Łagodność zamiast focha. Chcę być żoną według pomysłu Boga

(fot. Nela Dymopulos-Kusto)

Nauczyłam się też inaczej komunikować. Nadal się uczę. Mówić: poczułam się zlekceważona - zamiast - zlekceważyłeś mnie; Zasmuca mnie, kiedy tak robisz - zamiast - Jesteś beznadziejny. Uczę się nie używać słów "nigdy" i "zawsze", bo są strasznie niesprawiedliwe.

Poskromienie złośnicy

Nawet jeżeli bardzo nie chcemy, do naszego życia wkradają się stereotypy. Często nawet ze wstydem przyznajemy się w końcu do tego, że kopiujemy z naszego rodzinnego domu właśnie te rzeczy, które zawsze nas bolały.

DEON.PL POLECA

Dlatego z taką ulgą i nadzieją celebruję słowa z Listu do Rzymian (początek 12. rozdziału), które nazywają nasze życie pewnego rodzaju liturgią opartą na odnawianiu swojego umysłu, odnawianiu tego, jak myślimy - i w efekcie doświadczaniu zmiany jakości istnienia przez nowe myślenie. Słowo Boże obiecuje: krew Jezusa ma moc uwolnić cię od determinizmu, nie musisz być pokłosiem doświadczeń z przeszłości; Bóg ma pasję, żeby zobaczyć, jak przynosisz własny, śliczny plon.

Żona czyli ambasador cudów

Parę miesięcy temu przeczytałam rewolucyjne dla mnie zdanie o tym, że żonom często mylą się ich funkcje: zamiast towarzyszyć, kochać i być twórczą partnerką dla mężów, zachowują się jak Duch Święty, który notorycznie przypomina im o prawdzie i o grzechu. Jakież to prawdziwe! I nie chodzi mi tu o jakieś seksistowskie roszady. Myślmy jak Stwórca. On zaprojektował małżeństwo jako coś niesłychanie uwznioślającego, zarówno dla mężczyzny, jak i kobiety. Musimy starać się pojąć, co to znaczy.

I coś bardzo szczególnego - wręcz "nie z tej Ziemi" - dzieje się, kiedy jesteśmy gotowi uszanować Boży porządek i wejść w sprawy tak, jak On to proponuje. W Jego oczach żona to ucieleśnienie atomowego wpływu; jej mandatem jest miłość. Nie manipulacja, nie emocjonalne szantaże, nie szukanie swego, nie udowadnianie, że "głowa bez szyi nic niewarta". Pisząc w ciąży do naszej córki listy, napisałam takie zdanie: "Chcę być taką żoną, żeby tatuś czuł się jak król". Właśnie o to tu chodzi.

Kłamstwa, w które wierzymy

Wierzymy, że działanie "po dobroci" sprawi, że on tylko się rozleniwi i nauczy, że jest bezkarny. Wierzymy, że narzekając na niego w towarzystwie w ramach litanii "a mój chłop to…", podbuduje jego ambicję i zachęci do zmiany. Wierzymy, że on się domyśli, kiedy zranione przestaniemy się odzywać. Wierzymy, że ich nie żenują teksty w stylu "faceta trzeba sobie wychować", chociaż same nienawidzimy być adresatkami takich prawideł. Wierzymy, że prowadzimy jakąś roszadę, w której z mężem trzeba wygrać, albo przynajmniej "trzymać go krótko". Wierzymy bardziej naiwnym filmom niż życiu i jesteśmy zawiedzione, że trzeba być uważną i działać, bo wróg nie śpi. Wierzymy, że okazanie mu szacunku i uznania, zanim na to zasłuży, tylko rozbucha jego ego. Wierzymy, że irytacja, narzekanie, ciosanie kołków, wymowne milczenie, wywieranie presji są skuteczniejsze niż miłość - i on się zmieni. Gdzie tu sens?

Wierzymy, że bycie poddaną żoną to pobożne dyrdymały, robiące z kobiet niewolnice, kury domowe i osoby niżej kategorii. To spore niedomówienie. I aż dziw bierze, ile osób się tego trzyma i prowadzi na bazie tego polemiki i wojenki. Niewielu jednak bierze pod uwagę cały kontekst, który mówi: bądźcie sobie WZAJEMNIE poddani - żony mężom, którzy mają kochać je bardziej niż własne życie (List do Efezjan 5, 21-32). Taki jest pełny standard, obie strony mają co robić - i to jest chwalebnie uzupełniające.

Postanowiłam zaryzykować i zdobyć się na tę irracjonalną i skandaliczną postawę, którą promuje Słowo Boże. Zrobiłam doświadczenie, poczyniłam obserwacje: kiedy bawię się w Ducha Świętego względem mojego męża i na każdym kroku "przekonuję go o prawdzie i o grzechu", tylko się ranimy, a ja wpadam w błędne koło frustracji i niemocy; on jest niedokochany i mu się wszystkiego odechciewa. Ale odkąd zmieniłam taktykę i mówię Duchowi Świętemu, żeby sam go przekonywał o tym czy o tamtym, a sama zachowuję łagodność - dzieją się cuda. Nie zawsze jest łatwo przełknąć gulę. Stare mechanizmy wracają. Jednak nauczyłam się, że kiedy najbardziej jestem rozczarowana, robię mu najpiękniejsze śniadanie, z wieloma wariantami i herbatką taką z miodem, sokiem i cytryną, i nic nie pisnę o zmywaniu; dam jeszcze buzi, gdy skończy, i uśmiechnę się. I zmiana przychodzi. Krok po kroku. Bo tylko miłość jest naprawdę skuteczna. Moja miłość to jego immunitet na moje dąsy, miłość nigdy nie zawodzi.

Imperium łagodności i słowa

Świat uzna to za naiwność, ale przecież my chcemy żyć według słów Tego, Który zwyciężył ten świat. Mowa tu o cechach, które dla Boga są szczególnie cenne u kobiety: nienaruszalny spokój i łagodność ducha (1 List Piotra 3, 4). I nie chodzi tu o to, że mamy być jak takie bezwolne mimozy, podczas gdy mężczyźni "zdobywają świat". Po prostu coś szczególnego jest uwalniane w atmosferze duchowej, kiedy pielęgnujemy i stawiamy na pokój i łagodność. To cechy Ducha Świętego i On wpływa przez nie na rzeczywistość.

To nie znaczy, że nie możemy być przebojowe, spontaniczne, stanowcze i twórcze. Boskie piękno przewidziane dla nas ma nieskończenie wiele odcieni. Nie bez przyczyny w Księdze Przysłów można przeczytać, że "strojem jej siła i godność" (Prz 31, 25), oraz - moje ulubione z Pieśni nad Pieśniami - "wdzięczna jak Jeruzalem, groźna jak zbrojne oddziały" (Pnp 6, 4). Właśnie takie jesteśmy. Właśnie takie możemy być. Nieskrępowanie piękne.

Nie usiłuję powiedzieć, że nie należy ze sobą rozmawiać i tylko czekać, aż Duch Święty zrobi całą robotę za nas. Chcę raczej pokazać, że nie doceniamy Jego działalności w naszym życiu i za mało z Nim współpracujemy w kwestii zmiany tego, jak funkcjonujemy. Ciągle chcemy wszystko sami albo czujemy się niegodni, by Go prosić. A On właśnie dla nas jest - co więcej, W NAS jest, żeby życie pełne łaski naprawdę było naszą rzeczywistością. Chcę cię zachęcić do tego, żeby nie intelektualizować działalności Ducha Pańskiego; On naprawdę może zadziałać w twoim domu, w twojej codzienności, w twoim małżeństwie.

Projekt: przedłużenie

Wybieranie łagodności zamiast focha to proces. Często, gdy tracę cierpliwość, modlę się: Duchu Święty, przekonaj go, bo nie chcę wchodzić w Twoje kompetencje. Irytuję się, łykam łzy, ale wołam. A On odpowiada. Nauczyłam się też inaczej komunikować. Nadal się uczę. Mówić: poczułam się zlekceważona - zamiast - zlekceważyłeś mnie; Zasmuca mnie, kiedy tak robisz - zamiast - Jesteś beznadziejny. Uczę się nie używać słów "nigdy" i "zawsze", bo są strasznie niesprawiedliwe. Ani nie wyrokować "jesteś taki sam jak twój ojciec/matka", bo nie ma determinizmu, odkąd jesteśmy w Jezusie "nowym stworzeniem".

Doświadczam tego, jak wspaniałym projektem jest małżeństwo. Jak wiele rzeczy we mnie uwolniło, jak poszerzyło moje życie o całą jedną drugą osobę. Ja jestem przedłużeniem mojego męża, a on moim. Jak tu nie kochać takiego układu. To nieprawdopodobnie intensyfikuje życie. Coś niesamowitego dzieje się, gdy zaczynamy w małżeństwach rozumieć, że chodzi o wspólne królowanie, a ono jest służbą. Nie warto być samotną królową, dumną i bladą.

Myślę, że takie partnerskie małżeństwo od początku wymyślił Bóg. Tylko to my wciąż uczymy się, odkrywamy i odkłamujemy, co to wszystko znaczy.

Przeczytaj też: Nasz ślub z przypisami >>

Maja Sowińska - absolwentka judaistyki i lider uwielbienia, pasjonatka architektury modernizmu i reportaży. Na co dzień wraz z mężem i córką celebruje życie w Skierniewicach. Prowadzą na facebooku stronę, za pośrednictwem której chcą dzielić się swoimi talentami, aby budować Królestwo Boże na Ziemi

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Łagodność zamiast focha. Chcę być żoną według pomysłu Boga
Komentarze (2)
ZJ
~Zofia Jurewicz
8 maja 2020, 11:39
Dobre rady, najtańszy towar na świecie ... szczególnie w sprawie małżeństwa od mężatki z stażem mniejszym niż 5 lat.
MS
Małgorzata Skowrońska
30 września 2018, 21:29
A może zacznijcie dawać dobre rady mężom!! Dużo dobrych rad. To mąż jest głową rodziny , nadającom jej charakter. Od kiedy trzeba męża wychowywać i traktować jak rozkapryszone , niekumate dziecko , któremu trzeba ustępować i rozmyślać jak go nie urazić i żeby jaeszcze coś pokumał a do tego WZRASTAŁ. Żałosny obraz głowy rodziny.