać - postawisz ją w bardzo nieprzyjemnym położeniu. Możliwe nawet, że cały dyskomfort emocjonalny związany z tą niezręczną sytuacją (czy raczej ciągiem niezręcznych sytuacji, bo przecież masz zamiar nachodzić ją często i intensywnie) obróci się przeciwko tobie. Bo skoro ty jesteś przyczyną problemu, z którym nie umie sobie za bardzo poradzić (bo przecież nie powie ci wprost, że sobie nie życzy twoich wizyt, to akurat masz jak w banku!), i musi kluczyć, całkiem prawdopodobne, że całą winę zrzuci właśnie na ciebie i. przestanie cię darzyć jakąkolwiek sympatią. No a o to przecież szło!

Rządź się jak u siebie.

Przecież dom twojego syna to jakby twój. A poza tym musisz się upewnić, czy on (i wnuki) ma zapewnione odpowiednie warunki. Zaglądaj do lodówki i szafek, przestawiaj, używaj, częstuj się. Jako perfekcyjna pani domu ostentacyjnie przejeżdżaj palcem po półkach i nadprożach drzwi. Białe rękawiczki możesz sobie darować - przekaz i tak będzie czytelny.

Możesz też nieco bardziej dyskretnie, ale z równą siłą wyrazu dawać do zrozumienia, że synowa nie należy do najschludniejszych i najbardziej gospodarnych kobiet. Pod jej nieobecność zrób porządki, albo lepiej, wyszoruj - koniecznie przy synu, a może i przy innych świadkach - czajnik i zlew. Niech nikt nie ma wątpliwości, kto w tej rodzinie jest ostatnim bastionem czystości, dzięki komu to wszystko jeszcze się trzyma kupy.

Zagarnij syna dla siebie.

Nie przyjmuj do wiadomości, że ma nową rodzinę, nowe obowiązki i zainteresowania. Wzywaj go tak często, jak to tylko możliwe, zapraszaj na obiadki -najlepiej bez żony. Za to z dziećmi - przecież wnuki to kawałek ciebie! Na tym polu też możesz sporo zdziałać przeciwko synowej. Szkoda by było zmarnować okazję.

Być może twój syn, odkąd związał się z tą kobietą, zmienił się nie do poznania, jakby urodził go ktoś zupełnie inny, jakbyś nigdy go tak naprawdę nie znała. Nie poświęca ci tak dużo czasu, jak potrzebujesz, bo siedzi z żoną i dziećmi w domu albo jeździ gdzieś, też z żoną i dziećmi, nie robi dla ciebie tego, co "należy" (ktokolwiek miałby tę normę wyznaczać), nie staje po twojej stronie, gdy narzekasz na niewłaściwe zachowania jego żony, albo, nie daj Boże, naskakuje na ciebie, że jesteś niesprawiedliwa, i sugeruje, że mogłabyś dla synowej być milsza.

W takiej sytuacji, gdy syn wykazuje niezrozumiały opór, wyciągnij najstarsze i najskuteczniejsze działo - szantaż emocjonalny! Po prostu każ mu wybierać między tobą a żoną. Tutaj jednak zdecydowanie przydadzą ci się te białe rękawiczki, które mogłaś sobie darować przy meblach. To oczywiste, że zbyt ewidentny szantaż nie przyniesie oczekiwanych rezultatów. Tu świetnie się sprawdzi rola niezaradnej życiowo ofiary. I wcale się nie martw, jeśli jesteś akurat typem kobiety-żylety, całe życie świetnie radzącej sobie ze wszystkim, mocno stąpającej po ziemi, potrząsającej całą rodziną i nie tylko. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że twoje cechy trochę kolidują z nowym wizerunkiem niezaradnej biduli. Ale nawet tę sprzeczność można zgrabnie ominąć.

Od czego są wypadki i choroby? Oczywiście, nie te prawdziwe, nie te poważne. Wystarczy, że podczas spaceru potkniesz się na nierównym chodniku albo pośliźniesz na mokrych liściach. Już masz dobrą bazę do stworzenia nowego, pożytecznego dla twoich celów wizerunku: bo mogłaś przecież skręcić nogę albo nawet kość mogła pęknąć, a wiadomo, że w tym wieku osteoporoza tylko czeka, żeby pokazać zęby, a jak już się zacznie z chorobami, to końca nie widać! A poza tym mogłaś stracić równowagę z powodów neurologicznych! Albo zasłabnąć - z zupełnie innych, jeszcze bardziej niewiadomych i tajemniczych przyczyn. Niewinne przeziębienie? A czemu by tego nie rozkręcić do poważnych rozmiarów? Przecież nikt ci w płuca nie zajrzy! Niech dzieci się martwią, niech się pozajmują trochę matką! Niech odwiedzają, robią zakupy, przywożą obiadki. To znaczy syn niech przywozi! Bo od tej kobiety wolałabyś niczego nie brać!

Pielęgnuj aktorskie zdolności, bo przydadzą ci się również w dziele "niewinnego" przeciągania syna na swoją stronę. Oczywiście obgadywanie synowej czy wytykanie jej faktycznych niedociągnięć byłyby niedyplomatyczne i nieskuteczne. Bo syn albo wprost stanie w jej obronie, albo zmieni temat. Ty nic nie zyskasz, a może na tym zyskać ona - synowa. Przecież nie o to ci chodzi! Zatem, w celu ominięcia tej psychologicznej zapadki w głowie syna (twój atak - jego obrona), w ogóle nie krytykuj zachowania jego żony. Po prostu wyrażaj troskę... Wiesz, tak się ostatnio martwię, Moniczka wygląda na strasznie zagonioną, roztargnioną, widzę, że tak się stara dobrze zajmować małym, ale nie daje rady tego ogarnąć. No, ten ostatni jego wypadek. Oczywiście, nikt by mu nie zapobiegł. Ale ona chyba jest bardzo przemęczona, skoro w ogóle pozwoliła Misiowi wchodzić na to wielgachne drzewo. Chyba musi odpocząć... Ty masz czyste ręce, on zaczyna się zastanawiać, czy może faktycznie ta jego żona nie popełnia zbyt wielu błędów. Prawda, jakie to genialne?!

Stawaj zawsze po stronie syna

Nawet jeśli ewidentnie nie on ma zawsze rację, a problem dotyczy spraw poważnych i wpływa na sytuację całej jego rodziny. Przydatne zwroty: Mój syn nie mógłby tak postąpić; To nie moja sprawa; Widziały gały, co brały; Przesadzasz!

Zrzucaj winę za niepowodzenia i problemy twojego potomka na jego żonę. To bardzo wygodne. Zwłaszcza gdy w grę wchodzą uzależnienia, przemoc lub po prostu zły charakter twojego dziecka. Przecież przyznając, że coś jest z synem nie w porządku, mogłabyś niechcący komuś zasugerować, że to ty i twoje wychowanie mają z tym coś wspólnego. Przyswój sobie kilka pomocnych przekonań: Mając taką żonę, każdy by pił i uciekał z domu! Nic dziwnego, że znalazł sobie milszą dziewczynę, bo żonę ma okropną! Te dzieci to potwory (ona - synowa - tak je wychowała), sama bym sobie z nimi nie dała rady, a co dopiero mężczyzna! To normalne, że nie chce się nimi zajmować. Jak je tak rozpuściła, to teraz ma! Lepiej dmuchać na zimne i oddalać od siebie potencjalne niebezpieczeństwo opinii "złej matki". Byłaby ona dla ciebie z pewnością czymś dużo gorszym niż trudne życie, a może wręcz brak bezpieczeństwa twoich wnuków oraz ich matki.

Nie wspieraj synowej

Zdarza się, że twoja synowa jest zdana na twoją pomoc. Nie ma do kogo się zwrócić, jesteś ostatnią nadzieją. Po prostu jej odmów, w końcu nie jesteś od załatwiania jej spraw. Ma przecież jakąś matkę, przyjaciółkę... Co z tego, że zwróciła się właśnie do ciebie, zwłaszcza że na co dzień nie macie szczególnie przyjacielskich kontaktów (co zapewne znaczy, że naprawdę jest całkiem sama)? Wykręć się. Odepchnij jakąkolwiek szansę zbliżenia się i nawiązania dobrych relacji.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak stracić synową
Komentarze (35)
IP
~Iza Pigwa
16 kwietnia 2023, 16:06
Moja teściowa jest jak z tego tekstu. Chciała się mnie pozbyć poprzez skłócenie nas z mężem, myślałam aby rozejść się, ale oprzytomniałam i przeciągnęłam męża na swoją stronę. Teraz to my tworzymy rodzinę i się wzajemnie wspieramy .Dziś jej Wielkanoc, mieszkamy w jednym domu i nie zaprosiła mnie. Wyjechałam i jest super bo nie ma jej w zasięgu. Wcześniej przeżywałam takie zagrywki teściowej, a nawet dużo mniejsze a teraz mnie to nie obchodzi. Nie dałam się złamać i to mój sukces w walce z teściową.
NA
~Nietylkotesciowesazle Atak
25 stycznia 2021, 20:04
A jak synową zachowuje się raku sposób do teściowej? Wykorzystuje ją do opieki nad dziećmi i wyciąganiu pieniędzy i pomiata.. A teściowa lituje się nad dziećmi i godzi się na wszystko..
EZ
~Ewa Zlotek
3 listopada 2019, 20:36
Moja teściowa straciła synową w momencie kiedy na moje błagania o pomoc odpowiedziała radz sobie, mnie nikt nigdy nie pomagał. Co było okrutne i w dodatku kłamliwe ponieważ bez pomocy swoich rodziców daleko by nie zajechała
E
Ewelka
28 lutego 2016, 08:20
Pięknie,pięknie!!! Tak! Brawo! Żywicie i poicie jeszcze bardziej tak okrutną prasą,a póżniej wiadomo,skąd tyle sfrustrowanych teściowych,kazdy ma wady i zalety,ale nie można do tego stopnia być tak okrutnym człowiekiem i tak tępic synowe czasem naprawdę bez powodu,jeszcze bardziej dajecie podłym babom wskazówki do poniżania i upokarzania innych,tylko zastanówcie się jedno,może nie wszystkich to tyczy,ale czy wasi synowie będą szczęsliwi,skoro same tak niekiedy prowadzicie ich pod górę?!!! Wg.przysłowia: NIE KOP POD NIKIM DOŁKÓW BO SAM W NIE WPADNIESZ!!! Dwoje ludzi nie łączy się raczej bez przyczyny!!!
S
szok
14 maja 2015, 15:30
jak można pisać takie rzeczy. Życzę osobie która pisze takie bzdury aby ją tak traktowała teściowa albo jej córkę. Osoba która to pisze nie zdaje sobie sprawy jak to boli !
A
aa
25 czerwca 2014, 12:24
Tak na prawdę takie kobiety niszczą,życie soiwm dzieciom i swoim wnukom
AC
Anna Cepeniuk
25 czerwca 2014, 12:35
I same są też nieszczęśliwe.... Dlatego uważam, że zasady do stosoawnia podane prze Anzelma Gruna w książce pt. " Ustalać graniece, szanować granice" warte są uwagi i konsekwentnego stosowania..... Wtedy może się okazać, że :"Warto pochochać teściową" - to nie tylko tytuł książki, ale ważna zasada w życiu - oczywiście z wzajemnością....
A
Agniecha
10 lipca 2014, 20:43
Pod warunkiem, że teściowa nie uważa, iż stawianie granic (jakichkolwiek) jest atakiem na jej osobę. Moja z wyrzutem krzyknęła do mnie "czy ty nie widzisz, że ty stawiasz granice??? nie widzisz tego???" Jakby to było coś złego - bo przecież ona ma prawo panoszyć się po naszym życiu :///...
S
szeropinjon
25 czerwca 2014, 09:36
Ja mam właśnie do czynienia z takimi kobietami a mianowicie z teściową, szwagierką i babcią, które podzieliły między siebie takie zachowania do tego teść który wszystkich terroryzuje. Zrobili sobie ze mnie kozła ofiarnego i próbują sobie na hama mnie podporządkować. Po rozwodzie brata z żoną która to była czarnym charakterem w ich rodzinie, teraz mi przyszło robić jeszcze za czarny charakter.Do tego na każdym kroku próbują mnie skompromitować przed innymi jako złą żonę, matkę, synową i w ogóle człowieka Niestety mój mąż, uważa, żę jest wszystko ok. Że to ja się za bardzo przejmuje, a jego rodzina może sobie robić jak święta krowa co chce. Uważa, że jestem niedojrzała bo dla mnie ważna jest jego rodzina a nie on. Niby ma racje ale takie traktowanie powoduje, że źle mi się funkcjonuje wśród społeczeństwa i w ogóle jestem pełna lęków, frustracji złości, czuje się w kółko poniżana. Ogólnie cierpi moja psychika więc jest nieciekawie, a nie bardzo wiem jak temu zaradzić
:
:)
20 stycznia 2014, 00:50
Artykuł świetny,powinno się walczyć z takimi babami!
TJ
to ja
29 października 2013, 18:48
moja stosowala mnóstwo innych chwytow i wszystko robila w białych rękawiczkach póxniej kazała się synowi rozwisc,zaplacila mu adwokata,napisala pozew podajac nawet blednie mój zawod co było m.in jednym z dowodow na to ze to nie maz ten pozew napisał,potem kazali wyprowadzić mi się z domu(mieszkanie w którym mieszkaliśmy maz dostał od rodzcow) na koniec wyciągnęli z banku wszystkie nasze wspólne pieniądze...itd.,itd...malzenstwo trwało 2 lata a teraz...będę starała się o swierdzenie niewaznosci tego małżeństwa...jednak zycie skrócili mi na pewno o kilka lat
A
agusia
29 października 2013, 17:23
a moja teściowa dłuuugo próbowała takich chwytów ale.....moje zdanie jest takie....jak jej syn bardzo kocha swoją żonę to zrobi dla niej wszystko :) mój zrobiła dokładnie tak "jak mama nie przestanie tak traktować mojej żony to niech mamusia będzie pewna że to z Tobą zerwę wszelkie kontakty a żone nadal będę kochał" :) jestem dumna z niego a teściowa, przyjeżdża ale już wie gdzie jest jej miejsce! raz znów coś próbowała ale mąż konsekwentnie wyprosiła ją z domu do czasu aż jej przejdzie i już jest dobrze :) Ważne aby już przed ślubem sobie określić granice z mężem, znaczy obgadać na którym miejscu jest dla niego ważna mamusia a na którym Ty i pamiętaj że wychodzisz za mąż za tego ukochanego a nie jego mamusię!!! JEŚLI MĄŻ CIĘ SZCZERZE KOCHA TO NIGDY NIE POZWOLI NA TAKIE TRAKTOWANIE CIEBIE!!!! pozdrawiam :)
L
Lalka
29 października 2013, 14:06
Jestem teściową. Gdy to czytam, nie mogę uwierzyć, że takie teściowe się zdarzają. Jeszcze długo przed ślubem moja synowa była moją ukochaną córką. Jeszcze, gdy mieszkaliśmy razem, odstąpiłam jej kuchnie, gdzie wprowadziła swoje porządki. Teraz, gdy mieszkają obok, gadamy jak najęte a każdym razem, gdy wpadnie wstawić u nas pranie (nie mają pralki), aż syn musi ją wydzwaniać, żeby wracała, bo obiad już postawił na stole. Jeszcze nie mają dzieci, ale nie wyobrażam sobie, żebym mogła pouczać ją w kwestii wychowania dzieci. Jestem podwójną teściową. Mój zięć dzwoni do mnie, gdy musi poradzić się w jakiejś sprawie nieporozumień z moją trudną córeczką. A wnukami zajmuję się tylko zgodnie z ich wytycznymi, chociaż moje dzieci wychowywałam inaczej.
E
Ewelka
28 lutego 2016, 08:53
Cieszę się,że jaest Pani tak wspaniałą teściową,aż nie mogę wierzyć!!! To jest przykład i wskazówka dla innych,jakby było więcej osób myślących tak jak Pani,świat byłby inny i byłoby mnie nieszczęść  Pozdrawiam :)
M
Mira
29 października 2013, 13:16
Nie rozumiem tych klimatów. Jestem teściową od wielu lat. Zawsze chciałam dobra dla swoich synów , a przecież dobra żona to coś najlepszego dla każdego z nich. Pozdrawiam Monikę, Ewę i Mikę. Życzę dobrych układów z synowymi za kilka lat.
M
Mika
29 października 2013, 12:28
Kurcze,jakbym o swojej czytała...
E
Ewa
29 października 2013, 10:57
Dobre , moja była juz teściowa ( na szczęście ) stosowała wszystkie te metody ...nie tylko wobec mnie , ale wobec wszystkich poprzednich dziewczyn swojego synunia ...:(
M
Monika
29 października 2013, 06:29
Konflikt pomiedzy mna i tesciowa narastal i w koncu pekl po tym jak tesciowie(tak jak jak w tekscie , tescowa przekrecila tescia na swoja strone), zabrali dzieci na wakacje nie mowiac nam nic wczesniej , powiedzieli nam ze maja juz wszytsko zaplanowane i zaplacone i ze biara dzieci na 5 dni , z tego oczywiscie zrobilo si 10 . Moj maz oczywiscie nic nie zrobil a ja od tego czasu nie chce widziec ich na oczy . sytuacja sie troche zmienila bo znowu do siebie rozmawiamy ale tesciowa juz nie jest taka jak kiedys. Nadal sobie mysli o mnie co chce ale ostatnio jak przyszla i przynniosla dzieciom truskawki powiedziala ze "nie chciala zeby mama byla zla ze przyniosla te truskawki" .Tak ,to ironiczne "zeby mama nie byla zla " , to ozcywiscie  dotyczylo karmienia ich cukierkami i czekolada i mcdonaldem, a nie truskawek . Oczywiscie przy okazji naszej najwiekszej klutni powiedzial mi ze "ona tak tychowywala dzieci i jakos wszystko jest ok" , i ze ja nie robie tego co ona chce nie dla dobra dzieci tylko po to zeby sie jej przeciwstawic"  ....No i jak tu kochac tesciwa? jak tu nie wiezyc we wszytskie stereotypy otesciwej i nie wierzyc w nie ?
T
Tara
28 marca 2014, 21:05
moja teściowa próbowała już wszystkiego zaczynając od wyzwisk ile ja to jej zawdzięczam i jaka ona jest wspaniała jak się moimi dziećmi opiekowała jej synuś jest dobry bo ma jej charakter ,jak miał wypadek samochodowy po pijaku i się nad nami znęca to jest nasza wina a kończyła tym że mam wypier..... z jej mieszkania wspaniała kobieta
N
Natka
28 października 2013, 23:08
Mam wrażenie, że nie wszyscy zrozumieli, że tekst jest na wskroś ironiczny... 
Q
Que
28 czerwca 2013, 11:38
Kogoś po*bało z tym tesktem ...  Jaka by synowa nie była, NIE MASZ PRAWA NISZCZYĆ ŻYCIA SWOJEMU DZIECKU! Dodatkowo jeśli syn jest mądry to zamiast synowej stracisz syna.
A
Abu
22 maja 2013, 13:01
Zupełnie nie zgadzam się z powszechnym stwierdzeniem, że dziadkowie powinni pomagać w wychowaniu wnuków (co często znaczy - podrzucamy dziecko dziadkom i idziemy się zabawić). Dziadkowie to najczęściej osoby po 50-tce, które swoje dzieci odchowały SAME, nie mają już takiego zdrowia, jak kiedyś, a istnieje społeczna presja, aby wychowywały również dzieci swoich dzieci (bo zabawa, bo kariera itp.).
ZO
zatroskany o przeczytała
25 kwietnia 2013, 11:33
do ~przeczytała: Kochanie - to jest antyporadnik. Jak nie postępować. Jakich błędów nie popoełniać. NIE WYRZUCAJ DEONU JAKO STRONY STARTOWEJ! Trochę poczucia humoru i już będzie ok. Ściskam... ja 
24 kwietnia 2013, 12:16
Patrząc przez wymagania Pana Jezusa, jeżeli rozwódka to jednak jest problem - nie można zawrzeć nowego małżeństwa
P
Pepe
24 kwietnia 2013, 12:10
"Co za jadowity tekst, rozumiem, że można tak patrzeć, ale dlaczego na portalu chrześcijańskim, gdzie powinny być promowane takie wartości jak dobroć, dążenie do pokoju, cierpliwe znoszenie innych?" Tiaaa na portalu Chrześcijańskim powinno się patrzeć na świat przez różowe okulary i broń Boze nie wspominać, że na świecie istnieją jakieś konflikty. Przecież Chrystus nie spotykał się absolutnie z przejawami wrogości, a ukrzyżowanie to zupełny przypadek i pomyłka dobrych, dążących do pokoju i pełnych miłości jedynych, prawdziwych wierzących.
P
przeczytała
24 kwietnia 2013, 10:09
Co za jadowity tekst, rozumiem, że można tak patrzeć, ale dlaczego na portalu chrześcijańskim, gdzie powinny być promowane takie wartości jak dobroć, dążenie do pokoju, cierpliwe znoszenie innych? Odradzam młodym mężatkom branie do siebie tych antyrad. Teśćiowa też człowiek.a od nastawienia bardzo dużo zależy. Zło dobrem zwyciężajmy młode mężatki."A gdzie nie ma miłośći połóżmy miłość a miłość otrzymamy"(św. Jan od Krzyża). Likwiduję deon jak o stronę startową.
C
czytelnik
24 kwietnia 2013, 08:43
  Mam nadzieję że pani Dunin napisała/napisze felieton: " jak zepsuć stosunki z teściami i zatruć swoim dzieciom postaci babci i dziadka" ... Tak, w tej książce jest też o tym. Ten artykuł to tylko jeden z 12 rozdziałów. Teściowie popełniają te błędy, ale też młodzi. A że książka jest zadziorna, to właśnie o to chodzi, by trochę wstrząsała i dawała do myślenia. Nawet jak człowiek napisze, że jest beznadziejna i stereotypowa, to też dobrze. Znaczy, że poruszyła.
F
franek
23 kwietnia 2013, 23:32
Nie znam tej książki. Zgrabnie napisane ale....  Relacje między młodymi a teściową to są relacje dorosłych ludzi. Jeśli coś jest nie tak, to wina nie musi być po stronie teściowej. Dorosłość polega m.in. na umiejętności tworzenia właściwych stosunków w rodzinie niezależnie od sytuacji i charakterów. Rzeczywistośc nigdy nie jest różowa i nie jest zatem wytłumaczeniem złych realcji synowa-teściowa. Młodzi solidarnie powinni starac się o dobre układy ze starszym pokoleniem. Wtedy mogą uważać sie za dorosłych. Młodzieńcza zależność psychiczna od rodziców i wypływająca stąd zadziorność jest źródłem słynnych kawałów o teściowej. Są one żałosnym echem niedorosłości Mam nadzieję że pani Dunin napisała/napisze felieton: " jak zepsuć stosunki z teściami i zatruć swoim dzieciom postaci babci i dziadka"
PS
przyszła synowa
23 kwietnia 2013, 21:28
Właśnie że bardzo dobry artykół!  Niestety, moja Babcia, była i jest taką właśnie teściową dla mojej Mamy, choć 25 lat temu była jeszcze gorsza niż jest teraz. Obym ja kiedyś niegdy na taką teściową nie trafiła! ...artykUł oczywiście, przepraszam za błąd ;)
PS
przyszła synowa
23 kwietnia 2013, 21:27
Właśnie że bardzo dobry artykół!  Niestety, moja Babcia, była i jest taką właśnie teściową dla mojej Mamy, choć 25 lat temu była jeszcze gorsza niż jest teraz. Obym ja kiedyś niegdy na taką teściową nie trafiła!
M
Moniag74
23 kwietnia 2013, 20:29
Świetny artykuł i jakże prawdziwy.
U
ul
23 kwietnia 2013, 20:21
Amatorszczyzna...
M
mąż
23 kwietnia 2013, 20:07
Zdaje się, że panie poniżej nie złapały o co chodzi:) Autorka nie radzi przecież, by stosować te chwyty i pozbyć się synowej. Wręcz odwrotnie. Ale niestety te stereotypy są dość powszechne i ludzie skutecznie je stosują. Dobrze je wydobyć i nazwać po imieniu. Ale cały tekst to przestroga, zresztą cała książka, która jest cenna, bo opisuje doświadczenie.
K
kobieta
23 kwietnia 2013, 19:59
Obrzydliwe. Jako teściowa, tj, mama, protestuję przeciw głupim stereotypom. Normalni ludzie mają normalne relacje w rodzinie.
-
-
23 kwietnia 2013, 19:50
Strasznie głupi artykuł