Abp Ryś: zabrać mi Eucharystię, to znaczy zabrać powód do życia

(fot. Archidiecezja Łódzka / YouTube.com)
KAI / xpk / sz

O tym, ze Eucharystia uczy nas, że prawdziwe życie to życie dla kogoś mówił abp Grzegorz Ryś w homilii podczas porannej Mszy św. sprawowanej w domu biskupów łódzkich. Podczas Eucharystii modlił się też w intencji bezrobotnych, tych, którzy boją się utraty pracy i pracodawców.

- Wspominamy dziś św. Józefa i choć jest to wspomnienie dowolne, to jak Go nie uczcić w Łodzi - w tej diecezji, która ma św. Józefa za patrona – mówił we wstępie do porannej Mszy św. abp Grzegorz Ryś. Przypomniał, że Kościół łódzki zrodził się w mieście, dla którego głównym tematem była praca.

Podczas liturgii łódzki pasterz modlił się za tych, którzy nie mają pracy, którzy są bezrobotni, którzy boją się o utratę pracy przy okazji epidemii oraz za pracodawców. - Obyśmy uczyli się od Józefa jak pracować po Bożemu. – zaapelował abp Ryś.

- Pokusą szatańską jest wmówić człowiekowi, że nie ma dla kogo żyć. – podkreślił w homilii kaznodzieja. - Każdy z nas ma dla kogo żyć. Obok nas są ludzie, z powodu których żyjemy. Oczywiście szatan robi wszystko, żeby nas zamknąć we własnym egoizmie, albo jeszcze gorzej – jak w przypadku Szawła – zamknąć nas w nienawiści. Zaczynam naprawdę żyć, oddychać, kiedy mamy dla kogo żyć. – zauważył hierarcha.

- Eucharystia przyjmowana przez nas codziennie uczy nas tego, że żyję dla Jezusa, żyję dla Niego, z powodu Jego. Zabrać mi Eucharystię, to znaczy zabrać powód do życia. Nie będę miał dla kogo żyć, jak nie będę miał Jezusa. Życie to jest życie dla kogoś. Życie to jest miłość! – dodał.

Dziś wieczorem – o godz. 19:00 odbędzie się retransmisja nabożeństwa Drogi Światła z kaplicy domowej metropolity łódzkiego.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Abp Ryś: zabrać mi Eucharystię, to znaczy zabrać powód do życia
Komentarze (1)
SM
Sebastian M.
1 maja 2020, 15:56
"Biedne dziecko! Jego umysł, uszy i oczy, powonienie są tak przejęte tymi nowymi, uderzającymi wspaniałością rzeczami, że jego wyobraźnia podąża od jednego obiektu do drugiego, nadchodzi chwila komunii, nie zostawiając mu czasu na zastanowienie się nad tym, co robi. Otwiera usta, a ksiądz kładzie mu na język cienki opłatek, który albo uporczywie przywiera do podniebienia, albo rozpływa się w ustach i wkrótce idzie do żołądka zwyczajem pozostałych trzech posiłków dnia!" /Charles Chiniquy, "Pięćdziesiąt lat w kościele rzymskim".