A gdyby razem z Franciszkiem pomodlić się o pokój?

Papież Franciszek (fot. Grzegorz Gałązka)

Papież Franciszek od początku swojego pontyfikatu – a wkroczył już w rok dziesiąty – nie ma nad Wisłą zbyt dobrych notowań. Słowa krytyki płyną pod jego adresem niczym wartki strumień. Wojna na Ukrainie i związane z nią wypowiedzi Franciszka oraz posunięcia jego dyplomatów niejako na nowo ujawniły antyfranciszkowe nastroje w Polsce. Papieskie słowa analizowane są na wszelkie możliwe sposoby, a w komentarzach trudno dopatrywać się pochwał. Jak bumerang zaczyna powracać popularne w pierwszych latach pontyfikatu hasło: „tego papieża trzeba przeczekać”.

Uważnym obserwatorom watykańskiej polityki trudno się z takim negatywnym nastawieniem do Franciszka zgodzić. Bo nie jest on – jak chciałoby wielu – osobą, która może wojnę w Ukrainie zakończyć. Może w tym pomóc wzywając i namawiając do podjęcia dialogu, może oferować pośrednictwo w negocjacjach, ale poza słowami nie ma nic. Nie wyśle na Ukrainę wojska, nie nałoży też sankcji na Rosję. Rzekomy wpływ papieża na zakończenie wojny, to po prostu czysta iluzja. Dyplomacja Watykanu jest w tym wypadku – jak to zgrabnie określa ks. prof. Roberto Regoli, historyk z Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego – dyplomacją humanitarną. „Jest to dyplomacja, która działa w ciszy, a nie w świetle reflektorów. Liczy się konkretny jej efekt. Bynajmniej więc nie jest dyplomacja papieska dyplomacją ideałów albo utopii” – stwierdza historyk.

Owszem, niektóre wypowiedzi papieża można odczytywać w kluczu politycznym, ale w moim przekonaniu słowa o tym, że „wszyscy jesteśmy winni”, że jest jakieś niebezpieczeństwo w masowych zbrojeniach, a nawet ta o „szczekającym NATO” są wezwaniem do szerszego spojrzenia i głębszej refleksji. Sęk w tym, że dziś nie pozwalają nam na to emocje towarzyszące doniesieniom z frontu… Pozostaje pytanie: jeśli nie teraz wzywać do refleksji, to kiedy? Czy w świecie, w którym zapanuje pokój, ktokolwiek zwróci uwagę na słowa papieża? Śmiem wątpić.

Nie raz już w tym miejscu pisałem, że nie zgadzam się z twierdzeniami, że papież w odniesieniu do tego co dzieje się w Ukrainie, używa uników i ogólników. Wyraźnie potępia wojnę jako zło, zachowując jednak przy tym wierność nauczaniu Jezusa z Nazaretu. Bezwzględne przykazanie miłości, nawet wobec swoich nieprzyjaciół, wyklucza rozróżnianie wojen na złe i usprawiedliwione. Jezus jednoznacznie określał wszelką nienawiść, agresję i wojnę jako zło. Możemy się z tym nie zgadzać, możemy uznawać za przesadę i utopię, możemy się przeciw temu buntować albo całkowicie odrzucić, ale musimy pamiętać, że to właśnie przykazanie bezwzględnej miłości bliźniego stanowi opokę chrześcijaństwa.

Bliskie są mi słowa mojego kolegi Pawła Łepkowskiego – człowieka dość krytycznego wobec Kościoła – który stwierdził niedawno na łamach „Rzeczpospolitej”, że Bergoglio z bezwzględnym posłuszeństwem wobec Ewangelii odrzuca potępienie kogokolwiek. „Przekracza tym samym granicę, przez którą tylko nieliczni potrafią przejść – stwierdza Łepkowski. - Ze ślepą wiernością przyjmuje słowa Cieśli żyjącego dwa tysiące lat temu: »Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują… Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie?«. Łatwo jest cytować tę natchnioną mądrość, ale znacznie trudniej stosować ją w życiu. Czy ja to potrafię? W żadnym wypadku. Przez całe swoje życie, od czasu, kiedy po raz pierwszy usłyszałem te słowa, nieustannie się nad nimi zastanawiam. Ale taki jest właśnie sens nauczania Jezusa. To bezwarunkowa, kompletna i pełna miłość bez rozróżnienia na ludzi, którzy nas kochają, i tych, którzy nas krzywdzą”.

Jasnym jest przy tym, że owa bezwarunkowa miłość – także nieprzyjaciół – nie oznacza bierności w obliczu zła. I ten papież bierny nie jest – co zresztą widać w tym, co dla Ukrainy robi. Brakuje nam gestów. Brakuje nam wizyty w Kijowie, narzekamy na to, że papież chce do Moskwy. A jeśli jutro pojechałby do Kijowa, to czego zażądalibyśmy pojutrze? A gdyby – jak w 2019 r. rzucił się do nóg przywódców Sudanu Południowego prosząc o pokój w ich kraju – powtórzył ten gest w odniesieniu do prezydenta Rosji? Co powiedzielibyśmy wtedy? Że nie przytulił prezydenta Ukrainy…

Każdy dziś usiłuje być doradcą papieża, ale w odniesieniu do polityków takich krajów jak Francja, Niemcy czy Włochy, które już wyraźnie „miękną” i chcą powrócić do robienia interesów z Rosją, już tak krytyczni nie jesteśmy. Podobnie jak do iluzji sankcji, które na Rosję zostały nałożone.

A gdyby tak przestać komentować i razem z Franciszkiem pomodlić się o pokój?

Jest dziennikarzem, kierownikiem działu krajowego "Rzeczpospolitej". Absolwent kursu „Komunikacja instytucjonalna Kościoła: zarządzanie, relacje i strategia cyfrowa” na papieskim Uniwersytecie Santa Croce w Rzymie. W wydawnictwie WAM wydał: "Nie mam nic do stracenia - biografia abp. Józefa Michalika" oraz "Wanda Półtawska - biografia z charakterem"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

A gdyby razem z Franciszkiem pomodlić się o pokój?
Komentarze (5)
KK
~K K
21 maja 2022, 16:52
Historycznie w momentach kiedy Kocioł był otwarty na Miłość, zwyciężał, kiedy zaczynał mieszać się w politykę i światowe myślenie, przegrywał. Zawsze kiedy człowiek cierpi zaczyna szukać winowajców wokół siebie. Moim zdaniem krytyka Franciszka to właśnie takie szukanie. Chrystus nie wskazywał na winowajców, było to oczywiste, a nawet do ostatniej chwili stawał w ich obronie.Chrystus skupiał się na całkowitym wypełnieniu woli Ojca. Chcesz wielkiej modlitwy za nawrócenie świata, za pokój na Ukrainie? Zacznij krzyczeć do Boga Ojca codziennie i z całego serca przepraszaj Go za kolejna wojnę prosząc o pokój w świecie. Nie traćmy energii na „nazywanie” winowajcy, winowajca jest oczywisty. Ludziom tam dzieje się wielka krzywda, dlatego NIE przechodzimy obojętnie, cały świat pomaga. Skąd wiesz ze modlitwa Papieża już nie zmieniła przebiegu sytuacji w Mariupolu? W wypowiedziach przebija ton większej ufności w działanie człowieka niż w Miłość. Dziękuje za artykuł, otwarł mi oczy.
AS
Augustyn Szczawiński
20 maja 2022, 12:20
Jak zwykle potoki słów w obronie papieża (chyba spowodowane lękiem przed przyznaniem, kim ten człowiek w istocie jest): oddanie hołdu Pachamamie z procesyjnym wprowadzeniem jej do świątyni, domaganie się legalizacji świeckich homoseksualnych związków, brak reakcji na schizmę niemiecką, świętowanie Lutra z biskupką-lesbijką, obsesje nt. klimatu (Matka Ziemia, która nie wybacza), szokujące nominacje, zgoda na komunię św. dla pozostających w ponownych związkach, wszystkie religie są równe.
AS
~Antoni Szwed
19 maja 2022, 20:56
Oderwany od rzeczywistości tekst red. Krzyżaka. „Miłość” odmieniana przez wszystkie przypadki bez refleksji co by to miało znaczyć w kontekście wojny na Ukrainie. Ludziom tam dzieje się wielka krzywda, wołająca o pomstę do nieba niesprawiedliwość. Trudno więc by normalny człowiek przechodził obojętnie wobec czegoś takiego. Oczywiście, zabieganie o sprawiedliwy (zwłaszcza dla ofiary) pokój jest wyrazem miłości, ale samym wypowiadaniem słów o miłości niczego się nie osiągnie. Franciszek mógłby zachęcić CAŁY KOŚCIÓŁ do gorących modlitw (nabożeństw, ekspiacji) do Boga o pokój na Ukrainie, bo tylko Bóg może go naprawdę dać. No ale w Kościele niczego takiego nie widzimy. Nie ma żarliwego odwoływania się do Boga (poza jakimiś zdawkowymi słowami w modlitwie wiernych). Są tylko jakieś puste gesty, jakieś ludzkie przemowy, na najwyższym szczeblu. Ale to nic nie daje. Jest wojna, bo Europa coraz bardziej zapomina o Bogu lub wręcz Go lekceważy. Możni tego świata sami zamienili się w bogów.
AS
Augustyn Szczawiński
20 maja 2022, 18:05
Tak, nie ma powszechnej wielkiej modlitwy przede wszystkim o nawrócenie świata. Jakaś taka schyłkowa abnegacja poczucie bezsensu bezsilności, zakłamania, postępującej obojętności, we mnie również. Porażające czyny duchowieństwa niemieckiego przy właściwie bierności Kościoła to odkrywanie świata dla złego. Jest wina, będzie kara (już się zaczęło karanie, zarazą i kryzysem gospodarczym). Światłem pozostają takie działania w naszej Ojczyźnie jak "Wielka Pokuta" i "Różaniec do Granic".
ML
~Marek Leszczyński
19 maja 2022, 13:42
Problem jest złożony, Rosja jest zbyt dużym państwem, aby zostać wyeliminowana wymiany międzynarodowej. Globalizacja i sieć powiązań gospodarczych pokazuje, że trudno będzie w długim okresie utrzymać sankcje. Wiedzą o tym Niemcy i Fracja. Jednocześnie Ukraina walczy o wszystko, o przetrwanie państwa, nawet kosztem ogromnych strat ludzkich i materialnych. Wielcy gracze w Europie chcą pokoju i spokoju dla biznesu, a USA chce wyrównać stare rachunki z Rosją. I w tym wszystkim Polska, której wydaje się, że jest większa niż w rzeczywistości. W tej wojnie nikt nie wygrał. Rosja i Ukraina cofnęły się w rozwoju o dekady, a reszta świata ma problem, inflacja, bezpieczeństwo energetyczne i żywnościowe. Często głupie ambicje polityczne odbierają rozum. Tylko modlitwa została.