Autodestrukcja

Jacek Siepsiak SJ
Jacek Siepsiak SJ

Potrzeba nam przyjacielskiego towarzyszenia, by już nie chcieć "brać do ręki" niszczenia, zwłaszcza siebie samego.

Wobec potrzebujących często reagujemy myśleniem: są inni bardziej kompetentni ode mnie. I rzeczywiście jest sporo organizacji pomocowych. Wiedzą, jak pomagać, mają do tego instrumenty. Jest jednak sporo ludzi, którzy nie korzystają z ich pomocy, choć jej potrzebują. Niektórych widać na ulicy. Inni się ukrywają za ścianami.

Gdy trafiamy na takich potrzebujących (nie tylko ubogich), to bywa, że ich krytykujemy: Dlaczego nie idzie do fachowców po pomoc? Istnieją domy opieki, ośrodki odwykowe, jadłodajnie, noclegownie… Ja nie mam warunków i umiejętności, by pomóc. A jak dam pieniądze, to pewnie "przepiją".

DEON.PL POLECA

Jest to racjonalne myślenie. Zwłaszcza gdy boimy się, że nie zaradzimy. I wtedy najczęściej "mijamy" (jak kapłan lub lewita). To "mijanie" bywa związane z niechęcią do brzydoty, z obawą, że się czymś zakazimy lub znajomi będą nas kojarzyć z nie wiadomo jakimi nieudacznikami. Ale nawet jak już przełamiemy taki "wstręt", to pozostaje zawsze obawa, że jak "nie minę", to się okaże, że nie umiem pomóc. Nic i tak się nie zmieni.

Po co się pchać tam, gdzie sukcesu nie będzie? Nie jest łatwo np. siąść na ławeczce przy bezdomnym. Pogadać, a nie załatwiać. Posłuchać, a nie pouczać. Dać się wygadać i mieć na końcu poczucie, że jestem bezradny wobec takiego dramatu.

A jednak to nie jest stracony czas. Bo aby się wziąć za siebie, potrzeba czyjegoś przyjaznego ucha. Bezradność życiowa to często przejaw autodestrukcji. Ktoś nie podejmuje walki o wyjście z kryzysu, bo przytłacza go życie w samotności i odrzuceniu.

Kojarzy mi się to z zaangażowaniem ks. Jana Ziei w czasie Powstania Warszawskiego. Był kapelanem AK, Szarych Szeregów, pułku "Baszt". Był na wojnie i stał się pacyfistą. Już w czasie wojny polsko-bolszewickiej mówił w kazaniu do swojego pułku: "Żołnierz polski wziął karabin do ręki po to, aby już nigdy go nie brać". Sam jednak idzie do powstania. Chce towarzyszyć młodym ludziom. Co prawda oni (zwłaszcza dziewczęta) trochę się obruszają, gdy on, zamiast wzbudzać entuzjazm w rwących się do walki i zwycięstwa, zaopatruje ich na śmierć. Wiedział, co to jest wojna i co ich czeka.

Dlaczego był z wojującymi? "Wśród żołnierzy (…) spotkałem wielu takich, którzy żyli w męce. Nie wiedzieli, jak wybrać, ale wybierali walkę. I oni mówili mi: czujemy, że do czego innego trzeba dążyć". Czy nie czuł się bezradny wobec takiego dramatu? A jednak przypominał, że gdy odpowiadamy złem na zło, "wyrasta nowe zło i gromadzi się, i wlecze za nami".

Gdy reagujemy destrukcją na destrukcję, to ona wlecze się za nami. I potrzeba nam przyjacielskiego towarzyszenia, by już nie chcieć "brać do ręki" niszczenia, zwłaszcza siebie samego.

Cytaty zaczerpnięte z książki: Stanisław Zasada, Duch’44, Wydawnictwo WAM 2018

Jacek Siepsiak SJ - dyrektor naczelny Wydawnictwa WAM i redaktor naczelny kwartalnika "Życie Duchowe". Tekst ukazał się pierwotnie w Gazecie Krakowskiej

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Autodestrukcja
Komentarze (5)
Patryk Gliński
5 sierpnia 2019, 20:14
muszę wyznać tu publicznie grzech: dokonywałem nieraz autodestrukcji, czytałem artykuły ojca Siepsiaka ryzykując rakiem! 
S
strzelec514
5 sierpnia 2019, 09:00
Gdyby księża częściej mówili o pierwszym i najważniejszym, czyli czwartym przykazaniu Dekalogu dotyczącym ludzi, i kogo ono dotyczy, to wiele organizacji pomocowych, ich funkcjonariuszy i prezesów na niezłych pensjach, musiało by się zabrać za uczciwą robotę. Jan Paweł II omawiając 4 przykazanie wyjaśnia, że dotyczy ono nie tylko Rodziców, ale także Ojczyzny i wszystkiego, co na Ojczyznę, a nawet ojcowiznę się składa.  Ks. prof Józef Tischner pisze, że najbliższym bliźnim są ci, którym najwięcej zawdzięczamy i wobec których mamy przymus wszelakich powinności. Co teraz się sugeruje? Dom Pomocy Społecznej? A czy ksiądz wie, że "porzucona" fizycznie matka czy ojciec z tego nie skorzystają, bo kochają swoje dorosłe dzieci prawdziwą miłością,i nie chcą ich skazywać na miesięczne koszty minimum 3 500 zł. To nie jest za darmo. Przecież w domu takiego starego i schorowanego człowieka trzymać nie będziemy, by nie stresować wnuków takim widokiem. Warunków w domu nie mamy, bo uciekamy od tych warunków i obowiązków, jak diabeł od święconej wody. Lepiej tworzyć własne przykazania: np o pogadaniu na ławeczce. O koniecznym opuszczeniu rodziców, najlepiej takim geograficznym - bo nie będziemy wzrastać, będą się wtrącać w wychowanie wnuków, jeszcze rozwalą małżeństwo, fachowcy od wychowania nie będą mieli pracy, a celebryci nie będą tworzyć filmików o szczęśliwej rodzinie. Pełna autodestrukcja.
MR
Maciej Roszkowski
6 sierpnia 2019, 18:13
To jeden z objawów upadku cywilizacji zachodzniej.
no_name (PiotreN)
4 sierpnia 2019, 23:32
Skandaliczny artykuł! Katolicki ksiądz, duszpasterz, winien paść owce Pana, a nie usprawiedliwiać "letnich katolików wypinających się" na potrzeby najbardziej potrzebujących (tu bezdomnych) pisząc o nich, że nie robiąc nic, robią dobrze, bo kierują się racjonalnym myśleniem. Na koniec stwierdza: "Dać się wygadać (temu bezdomnemu- przypis no_name) i mieć na końcu poczucie, że jestem bezradny wobec takiego dramatu. [...]Bezradność życiowa to często przejaw autodestrukcji." Cholera mnie bierze, jak czytam tego typu brednie! "Dać się wygadać" to może być dobra rada dla penitenta w konfesjonale, ale nie realna pomoc bezdomnemu. I dlaczego bezdomność Ksiądz postrzega jako skutek jakiejś autodestrukcji? Skąd w ogóle czerpie Ksiądz tego typu "mądrości"? Druga część artykułu o warszawskich powstańcach jeszcze bardziej perfidna. Ponoć ci powstańcy-bohaterowie sami nie wiedzieli czego chcieli: "Nie wiedzieli, jak wybrać, ale wybierali walkę. I oni mówili mi: czujemy, że do czego innego trzeba dążyć". Czyn powstańczy z sierpnia 1944 r. ks. Siepsiak nazywa złem (gdy odpowiadamy złem na zło, "wyrasta nowe zło i gromadzi się, i wlecze za nami"). Dokładnie tego typu myślenie dawało Niemcom prawo (z powodu wybuchu powstania) do wymordowania ponad dwustu tysięcy warszawiaków i zrównania miasta z ziemią. Zauważyłem zadziwiającą prawidłowość. Im kto większy tchórz, tym mniejszy ma szacunek do warszawskich powstańców. Podobnie podczas 74. rocznicy oficjalnych obchodów zakończenia II wojny św. w Gdańsku wypowiadał się wiceprezydent tego miasta p. Piotr Grzelak (Platforma Obywatelska). O przyczynach wybuchu II wojny św. mówił w ten sposób: "Na początku było słowo, złe słowo. Słowo jednego przeciwko drugiemu. I to złe słowo było Polaka przeciwko innemu narodowi, Niemca przeciwko innemu narodowi. Europa została tym złym słowem podzielona." - no to wicie, rozumicie. cd. poniżej
no_name (PiotreN)
4 sierpnia 2019, 23:33
cd. Ślepy zauważy, że ks. Siepsiak to taki Grzelak w koloratce. Ale ja go rozumiem. Chcąc publikować w Gazecie Krakowskiej Ksiądz musi pisać tak, a nie inaczej. To pismo jest własnością niemiecko- szwajcarskiej spółki, a Niemcom służyć można na wiele sposobów. :-)