Aleksander Bańka: idol zawłaszcza, autorytet daje wolność
"Tkwią w nas bałwochwalcze mechanizmy, które na dłuższą metę krępują nasze życie duchowe i ograniczają rozwój" - uważa Aleksander Bańka.
Publicysta na łamach "Gościa Niedzielnego" odnosi się do kwestii różnic między autorytetami a idolami. Zdaniem Bańki zarówno jedni jak również drudzy, są obecni w Kościele.
"Wystarczy choćby tylko poczytać komentarze zamieszczane pod publikowanymi przez owe autorytety (lub w ich imieniu) materiałami w mediach społecznościowych (konferencje, nauczania, komentarze), aby zobaczyć, jak łatwo uruchamia się w nas tendencja do przekształcania autorytetu w idola" - pisze Bańka. Największe zagrożenie upatruje on zarówno w "bezkrytycznej" i "wiernopoddańczej" postawie jak również agresywnej, często pełnej "wulgarnego hejtu" krytyce.
"Aktywizuje się wówczas grono swoistych wyznawców, którzy polemikę z autorytetem traktują niemal jak atak na samych siebie" - uważa Bańka.
Publicysta odpowiada następnie na pytanie, czym różni się autorytet od idola. Jego zdaniem podstawowa różnica tkwi w tym, że autorytet nie "nie zawłaszcza", ponieważ - w przeciwieństwie do idola - daje wolność. "Z autorytetem można polemizować, a nawet nie zgadzać się z nim w pewnych kwestiach, a jednocześnie dalej uznawać go za autorytet i ważny punkt odniesienia" - dodaje.
Idol z kolei to - według Bańki - ktoś w rodzaju bożka. "Oczywiście ci, których w roli bożków obsadzamy, wcale nie muszą być tego świadomi lub w jakikolwiek sposób przyczyniać się do tego. To w nas tkwią bałwochwalcze mechanizmy, które na dłuższą metę krępują nasze życie duchowe i ograniczają rozwój" - dodaje publicysta. Jego zdaniem owe bałwochwalcze mechanizmy biorą się zwykle z "teologicznej niewiedzy, braku samodzielności, lęków, nieumiejętności rozeznawania i posługiwania się sumieniem, tendencji do wybierania łatwiejszych rozwiązań i do opierania się na kimś, kto rozwieje nasze wątpliwości, podpowie, jak żyć, wskaże pewną drogę".
Swoje rozważanie Bańka kończy stwierdzeniem, że proces odnowy Kościoła w Polsce wiąże się nie tylko z oczyszczeniem go ze zła, ale również konieczności "burzenia pomników, które uparcie stawiamy ważnym dla nas osobom już za ich życia".
Skomentuj artykuł