Wyszłam za mąż dla pieniędzy

(fot. shutterstock.com)
Joanna Pilszyk

Nielegalny interes kwitnie, bo stawka jest wysoka. Polskie obywatelstwo w zamian za fikcyjne małżeństwo. Tyle bezprawnych działań, by móc żyć w Polsce zgodnie z obowiązującym prawem.

Anna mieszka w Oświęcimiu od urodzenia. Będąc kilkuletnią dziewczynką, marzyła o wspaniałym mężu i hucznym weselu. Codziennie przychodziła na Planty, by obserwować spacerujących zakochanych. Była to forma ucieczki od świata, w którym przyszło jej żyć. Bo w nim znajdowało się jedynie miejsce na przemoc, alkohol, nienawiść.

Pierwszy lekcyjny dzwonek usłyszała we wrześniu 1996 roku. Była wtedy nieśmiałym, szukającym akceptacji dzieckiem. Akceptację w końcu znalazła, ale nie tam, gdzie powinna. Już jako dziewięciolatka pośredniczyła w nielegalnych interesach. Początkowo pomagała w sprzedaży wyrabianego w domowych warunkach alkoholu, aż w końcu sięgnęła po narkotyki.

Teraz, kiedy zaprosiła mnie do swojego mieszkania, nie proponuje mi żadnych z tych używek. Standardowo pyta: kawę czy herbatę? Zaznacza, że kawę kupiła w jednym z dyskontowych sklepów i nie wie, czy będzie mi smakować.

DEON.PL POLECA

Zbuntowana gimnazjalistka

Progu nowej szkoły nie przekroczyła sama. Towarzyszyli jej koledzy z podstawówki. Ci sami, z którymi poznała smak papierosa, wódki, narkotyków. Pedagodzy nie byli w stanie sobie poradzić z buntowniczą uczennicą. Tłumaczyli wszystko okresem dojrzewania. Anna ukończyła gimnazjum, ale nie zdecydowała się kontynuować nauki. Z czasem spacery po oświęcimskich Plantach zaczęły ją nudzić. Pragnęła poszerzyć horyzonty, a szansę na to upatrzyła w fikcyjnym związku z Nigeryjczykiem.

O ślubach "na kontrakt" dowiedziała się od kolegi, który obiecywał szybki zarobek. Dwa tysiące euro. To właśnie on pośredniczył w całej procedurze. Sam miał się dzięki temu wzbogacić o tysiąc euro. Kandydat na męża został jej narzucony, nie miała szansy wyboru. Znała tylko imię, które było dla niej jedynie obco brzmiącym wyrazem. Po raz pierwszy zobaczyła go, gdy pojechali ustalić termin ślubu.

Trzeba było spłacić długi

Zdecydowała się na fikcyjny ślub, bo musiała spłacić długi. Jedynym mankamentem wydawała się jej perspektywa trzech lat w związku małżeńskim. Dopiero po tym czasie partner mógł uzyskać polskie obywatelstwo, na którym tak mu zależało. Ślub był dla niego wielkim krokiem do zalegalizowania pobytu w Polsce.

- Początkowo propozycja była kusząca, jednak potem przerodziła się w koszmar - mówi Anna.

Cudzoziemcy zwykle za taką usługę oferują dwa, trzy tysiące euro. Jadąc na ślub poza granice Polski, np. do Włoch, zarobić można nawet trzykrotnie więcej. Wtedy jednak trzeba wyruszyć samemu w nieznane. Wykluczone jest jakiekolwiek towarzystwo, bo koszty podróży dla kilku osób są zbyt wysokie.

- Moją koleżankę kusili taką propozycją, ale ślub miał odbyć się dopiero w lecie. Ona potrzebowała pieniędzy szybciej, dlatego zdecydowała się przyjąć inną ofertę - wspomina Anna.

Naszą rozmowę przerywa dźwięk SMS-a. Anna smutnieje. Nieśmiało pytam dlaczego i zauważam łzy płynące z jej oczu. - Muszę jak najszybciej załatwić rozwód - mówi przez zaciśnięte gardło.

Trzymam w ręce filiżankę z kawą, wydaje mi się gorzka. I nie wiem już sama, czy zapomniałam posłodzić, czy to smak rozczarowania, o którym tyle mówi Anna, zabrał cały aromat napoju.

Dziewczyna jest obecnie w związku z 22-letnim Adrianem. Chciała mu powiedzieć o fikcyjnym ślubie, ale brakuje jej odwagi. Adrian przeczuwał, że stało się coś złego, nie znał jednak szczegółów. - Kłamstwo ma krótkie nogi - powtarzał niemal codziennie. I rzeczywiście miało. O ślubie dowiedział się od nielojalnej koleżanki Anny, która w ramach zemsty wyjawiła mu skrzętnie skrywaną tajemnicę. Chłopak chce jak najszybciej zobaczyć sądowy dokument rozwodowy.

Farsa

Pytam o przebieg ceremonii ślubnej. Dziewczyna zaczyna opowieść. Teraz już jest w stanie ocenić wszystko na chłodno. Momentami milknie, by po chwili powiedzieć: Jaka ja byłam głupia! Już podczas ustalania terminu ślubu zadawano jej pytania, które miały sprawdzić legalność związku. Pytano o stosunek jej rodziców do przyszłego męża. Urzędnicy chcieli się również dowiedzieć, czy rodzina męża będzie obecna na ślubie.

- Ceremonia ślubna przebiegła zwyczajnie. Pośrednik opłacił tłumaczkę, która miała nas ratować w kryzysowych sytuacjach. Ślub wzięliśmy w Urzędzie Stanu Cywilnego w Katowicach. Obecni byli wyłącznie świadkowie i znajomi męża. Nie życzyłam sobie żadnej zabawy po ceremonii - opowiada Anna.

Moja rozmówczyni nagle wstaje od stołu. Idzie w kierunku szafy i szuka czegoś nerwowo. Po chwili wyjaśnia, że chce mi pokazać akt ślubu. Ten leży zakopany na samym dnie szafy, jakby to miało pomóc w zapomnieniu. Przekazuje mi go drżącymi rękami i nadal czegoś szuka. Za chwilę dostanę plik zdjęć z pozaginanymi rogami. Po raz pierwszy mogę ujrzeć ich razem. Gdybym nie wiedziała, że to fikcyjny ślub, patrząc na Nigeryjczyka, pomyślałabym, że właśnie został szczęśliwym panem młodym. Na twarzy Anny maluje się niepewność i strach.

Wpadka

Miesiąc po ślubie w Urzędzie do Spraw Cudzoziemców w Warszawie odbył się tzw. interview. Świeżo upieczeni małżonkowie musieli się na nim obowiązkowo stawić. Towarzyszyła im opłacona tłumaczka, która nielegalnie zdobyła listę z 63 pytaniami. To właśnie one miały paść podczas rozmowy z urzędnikami.

Nigeryjczyk w porozumieniu z tłumaczką wymyślił wiarygodne odpowiedzi. Rolą Anny było wyuczenie się ich. Dostała je dzień przed interview i nie zdołała wszystkich zapamiętać. W urzędzie na pierwszy ogień poszedł jej mąż. Później do pokoju zawołano Annę. Pytania rzeczywiście zgadzały się z tymi z listy, jednak dziewczyna nie pamiętała odpowiedzi na wszystkie. Pracownicy urzędu zrobili prosty test. Wypadł groteskowo.

- W trakcie przesłuchania ktoś wysłał mi SMS- a, ale przecież nie mogłam go odczytać. Później okazało się, że wiadomość była wysłana przez tłumaczkę i zawierała pytania, jakie kolejno będą mi zadawać, wraz z odpowiedziami na nie ("Będą cię pytać, po której stronie łóżka śpi twój mąż. Powiesz, że po prawej. Potem zapytają o to czy macie budzik i kalendarz - tak. Ile macie zamków w drzwiach i z których korzystacie - 3 zamki, a korzystacie z 2."). Kazali mi zawołać męża i zapytać go po angielsku: "Co będziemy robić, kiedy wyjdziemy z wywiadu?"

Nie umiałam tego wyrazić po angielsku, więc użyłam polskich słów. On mnie kompletnie nie rozumiał i zareagował śmiechem.

Opłacona tłumaczka chciała ich wybawić z opresji, twierdząc że na tym etapie, w komunikacji bardzo pomocne są im gesty. Nigeryjczyk zapytał urzędniczkę, kiedy może spodziewać się decyzji o legalności ślubu. Ta ironicznie odpowiedziała, że nie wiadomo, czy takowa w ogóle będzie.

Ma męża, ale co dalej?

Anna żałuje, że w podstawówce i gimnazjum nie uczyła się języka angielskiego. Ze wstydem przyznaje, że musi korzystać z pomocy siostry, aby porozumieć się z mężem. Kiedy nie ma jej w pobliżu, posługuje się słownikiem.

- Nasz kontakt sprowadza się jedynie do kwestii uregulowania spraw finansowych. Nie otrzymałam jeszcze połowy obiecanej kwoty i nie zanosi się na to, żebym ją dostała. Mąż nieustannie prosi mnie o spotkanie, bo wie, że mam w planach złożenie pozwu o rozwód, ale ja pozostaję nieugięta - zdradza mi Anna. - Nie chcę mieć z nim już nic do czynienia. Ostatnio nawet zapraszał mnie do Nigerii. Pragnie mnie przedstawić rodzicom, którzy są przekonani, że znalazł w Polsce prawdziwą miłość.

Niektórzy się śmieją

Rodzina i znajomi dziewczyny wiedzą o fikcyjnym ślubie. Niektórzy jej współczują, inni się śmieją. Wszyscy jednak robią wielkie oczy, gdy usłyszą kwotę - dwa tysiące euro.

Taka stawka skusiła nie tylko ją. Anna opowiada mi o swoich koleżankach, które skorzystały z podobnych ofert. 25-letnia Katarzyna z Katowic wzięła ślub już rok temu. Dostała jedynie 500 euro. Jest laikiem w kwestiach prawnych. Nie wie jak załatwić rozwód, a w dodatku czuje się zastraszana.

Nigdy więcej

Pytam Annę o to, czy postąpiłaby drugi raz tak samo. Dziewczyna zarzeka się, że nie popełniłaby tego samego błędu. Ma nadzieję na szybki rozwód, choć nie wie, ile taka procedura może trwać. Najbardziej boi się reakcji męża, który będzie się domagał zwrotu pieniędzy. Z doświadczeń koleżanek wie, że z takimi ludźmi nie można pogrywać. Twierdzi, że zdecyduje się w końcu złożyć pozew o rozwód.

Kawa wypita. Ania bierze filiżankę i idzie w kierunku kuchni. Przed drzwiami zatrzymuje się, by powiedzieć, że kiedy dostała propozycję ślubu "na kontrakt" widziała przed sobą mocną, aromatyczną, czarną kawę. Teraz pozostały tylko nędzne fusy…

Imiona bohaterów reportażu zostały zmienione.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wyszłam za mąż dla pieniędzy
Komentarze (10)
ZD
Zosia Dziewulska
16 listopada 2015, 17:44
Strasznie niewiarygodna jest ta historia. ... Bohaterka nie rozumie angielskiego, wychodzi to przy  urzędniczce, źle odpowiada na pytania.  a i tak dostaje zezwolenie. udawany mąż nie zaplacił całej kasy, a ona i tak nie chce się z nim spotkać, by to odzyskać. Z nałogów wyszła bohatersko, nie wiadomo jak i nagle jest grzeczną dziewczynką....  Kogoś poniosła fantazja....
jazmig jazmig
16 listopada 2015, 13:54
zaczyna się od wagarów, handlu samogonem, a kończy tak, jak wyżej. Można tej kobiecie współczuć, ale ona przez całe swoje życie wykazywała się kompletnym brakiem odpowiedzialności. Jednakże, jeżeli rzeczywiście wyszła z narkomanii, to jest to wielki plus dla niej. Nie rozumiem, dlaczego ona nadal tkwi w tym związku, zamiast przeprowadzić rozwód, z którym nie powinna mieć większych problemów.
C
Coral
17 listopada 2014, 18:27
RECEPTA NA BRAK ROZWODÓW -wyjdź za mąż z miłości.Musi otworzyc sie tzw,siódme niebo.Nie żadne tam flirty ,czy konieczności życiowe.Poprostu siódme niebo,albo wcale.Lepiej długo szukać ,niż krótko żyć i to w piekle.
P
Piotr
13 września 2014, 21:45
Wydaje się, że temat pieniędzy w małżeństwie jest tematem tabu, przyziemnym, materialistycznym. A przecież tak nie musi być. Przecież to jest jeden z aspektów życia, jak jedzenie, spanie, wakacje-wypoczynek, praca, itp. Jedny z portalów slubnych, który ruszył ten temat (podobnie jak deon) to: http://slubomania.pl/index.php/finanse-nowozencow Kiedy nie bedziemy się wstydzić mówić
U
udsc
13 września 2014, 15:39
Nie jestem w stanie ocenić, na ile wiarygodne są informacje przekazane przez tę panią. Rzeczywistość niestety wygląda jeszcze mniej kolorowo. Proszę pamiętać, iż to nie jest tylko dramat osobisty o charakterze moralnym, ale również poważne naruszenie prawa, gdyż dochodzi do wyłudzenia zezwolenia od organu poprzez wprowadzenie go w błąd. Tutaj są już kosekwencje prawne. Jako, że jestem po tej drugiej stronie, tzn. jestem urzędnikiem, który weryfikuje tego typu sytuacje, chciałbym stanowczo przestrzec wszystkich, szczególnie kobiety przed podejmowanie takich decyzji. Kończą się one zawsze dramatycznie, dobrze, gdy uda uzyskać się rozwód. Natomiast o wiele gorzej jest jeżeli małżonek znika, a my potrzebujemy chociażby zaciągnąć kredyt, załatwić jakąś sprawę w urzędzie. Zazwyczaj wymagana jest zgoda małżonka. Nawet przeprowadzenie rozwodu bez drugiej strony jest niezwykle trudne. Czasami udaje się nabrać urzędników, ponieważ działania pośredników są coraz bardziej precyzjne i perfidne, jednak często jesteśmy po kilku nawet latach, w wyniku kolejnej procedury stwierdzić, iż doszło do obejścia prawa. I wtedy klops. Łzy, dramaty, bo często ukrywana przed bliskimi prawda wychodzi na jaw. Przestrzegam przed jeszcze jednym. Tego typu działania to biznes, duże pieniądze, gdzie brak jest miejsca na sentymenty. Proszę poczytać historie migrantów i ich przemytników. Nie są to bajki na dobranoc. Trzeba mieć świadomość tego w jaki krąg zła się wkracza i jakie to może mieć konsekwencje dla naszego życia i bezpieczeństwa. W całej tej opowieści frapuje mnie fakt wycieku pytań dla małżonków. Cóż, to też jest fakt, wszędzie są nieuczciwe osoby. Nad tym też pracujemy, a osoby winne ponoszę konsekwencje. Żal mi tej dziewczyny, lecz znam wiele takich historii. Jeszcze raz przestrzegam i proszę o rozpowszechnianie tego tekstu. 
U
uuu
6 marca 2011, 22:00
Ja zrobilam podobnie na zachodzie, bo musialam z biedy i nedzy, bo nie mialam przyszlosic w Polsce, bo mialam egoistycznych rodzicow i krewnych. Inaczej wyladowalabym na ulice. Straszne to jest wychodzic za maz z przymusu. Mam zniszczone zycie. Musze powiedziec, ze stracilam przez to duzo zdrowia i pieniedzy.
U
uuu
6 marca 2011, 21:59
Ja zrobilam podobnie na zachodzie, bo musialam z biedy i nedzy, bo nie mialam przyszlosic w Polsce, bo mialam egoistycznych rodzicow i krewnych. Inaczej wyladowalabym na ulice. Straszne to jest wychodzic za maz z przymusu. Mam zniszczone zycie.
M
Mateusz
9 listopada 2010, 11:22
Niektórzy współczują inni się śmieją, może dlatego ze nie potrafią sobie wyobrazić żeby mogli znależć się w takiej sytuacji. Makabryczne. Współczuję dziewczynie.
I
iwka
9 listopada 2010, 10:16
straszne, że ludzie są tak zdeterminowani i nie potrafią pomyśleć o tym, co stanie się w przyszłości, biedna dziewczyna
K
Kangur
9 listopada 2010, 10:14
Biedna ta nasza Polska!