Biskup zabronił młodzieżowemu ruchowi używania przydomku "chrześcijański". Ma to związek z aborcją
Ordynariusz diecezji Montauban we Francji bp Bernard Ginoux przestał uważać Wiejski Ruch Młodzieży Chrześcijańskiej (MRCJ) za organizację chrześcijańską po tym, jak odcięła się ona od Marszu dla Życia, który 21 stycznia przeszedł ulicami Paryża i uznała aborcję za jedno z "praw podstawowych".
- Ruch, który nazywa siebie chrześcijańskim, otrzymuje subwencje od Kościoła katolickiego i głosi aborcję pozostaje w całkowitej sprzeczności z nauczaniem Kościoła - napisał hierarcha w liście skierowanym do sekretariatu MRCJ.
Dodał, że "szacunek dla ludzkiego życia od poczęcia do naturalnej śmierci nie jest opcją, wyborem, jedną z wielu opinii. Dla każdego, kto ma zmysł życia ten szacunek jest bezwarunkowy".
- Dobrowolne przerwanie ciąży jest poważnym czynem, który uśmierca dziecko i na zawsze rani kobietę - stwierdził bp Ginoux, odwołując się do swych doświadczeń z czasów, gdy przez siedem lat był kapelanem w szpitalu.
Według hierarchy, litera "C" (chrześcijański) powinna zniknąć z nazwy ruchu MRCJ. - Nie uznaję już MRCJ za ruch Kościoła katolickiego i jako biskup nie przyznam mu żadnej pomocy finansowej ani materialnej. Nie zaryzykuję też powierzenia mu formacji młodzieży - postanowił ordynariusz Montauban. Subsydia diecezjalne (w wysokości 570 tys. euro) stanowią 20 proc. budżetu ruchu.
Biskup wezwał władze MRJC, by nie podążały "za dominującym sposobem myślenia, który pod pretekstem wolności niszczy człowieka, dehumanizując go". - Zadajcie dobie raczej trud pogłębiania myśli chrześcijańskiej, zamiast polegać na sloganach, na ideologicznej konfekcji. A wtedy być może zrozumiecie, co chciałem wam powiedzieć - napisał hierarcha.
Skomentuj artykuł