Dlaczego nie sięga się po naprotechnologię?

(fot. Paterm / Wikimedia Commons / CC BY-SA 3.0)
KAI / ptt

Dlaczego nie sięga się po inne metody leczenia bezpłodności, na przykład naprotechnologię - zastanawiał się przewodniczący KEP abp Stanisław Gądecki komentując dla KAI przyjęcia przez rząd premier Ewy Kopacz projektu ustawy o In vitro, przygotowanej przez Ministerstwo Zdrowia.

Trudno zrozumieć, dlaczego rząd nie bierze pod uwagę innych metod walki z bezpłodnością, na przykład narotechnologii, a skupia się wyłącznie na zapłodnieniu pozaustrojowym. Nie nagłaśnia się tej metody, nic nie słychać o jej sukcesach. A że są realne, przekonałem się osobiście, gdyż w Poznaniu powstała pierwsza klinika naprotechnologii. Założyła ją grupa lekarzy, zgłosiło się już 141 małżeństw, 47 z nich spodziewa się dziecka. Jest to dobry wynik jak na pierwszy rok działalności. Gdy osoby, pragnące rozpropagować tę możliwość leczenia bezpłodności zgłosiły się do regionalnej TV z tematem, został on odrzucony i materiał nie powstał.

DEON.PL POLECA

 

 

Warto przypomnieć, że procedura In vitro to koszt kilku tysięcy złotych, a w klinice naprotechnologii pacjenci płacą 600 zł. Okazuje się, że są już tematy zastrzeżone, o których nie zrobi materiału publiczna TV. Świadczy to o tym, że mamy do czynienia z grą interesów, że nie chodzi tylko o dzieci, które mogą urodzić się także dzięki naprotechnologii, która jest autentycznym leczeniem bezpłodności.

Obrońcy In vitro często tłumaczą, że są za życiem, dlatego je popierają. Ale to tylko półprawda, a hasło jest bardzo bałamutne. Przy procedurze zapłodnienia pozaustrojowego ginie kilka embrionów, więc jest to jedno życie kosztem kilku istnień, życie za śmierć. A poza tym jest to sztuczna inseminacja ludzi, która, choć to nie zamierzone, sprowadza ich do poziomu zwierząt. Rozrywa personalną więź między mężczyzną i kobietą, ojcem i matką.

Ta metoda zaspakaja naturalną potrzebę rodzicielstwa, ale nie uwzględnia drugiego człowieka. Dziecko zaś staje się towarem, który można sobie "załatwić". Takie uprzedmiotowienie człowieka jest bardzo groźne. A ostatecznie chodzi o wielkie pieniądze, które zarabia się na tej metodzie, choć wszystko rzekomo dzieje się dla dobra ludzkości. W istocie In vitro rujnuje nie tylko więzi międzyosobowe, ale i samo morale człowieka. Jeżeli wprowadza się relatywizm w tak ważnej kwestii jak człowiek, właściwie nie ma już żadnej granicy.

DEON.PL POLECA


Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dlaczego nie sięga się po naprotechnologię?
Komentarze (5)
L
leszek
11 marca 2015, 11:50
Naprotechnologia istnieje od 30 lat i jak wejść na stronę [url]http://www.fertilitycare.net[/url] to po 30 latach w Europie jest raptem kilka klinik i może 20-30 lekarzy (w Polsce 5)  którzy się tym parają. Więc warto zadać pytanie, dlaczego po 30 latach jest to metoda bardzo niszowa. Tłumaczenie tego faktu spiskami i konspiracjami świadczy raczej o całkowitej bezradności, a tym bardziej dowodzenie, że naprotechnologia jest alternatywą dla in-vitro.
WI
W. I.
11 marca 2015, 11:26
Bo nie jest to metoda leczenia. Proste.
B
Bab
11 marca 2015, 08:54
Wswiecie naukowym właśnie występuje coś takiego jak Naprotechnologia. I Bardzo prężnie się rozwija. Także i w Polsce, ale znacznie więcej w USA, gdzie nauka nie jest tak tłamszona ideologicznie jak w Eurolandzie.
T
tak
10 marca 2015, 21:10
Na in vitro się dużo więcej zarabia.
L
leszek
10 marca 2015, 21:05
Z tej prostej przyczyny, że w świecie naukowym nie ma czegoś takiego jak "naprotechnologia". Nie jest także prawdą, że rząd skupia się wyłącznie na zapłodnieniu pozaustrojowym. Więc same błędy.