Głos wołającego na pustyni - J 1,19-22
Papież przypomniał, że w czasach kryzysu ekonomicznego i niepewności Kościół z nowym wigorem musi głosić Chrystusa. Magazyn otwierają watykańskie aktualności. Następnie, w Dniu Praw Człowieka, podejmujemy temat przestrzegania wolności religijnej na świecie. Magazyn kończy rozważanie niedzielnej Ewangelii.
[-polacco_2_20111210_204452.mp3-]
Okruchy Ewangelii: trzecia niedziela Adwentu - Głos wołającego na pustyni
W trzecią niedzielę adwentu pozostajemy nadal nad brzegiem Jordanu, gdzie Jan Chrzciciel udziela chrztu, i przysłuchujemy się jego rozmowie z kapłanami i lewitami. Udręczeni niewolą Żydzi, z coraz większą niecierpliwością wyczekują Mesjasza, a Jan Chrzciciel wydaje się spełniać kryteria jakie powinien on posiadać, dlatego kapłani i lewici pytają go wprost: Kim jesteś? Mesjaszem? Eliaszem? Prorokiem? Powiedz, byśmy mogli dać odpowiedź tym, którzy nas wysłali (por. J 1,19-22).
Chyba nie do końca uświadamiamy sobie jak trudno było Janowi Chrzcicielowi dać tę odpowiedź...
Pamiętam przed laty, byłem z kolegą na koncercie. Gdy na scenie pojawił się artysta, gwiazda muzyki, sześćdziesiąt tysięcy ludzi na stadionie wpadło w euforię. Zagrała muzyka, rozbłysły światła, emocje sięgnęły zenitu. "Niemożliwe aby po czymś takim nie uderzyło ci do głowy" - zauważył kolega. Rzeczywiście, widząc tłum napierający na barierki, ludzi gotowych nosić cię na rękach, swoją twarz na potężnych telebimach i głos pomnożony przez tysiące watów, bardzo trudno, aby choć w małym stopniu, nie poczuć się kimś niezwykłym i wielkim.
Myślę, że przed podobną pokusą stanął św. Jan Chrzciciel do którego ciągnęła cała judzka kraina oraz wszyscy mieszkańcy Jerozolimy (Mk 1,5). Janowi Chrzcicielowi, w najmniejszym stopniu, przepraszam za kolokwializm, nie "uderzyło jednak do głowy", bo ubierał się byle jak (w sierść wielbłądzią i pas skórzany), jadł byle co (szarańczę i miód leśny), a dzisiaj, w scenie opisanej nam przez Ewangelię, jego pokora osiąga swoje apogeum. Na pytanie kim jest: Mesjaszem, Eliaszem, prorokiem? Jan Chrzciciel odpowiada: jestem tylko głosem. Zgodnie z prawdą mógł przecież powiedzieć: jestem Janem, synem Zachariasza, kapłana świątyni jerozolimskiej... Jestem tylko głosem - Jan rezygnuje nawet ze swojego imienia, uświadamiając nam przywiązanym do godności, tytułów, stopni, pasów, gwiazdek, medali, jak daleko nam jeszcze do prostoty Betlejem.
I nie jest to tylko ładnie zagrana scena mająca wzbudzić podziw u słuchaczy. Jan wie, że za te słowa za chwilę zapłaci. Najpierw odejdą od niego niektórzy uczniowie (moment niezwykle trudny, nawet gdy się jest świętym), pójdą za Jezusem. Jego samego Jezus jednak nie wybiera, a przecież swoim radykalizmem, posłuszeństwem, świętością, przerastał Apostołów. Dlaczego? - miał prawo zapytać. Ale przyjdą pytania jeszcze trudniejsze, w więzieniu, gdy klęczał nagi/ Na dnie cysterny/ Na zgniłej wiązce słomy/ Wśród wężów i skorpionów (Roman Brandstaetter, Jan Chrzciciel w więzieniu [frg.]): czyżby Jezus o mnie zapomniał? Czyżby mnie zostawił?
* * *
Ukazując nam postać św. Jana Chrzciciela w III niedzielę adwentu, nazywaną w liturgii niedzielą radości (gaudete), Kościół chce nam przypomnieć, że radość chrześcijańska nie zależy od powodzenia i że nie jest kwestią temperamentu, ale darem Ducha Świętego i wynikiem świadomości, że mimo niepowodzenia, opuszczenia, więzienia, śmierci, i tak dla nas, uczniów Jezusa, wszystko dobrze się skończy. Jak dla świętego Jana, który tam w więzieniu
Podniósł się barłogu [...]
Wyciągnął przed siebie dłonie
I począł śpiewać i płakać
Z radości,
Gdyż końcem palców
Wyczuwał obok siebie
Obecność anioła.
Wiedział, że nie umrze.
(Roman Brandstaetter, Jan Chrzciciel w więzieniu [frg.])
* * *
Panie Boże, za wstawiennictwem św. Jan Chrzciciela prosimy Cię dzisiaj, udziel nam daru pokory, abyśmy tak jak on mogli być świadkami Twojej światłości i głosem nadziei. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
Skomentuj artykuł