Auleytner przyznał się do kontaktów z bezpieką

Wacław Auleytner, wieloletni sekretarz generalny Klubu Inteligencji Katolickiej w Warszawie, w oświadczeniu opublikowanym na stronach internetowych "Więzi" przyznał się do utrzymywania w latach 1949-1984, "z różną częstotliwością", kontaktów ze służbami specjalnymi PRL.
KAI / mh

Wacław Auleytner, wieloletni sekretarz generalny Klubu Inteligencji Katolickiej w Warszawie, w oświadczeniu opublikowanym na stronach internetowych "Więzi" przyznał się do utrzymywania w latach 1949-1984, "z różną częstotliwością", kontaktów ze służbami specjalnymi PRL.

Poniżej publikujemy tekst oświadczenia Wacława Auleytnera:

DEON.PL POLECA

OŚWIADCZENIE

Ja, Wacław Auleytner - weteran obrony Warszawy w 1939 roku, powstaniec warszawski, sekretarz Klubu Inteligencji Katolickiej w Warszawie w latach 1956-1972, poseł na Sejm PRL w latach 1972-1984, obecnie emeryt i inwalida wojenny - oświadczam, że utrzymywałem kontakty ze służbami specjalnymi PRL w latach 1949-1984, z różną częstotliwością, pod pseudonimami "Anna" i "Jarosławski". Jak się dowiedziałem w ostatnich dniach z akt IPN, notatki z moich kontaktów były też najprawdopodobniej sygnowane pseudonimem "Maciek". Ten pseudonim nie był mi znany.

Istotne jest, że w okresie okupacji uczestniczyłem w pracach różnych organizacji katolickich i byłem przydzielony do Narodowej Organizacji Wojskowej, a po połączeniu jej z Armią Krajową zostałem żołnierzem tej ostatniej. W Powstaniu Warszawskim zostałem ciężko ranny, w wyniku czego zostałem uznany za inwalidę wojennego. Po powrocie z obozu Altengrabow pracowałem m.in. w "Tygodniku Warszawskim", a 4 listopada 1948 r.

zostałem aresztowany przez UB i przetrzymany do 25 marca 1949 roku. W czasie uwięzienia byłem poddany nękającym przesłuchaniom, m.in. w sprawie NOW. Protokoły przesłuchań podpisywałem, często nie znając tekstu. Po wyjściu z więzienia, zgodnie z zapowiedzią przesłuchujących, byłem wzywany na rozmowy w prywatnych mieszkaniach lub na świeżym powietrzu. W wyniku ustaleń z kolegami wstąpiliśmy do PAX-u. Członkami tej organizacji byliśmy w latach 1952-1956 i wówczas moje kontakty z przesłuchującymi ustały. Po utworzeniu Klubu Inteligencji Katolickiej znowu znalazłem się w orbicie zainteresowania i trwało to do końca mojej aktywności zawodowej.

Oświadczenie to składam w związku z podeszłym wiekiem i złym stanem zdrowia, chcąc wyjaśnić tę sprawę za życia.

Warszawa, 17 sierpnia 2013 roku
Wacław Auleytner

---

Wacław Auleytner (ur. 1919) brał udział w wojnie obronnej Polski w 1939 r. Uczestniczył w Powstaniu Warszawskim na Starym Mieście i w Śródmieściu jako żołnierz batalionu "Gustaw". Po wojnie związał się ze środowiskami katolickimi. W latach 1956-1972 był sekretarzem generalnym Klubu Inteligencji Katolickiej w Warszawie.

"Utracił to stanowisko w 1972 r., w wyniku przejęcia kierownictwa KIK przez tych członków, którzy zmierzali do zmniejszenia zaangażowania w oficjalne życie polityczne PRL. Od rozłamu w KIK, który nastąpił w 1976 r. - kiedy ogromna większość Ruchu Znak poparła sprzeciw wobec wprowadzanych przez PZPR poprawek do konstytucji - Wacław Auleytner nie brał udziału w życiu Klubu. Był natomiast posłem na Sejm, związanym ze środowiskiem, które najpierw powołało Polski Klub Inteligencji Katolickiej, a w 1980 r. utworzyło Polski Związek Katolicko-Społeczny" - przypomniał na stronach internetowych "Więzi" historyk prof. Andrzej Friszke, który badał akta Wacława Auleytnera zgromadzone w Instytucie Pamięci Narodowej.

Prof. Friszke o oświadczeniu W. Auleytnera: to rachunek sumienia człowieka zbliżającego się do kresu życia

To coś w rodzaju rachunku sumienia człowieka, który się zbliża do kresu i postanowił nie zabierać tej tajemnicy ze sobą do grobu, tylko zmierzyć się ze złą przeszłością za życia - powiedział KAI historyk prof. Andrzej Friszke, komentując opublikowane dziś na stronach internetowych "Więzi" oświadczenie Wacława Auleytnera. Wieloletni sekretarz generalny Klubu Inteligencji Katolickiej w Warszawie przyznał się do utrzymywania w latach 1949-1984 kontaktów ze służbami specjalnymi PRL.

W rozmowie z KAI prof. Andrzej Friszke, który badał tę sprawę w archiwach IPN, wyjaśnia, że ślady współpracy Wacława Auleytnera ze Służbą Bezpieczeństwa pojawiają się w aktach różnych organizacji: Klubów Inteligencji Katolickiej, koła poselskiego "Znak", środowiska "Tygodnika Powszechnego" oraz środowisk emigracyjnych, w tym np. Stronnictwa Pracy.

"W tych wszystkich materiałach pojawiają się doniesienia TW "Anna" czy TW "Maciek", a od połowy lat 70. TW "Jarosławski", co z kolei dotyczy środowiska PolKIK, którego liderem był Janusz Zabłocki. Jest bardzo wiele doniesień sygnowanych tymi pseudonimami" - poinformował KAI prof. Friszke.

"Są to doniesienia bardzo cenne, znakomicie oddające realia i ludzi. [Wacław Auleytner] jako sekretarz KIK informował o naradach w wąskim kręgu przywódców KIK i Znaku, o stanowisku i zamierzeniach takich liderów środowiska, jak Zawieyski, Stomma, czy Mazowiecki lub Kozłowski, umiał zrekonstruować ich poglądy, ich stanowiska itd. Jest to bardzo obfita dokumentacja, aczkolwiek bardzo rozproszona, dlatego że nie zachowała się teczka personalna, a zatem materiały te ujawniają się przy okazji kwerend dotyczących bardzo różnych spraw" - wyjaśnił historyk.

Na pytanie KAI czy Wacław Auleytner swoimi kontaktami z bezpieką zaszkodził konkretnym osobom, prof. Friszke odpowiedział: "Politycznie - na pewno. Proszę wziąć pod uwagę, że sam Auleytner przekroczył dziewięćdziesiątkę, a zatem ludzie, z którymi współpracował, kontaktował się, byli albo w podobnym wieku, albo starsi. Nie są to osoby młode" - stwierdził prof. Friszke.

Jego zdaniem, decyzja Auleytnera o ujawnieniu współpracy z bezpieką była słuszna. - To bardzo dobrze. To jest coś w rodzaju rachunku sumienia człowieka, który się zbliża do kresu i postanowił nie zabierać tej tajemnicy ze sobą do grobu i na Sąd Ostateczny, tylko zmierzyć się ze złą przeszłością za życia. Ja taką postawę cenię, ona jest właściwa - powiedział KAI prof. Andrzej Friszke.

Wacław Auleytner (ur. 1919) brał udział w wojnie obronnej Polski w 1939 r. Uczestniczył w Powstaniu Warszawskim jako żołnierz batalionu "Gustaw". Po wojnie związał się ze środowiskami katolickimi. W latach 1956-1972 był sekretarzem generalnym Klubu Inteligencji Katolickiej w Warszawie, a w latach 1972-1984 posłem na Sejm PRL z ramienia koła poselskiego "Znak".

W opublikowanym dziś oświadczeniu przyznał, że w latach 1949-1984 - "z różną częstotliwością" - utrzymywał kontakty ze służbami specjalnymi PRL. Czynił to pod pseudonimami "Anna" i "Jarosławski". "Jak się dowiedziałem w ostatnich dniach z akt IPN, notatki z moich kontaktów były też najprawdopodobniej sygnowane pseudonimem "Maciek". Ten pseudonim nie był mi znany" - napisał Auleytner.

W oświadczeniu Auleytner nawiązał do swojego uwięzienia przez UB w okresie od 4 listopada 1948 r. do 25 marca 1949 r. "W czasie uwięzienia byłem poddany nękającym przesłuchaniom, m.in. w sprawie NOW [Narodowa Organizacja Wojskowa, do której należał w czasie okupacji - KAI]. Protokoły przesłuchań podpisywałem, często nie znając tekstu. Po wyjściu z więzienia, zgodnie z zapowiedzią przesłuchujących, byłem wzywany na rozmowy w prywatnych mieszkaniach lub na świeżym powietrzu. W wyniku ustaleń z kolegami wstąpiliśmy do PAX-u. Członkami tej organizacji byliśmy w latach 1952-1956 i wówczas moje kontakty z przesłuchującymi ustały. Po utworzeniu Klubu Inteligencji Katolickiej znowu znalazłem się w orbicie zainteresowania i trwało to do końca mojej aktywności zawodowej" - wyjaśnił.

"Oświadczenie to składam w związku z podeszłym wiekiem i złym stanem zdrowia, chcąc wyjaśnić tę sprawę za życia" - stwierdził Wacław Auleytner.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Auleytner przyznał się do kontaktów z bezpieką
Komentarze (6)
G
giga
24 sierpnia 2013, 16:57
To przyznanie się , to coś w rodzaju rachunku sumienia, brakuje jednak skruchy i przeprosin wobec tych , o których składał meldunki. Naprawić ewentualne krzywdy - nie zdąży raczej,  ale żalu za te uczynki też nie widać. Nie wiem , podziwiać czy współczuć?
A
aj...
24 sierpnia 2013, 00:23
W moim KIK-u... boli. Jakoś tak się porobiło, że - jak to ujął prof. Friszke - "coś w rodzaju rachunku sumienia" nie obejmuje publicznych przeprosin. Ani nawet krytycznej samooceny. Więc mi słabo, bo zaraz jedni zakrzykną: "wiadomo, ten KIK, to podejrzane towarzystwo!", a inni odkrzykną: "morda w kubeł, nienawistnicy, wielbiciele ubeckich teczek". A dzieciom, które tamtych czasów nie pamiętają, tylko mętlik w głowie zostanie.
23 sierpnia 2013, 20:19
Paskudna sprawa, ale jednak przyznał się. Sam. Według mnie jest to m.in. dowód skruchy. Resztę muszę jeszcze przemyśleć.
E
Ewa
23 sierpnia 2013, 19:02
To jest prawdziwy dramat tego człowieka i pewnie wielu inych, którzy  z jednej strony potrafili zawalczyć o wolna Polskę, a zdrugiej ulegii presji
P
Prawicowec
23 sierpnia 2013, 18:37
Chcxial sie uwolnic od winy,, a wczesniej sie ukrywal, dlaczego? dopiero jak smierc zajrzala w oczy to sie przestarszyl?
J
JKW
23 sierpnia 2013, 16:55
Niech inni wezmą przykład.