Życie dziecka z zespołem Downa oburzające?
Na początku listopada 2011 Gazeta Wyborcza rozpętała aferę wokół odmowy przez Szpital Uniwersytecki na Polnej w Poznaniu wykonania aborcji eugenicznej na dziecku z zespołem Downa. Szpital uzasadnił medycznie swoją decyzję, jednak dla dziennikarzy było to za mało.
Decyzję o przeprowadzeniu aborcji na dziecku z zespołem Downa popierają prof. Jacek Zaremba, dziekan Wydziału Nauk Medycznych PAN oraz prof. Nowak, szef mieszczącego się w Poznaniu Instytutu Genetyki Człowieka PAN, prywatnie zwolennicy szerokiej interpretacji przepisów dopuszczających aborcję.
Jednakże, jak tłumaczą prof. Jana Skrzypczak i prof. Grzegorz Bręborowicz, wybitni lekarze ze Szpitala Uniwersyteckiego przy ul. Polnej w Poznaniu: - Nie ma i nie może być jednej interpretacji sformułowań ustawowych, w szczególności takich jak "ciężkie upośledzenie płodu". Kwestię tę należy oceniać indywidualnie w każdym konkretnym przypadku (…) W tym konkretnym przypadku będącym przedmiotem publikacji prasowej, dokonanie przerwania ciąży jest nieuzasadnione.
Czy tak mogłaby wyglądać informacja prasowa nt. sporu o aborcję w Poznaniu? Oczywiście, że mogłaby, ale w wydaniu "Gazety Wyborczej" wyglądała dokładnie odwrotnie. Za aborcją są dwaj "wybitni genetycy", a po drugiej stronie są lekarze, którzy są "prywatnie przeciwnikami aborcji".
No i oczywiście wszystko się zgadza, ale sposób przedstawiania informacji ma wywołać u czytelnika wyraźny odruch - aborcja jest obiektywnie uzasadniona w tym przypadku tylko jacyś fanatycy narzucają swoje poglądy innym. A czy ci lekarze nie są wybitnymi fachowcami w swojej dziedzinie, których zadaniem nie jest przypadkiem ratowanie ludzi przed śmiercią? I czy "wybitni genetycy" pozbawieni są prywatnych poglądów na aborcję? Oczywiście, że mają i właśnie je zaprezentowali.
"Gazeta Wyborcza" znana jest z braku obiektywizmu, łagodnie rzecz nazywając. Znana jest m.in. ze swojego stanowiska w sprawie aborcji w Polsce, stąd nie dziwi, że dopuszcza się takiej manipulacji. Ale słowa cytowanych genetyków szokują. Dla prof. Nowaka to, że takie dziecko powinno zostać zabite, jeżeli taka jest wola jego matki, jest "oczywiste". Dla prof. Zaremby fakt, że ktoś myśli inaczej jest "oburzający". I tu dochodzimy do sedna problemu. Dla obydwu "wybitnych genetyków" podstawą do uśmiercenia dziecka jest to, że coś się nie zgadza w jego genotypie. Nie wszystkie szczeble tej pokręconej drabinki wyglądają tak, jak napisano w podręcznikach. Z punktu widzenia ich specjalności naukowej to może być "oburzające". Ale nie daje to podstaw do wygłaszania tyrad przeciw życiu konkretnego dziecka, którego ta choroba dotknęła.
Bez wątpienia tytuł profesorski nie daje podstaw do decydowania o czyimś prawie do życia. Właściwie może nawet przysłaniać rzeczywistość, jeżeli osoby go posiadające za bardzo skupiają się na tym wycinku rzeczywistości, którego badaniu poświęciły swoje życie. Wtedy można wręcz dochodzić do koszmarnych konkluzji. Czy ci panowie zdają sobie sprawę, że wypowiadają się jak członkowie tak popularnych kilkadziesiąt lat temu (a tak potępianych obecnie) towarzystw eugenicznych.
I jeszcze jedno, bardziej przyziemne pytanie: jakim prawem "Gazeta Wyborcza" uczyniła ich organem odpowiedzialnym za interpretację prawa obowiązującego w Polsce?
Maciej Brachowicz
Redaktor prowadzący dział prawny
Skomentuj artykuł