Kard. Antonelli: lobby gejowskie w Watykanie nie istnieje
"Lobby gejowskie w Watykanie nie istnieje" - zapewnił w rozmowie z włoskim dziennikiem "Il Tempo" były przewodniczący Papieskiej Rady ds. Rodziny, kard. Ennio Antonelli.
Przyznał, że wprawdzie słyszał "wątpliwe" głosy o "skłonnościach homoseksualnych niektórych osób", ale "potężne lobby gejowskie znajduje się nie w Watykanie, tylko w świecie polityki, gospodarki, kultury i środków przekazu".
Odnosząc się do głośnego coming outu prał. Krzysztofa Charamsy z Kongregacji Nauki Wiary, 78-letni purpurat wyraził przekonanie, że "sensacyjna wrzawa medialna", wywołana przez niego w przedzień rozpoczęcia obrad Synodu Biskupów nt. rodziny, jest "daremna i krótkotrwała". - Wydaje mi się, że prowokacja nie została podjęta przez ojców synodalnych, ani tym bardziej przez papieża. Priorytet został jasno wskazany w temacie Synodu: "Powołanie i misja rodziny w Kościele i świecie współczesnym" - podkreślił kard. Antonelli, który sam w zgromadzeniu synodalnym nie uczestniczy.
Zauważył, że kryzys rodziny ma charakter przede wszystkim kulturowy. Żyjemy w społeczeństwach zsekularyzowanych i neopogańskich. Wprawdzie jakaś forma religijności wciąż jeszcze w nich dominuje, ale nie jest to "świadoma i zaangażowana wiara chrześcijańska, zdolna wpłynąć na styl życia". Powodem do nadziei są mniejszości (małe wspólnoty, ruchy, stowarzyszenia), które świadomie wybierają wiarę w Jezusa Chrystusa i postanawiają nią żyć na co dzień. - Świadectwo tych mniejszości jest najskuteczniejszym kanałem promieniowania Ewangelii - uważa były metropolita Florencji.
Według niego priorytetami duszpasterskimi, wokół których trzeba skupić uwagę i pracę Kościoła, są "trzy odcinki tej samej linii": wychowywanie młodzieży do miłości chrześcijańskiej, poważne przygotowywanie narzeczonych do małżeństwa oraz stała formacja małżeństw, zwłaszcza młodych "za pośrednictwem okresowych spotkań, doświadczeń wspólnotowych, sieci duchowości, przyjaźni i solidarności".
Włoski hierarcha podkreślił, że "sakramentalne małżeństwo, ważnie zawarte", jest nierozerwalne, a "ewentualny drugi związek sam Jezus określił mianem cudzołóstwa". Sytuacja takich osób uniemożliwia im przyjmowanie Komunii świętej, gdyż jest to akt nie tylko indywidualny i wewnętrzny, ale także kościelny. Wymaga więc "pełnej, widzialnej komunii z Kościołem", a zatem "wierzenia i wyznawania tego, w co wierzy Kościół" i zachowywania przykazań Bożych. Gdyby Kościół dopuścił te osoby do Komunii św., "faktycznie uznawałby drugi związek jako moralnie godziwy, a tym samym zaprzeczałby nierozerwalności pierwszego małżeństwa".
- Niestety wśród osób, które po rozwodzie zawarły nowe związki i ich obrońców panuje idea, że bardziej niż miłosierdzia Boga i Kościoła potrzebują one uznania swego związku na równi z parami związanymi prawidłowym małżeństwem. A niektórzy nawet utrzymują, że Kościół powinien zrezygnować z tradycyjnego stanowiska doktrynalnego i ograniczyć się do zaakceptowania różnych form rodziny, jakie pojawiają się w społeczeństwie - zauważył były przewodniczący Papieskiej Rady.
Skomentuj artykuł