Adresaci słów Franciszka

ks. Artur Stopka

Niejednokrotnie od ludzi sytuujących się poza Kościołem lub na jego obrzeżach słyszałem ni to zarzut, ni to pretensję: "Dlaczego Kościół uważa, że ma prawo mówić wszystkim, jak mają żyć i narzucać im swój przepis na dobre życie?". Przypomniały mi się te pytania w ostatnich dniach dwukrotnie. Między innymi podczas lektury wywiadu, jaki Katolicka Agencja Informacyjna przeprowadziła z metropolitą warszawskim kard. Kazimierzem Nyczem.

Wywiad jest poświęcony sprawie przygotowywanego na październik br. Dziedzińca Dialogu. Arcybiskup warszawski przyznaje w nim: "Rzeczywiście, przez całe lata występowaliśmy nieco z pozycji siły, jako większość, i na zasadzie: jak chcecie przyjść to się nawróćcie i wtedy będziemy rozmawiać. Stawialiśmy warunki wstępne, które dla tych osób były nie do przyjęcia". To niezwykle ważna autorefleksja dla polskich katolików. Choć, przypuszczam, że dla wielu początkowo będzie bardzo trudna do przyjęcia.

Podobnie, jak trudna do przyjęcia dla niejednego w Kościele katolickim na polskiej ziemi okazała się wygłoszona przez Franciszka na wyspie Lampedusa homilia. A także komentarz do niej, jaki ukazał się kilka dni temu na stronie Vatican Insider.

DEON.PL POLECA

Papież na Lampedusie: prosimy o przebaczenie za obojętność na los imigrantów >> przeczytaj papieską homilię

Andrea Tornielli zacytował analizę Alberto Melloniego, autora znanego polskim czytelnikom z wydanej osiem lat temu książki: "Konklawe. Historia wyboru papieża". Zdaniem Melloniego, który jest historykiem Kościoła, homilia Franciszka z Lampedusy stanowi zasadniczy zwrot. Według niego jest ona dokumentem, który można porównać do "Gaudet Mater Ecclesia", przemówienia Jana XXIII otwierającego Sobór Watykański II.

Na czym polega ów zasadniczy zwrot? Mówiąc w największym z możliwych skrótów, na zmianie adresata. Melloni twierdzi, że każda inna osoba w podobnych okolicznościach powiedziałaby przemówienie, obarczając winą za zaistniałą sytuację społeczeństwo, modernizm, obojętność. Tymczasem Franciszek mówił o miejscu chrześcijan w społeczeństwie i w świecie. Celebrował liturgię pokutną i odpowiedzialności za grzech nie zrzucił na barki innych, osób spoza Kościoła. Stwierdził, że winni jesteśmy my, chrześcijanie i, co ciekawe, samego siebie papież nie wykluczył z grona współwinnych.

Nie zdziwiły mnie wcale polskie komentarze bagatelizujące słowa Mellniego, bo już wcześniej zderzyłem się z licznymi przypadkami lekceważenia wygłoszonej na Lampedusie homilii papieża Franciszka. Myślę jednak, że czeka nas, tu w Kościele katolickim w Polsce, trud podjęcia takiej autorefleksji, jaką zasygnalizował w swym wywiadzie o Dziedzińcu Dialogu kard. Nycz.

Zastanowiło mnie kiedyś określenie "Kościół roszczeniowy", jakim pewien katolik z Zachodniej Europy próbował w nieporadnej polszczyźnie nazwać to, w jaki sposób postrzega polskich katolików. Chodziło mu o to, że z kościelnego przekazu, jaki obserwuje u nas od dłuższego czasu, przebijają przede wszystkim wymagania adresowane w pewnym sensie na zewnątrz - do świata, do państwa, do władz, do społeczeństwa, do mediów itp. Nieprecyzyjnie użyte przez niego słowo "roszczenia" uświadomiły mi, w jaki sposób nasza wspólnota wiary bywa odbierana nie tylko przez ludzi, którzy nie chcą mieć z Kościołem nic do czynienia, ale także przez katolików, z różnych przyczyn znajdujących się na jego "peryferiach". Niedawno ktoś, machając mi przed nosem kolejnym artykułem mówiącym w tonie negatywnym o Kościele, stwierdził: "Umiecie tylko od innych wymagać, ale nie od siebie".

Wskazywany przez Melloniego zwrot w rzeczywistości jest przywołaniem wezwania, które bł. Jan Paweł II niezwykle dobitnie sformułował, zwracając się do polskiej młodzieży: "Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali". Wyzwanie, przed którym stoimy, nie jest chyba zresztą aż tak trudne. Bo wszystko wskazuje na to, że szeroko pojęty "świat" nadal od nas, chrześcijan, katolików, wymaga. Także w Polsce. Po prostu chce tego, co kilkadziesiąt lat temu zauważył Paweł VI: "Dzisiaj świat nie potrzebuje nauczycieli, lecz świadków. A jeżeli potrzebuje nauczycieli, to tylko tych, którzy są świadkami".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Adresaci słów Franciszka
Komentarze (20)
S
Sorcier
24 lipca 2013, 19:04
Ciekawa refleksja, cieszy fakt że Franciszek prowadzi kościół we właściwym kierunku. Postawa pokory i refleksji w kościele jest potrzebna to oczywiste. Czekamy jednak aż kosciół hierarchiczny przestanie się zachwycać Papieżem a stanie w prawdzie i uderzy się we własne piersi. Wiekszość zaniedbań w kościele to odpowiedzialność hierarchii. Niestety Panowie czas skończyć z retoryką umoralniania i gromienia z ambony, zejść z piedestału i zająć się ewangeliczną robotą - czyli po prostu zacząć od siebie. Wtedy będzie szansa na lepszy kościół. ... A kiedy wreszcie w Prawdzie staną wierni świeccy???
K
Katolik
24 lipca 2013, 10:45
Ciekawa refleksja, cieszy fakt że Franciszek prowadzi kościół we właściwym kierunku. Postawa pokory i refleksji w kościele jest potrzebna to oczywiste. Czekamy jednak aż kosciół hierarchiczny przestanie się zachwycać Papieżem a stanie w prawdzie i uderzy się we własne piersi. Wiekszość zaniedbań w kościele to odpowiedzialność hierarchii. Niestety Panowie czas skończyć z retoryką umoralniania i gromienia z ambony, zejść z piedestału i zająć się ewangeliczną robotą - czyli po prostu zacząć od siebie. Wtedy będzie szansa na lepszy kościół.
S
Sorcier
22 lipca 2013, 23:29
@Sorcier W dodatku chciałbym zaznaczyć, iż w Twoim wiecznie malkontenckim bełkocie nie sposób doszukać się jakiejkolwiek racji, ... Poproś dowolnego gimnazjalistę, żeby ci to wytłumaczył, bo wygląda na to, że masz poważne problemy ze zrozumienim prostych tekstów. ... A co ja Ci poradzę na to, że Twoje "proste teksty" to - jak już napisałem ponieżej" - "wiecznie malkontencki bełkot". Zamiast notorycznie stosować metodę "ignotum per ignotum" ogarnij się wreszcie i dla odmiany napisz coś innego. Proszę...
W
Wolverane
20 lipca 2013, 18:42
A kogo obchodzi co te czarne pedofile wygadują? Olać to ich pieprzenie. Niech sobie szczekają - byle robili to w swoim grajdole. Jedyne co - to trzeba kontrolować i zwalczać ich żeby nie mieli wpływu na stanowienia prawa.
jazmig jazmig
20 lipca 2013, 12:03
@Sorcier W dodatku chciałbym zaznaczyć, iż w Twoim wiecznie malkontenckim bełkocie nie sposób doszukać się jakiejkolwiek racji, ... Poproś dowolnego gimnazjalistę, żeby ci to wytłumaczył, bo wygląda na to, że masz poważne problemy ze zrozumienim prostych tekstów.
P
PO
19 lipca 2013, 22:29
Znany watykanista Sandro Magister z L’Espresso twierdzi, że nowy prałat Banku Watykańskiego jest powiązany ze środowiskiem homoseksualnym i jest chroniony przez innych urzędników Watykanu. Zdaniem dziennikarza, Msgr Battista Ricca zapewnił lokum i pracę męskiej parze, gdy w latach 1999-2001 pracował w watykańskiej dyplomacji w Urugwaju. Miał też odwiedzać bary gejowskie i raz zostać pobitym w barowej sprzeczce. Sandro Magister zarzuca ofjcjelom Watykanu, że chociaż incydenty w jakie wdał się Msgr Ricca były powszechnie znane, nie zostały ujęte w osobistej dokumentacji kapłana – przypuszczalnie dlatego, że otrzymał odpowiednie wsparcie od urzędników Watykanu. Ostatnio Msgr Ricca pełnił funkcję dyrektora Domu św. Marty, który papież Franciszek obrał za swoją siedzibę. Kapłan zyskał zaufanie papieża i w kwietniu otrzymał prałaturę Instytutu Dzieł Religijnych, Banku Watykańskiego. Według dziennikarza L’Espresso, papież nie został poinformowany o skandalach związanych z nowym prałatem. Obecnie pojawiły się na ciski na Msgr Riccę, by zrezygnował z urzędu. Jednak inny watykanista, Andrea Tornielli, nie zgada się z tymi doniesieniami twierdząc, że Msgr Ricca cieszy się pełnym poparciem papieża.
19 lipca 2013, 13:08
@marek To, co pisze jazmig, jest zwyczajnie nieewangeliczne. Jezus wytykał faryzeuszom i uczonym w Piśmie obłudę, ale jednocześnie polecił uczniom i tłumom, aby czynić i zachowywać wszystko, co polecą, nie naśladując ich uczynków (por. Mt 23). Jazmigowe "zacznijcie wymagać od siebie, potem oczekujcie tego od nas" nie ma pokrycia w Ewangelii.
M
marek
19 lipca 2013, 00:07
Jak mam być szczery, to ludzie spoza Kościoła sami mają inklinacje ku temu, aby wszystkich pouczać, więc ich pretensje, że podobnie postępują ludzie Kościoła są niepoważne i nie należy się nimi przejmować. Co do słów papieża Franciszka na Lampeduzie, to dopóki papież nie sformułuje konkretnych propozycji, one mnie nie interesują. Nie mam ochoty zgadywać, co papież miał na myśli. Zgadzam się z JPII, że należy wymagać od siebie, a co do poglądów Pawła VI, że świat nie potrzebuje nauczycieli, lecz świadków, to może on ma rację, ale chciałbym wiedzieć, co on pod tym pięknym określeniem rozumie. Jeżeli ktoś chce świadków, to powinien z tymi oczekiwaniami zacząć od siebie. Jeżeli księża nie dają przykładu dobrego chrześcijańskiego życia, to nie mogą tego żądać od parafian. Kiedy episkopat nabiera wody w usta, gdy polski parlament okrada przyszłych emerytów, wydłużając im okres pracy, bo negocjuje z rządem wysokość odpisu od podatków na rzecz Kościoła, to ten episkopat nie może niczego od wiernych żądać. Gdy papież odwala kichę odprawiając mszę św., to czego on może żądać od innych? Jemu się nie chce przyłożyć do swoich obowiązków, a żąda tego od innych? Kard. Schoenborn nakazał uznać proboszczowi wybór aktywnego homoseksualisty na przewodniczącego rady parafialnej i nadal pełni swoje funkcje, a nawet co jakiś czas poucza innych - jakież on ma ku temu moralne prawo, skoro depcze podstawowe kanony obowiązujące katolików? Zacznijcie wymagać od siebie, potem oczekujcie tego od nas. ...bodaj pierwszy raz zgadzam się z jazmigiem
S
Sorcier
18 lipca 2013, 23:49
P.S. @Jazmig W dodatku chciałbym zaznaczyć, iż w Twoim wiecznie malkontenckim bełkocie nie sposób doszukać się jakiejkolwiek racji, a zatem nie sposób Ci taką przyznawać. Istnieje tu nieprzekraczalna techniczna niemożliwość. Przykro mi...
S
Sorcier
18 lipca 2013, 23:43
@Sorcier Skoro sam jazmig zabrał głos, tzn. że dalsza dyskusja nie ma sensu, gdyż już wszystko zostało powiedziane. A skoro mowa o inklinacjach do pouczania innych, to akurat w istocie może być tu wybitnym autorytetem... Zaznaczam od razu, że mój komentarz ma charakter ad personam, nie jestem w tym względzie hipokrytą... ... Ja też nie jestem hipokrytą, dlatego serdeczni ci dziękuję za to, że przyznałeś mi rację. Ponieważ nie masz argumentów merytorycznych, to oznacza, że uznajesz, iż ja mam rację i za tę szczerość srdecznie ci dziękuję. ... Hm... Jeśli jest to przyznanie racji, to nader oryginalne i pierwsze takie w dziejach ludzkości. Doprawdy nie mam pojęcia, gdzie się go doszukałeś. Co do argumentacji merytorycznej, to zwróć proszę łaskawie uwagę, iż ja nigdzie z Tobą nie polemizuję, a zatem o ŻADNYCH argumentach mowy być nie może!
P
Pablo
18 lipca 2013, 14:44
Proszę księdza! Odnośnie wypowiedzi kardynała Nycza: Czy można unieważnić nauczanie soborów? Jakie jest klasyczne rozumienie terminu "heretyk"? Chodzi o naruszenie dogmatów, nieprawdaż? Nazwanie heretyków "braćmi odłączonymi" wpisuje się w nurt mdłej politycznej poprawności.To jak nazwanie konkubinatu  "związkiem nieformalnym", homoseksualisty gejem, domu starców "domem spokojnej starości". Możemy łagodzić język,kamienie o ostrych brzegach przerobić na otoczaki, ale czy to cokolwiek zmienia jeśli idzie o istotę, substancję tych zjawisk?Mogę rozmawiać z heretykiem na temat wiary, ale tylko po to, by powiedzieć mu to, co jest napisane w "Dominus Iesus" i co kryje się w stwierdzeniu: "Poza Kościołem nie ma zbawienia".
jazmig jazmig
18 lipca 2013, 13:27
@Sorcier Skoro sam jazmig zabrał głos, tzn. że dalsza dyskusja nie ma sensu, gdyż już wszystko zostało powiedziane. A skoro mowa o inklinacjach do pouczania innych, to akurat w istocie może być tu wybitnym autorytetem... Zaznaczam od razu, że mój komentarz ma charakter ad personam, nie jestem w tym względzie hipokrytą... ... Ja też nie jestem hipokrytą, dlatego serdeczni ci dziękuję za to, że przyznałeś mi rację. Ponieważ nie masz argumentów merytorycznych, to oznacza, że uznajesz, iż ja mam rację i za tę szczerość srdecznie ci dziękuję.
jazmig jazmig
18 lipca 2013, 13:25
@Velasques To teraz konkretnie: "Bardzo chciałbym, żeby Kościół był ubogi i dla ubogich" Trzeba tłumaczyć? ... Tak, proszę o rozwinięcie tej myśli. Co to takiego Kośiół ubogi i co to znaczy dla ubogich.
P
Piotr
18 lipca 2013, 08:55
A ja mam proste pytanie. Dlaczego pod adresem karolwojtyla.pl są takie a nie nne treści?? Dlaczego wysocy kościelni urzędnicy, którzy tak często lubią wspominać Wojtyłę, nie zrobili tam napradę godnej strony??  Uważam, że to wstyd a Wy??
NW
nie ważne kto
17 lipca 2013, 20:55
Reasumując, chciałam zaznaczyć, że każdy kto w tej chwili wydaje po kilaset złotych miesięcznie na tytoń, mógłby pomóc jednej osobie na zasponsorowanie wyżywienia przez miesiąc i pewne drobne i konieczne wydatki. Być może gdyby wszyscy "palący" w tej chwili się nawrócili pomogliby wszystkim borykającym się z biedą, których nie stać na wyżywienie i to co do życia jest konieczne (tymczasowo lub na stałe). Cuda są możliwe więc kto wie. Jeśli ktoś "palący" to czyta to zachęcam do takiej akcji - Ty będziesz zdrowszy, Twoi bliscy, nawrócisz się w Roku Wiary, pomożesz biednym, ... ile radości dla siebie i innych ... :)
NW
nie ważne kto
17 lipca 2013, 20:40
Od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie problem nikotynizmu, tzn. zastanawiam się dlaczego wciąż tyle osób (chrześcijan) to robi, i dlaczego nigdy nie słyszałam ze strony duchownych w Kościele, np. na kazaniu poruszenia tej kwestii, o alkoholiźmie owszem od czasu do czasu można coś usłyszeć, ale o nikotyniźmie jakaś cisza. Czyżby brakowało świadków? Dziś nauka już potwierdza nieodwracalne skutki tego nałogu dla organizmu. Nie mówię już o marnotrawieniu pieniędzy - często ludzie wyadją na to kilkaset złotych miesięcznie. A gdyby te pieniądze przeznaczyć na biednych i bezrobotnych? Ilu osobom można by pomóc w ten sposób - zasponsorować zasiłek na wyżywienie zamiast "wyrzucać pieniądze do kosza".
V
Velasques
17 lipca 2013, 20:28
@Jazmig To teraz konkretnie: "Bardzo chciałbym, żeby Kościół był ubogi i dla ubogich" Trzeba tłumaczyć?
A
antyklubowicz
17 lipca 2013, 20:27
Zmianę nastawienia Kościoła do ludu już widać - zniesiono zakaz zabawy w piątki, żeby dostosować się do postawy roszczeniowej tych, co chcą się bawić. Teraz Kościół i przykazania mają się dopasować do ludzi, a nie odwrotnie. Żadnych wymagań dla ludu, a same przywileje. Tak trzymać. To nie Kościół ma nauczać jak ludzie mają życ, ale wierni sami będą decydować co jest dla niech dobre.  Żadnych "warunków wstępnych" w postaci nawrócenia. Zmiana o 180 stopni. Tylko trzeba się zastanowić, czy Kościół będzie wtedy jeszcze Kościołem Chrystusowym,  czy klubem wzajemnej adoracji
S
Sorcier
17 lipca 2013, 20:02
Skoro sam jazmig zabrał głos, tzn. że dalsza dyskusja nie ma sensu, gdyż już wszystko zostało powiedziane. A skoro mowa o inklinacjach do pouczania innych, to akurat w istocie może być tu wybitnym autorytetem... Zaznaczam od razu, że mój komentarz ma charakter ad personam, nie jestem w tym względzie hipokrytą...
jazmig jazmig
17 lipca 2013, 18:55
Jak mam być szczery, to ludzie spoza Kościoła sami mają inklinacje ku temu, aby wszystkich pouczać, więc ich pretensje, że podobnie postępują ludzie Kościoła są niepoważne i nie należy się nimi przejmować. Co do słów papieża Franciszka na Lampeduzie, to dopóki papież nie sformułuje konkretnych propozycji, one mnie nie interesują. Nie mam ochoty zgadywać, co papież miał na myśli. Zgadzam się z JPII, że należy wymagać od siebie, a co do poglądów Pawła VI, że świat nie potrzebuje nauczycieli, lecz świadków, to może on ma rację, ale chciałbym wiedzieć, co on pod tym pięknym określeniem rozumie. Jeżeli ktoś chce świadków, to powinien z tymi oczekiwaniami zacząć od siebie. Jeżeli księża nie dają przykładu dobrego chrześcijańskiego życia, to nie mogą tego żądać od parafian. Kiedy episkopat nabiera wody w usta, gdy polski parlament okrada przyszłych emerytów, wydłużając im okres pracy, bo negocjuje z rządem wysokość odpisu od podatków na rzecz Kościoła, to ten episkopat nie może niczego od wiernych żądać. Gdy papież odwala kichę odprawiając mszę św., to czego on może żądać od innych? Jemu się nie chce przyłożyć do swoich obowiązków, a żąda tego od innych? Kard. Schoenborn nakazał uznać proboszczowi wybór aktywnego homoseksualisty na przewodniczącego rady parafialnej i nadal pełni swoje funkcje, a nawet co jakiś czas poucza innych - jakież on ma ku temu moralne prawo, skoro depcze podstawowe kanony obowiązujące katolików? Zacznijcie wymagać od siebie, potem oczekujcie tego od nas.