Zatańcz siebie

(fot. redgate / sxc.hu)
Katarzyna Jabłońska, Ewa Karabin / DEON.pl i Laboratorium Więzi

W kulturach prymitywnych taniec wciąż pełni wiele funkcji, które w naszym zurbanizowanym i zatomizowanym społeczeństwie przestały istnieć. Dlaczego jednak - jak chce prof. Lange - to szczególne "znieruchomienie" naszego ciała, brak tańca w codziennym życiu miałyby mieć dla nas aż tak negatywne konsekwencje?

Podobno kiedy św. Teresa z Ávilii otrzymała zgodę, aby w domu, w którym mieszkała wraz z innymi zakonnicami, mógł na stałe przebywać Najświętszy Sakrament - wyjęła kastaniety i wszystkie… zatańczyły. Jak piękny to mógł być taniec daje wyobrażenie scena z filmu Iberia w reż. Carlosa Saury, w której tancerki w przypominających habity sukniach i welonach - niczym zakonne kwefy - tańczą do muzyki hiszpańskiego kompozytora Isaaca Albeniza.

Św. Teresa, tańcząc ze swoimi siostrami przed Najświętszym Sakramentem, postąpiła jak nasi przodkowie, dla których taniec był oczywistym i naturalnym sposobem wyrażania emocji.

DEON.PL POLECA

Taniec od zarania dziejów był sposobem podtrzymywania więzi człowieka z Bogiem czy bóstwami, z drugim człowiekiem, a wręcz z całą wspólnotą plemienną czy religijną. Był prawdopodobnie najstarszą w dziejach ludzkości sztuką, uprawianą nie tylko przez wybranych, ale przez niemal ogół społeczeństwa. "Taniec był ściśle zespolony z całym kompleksem magiczno-religijnym - mówi prof. Roderyk Lange, choreolog i antropolog tańca - był w służbie duchów i bogów. U zarania ludzkości aspekt duchowy tańca był bowiem bardzo istotny". Niepiśmiennym społecznościom taniec umożliwiał wyrażanie głębokich i złożonych treści bez konieczności ich werbalizacji. Te zazwyczaj bardzo intensywne doświadczenia wyrażane tańcem, wzmacniały poczucie więzi wspólnotowych.

"[...] współczesnemu Europejczykowi - zauważa prof. Lange - daleko do takiej subtelności, jak na przykład mieszkańcom Melanezji czy Indonezji, gdzie wciąż praktykuje się tańce świątynne. Tam duchy współistnieją z ludźmi. Aby bóstwo mogło przybyć, konieczny jest taniec sakralny. W porównaniu z nimi Europa to barbarzyństwo".

W kulturach prymitywnych taniec wciąż pełni wiele funkcji, które w naszym zurbanizowanym i zatomizowanym społeczeństwie przestały istnieć. Dla nas taniec to głównie błaha rozrywka albo wyspecjalizowana sztuka świeckiego teatru. Dlaczego jednak - jak chce prof. Lange - to szczególne "znieruchomienie" naszego ciała, brak tańca w codziennym życiu miałyby mieć dla nas aż tak negatywne konsekwencje?

Ewa Wycichowska, tancerka, choreograf, dyrektor Poznańskiego Teatru Tańca, ale także animatorka tańca podejmowanego przez wielotysięczną grupę uczestników spotkania na polach Lednicy, mówiła na łamach WIĘZI (5/2007): "Ludzkie ciało jest najbardziej wyjątkowym tworzywem dostępnym człowiekowi. Jest najczulszym instrumentem, a jego twórczy geniusz nie zależy od wykształcenia czy wieku. Naznaczone «liniami papilarnymi» pojedynczej osoby, a jednocześnie wypowiadające się w tańcu, uniwersalnym języku całego gatunku - przynosi najpełniejszą opowieść o człowieku, opowieść nie do zapisania i nie do wypowiedzenia. Dzieje się tak, ponieważ stworzone zostało nie tylko na obraz, ale - w osobie Jezusa Chrystusa - jako obraz [...]. Szkoda, że chrześcijaństwo tę prawdę zagubiło czy może jedynie zapomina ją eksponować. A przecież cało nadal pełni rytualną funkcję w chrześcijańskiej liturgii. Chyba nawet sami księża nie zdają sobie sprawy, jak bardzo mocno obecne są w niej chrześcijańskie tańce rytualne. Podczas Bożego Ciała w niektórych rejonach Hiszpanii nadal kultywowany bywa taniec szesnastu kardynałów. […] Znaczenie ciała, świadomość ciała ma w przypadku kapłanów niesłychanie ważne znaczenie, bo ciało nie kłamie, również ciało księdza sprawującego święte obrzędy....".

Dziś jednym z niewielu miejsc, gdzie człowiek oddaje głos swojemu ciału, są dyskoteki, kluby taneczne, różne konkursy tańca. W tych ostatnich taniec traktowany jest przede wszystkim w kategoriach estetycznych i technicznych - jest sprawdzianem określonych umiejętności, jest również występem. Znamienne jest także, że we współczesnych dyskotekach dominuje taki sposób tańczenia, w którym niewiele jest miejsca na współdziałanie - chociaż osoby tańczą obok lub naprzeciwko siebie, pozostają pojedynczy i oddzielni. Zdaniem prof. Langego: "To przejaw alienacji człowieka, który wyzbył się potrzeby manifestowania więzi społecznych. Równocześnie jesteśmy świadkami jak młode pokolenie spontanicznie poszukuje sposobów na zespołowe wyrażanie się w ruchu. Taką potrzebę bardzo drastycznie manifestuje choćby taniec pogo".

Chyba rzeczywiście powinniśmy żałować, że taniec przestał być oczywistym elementem naszego życia, stając się jedną z wąskich specjalizacji. Wygląda na to, że "unieruchamiając" nasze ciało, pozbawiliśmy się niezwykle wrażliwego i kompetentnego narzędzia. Ciało przecież, jak zauważa Ewa Wycichowska: "jest medium trudno poddającym się wewnętrznej manipulacji. Samo z siebie, niejako autonomicznie, opowiada o człowieku - tym najprawdziwszym - a zatem również i o Bogu; w człowieku wyryty został przecież obraz Stwórcy. Dzieje się to poza naszą wolą".

Czy doprowadzając do tego, że taniec przestał być naturalnym językiem wyrażania emocji, również w przestrzeni społecznej, nie pozbawiliśmy się bardziej "zmysłowego" doświadczania świata i naturalnej więzi z tym, co w nas samych najgłębsze? Wiele wskazuje na to, że tak. Świadczą o tym również odkrycia leczniczych właściwości tańca i coraz szersze wykorzystanie go w terapii.

Terapia tańcem i ruchem to technika należąca do szerokiego nurtu arteterapii - terapii poprzez sztukę. Opiera się na wykorzystaniu ruchu jako procesu, który zwiększa fizyczną, psychiczną i duchową integrację człowieka. Ruch i rytm - podstawowe elementy tańca - stają się drogą do uzyskania harmonii ciała i umysłu, ułatwiają poznanie siebie i swoich emocji, a także porozumiewanie się z innymi ludźmi. Niezwykle cenne w tej metodzie jest to, że ruch - który jest językiem symbolicznym - może odzwierciedlać procesy zachodzące w nieświadomości, zaś improwizacja ruchowa pozwala pacjentowi eksperymentować z nowymi sposobami zachowania. Zastosowanie ruchu w procesie terapeutycznym, umożliwia również pracę nad traumą doświadczoną w okresie pozawerbalnym.

Od narodzin tej formy terapii na początku lat 40. zyskała ona dużą popularność na świecie i z czasem stała się metodą praktykowaną w leczeniu wielu chorób i zaburzeń. Wykorzystywana jest m.in. w leczeniu: nerwic, zaburzeń lękowych i depresyjnych, zaburzeń osobowości i odżywiania, schizofrenii, ADHD, uzależnień, autyzmu, w chorobach onkologicznych, Parkinsona, Alzheimera, SM, w procesie żałoby, w kryzysie, po traumatycznej stracie, a także profilaktycznie w celu rozwoju osobistego i poprawy jakości życia.

Okazuje się, że tańczyć -w przeciwieństwie np. do śpiewania - może naprawdę każdy. Dowód? Niewidome osoby, dla których Wacław Wróblewski opracował w latach 60., a następnie udoskonalił specjalną metodę tańca. Taniec okazał się dla niewidomych znakomitym sposobem nawiązywania relacji, inspirował do życiowej i społecznej aktywności.

Jak giętkie i pełne gracji może być w tańcu ciało w rozmiarach XXXL zobaczyć można choćby w filmie Flamenco Carlosa Saury, w którym bardzo puszyste śpiewaczki flamenco w czasie śpiewania podrywają się z krzeseł, żeby choć na chwilę zanurzyć się w spontanicznym tańcu, do którego podjęcia wręcz przymusza je ich ciało.

Znamienne, że również taniec nowoczesny odrzucił kult pięknego, młodego i sprawnego ciała na rzecz prawdy o cielesności i głębokich emocji przez tę cielesność wyrażanych. Tancerze w tańcu także wykonują tytaniczną pracę i przeżywają trudne emocje, którym towarzyszą nierzadko nie tylko wysiłek i pot, ale siniaki i krew. Tak jest w teatrze tańca Piny Bausch, jednej z największych współczesnych choreografów. Ta wspaniała artystka nie tylko zrewolucjonizowała współczesny taniec i sprawiła, że taniec mógł naprawdę "zatańczyć" w ludzkim ciele. Ona swoją sztuką przywracała ciało - ciału. Prawdziwe ciało - naznaczone nie tylko wysiłkiem tańca, ale też wysiłkiem życia. Jej tancerze nie musieli obawiać się upływu czasu, starzejącemu się ciału artystka dawała ważne miejsce w swoim teatrze. Sama Pina zatańczyła w Café Müller - jednym ze swoich najsłynniejszych spektakli - jeszcze rok przed śmiercią, a zmarła w wieku 68 lat.

W czasie, kiedy ciało traktuje się często jako błyszczące opakowanie, w którym próżno szukać istotnej "zawartości", Pina Bausch odważyła się dowartościować prawdziwe ciało i cielesność. W teatrze tańca Bausch cało istnieje w jego pełnym wymiarze - tancerze nie wykonują jakichś z góry wymyślonych kroków i figur, oni ruchem opowiadają o swoich intymnych doświadczeniach i emocjach, które w tańcu zostają niejako ucieleśnione. Uprawiają coś, co można by nazwać życiotańczeniem. Ta sztuka nie tyle sprawia, że ciało zyskuje wymiar metafizyczny, ale udowadnia, że ten wymiar jest w nie integralnie wpisany.

"Dzięki intuicji i swojej ciekawości ludzi - mówił o fenomenie Bausch Janusz Subicz, jedyny Polak w zespole artystki - doszła do metody, […] która innym pozwala się odkryć. Zadaniem Piny jest [...] uświadomić ludziom ich wartość, ukryte możliwości, z których sami nie zdają sobie sprawy. Ona odkrywa z nami tajemnicę człowieczeństwa".

Pina Bausch inspirowała swoich tancerzy, żeby każdy z nich zatańczył siebie - prawdziwego, czyli chyba takiego, w którym zapisany jest obraz Boga. I to się tancerzom Bausch udaje. Może więc warto odważyć się zatańczyć naprawdę - pozwolić, żeby taniec tańczył w nas i nami?

Katarzyna Jabłońska - absolwentka Wydziału Filologii Polskiej UW, krytyk filmowy; sekretarz redakcji WIĘZI. Redaktor serii książkowej" Ludzie Polskiego Kina" oraz współautorka razem z Cezarym Gawrysiem ksiązki "Między kozetką a konfesjonałem". Publikowała również w "Tygodniku Powszechnym", "W drodze", "Charakterach", "Kwartalniku Filmowym" i "Zwierciadle". Mieszka w Otwocku.

Ewa Karabin - ur. 1983. Teolożka, sekretarz Laboratorium WIĘZI, redaktorka WIĘZI. Członkini Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów oraz stowarzyszenia "Amicta Sole". Współautorka książki "Pamięć, która łączy. Polscy chrześcijanie w dialogu z Żydami i judaizmem". Publikowała także w "Tygodniku Powszechnym" i "W drodze". Mieszka w Warszawie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zatańcz siebie
Komentarze (16)
T
taniecdlazdrowia
16 stycznia 2014, 12:16
witam, ja dzięki ruchom i gestom tanecznym nabrałem równowagi wewnętrznej, Bóg pozwolił mi w ten sposób wyrzucić złe emocje, które siedziały we mnie od czasu śmierci mojej mamy, gdy miałem 11 lat. Bóg posługuje się takimi metodami, które nam i tylko nam mogą pomóc, jeśli jest to taniec to dlaczego ma być zły. Źli są ludzie, którzy nie dają prawa do tego aby być szczęśliwymi na ziemi i w ten sposób otwierać się na Pana. Od czasu kiedy zaszły we mnie pozytywne zmiany sam prowadzę warsztaty i szkolenia z zakresu terapii ruchem i tańcem. Ważny jest człowiek, instruktor a nie metoda jaką dociera doeciera on do ludzi.
W
Wuk
21 października 2013, 14:46
Nigdy nie widziałem obrazka świętego z Panem Jezusem uśmiechniętym. I tak samo z Maryją uśmiechniętą. I z aniołami uśmiechniętymi. Mnie się nie godzi w taki swawolny sposób oddawać cześć Bogu czy wyrażać "miłość". . . hmmm, może dlatego że jestem grzesznikiem. Ale obrazków z tańczącymi aniołami też nie widziałem! Trzeba zdać sobie sprawę, że taniec jest pewną formą rozrywki dla człowieka, jest przyjemnością. Nie może więc być modlitwą ani formą oddawania czci Bogu, bo ta wymaga poświęcenia. Miłość wymaga poświęcenia. Ech, temat rzeka. A czemu poświęcenie ma wykluczać się z przyjemnością? A co z pasją? Człowiek potrafi wiele poświęć dla pasji i z goła nic bez niej. "Nie ma cnoty bez przyjemności" (św. Tomasz z Akwinu) a religia to wszak cnota z gatunku sprawiedliwości. Jeśli oddawanie Bogu czci nie może być przyjemne (a Biblia mówi wyraźnie, że może i powinno: "radosnego bowiem dawcę miłuje Bóg"), to nie istnieje cnota religijności. Poświęcanie się bez przyjemności szybko się kończy i nikt nie może tak działać na dłuższą metę. "Każdy ruch (psychiki) zaczyna się i kończy w popędzie przyjemności" (św. Tomasz z Akwinu).  Jeżeli modlitwa ma być tylko utrapieniem, to cała "Summa teologii" na nic. Ciekawe jaki człowiek może tak działać?  Oczywiście można przyjąc antropologię, twierdzacą, że przyjemność jest grzechem i tylko czyny nieprzyjemne są zasługujące. Moim zdaniem jest to rodzaj obłędu religijnego, rozpaczliwa próba usensownienia cierpienia. ...
O
Obiektiv
31 marca 2012, 23:01
Nigdy nie widziałem obrazka świętego z Panem Jezusem uśmiechniętym. I tak samo z Maryją uśmiechniętą. I z aniołami uśmiechniętymi. Mnie się nie godzi w taki swawolny sposób oddawać cześć Bogu czy wyrażać "miłość". . . hmmm, może dlatego że jestem grzesznikiem. Ale obrazków z tańczącymi aniołami też nie widziałem! Trzeba zdać sobie sprawę, że taniec jest pewną formą rozrywki dla człowieka, jest przyjemnością. Nie może więc być modlitwą ani formą oddawania czci Bogu, bo ta wymaga poświęcenia. Miłość wymaga poświęcenia. Ech, temat rzeka.
A
Ajja
24 marca 2012, 11:03
Kard. Arinze, ówczesny prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów orzekł w 2008 r., że w cywilizacji europejskiej nie powinno się mówić o tańcach liturgicznych W OGÓLE (kardynał podkreślił, w oryginale: "at all"). Dlaczego więc niektórzy próbują przeszczepić obce, pogańskie zwyczaje na nasz grunt? Mało to mamy własnych sposobów oddawania czci Panu Bogu? I wreszcie, jak już ktoś zauważył, Msza jest ofiarą. Na Kalwarii nie było radosnych tańców.
S
Słaba
23 marca 2012, 11:03
[Ale pamiętaj drogi bracie, że jest już PO ZMARTWYCHWSTANIU. I my w tej perspektywie patrzymy na krzyż Chrystusa.Tym samym nic nie stoi na przeszkodzie byśmy tańczyli na cmentarzu a na pogrzeb szli konduktem roztańczonym Tak. Nic nie stoi na przeszkodzie... jak parada w Rio No... trochę inaczej. :-) W sumie danse macabre jest naszą (daleką bo daleką, ale jednak) tradycją. Ofiara Chrystusa uobecniona we Mszy św. i nadzieja zbawienia i wiecznej radości to dla ciebie "macabre"? drAKulo?
23 marca 2012, 08:44
[Ale pamiętaj drogi bracie, że jest już PO ZMARTWYCHWSTANIU. I my w tej perspektywie patrzymy na krzyż Chrystusa.Tym samym nic nie stoi na przeszkodzie byśmy tańczyli na cmentarzu a na pogrzeb szli konduktem roztańczonym jak parada w Rio. W sumie danse macabre jest naszą (daleką bo daleką, ale jednak) tradycją. PS. Mam nadzieję, że wasze radosne pląsy nie sieją zgorszenia, tym bardziej, że w dzisiejszych czasach trudno o <a href="http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=332&werset=2">kamień młyński</a>.
S
Słaba
22 marca 2012, 21:58
Wszystkim zwolennikom polecam rozważenie we własnym sercu odpowiedzi na pytanie: Czy stojąc pod krzyżem na Golgocie też by tańczyli? Msza Święta jest tą samą ofiarą co ta sprzed 2000 lat. Myślę, że odpowiedni taniec (wyrażający rozdzieranie serca, żal, czułość, uwielbienie), można by zatańczyć też na Golgocie pod krzyżem. Choć w naszym kręgu kulturowym, wielka żałość wiąże się raczej z bezruchem... Ale pamiętaj drogi bracie, że jest już PO ZMARTWYCHWSTANIU. I my w tej perspektywie patrzymy na krzyż Chrystusa.
K
Kasper
22 marca 2012, 21:48
Dlaczego takie poruszenie w tym temacie. Taniec obecny jest także dzisiaj w różnych formach celebracji i nabożeństw i nie koniecznie trzeba wyruszać w podróż do Afryki. Przytoczę przykład los Seises, czyli grupy małych tancerzy, którzy tańczą przed wystawionym Najśw. Sakramentem w Oktawę Bożego Ciała i w Uroczystość Niepokalanego Poczęcia w katedrze w Sewilli. Jest to bardzo stara i piękna tradycja i jakoś nie powoduje konsternacji.
22 marca 2012, 20:29
Taniec podczas Mszy Świętej absolutnie nie wchodzi w grę. Wszystkim zwolennikom polecam rozważenie we własnym sercu odpowiedzi na pytanie: Czy stojąc pod krzyżem na Golgocie też by tańczyli? Msza Święta jest tą samą ofiarą co ta sprzed 2000 lat.
22 marca 2012, 16:15
Ostatni, o którym wiadomo, że tańczył dla Boga był król Dawid. Potem taniec zniknął z religijnych ceremonii. Skoro przez blisko 2 tys. lat nie było tańców sakralnych w chrześcijańskich obrzędach, to jest ku temu jakaś przyczyna. O ile mi wiadomo, abp Lefebvre w Afryce akceptował taniec podczas nabożeństw, ale w momentach początkowych. Jak wiadomo, murzyni są bardzo roztańczeni i jakoś musieli się spełnić podczas mszy św. Wprowadzanie tańca do liturgii na siłę jest w moim przekonaniu głupotą i nie ma religijnego uzasadnienia. W Afryce, ze względu na jej specyfikę może być, ale w Europie i w ogóle w obrębie białej cywilizacji, nie widzę dla niego miejsca w kościołach. W artykule było napisane o tańcach kardynałów w Hiszpanii :) Tak wiec chyba przegięciem jest, że taniec w ogóle nie występował w chrześcijaństwie. Ja nie interesowałem się tym na tyle, by móc się o tym rozpisywać.  Dlaczego głupotą? Rozumiem, że Ci się nie podoba i również nie widzę zbytnio możliwości na wprowadzenie tańca do oficjalnej liturgii, ale zastanawia mnie, dlaczego tak ostro traktujesz coś, co Ci się nie podoba.
I
Irenka
21 marca 2012, 17:13
Przed wielu laty, oglądałam w TV Mistrzostwa Swiata w Tańcu Towarzyskim .Para angielska,która zdobyła Mistrzowski Laur ,stwierdziła,że to był taniec .....dla Najwyższego:))) i ,ze zawsze taniec poświęcaja Bogu!!!! Zawsze najwyższej jakości... Myślę,że jeśli chcemy coś zaoferować Panu,to musi być górna półka!!! Filmiki z tańcami ,które obejrzałam ,śą cieniutkie.Trochę ekspresji,trochę idiotycznej agresji ,zero wnętrza ,głębi! A może żle odczytuję!? Kocham taniec! I pracę w ziemi z roślinkami.Wówczas czuję, że jestem w pracy z Stwórcą!
I
Iv
21 marca 2012, 14:46
My tanczymy :) http://www.uwielb1ienie.blogspot.com
S
Słaba
21 marca 2012, 12:27
Taniec w czasie liturgii nadal jest praktykowany w Afryce, w Indiach. No, w każdym razie był parę lat temu... W Polsce też są grupki, które go praktykują (głównie studenckie). W jezuickich domach rekolekcyjnych bywają sesje z tańcem dla Boga.
M
mendoza2
21 marca 2012, 11:50
 jakiś czas temu zacząłem tańczyć. nigdy tego nie robiłem. zawsze miałem kompleksy. teraz tylko dla siebie - przy muzyce relaksacyjnej rozciągam się, improwizuję tylko dla siebie. Dobrze mi to robi. nie ma co wdawać się w spór co duchowość chrześcijańska uczyniła z tańcem...choć przypominają się słowa św. Augustyna: ,,człowieku naucz się tańczyć, bo aniołowie w niebie nie będą wiedziieli co z tobą robić" po artykule za który dzięki jeszcze raz, właśnie dziś, w W.Poście, a czemu by nie na towarzyszącą mi od kilku dni depresję..zacznę tańczyć. dziękuję
21 marca 2012, 09:51
 Ostatni, o którym wiadomo, że tańczył dla Boga był król Dawid. Potem taniec zniknął z religijnych ceremonii. Skoro przez blisko 2 tys. lat nie było tańców sakralnych w chrześcijańskich obrzędach, to jest ku temu jakaś przyczyna. O ile mi wiadomo, abp Lefebvre w Afryce akceptował taniec podczas nabożeństw, ale w momentach początkowych. Jak wiadomo, murzyni są bardzo roztańczeni i jakoś musieli się spełnić podczas mszy św. Wprowadzanie tańca do liturgii na siłę jest w moim przekonaniu głupotą i nie ma religijnego uzasadnienia. W Afryce, ze względu na jej specyfikę może być, ale w Europie i w ogóle w obrębie białej cywilizacji, nie widzę dla niego miejsca w kościołach.
ŚA
ścięgno Achill
21 marca 2012, 07:55
 ale byczo!! napisate!! oj!! napisate!! napisate!! że aż HEJ!!