Niewinny flirt, romans i internetowa zdrada

(fot. mseedre / flickr.com)
Ewelina Krajczyńska / slo

Każda relacja społeczna zawierana w internecie polega na "uwodzeniu" nie tylko potencjalnych partnerów, ale "całego świata". Dlatego zacierają się granice między niewinnym flirtem a internetową zdradą i romansem - mówili eksperci podczas debaty "Zmysły w sieci. Jak rewolucja informatyczna zmieniła obyczaje godowe", która odbyła się podczas XII Toruńskiego Festiwalu Nauki i Sztuki.

W dyskusji wzięli udział: seksuolog prof. Zbigniew Izdebski i socjolog prof. Tomasz Szlendak.

Jak wyjaśnił prof. Szlendak wskutek ekspansji internetu rynek matrymonialny ulega gigantycznym przemianom. - Dawniej tradycyjnymi miłosnymi terytoriami, gdzie można było znaleźć potencjalnych partnerów były np. szkoły, kluby czy parki. Dziś to "miłosne terytorium" pokrywa się właściwie zasięgiem telefonii komórkowej - tłumaczył uczony. Gadżety technologiczne są również oznaką statusu mężczyzny. Dlatego w pewnym momencie zatrzymał się proces miniaturyzacji m.in. telefonów komórkowych. - Nie wypada, by mężczyzna miał bardzo małą komórkę - podkreślił prof. Szlendak.

Z kolei za sprawą mediów społecznościowych sfera prywatna w związkach - dawniej niedostępna dla innych - stała się już w zasadzie sferą publiczną. Na Facebooku można śledzić wymianę zdań pomiędzy partnerami, a na swoim profilu można obwieścić światu czy jesteśmy wolni, w stałym związku albo opisać swoją relację ironicznym" "it’s complicated".

DEON.PL POLECA

Prof. Szlendak podkreślił, że każda relacja społeczna zawierana w sieci polega na uwodzeniu. - Jeśli nie przekonamy kogoś do siebie w ciągu 30 sekund, to w zasadzie potem nie mamy szans na go zainteresowanie swoją osobą - powiedział socjolog.

Obecnie nawet intensywność relacji miłosnej może być oceniana poprzez liczbę wysyłanych codziennie komunikatów, np. SMS-ów i inwencję włożoną w ich tworzenie. - Ileż to razy współczesne nastolatki myślą sobie: minęły już cztery sekundy i jeszcze mi nie odpisał - ironizował prof. Szlendak.

Wiedzą o tym także doświadczeni uwodziciele, np. Egipcjanie adorujący zagraniczne turystki. Jak mówił prof. Szlendak, niektórzy z nich ściągają specjalne programy, dzięki którym można wysłać SMS-y w języku angielskim i to z odpowiednią częstotliwością.

Jak powiedział prof. Szlendak, statystyki pokazują, że od 1/4 do 1/3 kliknięć w internecie dziennie to wejścia na strony pornograficzne. - Coraz więcej osób zaspokaja swoje potrzeby obserwując obrazy w internecie, dlatego zawiązywanych jest coraz mniej związków. Dla niektórych młodych mężczyzn zaskoczeniem jest np. to, że kobiety pachną. Brzmi to może zabawnie, ale jest to gigantyczny problem - powiedział prof. Szlendak.

Internet w istotny sposób zmienił również rynek prostytucji. Dziś internauta w sieci może porównywać ze sobą rozmaite oferty, precyzyjnie ustalić, z kim chce się spotkać, a nawet sprawdzić, jak blisko domu znajduje się ta osoba, by nie jechać zbyt daleko.

- Właśnie w wyniku popularności internetu prostytucją zajmują się dziś nie tylko "damy lekkich obyczajów", ale też studentki, urzędniczki, nauczycielki. One same często tego, co robią, nie uważają za prostytucję, bo samodzielnie ustalają swoje precyzyjne warunki. Przez to rozmywają się granice między tym, co nazywamy prostytucją, a tym, co nią nie jest - tłumaczył prof. Szlendak.

- mówił prof. Szlendak.

Jak podkreślił prof. Izdebski, internet dla wielu Polaków jest też bogatym źródłem informacji na temat seksu. Jest on źródłem wiedzy o życiu seksualnym dla 79 proc. badanych przez prof. Izdebskiego internautów. - Ma to jednak dwie strony. Z jednej można w nim znaleźć informacje wiarygodne i sprawdzone, ale też treści wulgarne czy sensacyjne - podkreślił prof. Izdebski.

Ponadto Polakom trudno rozmawiać o swoich problemach seksualnych, a internet im to ułatwia. - Czasem mam jednak wrażenie, że niektórzy zaczynają się lepiej rozumieć w sieci z kimś anonimowym, lub mało znanym niż z własnym partnerem w domu - powiedział prof. Izdebski.

PAP - Nauka w Polsce

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Niewinny flirt, romans i internetowa zdrada
Komentarze (7)
E
endriu
24 maja 2013, 12:43
nie ma to jak poziom dyskusji... Nie podoba mi się co ktoś napisał, to zarzucę mu, ze to z pudelka to ludzie go obśmieją i nie będą traktować poważnie... Albo jak nie potrafię zrozumieć czyjejś wypowiedzi to mu zaraz dowale, że nie potrafi "czytać i pisać ze zrozumieniem"... Ludzie, co z wami...?
4
4KMYI
27 marca 2013, 17:26
naczelnyantykolejarzRP Nie lubię psów, a tym bardziej pudli, więc na takie portale nie zaglądam.  Informacje o takich "nauczycielkach" mam z zupełnie innych źródeł, niestety w tym wypadku pewnych.  Do naczelnyantykolejarzRP napisz nam skad masz taki informacje "o takich nauczycielkach" skoro to takie pewne  zrodla a nie pisz o tym czy lubisz psy bo nikogo to nie interesuje i nie o tym jest tresc tego artykulu jak wier rowniez kometarz jest nie na temat. nic z niego nie wynika. CZYTAJ ZE ZROZUMIENIEM JAK ROWNIEZ ODPISUJ ZE ZROZUMIENIEM.
STANISŁAW SZCZEPANEK
29 maja 2012, 11:52
 Nie lubię psów, a tym bardziej pudli, więc na takie portale nie zaglądam. Informacje o takich "nauczycielkach" mam z zupełnie innych źródeł, niestety w tym wypadku pewnych.
Z
zbulwersowana
28 maja 2012, 22:32
Moje pytanie brzmi: na jakiej podstawie nauczycielki zostały zaliczone do zawodów, ktore prostytuują się w sieci? Uważam takie twierdzenie za bezpodstawne i szkalujące. Fakt, że ta grupa kobiet jest wykształcona i posiada umiejętność obsługi komputera nie świadczy o prostytucji. Szanowna Pani zapewne nie czytała, o przypadkach, gdy nastolatki zamawiający prostytutkę z dostawą do domu dostali swoją "wychowawczynię"??? Szanowny Panie. Z przykroscią muszę stwierdzić, że informacje podawane na portalu Pudelek nie odpowiadają mojemu poziomowi intelektualnemu.
STANISŁAW SZCZEPANEK
28 maja 2012, 22:12
Moje pytanie brzmi: na jakiej podstawie nauczycielki zostały zaliczone do zawodów, ktore prostytuują się w sieci? Uważam takie twierdzenie za bezpodstawne i szkalujące. Fakt, że ta grupa kobiet jest wykształcona i posiada umiejętność obsługi komputera nie świadczy o prostytucji. Szanowna Pani zapewne nie czytała, o przypadkach, gdy nastolatki zamawiający prostytutkę z dostawą do domu dostali swoją "wychowawczynię"???
M
Maria
28 maja 2012, 20:57
nie powinnaś być zbulwersowana; socjolodzy w Polsce badają prostytucję osób z wyższym wykształceniem i studentek; dr Jacek Kurzępa nawet nazwał je uniwersytutki. Do badań zgłosiło mu się kilkadziesiąt chętnych (wiadomo że nie wszystkie aż tak bardzo są chętne do bycia obiektem badań socjologicznych.) Zapewniam Cię, że tym procederem zajmują się też pedagodzy.
Z
zbulwersowana
28 maja 2012, 20:10
 Moje pytanie brzmi: na jakiej podstawie nauczycielki zostały zaliczone do zawodów, ktore prostytuują się w sieci? Uważam takie twierdzenie za bezpodstawne i szkalujące. Fakt, że ta grupa kobiet jest wykształcona i posiada umiejętność obsługi komputera nie świadczy o prostytucji.