Barbara Nowacka: Pomogę katechetkom i katechetom przekwalifikować się

Fot. PAP/Tomasz Waszczuk
PAP / tk

- Edukacją zajmuje się polski rząd, a episkopat zajmuje się formacją religijną - powiedziała podczas Campusu Polska ministra edukacji Barbara Nowacka. Zapewniła, że pomoże katechetkom i katechetom świeckim przekwalifikować się. Ministra zapowiedziała też, że maturzyści będą mogli później niż dotychczas wybierać przedmioty, które będą zdawać na maturze.

Barbara Nowacka sama wywołała temat zmniejszenia od września do 1 godziny lekcyjnej lekcji religii w szkołach. - Jesteście kosmitami, bo mnie o to nie pytacie, a sądziłam, że to będzie pierwsze pytanie - powiedziała ministra edukacji. W związku z tym prowadzący zapytał ją: "jak to będzie z nauką religii".

- Edukacją zajmuje się ministerstwo edukacji, a przez ministerstwo polski rząd. Episkopat zajmuje się formacją religijną. I to w szkole będziemy decydować, razem ze społecznością lokalną, z rodzicami, z młodzieżą, z nauczycielami, jak wygląda kształtowanie pewnych zasad. Oczywiście jest konkordat, on wymusza na państwie polskim organizację lekcji religii, ale przeczytałam go parę razy i tam nie ma nic o dwóch godzinach (religii w tygodniu – przyp. red.) - powiedziała Nowacka, przypominając, że od września w tygodniu będzie jedna lekcja religii.

DEON.PL POLECA

Ministra edukacji odniosła się też do protestów episkopatu, który "chce przerzucić na nas (tj. ministerstwo edukacji – przyp. red.) odpowiedzialność, że wysyłają [do nauki religii] księży, a katecheci świeccy nie będą wysyłani".

Nowacka twierdzi, że zadba o katechetów

- Ja o każdego katechetę i katechetkę świecką chętnie zadbam. Pomogę w przekwalifikowaniu się, pomogę w tym, żeby znaleźli możliwość pracy w szkole, bo to też bardzo często ludzie, którzy uczą innych przedmiotów - zapewniła ministra edukacji i dodała: "niech kościół się zastanowi, kogo deleguje" [do pracy w szkołach].

- Dajemy godzinę religii, bo spełniamy zapis w konkordacie, ale nic więcej niż jest tam zapisane. Nie widzę powodu, by było w szkole więcej religii niż biologii, chemii i historii - powiedziała Nowacka.

Podczas spotkania ministra edukacji została zapytana o sensowność robienia rankingów szkół. Ministra oceniła, że to nie w rankingach jest zło, tylko w presji na wynik poszczególnych szkół. Stwierdziła, że w czasach jej edukacji też były rankingi, ale nikt nie wariował aż tak na tym punkcie, że musi iść do najlepszej szkoły i mieć jak najwyższe oceny, ani że już na początku klasy maturalnej trzeba powiedzieć, z czego się zdaje maturę.

- To akurat się zmieni, będzie czas na deklaracje maturalne przedmiotów maturalnych do 7 lutego, żeby właśnie wyeliminować drobną część tej presji zbyt wczesnej deklaracji, która (...) często w szkołach budziła takie zamieszanie. Ta informacja nie jest nikomu potrzebna wcześniej, jest potrzebna, żeby się dobrze przygotować - oceniła.

Minister powtórzyła, że rankingi nie są problemem, tylko trzeba rozsądnie wybierać, w których chce się brać udział. Wskazała przykład rankingu szkół przyjaznych LGBT. - Ten ranking nie tworzy niezdrowej konkurencji tylko dobrą konkurencję. I czasami może trzeba sobie zadać pytanie: w ogóle dla kogo młodzież ma się uczyć czy dla rodziców, dla nauczycieli, dla rankingu, czy po prostu dla wiedzy - stwierdziła.

Oceniła, że nieszczęściem szkoły jest nadmiar ocen i niedosyt rozmów. Jej zdaniem, zamiast tego warto kłaść nacisk na docenianie kompetencji.

Ministra zauważyła, że w elitarnej szkole nie jest bardzo trudne mieć samych olimpijczyków i potem super wyniki, ale prawdziwym sukcesem jest uczyć w szkole np. w miejscu, gdzie jest biedniej lub jest niższy kapitał społeczny.

- I tam osiągnąć wzrost, tę edukacyjną wartość dodaną, to jest prawdziwy sukces. Pracujemy nad narzędziem - mam nadzieję, że od 2026 r. ono będzie, żeby było widać, nie która szkoła jest dobra, tylko która szkoła dobrze uczy - powiedziała.

Tłumaczyła, chodzi o to, żeby ten postęp było widać u każdej uczennicy i ucznia, a nie tylko u tych zdolnych.

Problem korepetycji

Minister edukacji była też pytana o problem korepetycji. Odpowiedziała, że plaga korepetycji, to kształtowanie nierówności. W jej ocenie, bierze się ona z przeładowanego programu, którego nikt bez wsparcia nie był w stanie dobrze przerobić i albo ktoś miał szczęście, że rodzice mieli czas lub pieniądze, albo tego szczęścia nie miał. - Ta stygmatyzacja zaczynała się bardzo wcześnie - dodała.

- Ja jeszcze parę lat temu nie widziałam takiej manii korepetycji, bo to narasta z roku na rok. Naprawdę ludzie, o dobrej przyszłości dziecka nie decyduje piątka, decyduje umiejętność. Nie musi mieć szóstki z angielskiego, musi umieć w tym języku rozmawiać. Nie musi mieć najlepszej oceny z fizyki, chemii, biologii i geografii, tylko musi rozumieć, o co chodzi w tych przedmiotach i nie oszaleć od nadmiaru nauki - stwierdziła.

Zauważyła, że jest to też kwestia tego, z jaką presją żyją rodzice - kompletnie niesłuszną. Powiedziała, że mechanizm ograniczający prace domowe, który wprowadziła, powoduje, że część korepetycji jest bez sensu, bo "nie ma potrzeby iść do korepetytora, żeby zrobić 17 zadań".

- W momencie, kiedy wejdzie odchudzona podstawa programowa, ona wchodzi od 1 września, nauczyciel, nauczycielka będzie miał więcej czasu, ale potrzebna jest bardzo inwestycja w to, żeby do szkół pełnoskalowo wróciły koła zainteresowań - stwierdziła.

Przyznała, że będzie trudno odzwyczaić wszystkich od korepetytomanii, ale program jest dostosowany do przeciętnego ucznia i nie ma potrzeby wydawania fortuny, bo - jak mówiła - "lepszą przyszłość ma się w głowie, a nie w ocenach".

Źródło: PAP / tk

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Barbara Nowacka: Pomogę katechetkom i katechetom przekwalifikować się
Komentarze (2)
JJ
Jakub J
27 sierpnia 2024, 17:22
A co z lekcjami etyki w zamian za religię? Jakoś magicznie przestało się o nich mówić.
JM
~Justyna Mic
26 sierpnia 2024, 19:19
Czy ktoś z obecnych na Campusie Polska uczęszcza na religię? Dlatego pewnie nie było pytań o lekcje religii.