Kardynał zaskakuje decyzją co do mieszkania
Nadal będę mieszkał wśród ubogich w mojej dzielnicy - oświadczył biskup pomocniczy archidiecezji San Salvador, Gregorio Rosa Chávez, który 28 czerwca wraz z czterema innymi biskupami z różnych stron świata przyjmie z rąk papieża Franciszka biret kardynalski. Jest on jednocześnie proboszczem stołecznej parafii św. Franciszka.
74-letni hierarcha jest pierwszym od XIX w. biskupem pomocniczym, wyniesionym do godności kardynalskiej. Poprzednim był kard. Carlo Laurenzi (1821-1895), biskup pomocniczy w Perugii od 1877 r., kreowany kardynałem in pectore na konsystorzu w 1880 r. Jednak nominacja ta została publicznie ogłoszona dopiero w 1884 r., gdy był już asesorem Kongregacji Inkwizycji (obecnej Kongregacji Nauki Wiary).
Bp Rosa Chávez był współpracownikiem i promotorem wyniesienia na ołtarze bł. Oskara Arnulfo Romero, zamordowanego w 1980 r. arcybiskupa San Salvadoru. Swe wyniesienie do godności kardynalskiej uważa więc za papieski "hołd dla Romero". - Jadę do Rzymu w jego imieniu i czuję, że to on zasłużył na to, żeby tam być, a ja go tylko reprezentuję - zaznaczył kardynał nominat.
Ma nadzieję na rychłą kanonizację bł. Oskara Romero, a także na beatyfikację jezuity, o. Rutilio Grande, zamordowanego trzy lata przed arcybiskupem. Pragnie, by Franciszek przyjechał do Salwadoru, by osobiście przewodniczyć tym ceremoniom.
Pytany, czy już przymierzył kardynalskie szaty, bp Rosa Chávez zauważył, że w kwestii strojów w Watykanie panują bardzo rygorystyczne zasady. Ubiór już ma, ale brakuje mu jeszcze przygotowania duchowego, które uważa za znacznie ważniejsze niż część zewnętrzna, "światowa, jak mówi papież".
Pierwszy salwadorski kardynał zdaje sobie sprawę, że w związku z nowymi obowiązkami będzie musiał teraz więcej podróżować zagranicę, ale - jak zapewnia - nadal będzie mieszkał w swoje dzielnicy, pośród ubogich, służąc im najlepiej jak potrafi.
Skomentuj artykuł