Warto czekać do ślubu - twierdzą naukowcy

"Seksualna jakość" tych związków zyskiwała ocenę o 15 proc. lepszą i o 12 proc. wyżej oceniano komunikację pomiędzy partnerami (fot. pedrosimoes / flickr.com)
PAP - Nauka w Polsce

Większość par sprawdza swoje "dopasowanie w łóżku" zanim zacznie snuć wspólne, życiowe plany. Naukowcy z USA odkryli, że to podejście nie gwarantuje lepszego małżeństwa. O korzyściach, wynikających ze wstrzemięźliwości, piszą w "Journal of Family Psychology".

Badanie objęło ponad dwa tysiące małżeństw. Z tej grupy naukowcy wybrali grupę par, które pod względem demograficznym reprezentowały "żonatą i zamężną" część amerykańskiej populacji. Badani odpowiadali na pytania z kwestionariusza, m.in. ujawniali, w jakim momencie ich związek nabrał "seksualnego charakteru".

Analizując wyniki naukowcy ustalili, że w porównaniu z zakochanymi, którzy swą znajomość konsumowali stosunkowo szybko, w związkach osób czekających z seksem do ślubu pojawiały się pewne korzystne zjawiska. Przede wszystkim stabilność ich związków oceniano o 22 proc. wyżej, zaś satysfakcję ze związku - o 20 proc. wyżej. Natomiast "seksualna jakość" tych związków zyskiwała ocenę o 15 proc. lepszą i o 12 proc. wyżej oceniano komunikację pomiędzy partnerami.

Cytowany przez serwis ScienceDaily główny autor badania, profesor Brigham Young University's School of Family Life - Dean Busby zauważa, że większość podobnych badań koncentrowała się na seksualnych doświadczeniach poszczególnych osób, a nie na momencie rozpoczęcia współżycia w określonym związku.

- Ci, którzy dłużej czekają, są potem bardziej zadowoleni z seksualnego aspektu związku - zwraca uwagę Busby. Jego zdaniem jest tak dlatego, że zdążyli się oni "nauczyć rozmawiać, posiedli też umiejętności potrzebne do rozwiązywania problemów, jakie się później pojawią".

- Pary, które bardzo wcześnie rozpoczynają swój miodowy miesiąc, które od początku związku ponad wszystko przedkładają seks - uznają często, że ich związki są słabo rozwinięte pod względem cech, dzięki którym związek staje się trwały, a małżonkowie stają się dla siebie niezawodni i godni zaufania - komentuje niezaangażowany w to badanie socjolog z University of Texas w Austin, Mark Regnerus.

Ponieważ na decyzje związane z momentem podejmowania współżycia seksualnego często wpływa religia, Busby i jego zespół uwzględnili w swoich analizach jej potencjalny wpływ na wybory badanych ludzi. - Niezależnie od religijności, czekanie pomaga wytworzyć w związku lepsze procedury komunikacji. Te zaś pomagają poprawić stabilność oraz zadowolenie ze związku na długą metę - mówi Busby.

PAP - Nauka w Polsce

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Warto czekać do ślubu - twierdzą naukowcy
Komentarze (46)
18 stycznia 2011, 10:04
Marzycielka, nie o to chodziło. Wymóg czekania nie wyklucza wierności. Para, która nie czeka do ślubu, będac sobie wierna - grzeszy ??? Kompletnie bzdurnie interpretowane przykazanie! Sprawa właściwie skandaliczna :D Grzeszy, bo nie należą do siebie jeszcze. Dopiero jako mąż i żona stają się jednym ciałem.
M
mąż
18 stycznia 2011, 08:46
Jeśli się praktykuje wstrzemięźliwość a nie celibat to nieiwele z tego korzyści wyniknie. Znam pary, które trzymały się z daleka od seksu, bo nie wolno - potem jako małżeństwo nie różniły się od tych, co się nie trzymały zakazu. Prawdę mówiąc jedna tylko para majaczy mi we wspomnieniach, para niezwykła, która praktykowała celibat, czystość przedmałżeńską, dlatego że uważała to za coś pięknego, jedynego raz w życiu do przeżycia. Oczywiście nie byli to ludzie tuzinkowi. On spodobał się, bo chodziło mu o prawdę, ona jemu, bo była wierna prawdzie. Sam żałuję...
H
henry
16 stycznia 2011, 12:00
Narzeczeństwo ma służyć wzajemnemu poznaniu się, a tak mocne impulsy jak współżycie zaciemniają obraz i nie pozwalają zdobyć prawdziwego obrazu.
X
XYHZM
10 stycznia 2011, 23:48
Przyznam ciężko było przebrnąć przez te wszystkie 46 komentarzy:) z częścią się zgadzam, z częścią nie. Dla mnie wstrzemięźliwość, czystość przedmałzeńska jest pięknem.  A moja czystość najpiękniejszym pręzętem który mogę dać mojemu mężowi a zarazem jedynym który będzie miał we mnie na wyłączność. Nie moge mu dać na wyłacznoąc mojego piękna, bo każdy może na mnie patrzeć, musiałabym solidnie się zawoalować:) nie mogę dać na wyłączność mojej miłości bo kocham swoich rodziców, będę kochać nasze dzieci. A współżycie jest jedyną rzeczą którą małżonkowie mogą sobie ofiarować, rzeczą w której są tylko oni i Pan Bóg, której z nikim nie musza dzielić i która wypływa z ich wzajemnej miłości, jest jej wynikiem:) pozdrawiam wszystkich serdecznie:) To miło że jednak podzieliłaś sie z nami swoim "pięknem" wyzierającym zza tego drzewka.
Paula
9 stycznia 2011, 18:04
Przyznam ciężko było przebrnąć przez te wszystkie 46 komentarzy:) z częścią się zgadzam, z częścią nie. Dla mnie wstrzemięźliwość, czystość przedmałzeńska jest pięknem.  A moja czystość najpiękniejszym pręzętem który mogę dać mojemu mężowi a zarazem jedynym który będzie miał we mnie na wyłączność. Nie moge mu dać na wyłacznoąc mojego piękna, bo każdy może na mnie patrzeć, musiałabym solidnie się zawoalować:) nie mogę dać na wyłączność mojej miłości bo kocham swoich rodziców, będę kochać nasze dzieci. A współżycie jest jedyną rzeczą którą małżonkowie mogą sobie ofiarować, rzeczą w której są tylko oni i Pan Bóg, której z nikim nie musza dzielić i która wypływa z ich wzajemnej miłości, jest jej wynikiem:) pozdrawiam wszystkich serdecznie:)
A
AA.
6 stycznia 2011, 12:22
Drodzy Wielce Uczeni Forumowicze.... zamiast kłócić się na temat tego kim jesteśmy a kim nie jesteśmy... zamiast obrażać siebie wzajemnie... to może zrobicie użytek z waszej wiedzy i doświadczenia i zaczniecie dyskutować używając argumentów merytorycznych.... bo nie wszyscy mają czas i okazję studiowania filozofii, antropologii czy teologii i chętnie by się dowiedzieli czegoś konkretnego, logicznego :-) podzielcie się więc swoimi przemyśleniami, dyskutujcie szukając prawdy, przecież nie chodzi o to kto kogo przekrzyczy, bo to mogę sobie pooglądać na dowolnej debacie....  
R
R
6 stycznia 2011, 10:54
Brigham Young University (BYU), located in Provo, Utah, United States, is a private, coeducational research university owned by The Church of Jesus Christ of Latter-day Saints (LDS or Mormon Church). It is the oldest existing institution within the LDS Church Educational System. - Wikipedia, to tak dla ścisłości, jeśli chodzi o to, co to za naukowcy.
-
-
6 stycznia 2011, 10:08
<a href="http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/wychowanie-dziecka/art,253,jak-wysoka-jest-cena-doswiadczenia.html">http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/wychowanie-dziecka/art,253,jak-wysoka-jest-cena-doswiadczenia.html</a>
L
leszek
6 stycznia 2011, 10:00
Leszku, twoje poglądy można zriozumieć biorąc za warunwk sine qua non, że jestes studentem lub świeżym absolwentem filozofii lub teologii na katolickiej uczelni. Edyto, znowuż pleciesz głupstwa. Moje poglądy są zrozumiałe lub niezrozumiałe niezależnie od tego ile mam lat lub co kończyłem. Dajesz sie podpuszczać przeokrutnie. A niby to w jaki sposób? Że przeokrutnie wykazuję Ci że choć się usiłujesz wymądrzać to piszesz głupstwa? Informuję, że miałam do czynienia z metafizyka iantropologia filozoficzną majacą źródła wu Arystotelesa i jego wybitnych kontynuatorów, jak św. Tiomasz z Akwinu i niedawno zmarły śp. o. M.A. Krapiec, na którego wykłady uczęszczałam w trakcie studiów. Miałam tez wykłady z innymi wybitnymi postaciami z dziedziny psychologii i filozofii, uczestniczyłam w wielu szkoleniach z dziedziny komunikacji interpersonalnej, także u dr. E. Sujak i wielu wielu innych z tej dziedziny... I jak widać na niewiele Ci się to zdało skoro nie potrafisz logicznie myśleć i pisać z sensem, a miłość, małżeństwo oraz współżycie seksualne rozpatrujesz w kategoriach robienia interesów z różnymi gratyfikacjami. Chyba za dużo wpływ mieli na Ciebie behawioryści. A tak apropo, to każda metafizyka i antropologia filozoficzna ma źródła u Arytotelesa i jego wybitnych kontynuatorów, więc również i filozofa Akwinaty oraz neotomizm śp. o.M.A.Krąpca i wiesz co Ci napiszę... najważniejszą umiejętnością, jak się okazała przydatna w zyciu na co dzień jest ... umiejętność gotowania i uśmiech przy obiedzie :)) To zależy co kto umie i w czym się najlepiej sprawdza :-) Pozdrawiam i życze szczęścia :)) Doświadczona kobieta. [/quot] Również pozdrawiami życzę szczęścia doświadczona kobieto
EK
Edyta Kowalczyk
6 stycznia 2011, 00:21
Leszku, twoje poglądy można zriozumieć biorąc za warunwk sine qua non, że jestes studentem lub świeżym absolwentem filozofii lub teologii na katolickiej uczelni. Dajesz sie podpuszczać przeokrutnie. Informuję, że miałam do czynienia z metafizyka iantropologia filozoficzną majacą źródła wu Arystotelesa i jego wybitnych kontynuatorów, jak św. Tiomasz z Akwinu i niedawno zmarły śp. o. M.A. Krapiec, na którego wykłady uczęszczałam w trakcie studiów. Miałam tez wykłady z innymi wybitnymi postaciami z dziedziny psychologii i filozofii, uczestniczyłam w wielu szkoleniach z dziedziny komunikacji interpersonalnej, także u dr. E. Sujak i wielu wielu innych z tej dziedziny... i wiesz co Ci napiszę... najważniejszą umiejętnością, jak się okazała przydatna w zyciu na co dzień jest ... umiejętność gotowania i uśmiech przy obiedzie :)) Pozdrawiam i życze szczęścia :)) Doświadczona kobieta.
M
marzycielka
6 stycznia 2011, 00:14
Czy takie myślenie: "Jeśli z moim partnerem/partnerką zajdę w ciążę, będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Bez względu na wszystko." nie jest przypadkiem czystym egoizmem i brakiem odpowiedzialności za drugiego człowieka? A kto pomyśli o szczęściu dziecka. Dziecko nie może być zaspokojeniem czyjegoś egoizmu, dziecko to dar od Boga poprzez rodziców - małżonków sakramentalnych a nie jakiś partnerów. Jeśli chcesz szczęścia dla dziecka to bądź dla niego mamą lub tatą, stwórz rodzinę według Bożej woli a nie po swojemu jakieś partnerstwo bo ono nie potrzebuje partnerów lecz rodziny. Polecam jednak życie według Dekalogu wtedy będziecie naprawdę szczęśliwi i to wszyscy, a nie tylko jedna osoba :)
A
A.
5 stycznia 2011, 22:41
Ale też nie jest czymś gorszym. Dziecko jest cudem, darem Bożym, tak czy inaczej.
5 stycznia 2011, 15:49
@ A. napisałaś: Jeśli z moim partnerem/partnerką zajdę w ciążę, będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Bez względu na wszystko. Zajście w ciążę i rodzicielstwo nie jest czymś ważniejszym od przykazań Bożych.
L
leszek
5 stycznia 2011, 15:18
Leszku, dramatycznie nic nie rozumiesz z moich wypowiedzi. Twierdzę dokłądnie to samo. Że Ty dramatycznie nic nie rozumiesz z moich wpowiedzi. Człowiek jest istotą psycho-fizyczno-duchową. Dlatego owszem istotne jest odwołanie do Hymnu o Miłości św. Pawła, ale ważny jest także aaspekt fizyczny i duchowy. Bóg dał nam ciało, a razem z nim i emocje, a nie stworzył nas bezcelesnymi Aniołami. Nigdy i nigdzie tego nie negowałem. Ale oprócz ciała i emocji dał nam również i rozum. Jesteśmy istotami rozumnymi, i tym się różnimy od zwierząt. Bladego pojęcia nie masz ani o mnie ani o moim życiu osobistym i uważam, że wycieczki osobiste pod moim adresem są po pierwsze nietaktowne. Ale uważasz że Twoje pojęcie o mnie nie jest już tak blade jakmoje o Tobie? Więc Twoje wycieczki osobiste pod moim adresem są nie tylko wysoce taktowne ale i wręcz błyskotliwie twórcze? A jako osoba odwołująca się do Biblii powinieneś przede wszystkim szanować drugiego człowieka. Jeśli to co piszę odbierasz jako brak szacunku to przepraszam Cię bo nie chodziło mi o to aby Ci okazywać brak szacunku.
EK
Edyta Kowalczyk
5 stycznia 2011, 14:32
Leszku, dramatycznie nic nie rozumiesz z moich wypowiedzi. Człowiek jest istotą psycho-fizyczno-duchową. Dlatego owszem istotne jest odwołanie do Hymnu o Miłości św. Pawła, ale ważny jest także aaspekt fizyczny i duchowy. Bóg dał nam ciało, a razem z nim i emocje, a nie stworzył nas bezcelesnymi Aniołami. Bladego pojęcia nie masz ani o mnie ani o moim życiu osobistym i uważam, że wycieczki osobiste pod moim adresem są po pierwsze nietaktowne. A jako osoba odwołująca się do Biblii powinieneś przede wszystkim szanować drugiego człowieka.
L
leszek
5 stycznia 2011, 14:00
Jeśli potrafią dokonać refleksji nad własnym doświadczeniem, to wiele wiedzą - i to jest ich kapitał, z którym wchodzą w związek. Edyto, sama piszesz JEŻELI potrafią. A co jeżeli NIE potrafią dokonać takiej refleksji? Nie bez powodu mówi się, że niektórzy gotowi są zmarnować całe swoje życie usiłując udowadniać, że to co zrobili nie było błędem. Wygląda na to że do nich należysz... Po pierwsze, dokonywanie refleksji nad własnym doświadczeniem jest warunkiem koniecznym choć nie wystarczającym do tego aby właśnie nauczyć się wspólnego życia, komunikacji i rozwiązywania problemów, a więc jest dobre nie tylko dla licealistów i części studentów. A po drugie, skoro sama stwierdzasz warunkowo: JEŻELI POTRAFIĄ DOKONAĆ REFLEKSJI to tym samym przyznajesz że ta umiejętność nie jest czymś powszechnym, więc są również i tacy którzy NIE POTRAFIĄ dokonać takiej refleksji. Jeżeli nie potrafią dokonywać refleksji, to i niewiele się nauczą na jakimkolwiek szkoleniu (bo, aby zastosować wiedzę w praktyce też trzeba myśleć) - no chyba, ze ktoś zorganizuje bahawiorystyczny trening zachowań. Wg Twojego wyobrażenia, ludzie dzielą się na takich którzy zaistnieli na świecie już z umiejętnością dokonywania refleksji i jeszcze nie potafiąc mówić są w stanie dokonywać refleksji (i zapewne Ty do nich należysz?) oraz na takich którzy zaistnieli bez tego daru, i choćby się skichali to nigdy nie będa zdolni do refleksji (i zapewne ja jestem ich przykładem?). Ale Twoje wyobrażenia są fałszywe, gdyż nawet dokonywania refleksji można się nauczyć. Jest tylko jeden warunek, trzeba się pozbyć pyszałkowatego przekonania o swojej wszechwiedzy i samowystarczalności. Wtedy zostają argumenty: moralny, psychologiczny: w sensie odraczania gratyfikacji oraz komfortu w momencie poczynania się dziecka oraz wierności pewnym zasadom i w dłuższym okresie czasu także sobie. Jakoś argumenty mówiące o odraczaniu gratyfikacji nijak nie komponują mi się z argumentami mówiącymi o etyce i budowaniu więzi. Najwyraźniej brakuje Ci wiedzy na ten temat. Otóż odraczanie jest cechą dorosłych i dojrzałych ludzi. Nie ma zaś dojrzałęj osobowości bez dojrzałej wiary, ani dojrzałej wiary bez dojrzałej osobowości. O. J. Augustyn sporo na ten temat jako psycholog i kapłan napisał. Wiedzy mi nie brakuje. Po prostu Tobie brakuje zrozumienia problemu więc mylisz pojęcia. W miłości nie ma i nie może być mowy o gratyfikacji, bo to co się robi, robi się z miłości do drugiej osoby, a nie dla spodziewanej gratyfikacji. Weź sobie poczytaj Hymn o miłości św. Pawła (1 Kor 13) i spróbuj powiązać go z gratyfikacją to się przekonasz. Jeśli Ty wyobrażasz sobie małżeństwo jako jakąś gratyfikację za cokolwiek to biedny Twój ewentualny małżonek... i sama jesteś biedna...
EK
Edyta Kowalczyk
5 stycznia 2011, 12:23
Jeśli potrafią dokonać refleksji nad własnym doświadczeniem, to wiele wiedzą - i to jest ich kapitał, z którym wchodzą w związek. Po pierwsze, dokonywanie refleksji nad własnym doświadczeniem jest warunkiem koniecznym choć nie wystarczającym do tego aby właśnie nauczyć się wspólnego życia, komunikacji i rozwiązywania problemów, a więc jest dobre nie tylko dla licealistów i części studentów. A po drugie, skoro sama stwierdzasz warunkowo: JEŻELI POTRAFIĄ DOKONAĆ REFLEKSJI to tym samym przyznajesz że ta umiejętność nie jest czymś powszechnym, więc są również i tacy którzy NIE POTRAFIĄ dokonać takiej refleksji. Jeżeli nie potrafią dokonywać refleksji, to i niewiele się nauczą na jakimkolwiek szkoleniu (bo, aby zastosować wiedzę w praktyce też trzeba myśleć) - no chyba, ze ktoś zorganizuje bahawiorystyczny trening zachowań. Wtedy zostają argumenty: moralny, psychologiczny: w sensie odraczania gratyfikacji oraz komfortu w momencie poczynania się dziecka oraz wierności pewnym zasadom i w dłuższym okresie czasu także sobie. Jakoś argumenty mówiące o odraczaniu gratyfikacji nijak nie komponują mi się z argumentami mówiącymi o etyce i budowaniu więzi. Najwyraźniej brakuje Ci wiedzy na ten temat. Otóż odraczanie jest cechą dorosłych i dojrzałych ludzi. Nie ma zaś dojrzałęj osobowości bez dojrzałej wiary, ani dojrzałej wiary bez dojrzałej osobowości. O. J. Augustyn sporo na ten temat jako psycholog i kapłan napisał.
L
leszek
5 stycznia 2011, 12:22
Głupstwa piszesz. Co to znaczy: jak się kochają to nie ma znaczenia czy się będą czy nie będą kochać? To w końcu kochają się czy nie? Najwyraźniej mylisz miłość z kopulacją. Jeżeli małżeństwo (wtedy jeszcze narzeczeństwo) nie dochowało czystości przed ślubem, to nie oznacza, że dla nich miłość to kopulacja. @ell, przede wszystkim nie zrozumiałaś/łeś. Nie bierzesz pod uwagę tego na co odpowiadałem, a przypominam, że w dn. 2011-01-04 11:40:45 osoba o nicku 'A.' stwierdziła: A ja się nie zgadzam. Uważam, że jeśli dwie osoby się kochają to nie ma większego znaczenia czy będą się kochać przed ślubem czy po ślubie. I przeczytaj ze zrozumieniem co w/w napisano. A nie napisano tam, że jeżeli dwie osoby się kochają to nie ma znaczenia kiedy współżyją seksualnie, ale że jak się kochają to nie ma znaczenia kiedy będą się kochać. A skoro ta osoba współżycie nazywa kochaniem się to jednoznacznie utożsamia miłość z kopulacją. Gdyby nie utożsamiała miłości z kopulacją to współżycia płciowego nie nazywałaby kochaniem się. Ani- ci, którzy dochowali- że bardziej się kochają. Takie badania nie są miarodajne, bo jest tutaj wpływ wielu czynników. Przecież do tych, które nie czekały ze współżyciem do ślubu mogą być takie faktycznie przypadkowe, nieprzemyślane. Nie oznacza to, że samo rozpoczęcie współżycia przed ślubem oznacza "gorszą" miłość. A niewierzący, którzy nie mają argumentu aby czekać? Nie tworzą gorszych związków. Czystość jest wartością sama w sobie, ale nie wpływa na to, że związek będzie lepszy. @ell, skoro uważasz że czystość jest wartością sama w sobie to nic dziwnego, że uważasz iż nie wpływa na to czy związek będzie lepszy. Całkiem logiczne jest wówczas również, że dla Ciebie rozpoczęcie współżycia przed ślubem nie oznacza gorszej miłości, a czekanie ze współżyciem do ślubu nie jest niczym uzasadnione poza jakimś widzi-mi-sie Kościelnym czy Boskim. Tyle tylko że oznacza to iż nie rozumiesz ani tego czym jest czystość ani tego czym jest miłość. Bo ludzie niewierzący mają dokładnie takie same powody aby czekać ze współżyciem do ślubu.
E
ell
5 stycznia 2011, 08:57
Głupstwa piszesz. Co to znaczy: jak się kochają to nie ma znaczenia czy się będą czy nie będą kochać? To w końcu kochają się czy nie? Najwyraźniej mylisz miłość z kopulacją. Jeżeli małżeństwo (wtedy jeszcze narzeczeństwo) nie dochowało czystości przed ślubem, to nie oznacza, że dla nich miłość to kopulacja. Ani- ci, którzy dochowali- że bardziej się kochają. Takie badania nie są miarodajne, bo jest tutaj wpływ wielu czynników. Przecież do tych, które nie czekały ze współżyciem do ślubu mogą być takie faktycznie przypadkowe, nieprzemyślane. Nie oznacza to, że samo rozpoczęcie współżycia przed ślubem oznacza "gorszą" miłość. A niewierzący, którzy nie mają argumentu aby czekać? Nie tworzą gorszych związków. Czystość jest wartością sama w sobie, ale nie wpływa na to, że związek będzie lepszy.
L
leszek
5 stycznia 2011, 08:46
Pewnie, że warto czekać. Bo jak się od razu skonsumuje związek, to już nie ma na co czekać :) Edyto! Jeśli naprawdę małżeństwo utożsamiasz z seksem to musisz być bardzo nieszczęśliwa. Leszku, jeśli Ty nie masz poczucia humoru, to musisz być bardz smutny. Nie mam problemu z brakiem poczucia humoru. Tyle tylko że nie utożsamiam małżeństwa z seksem, więc nie uważam aby współżycie było skonsumowaniem związku. Natomiast warto jeszcze wziąć pod uwagę, że ludzie wchodzą w związki w różnym wieku i argumenty typu, trzeba się nauczyć wspólnego życia, komunikacji i rozwiązywania problemów na randkach w kinie lub na szkoleniach prowadzonych przez Duszpasterstwo są dobre dla licealistów i części studentów, ale już niekoniecznie dla osób które dawno zakończyły edukację i już wiele w życiu przeżyły. Co Ty pleciesz Edyto! argumenty o potrzebie nauczenia się wspólnego zycia, komunikacji i problemów są aktualne zawsze, niezależnie od wieku! I to zwłaszcza dla osób które już wiele w życiu przeszły, bo skoro miały te swoje przejścia to jak widać muszą się jeszcze wiele nauczyć... Jeśli potrafią dokonać refleksji nad własnym doświadczeniem, to wiele wiedzą - i to jest ich kapitał, z którym wchodzą w związek. Po pierwsze, dokonywanie refleksji nad własnym doświadczeniem jest warunkiem koniecznym choć nie wystarczającym do tego aby właśnie nauczyć się wspólnego życia, komunikacji i rozwiązywania problemów, a więc jest dobre nie tylko dla licealistów i części studentów. A po drugie, skoro sama stwierdzasz warunkowo: JEŻELI POTRAFIĄ DOKONAĆ REFLEKSJI to tym samym przyznajesz że ta umiejętność nie jest czymś powszechnym, więc są również i tacy którzy NIE POTRAFIĄ dokonać takiej refleksji. Wtedy zostają argumenty: moralny, psychologiczny: w sensie odraczania gratyfikacji oraz komfortu w momencie poczynania się dziecka oraz wierności pewnym zasadom i w dłuższym okresie czasu także sobie. Ty chyba naprawdę utożsamiasz małżeństwo z seksem... Z możliwością etycznego współżycia, bo z nauczania Kościoła Katolickiego i przytoczonych badań wynika, że współżycie pozamałżeńskie jest to nieetyczne i nie służy budowania więzi. Jakoś argumenty  mówiące o odraczaniu gratyfikacji nijak nie komponują mi się z argumentami mówiącymi o etyce i budowaniu więzi.
EK
Edyta Kowalczyk
5 stycznia 2011, 00:14
Pewnie, że warto czekać. Bo jak się od razu skonsumuje związek, to już nie ma na co czekać :) Edyto! Jeśli naprawdę małżeństwo utożsamiasz z seksem to musisz być bardzo nieszczęśliwa. Leszku, jeśli Ty nie masz poczucia humoru, to musisz być bardz smutny. Natomiast warto jeszcze wziąć pod uwagę, że ludzie wchodzą w związki w różnym wieku i argumenty typu, trzeba się nauczyć wspólnego życia, komunikacji i rozwiązywania problemów na randkach w kinie lub na szkoleniach prowadzonych przez Duszpasterstwo są dobre dla licealistów i części studentów, ale już niekoniecznie dla osób które dawno zakończyły edukację i już wiele w życiu przeżyły. Co Ty pleciesz Edyto! argumenty o potrzebie nauczenia się wspólnego zycia, komunikacji i problemów są aktualne zawsze, niezależnie od wieku! I to zwłaszcza dla osób które już wiele w życiu przeszły, bo skoro miały te swoje przejścia to jak widać muszą się jeszcze wiele nauczyć... Jeśli potrafią dokonać refleksji nad własnym doświadczeniem, to wiele wiedzą - i to jest ich kapitał, z którym wchodzą w związek. Wtedy zostają argumenty: moralny, psychologiczny: w sensie odraczania gratyfikacji oraz komfortu w momencie poczynania się dziecka oraz wierności pewnym zasadom i w dłuższym okresie czasu także sobie. Ty chyba naprawdę utożsamiasz małżeństwo z seksem... Z możliwością etycznego współżycia, bo z nauczania Kościoła Katolickiego i przytoczonych badań wynika, że współżycie pozamałżeńskie jest to nieetyczne i nie służy budowania więzi.
L
leszek
4 stycznia 2011, 21:41
Do Marzycielki: Dlaczego zakładasz od razu na wstępie, że mężczyzna z którym kobieta współżyje nie będzie jej mężem? Błędne pytanie. To nie jest tak, że jak ktoś rozpoczyna współżycie to małżeństwo jest zagwarantowane. Bo nawet jeżeli akurat rzeczywiście oboje myślą o małżeństwie, i nawet żadne z obojga się nie rozmyśli, to nawet godzinę przed zawarciem małżeństwa jednemu z nich może spaść cegła z dachu na głowę. Należałoby więc zapytać: dlaczego zakładasz od razu na wstępie, że mężczyzna z którym kobieta współżyje będzie jej mężem.
L
leszek
4 stycznia 2011, 21:35
A ja się nie zgadzam. Uważam, że jeśli dwie osoby się kochają to nie ma większego znaczenia czy będą się kochać przed ślubem czy po ślubie. Głupstwa piszesz. Co to znaczy: jak się kochają to nie ma znaczenia czy się będą czy nie będą kochać? To w końcu kochają się czy nie? Najwyraźniej mylisz miłość z kopulacją.
L
leszek
4 stycznia 2011, 21:32
Pewnie, że warto czekać. Bo jak się od razu skonsumuje związek, to już nie ma na co czekać :) Edyto! Jeśli naprawdę małżeństwo utożsamiasz z seksem to musisz być bardzo nieszczęśliwa. Natomiast warto jeszcze wziąć pod uwagę, że ludzie wchodzą w związki w różnym wieku i argumenty typu, trzeba się nauczyć wspólnego życia, komunikacji i rozwiązywania problemów na randkach w kinie lub na szkoleniach prowadzonych przez Duszpasterstwo są dobre dla licealistów i części studentów, ale już niekoniecznie dla osób które dawno zakończyły edukację i już wiele w życiu przeżyły. Co Ty pleciesz Edyto! argumenty o potrzebie nauczenia się wspólnego zycia, komunikacji i problemów są aktualne zawsze, niezależnie od wieku! I to zwłaszcza dla osób które już wiele w życiu przeszły, bo skoro miały te swoje przejścia to jak widać muszą się jeszcze wiele nauczyć... Wtedy zostają argumenty: moralny,  psychologiczny: w sensie odraczania gratyfikacji oraz komfortu w momencie poczynania się dziecka oraz wierności pewnym zasadom i w dłuższym okresie czasu także sobie. Ty chyba naprawdę utożsamiasz małżeństwo z seksem...
OI
ona i on
4 stycznia 2011, 21:27
Uściślam - jesteśmy narzeczeństwem, w kwietniu ślub i da sie wytrwać:) A czułości mamy mnóstwo i dialog coraz lepszy:)on i ona, WOGÓLE?? żadnej czułości ??? to jak się rozmnażacie? przez pączkowanie?
P
polonopitek
4 stycznia 2011, 21:25
on i ona, WOGÓLE?? żadnej czułości ??? to jak się rozmnażacie? przez pączkowanie?
OI
on i ona
4 stycznia 2011, 21:18
A my się nie stukamy:):):)
P
polonopitek
4 stycznia 2011, 20:48
Marzycielka, nie o to chodziło. Wymóg czekania nie wyklucza wierności. Para, która nie czeka do ślubu, będac sobie wierna - grzeszy ??? Kompletnie bzdurnie interpretowane przykazanie! Sprawa właściwie skandaliczna :D
ST
Seks to
4 stycznia 2011, 20:24
sprawa bardzo poważna i brzemienna - dosłownie i w przenośni - w konsekwencje. Kondomiarze seks trywializują. To, że seks powinien służyć głównie poczęciu nie wymyśliła religia katolicka. O tym mówią mistrzowie innych tradycji. Bert Hellinger również mówi o doniosłości aktu płciowego.To nie są przelewki! To nie tylko fizyczność! Ludzie poprzez zbliżenie tworzą niefizyczne więzi. Zatem idiotyzmem (jeśli zbyt mocne słowo - przepraszam za brak wstrzemięźliowści słownej ;), ignorancją jest kopulować z kim popadnie; a najmądrzej cieleśnie obcować jedynie z małżonkiem - przyjacielem, życiowym towarzyszem.
M
marzycielka
4 stycznia 2011, 20:18
Wiesz po tym jak nazwałeś mnie idiotką, to raczej nie powinnam się już odzywać i pytać dlaczego tak założyłeś ... Ja zakładam, że mówię o odpowiedzialnych osobach i nie mam czasu na traktaty by się tu bardziej rozpisywać i opisywać wszystkie możliwe możliwości, od tego jest odpowiednia literatura Tak czy siak każdy dokonuje wyboru jedni odżucają Dekalog inni starają się żyć według niego. Nikt nikogo do niczego nie zmusza. Jak akurat chcę żyć według Dekalogu bo uważam, że to jest jedyna droga na szczęśliwe życie.
A
A.
4 stycznia 2011, 20:00
Do Marzycielki: Dlaczego zakładasz od razu na wstępie, że mężczyzna z którym kobieta współżyje nie będzie jej mężem? Szalom: Jeśli z moim partnerem/partnerką zajdę w ciążę, będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Bez względu na wszystko.
M
marzycielka
4 stycznia 2011, 19:35
Zdrada z czekaniem do ślubu ma bardzo wiele wspólnego. Najkrócej - na zdradę narażony jest człowiek nie tylko po ślubie, również przed nim, lub jako kawaler czy panna, lub wdowiec, wdowa. Np. jeśli żyję w czystości to znaczy, że nie zdradzam mojego męża, choć go jeszcze nie znam bo to rezerwuję tylko i wyłącznie dla niego. Nie wiem czy o to Ci chodziło?
P
polonopitek
4 stycznia 2011, 18:56
"Nie cudzołóż to nie cudzołóż" Zaraz zaraz, cos mi się tutaj nie zgadza. Abstrachując od ciekawych wniosków naukowców w artykule, co ma wspólnego zdrada z czekaniem do ślubu? Nie jestem wrogiem czekania, ale to jest łagodnie mówiąc nadinterpretacja. Pozatym; co jeśli jedna osoba jest po rozwodzie? 
M
marzycielka
4 stycznia 2011, 18:05
Czy kobieta czy mężczyzna to odpowiedzialność jest taka sama i nie ma miłości bez odpowiedzialności. Wstrzemięźliwość jest konieczna bo człowiek to istota myśląca i odpowiedzialna w odróżnieniu od zwierząt (choć okazuje się, że wiele gatunków zachowuje się w tych sparwach"pożądniej" od niektórych np. zboczonych ludzi).
A
A.
4 stycznia 2011, 17:33
To ciekawe, że uznałeś/aś, że jestem kobietą wyjeżdzając mi tu z macierzyństwem. O prezerwatywach nie słyszałeś/aś? Wstrzemięźliwość jest dobra dla idiotów.
EK
Edyta Kowalczyk
4 stycznia 2011, 13:53
Aha... jeżeli komuś wystarczy Dekalog, to ozacza, że jest wierzącym i praktykującym Żydem lub Chrześcijaninem. Natomiast badania naukowe, mogą być dobrym argumentrm, dla tych którzy są niewierzący, innej wiary lub na bakier z realizacją przykazań. Nied można oczekiwać, że wszyscy będą tacy sami, jak Dekalog, Błękitne Niebo. marzycielka i frodzik. Trochę realizmu - to tak jakby ktoś oczekiwał, że wystarczą Msze św. o uzdrowienie i można zlikwidować szpitale.
F
frodzik
4 stycznia 2011, 12:31
do A. Jeśli się kochają? A po czym to poznać? :) Czy miarą tego kochania nie jest wzięcie za siebie odpowiedzialności- czyli ślub. Jeśli współżyją, nie biorąć ślubu- a więc odpowiedzialności, za to kochanie to jest to wyraźne zaprzeczenie miłości i wyraz egoizmu. Oznacza to, że choć jak twierdzą się kochają, to są nieodpowiedzialni, a więc niedojrzali do kochania. ...a co z dziećmi, które się poczną z takiego kochania? Jakie im dajesz szansę na trwałą rodzinę, bezpieczne środowisko do narodzin i rozwoju? Czy kochając się myślisz o tym, że możesz stać się matką? Czy nie myślisz, że ciebie to wogóle dotyczy? Nie piszę tego z pozycji nauczyciela. Piszę o tym z pozycji osoby, która też sobie swoją rozwiązłość tłumaczyła w ten sposób, że ponieważ kochamy się, to się możemy kochać. Dziś wiem o tym doskonale, że jest to tylko próba uspokojenia własnego sumienia i ominięcia tego, co w nas uniwersalne... czyli dekalogu. Jeśli się kochacie, to bądźcie wstrzemięźliwi 100% przed ślubem i w czasie małżeństwa również, choćby w okresie połogu, czy tzw. okresowej wstrzemięźliwości. Wstrzemięźliwość jest miarą dojrzałej miłości.
A
A.
4 stycznia 2011, 11:40
A ja się nie zgadzam. Uważam, że jeśli dwie osoby się kochają to nie ma większego znaczenia czy będą się kochać przed ślubem czy po ślubie.
M
marzycielka
4 stycznia 2011, 11:21
Pozdrawiam DEKALOG ;) i oczywiście zgadzam się z Tobą całkowicie!
EK
Edyta Kowalczyk
3 stycznia 2011, 23:36
Pewnie, że warto czekać. Bo jak się od razu skonsumuje związek, to już nie ma na co czekać :) Natomiast warto jeszcze wziąć pod uwagę, że ludzie wchodzą w związki w różnym wieku i argumenty typu, trzeba się nauczyć wspólnego życia, komunikacji i rozwiązywania problemów na randkach w kinie lub na szkoleniach prowadzonych przez Duszpasterstwo są dobre dla licealistów i części studentów, ale już niekoniecznie dla osób które dawno zakończyły edukację i już wiele w życiu przeżyły. Wtedy zostają argumenty: moralny,  psychologiczny: w sensie odraczania gratyfikacji oraz komfortu w momencie poczynania się dziecka oraz wierności pewnym zasadom i w dłuższym okresie czasu także sobie.
:
:-)
3 stycznia 2011, 23:18
podają ponoć, że małżeństwa niepraktykujące wspólnie religii rozpadają się znacznie częściej niż te, które spełniają choć w minimum religijne obowiązki, nie mówiąc już o tych, które żyją religią. Jeśli ktoś zna źródło statystyk, proszę o podanie go, bo znam je tylko ze słyszenia. Właściwie nie są mi szczególnie potrzebne, bo przeszedłem czyściec związku rodziców (praktykująca matka, niepraktykujący ojciec) - strzeżcie się związków, które nie są oparte na fundamencie duchowym i partnerów - manipulantów żerujących na uczuciach chrześcijańskich, którzy nie chcą chodzić do Kościoła (by sumienie nie gryzło z powodu niewierności)! Przecież małżeństwo to sakrament! Do małżeństwa też trzeba być powołanym! Poprzeczka powinna być postawiona co najmniej tak samo wysoko, jak dla kapłanów. Zbyt łatwo zawrzeć związek katolicki! A ta łatwość powoduje, że domowy zakon zakładają osoby nieodpowiedzialne, niedopasowane do siebie. To już lepiej niech żyją w kokubinacie lub związku cywilnym. Sakrament małżeństwo powinien być tylko dla tych, którzy chcą i potrafią budować domowy kościół na mocnym fundamencie. Z pewnością czystość przedmałżeńska ten fundament wzmacnia. Zgadzam się !
S
Statystyki
3 stycznia 2011, 23:08
podają ponoć, że małżeństwa niepraktykujące wspólnie religii rozpadają się znacznie częściej niż te, które spełniają choć w minimum religijne obowiązki, nie mówiąc już o tych, które żyją religią. Jeśli ktoś zna źródło statystyk, proszę o podanie go, bo znam je tylko ze słyszenia. Właściwie nie są mi szczególnie potrzebne, bo przeszedłem czyściec związku rodziców (praktykująca matka, niepraktykujący ojciec) - strzeżcie się związków, które nie są oparte na fundamencie duchowym i partnerów - manipulantów żerujących na uczuciach chrześcijańskich, którzy nie chcą chodzić do Kościoła (by sumienie nie gryzło z powodu niewierności)! Przecież małżeństwo to sakrament! Do małżeństwa też trzeba być powołanym!  Poprzeczka powinna być postawiona co najmniej tak samo wysoko, jak dla kapłanów. Zbyt łatwo zawrzeć związek katolicki! A ta łatwość powoduje, że domowy zakon zakładają osoby nieodpowiedzialne, niedopasowane do siebie. To już lepiej niech żyją w kokubinacie lub związku cywilnym. Sakrament małżeństwo powinien być tylko dla tych, którzy chcą i potrafią budować domowy kościół na mocnym fundamencie. Z pewnością czystość przedmałżeńska ten fundament wzmacnia.
A
Angelika
3 stycznia 2011, 22:47
Inni naukowcy przekonują do czegoś zupełnie odwrotnego. I co z tego? Niech każdy robi to, co uważa za słuszne.
D
DEKALOG
3 stycznia 2011, 22:39
Nie cudzołóż to nie cudzołóż. Po co pisać, że badania... ble, ble, ble ;-))) Warto nie cudzołożyć!! Koniec kropka.
F
franek
3 stycznia 2011, 22:23
To jest piękna i wazna umiejętnośc - umiejetność czekania. Warto uczyc dzieci by umiały i doceniały czas oczekiwania. Nic co na łapu capu, szybko i od razu, nie jest prawdziwą wartością. Wyczekiwaną zabawkę ceni się bardziej. Na ważne i cenne sprawy w życiu trzeba poczekać. Trzeba odkładac pieniadze na wiekszy zakup, a nie zadłużać sie i w nieskończonośc opłacac lichwiarzy. Kto nie umie czekać, nie ma cierpliwości, ten nie bedzie miał wielkich sukcesów w niczym. Osoby umiejące poczekać nie rozwodzą się tak łatwo, z byle powodu i przez to częściej doczekaja jakiegoś rozwiązania problemu. Kto umie czekać, ma czas na analizę i mniej błędów popełni w seksie - ma wiecej w nim sukcesów i satysfakcji. Adwent i Wielki Post to okresy oczekiwania. Bez nich radośc z Świąt nie byłaby tak wielka.
M
marzycielka
3 stycznia 2011, 17:11
Otóż to, warto warto, skoro nawet niektórzy naukowcy się o tym przekonują. Nie warto natomiast iść za głupią modą w tej dziedzinie propagowaną zwłaszcza prawie w każdym filmie i przeważającej części ogłupiających seriali. Tak wogóle to warto dbać o czystość i życie zgodne z Dekalogiem bo chyba najwięcej nieszczęść to właśnie ludzie zsyłają na siebie i swych najbliższych poprzez nieumiejętność dbania o czystość.