Jak przestać bać się wielkich marzeń?

(fot. shutterstock.com)
Jennie Allen

Siedzimy gdzieś z tyłu, na drugim planie. Boimy się wielkości. A Chrystus powiedział o nas: "Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, a nawet większe od tych uczyni".

Ambicja jest czymś zawiłym. Więcej, bardziej — w odniesieniu do rzeczy materialnych idea ta zakrawa na zachłanność, więc wprowadzając ją do swojego życia, często klasyfikujemy ją jako grzech. Siedzimy gdzieś z tyłu, na drugim planie, jak moja przyjaciółka Jamie, która pragnie marzyć, ale mówi: "Zawsze łatwiej jest siedzieć w tylnym rzędzie i zabijać swoje marzenia, niż walczyć z grzechem, który może się z nimi wiązać".

Nie marz o rzeczach małych

Boimy się wielkich marzeń, gdyż boimy się samych siebie. Boimy się wielkości, gdyż boimy się własnej arogancji. A przecież Chrystus powiedział o nas: "Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, a na wet większe od tych uczyni" (J 14,12). Perspektywa dokonywa nia rzeczy większych niż Jezus brzmi niemal jak bluźnierstwo. Rzadko o tym mówimy, ale często od razu odrzucamy przebłyski większych myśli i wizji — ze strachu, że kierujemy się próżnością. Arogancją. Pychą. Albo — co gorsza — że o pychę posądzą nas inni.

DEON.PL POLECA

Walczę z tym w swej duszy niemal każdego dnia. Długo sie działam w tylnym rzędzie, a moje marzenia roztrzaskiwały się o podłogę. Ale kilka miesięcy temu znalazłam się w jednym po mieszczeniu z kobietą, która — można by pomyśleć — nie wie, co to znaczy marzyć o rzeczach małych. To prawdziwy gigant w dziedzinie działalności chrześcijańskiej, a my mieliśmy całe popołudnie na zadawanie jej dowolnych pytań. Czując, że w moim sercu dojrzewa wielka wizja, doskonale wiedziałam, o co takiego chcę zapytać: "Skąd wiesz, że dana wizja pochodzi od Boga?".

Kobieta spuściła wzrok, a potem udzieliła mi bardzo bezpośredniej i prostej odpowiedzi: "W pewnym momencie spoglądasz na motywy w swym sercu. Jeśli widzisz, że chcesz coś zrobić dla Boga, to po prostu działaj". Zadanie to było jednocześnie proste i skomplikowane, bo wszystkie nasze poczynania mają swój początek w zagmatwanej plątaninie motywów i pobudek.

Boże, zrobimy wszystko

Gdy Zac i ja pomodliliśmy się słowami: "Boże, zrobimy wszystko", zrozumiałam, że powodem, dla którego wcześniej nie wykorzystywałam z rozmachem swoich darów, był strach przed wyjściem na osobę wyniosłą. Jako osiemnastolatka byłam świadoma, że mam talent do nauczania i umiem kierować ludźmi. Latami uczyłam młodsze dziewczyny w swoim salonie. Patrząc na naszą wspólnotę, widziałam mnóstwo kobiet, które jeszcze bardziej potrzebują Boga. Zdawałam sobie sprawę, że mam pomysły na to, jak im Go dać, ale strach mnie paraliżował. Założenie małego kółka biblijnego w naszym Kościele dziś wydaje mi się drobnostką, ale kiedyś okropnie mnie przerażało.

Pamiętam, jak mówiłam sobie rzeczy w rodzaju: "Usiądę z pokorą gdzieś z tyłu i dam szansę na liderowanie innym". Brzmi dobrze. Jednak takim zachowaniem sprzeciwiałam się Bogu i nie odgrywałam przypisanej mi przez Niego roli w Ciele Chrystusa. Gdybym posługiwała się swoimi darami, inni mieliby szansę posługiwać się swoimi — i tak dalej.

Musimy przestać przepraszać za korzystanie ze swoich darów i zacząć przepraszać za niekorzystanie z nich. Kiedyś mówiłam sobie: "Pełnię posługę wśród młodych kobiet w swoim salonie. To wystarczy. Wielkość to nie kwestia rozmiaru". Moja posługa rzeczywiście byłaby wystarczająca, gdyby Bóg nie wzywał mnie do większych rzeczy. Niektórzy ludzie atakują wysokie szczyty bez strachu o siebie i powinni zastanowić się nad swoimi motywami. Inni nigdy nie decydują się na wspinaczkę, ponieważ za bardzo boją się o siebie, i w ich przypadku rozważenie przyczyn takiego zachowania jest równie ważne.

Puste miejsca, które może wypełnić tylko ON

Bóg zdemaskował moją fałszywą skromność. Wspierana przez przywódców naszego Kościoła, cała w nerwach zaproponowałam naszej małej wspólnocie, że przeprowadzę swoje pierwsze publiczne warsztaty biblijne. Zatytułowałam je "Stuck" [Tkwiąc w impasie]. Jakimś cudem do małej kawiarenki dotarło aż sto pięćdziesiąt kobiet. Mówiłam im, że Bóg stworzył w nas puste miejsca, które wypełnić może tylko On. Życie chrześcijanek wywracało się wtedy do góry nogami; niektóre zastanawiały się nawet, czy naprawdę kiedykolwiek przyjęły zbawienie. Niewierzące znalazły natomiast bezpieczną przystań i w ciągu kilku miesięcy od mojego wykładu kilkanaście z nich przyjęło Chrystusa. Bóg chciał działać za moim pośrednictwem, a ja Mu nie pozwalałam, bojąc się, że zostanę po sądzona o wyniosłość.

Pod koniec wykładu, na którym Pan działał w absolutnie niewiarygodny sposób, dwie osoby wyraziły krytykę, dotykając paraliżujących mnie wcześniej lęków — lęków dotyczących moich osobistych motywów. Analizując ich słowa, zaczęłam się miotać jak w kołowrotku.

Tak, moje najgorsze obawy właśnie znajdowały potwierdzenie w rzeczywistości. Wyszłam przed szereg, aby pokie rować naszą wspólnotą, i ludzie, na których mi zależało, zaczynali odbierać mnie jako arogantkę. Pragnęłam wrócić do bezpieczne go tylnego rzędu i anonimowości, którą tamto miejsce mi niegdyś zapewniało.

Czy Bóg jest z ciebie zadowolony?

Gdy powiedziałam o swoich zranionych uczuciach jednej z mo ich przyjaciółek, Karen nie pocieszyła mnie słowami o wszystkich dobrych rzeczach dokonanych przez Boga, lecz zapytała po prostu: "Czy Bóg jest z ciebie zadowolony?". Kołowrotek momentalnie się zatrzymał.

— Tak — odpowiedziałam ze stuprocentową pewnością. Wiedziałam, jak trudne były minione miesiące. Z wiarą okazałam posłuszeństwo Bogu, pokonując lęki przed brakiem aprobaty, aby dla Niego kierować ludźmi oraz nieść im uzdrowienie i wolność. Miałam pewność, że Pan jest zadowolony. Nie mogłam powiedzieć, że zawsze kierowałam się właściwymi motywami, ale tym razem czułam się co do tego całkowicie spokojna.

— To co więcej się liczy? — zapytała Karen. W centrum naszej duszy znajduje się nasza wola, nasze najgłębsze pragnienia. Karen zadała mi pytanie, na które nie mogła znać odpowiedzi. Poprosiła, abym wyjawiła coś, czego nie zdradziłyby efekty moich działań, słowa krytyki, widzialna wielkość czy ewentualna porażka. Karen spytała mnie, czy kierowałam się bezgrzesznymi motywami. Spytała, czy w oczach Boga moje serce jest czyste.

Każdy z nas przyszedł na świat, by dokonywać wielkich rzeczy, i dlatego jakaś cząstka nas czuje się nienasycona i niezadowolona. W głębi wiemy, że zostaliśmy stworzeni do wyższych celów — celów, które mamy osiągać dla Boga, przez Boga i w Bogu. Jestem świadoma, że uporanie się z własnym sercem wydaje się czasem zadaniem niemożliwym do wykonania. Dołóżmy więc wszelkich starań, aby ustalić, co takiego może się w nim dziać.

Z największej tragedii rodzi się Batman. Każdy z nas ma w sobie taką historię >>

*

Fragment pochodzi z książki Bez paniki. Zostałaś stworzona do czegoś więcej >>

Jennie Allen mieszka w Austin (Texas). To biblistka, znana głównie jako założycielka grupy IF:Gathering, stawiającej sobie za cel pomaganie kolejnym pokoleniom kobiet w odnajdywaniu i realizowaniu ich powołania oraz dostrzeganiu celowości życia. W swoich publikacjach i wystąpieniach Jennie Allen wielokrotnie odwołuje się do własnego życia prywatnego, do doświadczeń zdobytych jako żona pastora oraz matka czwórki dzieci (w tym adoptowanego, czarnoskórego chłopca).

Książka tej autorki zawiera inspirujące ćwiczenia i stawia fundamentalne pytania, które pomagają uporządkować uczucia i myśli oraz dostrzec swoje mocne strony. Autorka podaje skuteczne sposoby na to, jak odkryć w sobie pragnienia i pasje, które pochodzą od Boga, a potem je realizować. Bo tylko w podążaniu za Nim można odnaleźć szczęście i głęboki pokój.

Niebawem na DEON.pl przeczytacie kolejny fragment z tej książki

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak przestać bać się wielkich marzeń?
Komentarze (1)
8 stycznia 2019, 10:24
Prawda, prawda. I dziękuję za ten artykuł. Niemniej jednak czasem myślę, że łatwiej w Stanach, w kościele protestanckim i w młodym wieku, niż.... A może znowu ograniczam Pana Boga w sobie? Panie Boże, jeśli chcesz, działaj ! A mnie otwórz uszy, oczy, a przede wszystkim serce...