Celebryci uczą chrześcijaństwa

Marcin Łukasz Makowski
Marcin Łukasz Makowski

To zabawne jak wielu w ostatnim czasie namnożyło się nam nauczycieli chrześcijaństwa. Raptem kilka dni temu Tomasz Lis z okładki "Newsweeka" rzucił wyzwanie; "Polsko, jeśli wybierzesz Annę Grodzką na wicemarszałka, zdasz test tolerancji!". Wystarczyło otworzyć pierwszą stronę i doczytać felieton redaktora do końca, aby stało się jasne, do kogo w rzeczywistości skierowane są te słowa. Otóż, jeśli przykazanie "miłuj bliźniego swego jak siebie samego" cokolwiek dla katolików znaczy, w imię szacunku dla odmienności powinni oni poprzeć kandydaturę Anny Grodzkiej - stwierdził Lis.

Jeszcze ciekawiej zrobiło się natomiast w jego programie, kiedy posłanka Grodzka w czasie rozmowy w cztery oczy wypowiedziała znamienne słowa: "Społeczeństwo ma obowiązek akceptowania mniejszości". Nie trzeba było długo czekać, aby w drugiej części "Tomasza Lisa na Żywo" zbieranina politycznych celebrytów (albo już tylko samych celebrytów), pochyliła się z litością nad posłem Godsonem. Niestety, miał on tego pecha, że nazwał pewne rzeczy po imieniu. Zapytany o stosunek do związków osób tej samej płci odpowiedział: "Moim zdaniem homoseksualizm to grzech". Jeden z oburzonych gości odparł, że takie stawianie sprawy to "stygmatyzacja" i "piętnowanie" mniejszości. W studio zawyrokowano przy tym, że samo pojęcie grzechu jest anachroniczne i powoduje u ludzi traumę. Według domorosłych teologów, chrześcijaństwo powinno skupić się na miłości bliźniego, a nie na piętnowaniu i zaglądaniu ludziom pod kołdrę. Jednym słowem - homo i transseksualiści, choć inni, mogą mieć swoje miejsce w Kościele.

DEON.PL POLECA

Być może w tej jednej tylko kwestii - tak oponenci posła Godsona jak i sam Tomasz Lis - mieli rację. Wszyscy po równo zostaliśmy odkupieni przez ofiarę Chrystusa i już sam ten fakt sprawia, że nie ma między nami różnicy ze względu na godność. Co jednak począć z grzechem i koniecznością akceptowania ludzi, którzy według tego, w co wierzymy, uporczywie w nim trwają? Wbrew pozorom, jest to pytanie tym ważniejsze dzisiaj, że - jak pokazują powyższe przykłady - nieustannie spycha się je w sferę podświadomości. Tak zdawali się mówić zebrani w studiu: nie ma we współczesnym świecie miejsca na grzech. Określanie kogoś mianem grzesznika nie jest godne osoby wierzącej. Jedyna postawa, którą powinna się ona wykazywać to miłość bliźniego i akceptacja dla odmienności, również tej seksualnej. Tak w skrócie wygląda credo naiwnego chrześcijaństwa, które w rzeczywistości jest niczym innym jak tylko opakowanym w humanistyczną retorykę ateizmem.

Powiedzmy to sobie jasno i wyraźnie. Nikt, kto prawdziwie kocha drugiego człowieka i wierzy w zmartwychwstanie, nie może być bierny, gdy widzi, że jego brat lub siostra odsuwa od siebie obietnicę zbawienia. Owszem, nie ma w chrześcijaństwie miejsca na wyższość wobec tych, którzy błądzą. Sobór Watykański II w konstytucji Gaudium et spes mówi jasno, iż: "Należy (…) przezwyciężać wszelką formę dyskryminacji odnośnie do podstawowych praw osoby ludzkiej, czy to (…) ze względu na płeć, rasę, kolor skóry, pozycję społeczną, język lub religię, ponieważ sprzeciwia się ona zamysłowi Bożemu". Nie znaczy to jednak, że zło powinniśmy przestać nazywać po imieniu. Być może na tym polega infantylizacja współczesnego świata i - mówiąc ogólnie - natura grzechu, że szuka się usilnie nowych definicji albo zagłusza stare, w nadziei, że rzeczy na nowo nazwane - przestaną mieć dawną naturę. Brak przyjmowania do siebie konsekwencji grzechu i nieustanne spychanie go w podświadomość, to recepta nie tylko na upadek moralny człowieka, ale także całych cywilizacji.

"Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy" (1 J 1, 8) - czytamy w Liście św. Jana. Dlatego, aby spełniły się słowa św. Pawła o tym, że "tam gdzie wzmaga się grzech, jeszcze obficiej rozlewa się łaska" (Rz 5, 20), potrzeba świadomego nawrócenia. Nie akceptacji, ale zmiany swoich nawyków. Nie naiwnej tolerancji, ale poszanowania godności człowieka i wynikającej z tego konsekwencji upomnienia go, gdy błądzi.

"Nawrócenie domaga się przekonania o grzechu, zawiera w sobie wewnętrzny sąd sumienia" - napisał Jan Paweł II w encyklice Dominium et Vivificantem. Dramat grzesznika objawia się w tym, iż jego grzech "(…) wymaga pełnego poznania i całkowitej zgody. Zakłada wiedzę o grzesznym charakterze czynu, o jego sprzeczności z prawem Bożym" (KKK 1859). Odstępstwo od prawa naturalnego (czy jest to homoseksualizm czy cokolwiek innego), stanowi radykalną możliwością wolności ludzkiej, dlatego rodzi również radykalne zerwanie z Bogiem.

Przez unikanie tematu grzeszności i odsuwanie go na drugi plan, w konsekwencji doprowadza się do jego rozprzestrzeniania. "Grzech powoduje skłonności do grzechu; rodzi wadę wskutek powtarzania tych samych czynów" (KKK 1865). Wobec tego, chrześcijanin nie zna w swoim słowniku pojęcia "obowiązkowego akceptowania" zachowania, które - jak wierzy - odsuwa daną osobę od zbawienia. Choć grzech jest czynem i wyborem ściśle osobistym, wszyscy ponosimy odpowiedzialność za grzechy popełniane przez innych, jeśli świadomie je aprobujemy (KKK 1868). Ten kto kocha, działa kierowany miłością - a nie poczuciem moralnej przewagi. Tak należy rozumieć postawę Kościoła wobec mniejszości seksualnych, jak pokazał nam sam Chrystus w rozmowie z jawnogrzesznicą: "I Ja ciebie nie potępiam. Idź i od tej chwili nie grzesz więcej" (J 8, 1-11). Grzech nie jest perwersyjnym wynalazkiem chrześcijaństwa. Tylko uświadamiając sobie naszą grzeszność, możemy w pełni otworzyć się na łaskę Chrystusa. A ta jest zawsze "darmo dana".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Celebryci uczą chrześcijaństwa
Komentarze (30)
E
Etyk
11 lutego 2013, 11:45
Do Void. 'Kto neguje istnienie Boga, jest godnym zamkniecia w zakladzie dla oblakanych...' Isaac Newton. 'Jesli Bog nie istnieje, to wszystko jest dozwolone'. F. Dostojewski. Ps. Poczytaj madrzejszych od siebie, a pyche zostaw w komorce! 'Kto rzuca kamien przeciwko niebu, temu spada na glowe' z Pisma. Jak widac, oberwales mocno. Ale poki zyjesz, masz szanse nawrocenia...
T
tak
11 lutego 2013, 11:38
Bo Ty nie jesteś Bogiem, któremu miła nieprawość, † zły nie może przebywać u Ciebie, * nie ostoją się przed Tobą nieprawi. Nienawidzisz wszystkich, którzy zło czynią. † Zgubę zsyłasz na każdego, kto kłamie. * Pan brzydzi się człowiekiem podstępnym i krwawym. Ps 5 No i macie problem.Zauważyłem, że jedyną  Waszą obrona jest niezauważanie  takich cytatów, które są niezgodne z Waszymi przekonaniami. Tylko czy to się godzi tak postępować z słowem Bożym?
L
Logik
11 lutego 2013, 11:38
Redaktorek Liz niech nauczy sie mowic po polsku. Bez wulgaryzmow da sie zyc. W ten sposob okaze duzo tolerancji narodowi i milosnikom j. polskiego. Poza tym ideologie lewicowo-libertynska niech uprawia za wlasne, a nie narodu, pieniadze. Proponuja np. zalozenie klubu z Palikotem, Sroda i Holland.
&K
"droga katoliczka"
10 lutego 2013, 18:28
Żałosne. Po pierwsze- chyba masz jakiś problem z samoakceptacją skoro tak lubisz manifestować swoją niezależność;p Po drugie współczuję ci szczerze- co za negatywne nastawienie do świata- ciężko musi ci się żyć z taką ilością jadu. Pozdrawiam- 'droga katoliczka'. " kogo obchodzi łaska Waszego wyimaginowanego przyjaciela? Jak chcecie to się do niego pomódlcie "drodzy" katolicy. A my sobie dalej będziemy "grzeszyć' ile nam się podoba, bo to jest po prostu przyjemne. A wy się w tym czasie możecie pomodlić." ...
G
Grace
10 lutego 2013, 05:33
@Void - grzech zazwyczaj jawi sie jako przyjemnosc ale nie nlezy zapominac, ze kazdy grzech rodzi konsekwencje, ktore kazdy czlowiek musi poniesc. I nie ma tu znaczenia czy jest wierzacym czy ateista. Im wiecej grzechow tym wiekszy balast nosi czlowiek az do momentu kiedy nie jest w stanie tego udzwignac.  Grzech oraz jego skutki moga stac sie powodem do przewartosciowania wlasnego zycia i radykalnym zwrotem w kierunku Stworcy.
V
Void
9 lutego 2013, 23:58
A kogo obchodzi łaska Waszego wyimaginowanego przyjaciela? Jak chcecie to się do niego pomódlcie "drodzy" katolicy. A my sobie dalej będziemy "grzeszyć' ile nam się podoba, bo to jest po prostu przyjemne. A wy się w tym czasie możecie pomodlić.
L
lalamido'68
9 lutego 2013, 18:34
Miłość w przypadku "tolerancjonistów" mylona jest z milością. Jeżeli jesteś miły jesteś ok, masz być miły dla wszystkich i już! Jeżeli nie jesteś miły jesteś ciemniak, zacofaniec i bandyta. Obecna cywilizacja zachodnia jest jak rozkapryszone, niedojrzałe dziecko - "mamo jesteś niedobra, bo nie pozwalasz mi rzucać kostką brukową na ludzi". Ale czego się spodziewać po czymś spłodzonym przez zbuntowane dzieciaki lat 60-tych, kontynuacja ich """ideji"""" osiągnęła apogeum w dzisiejszych czasach, ich "mądrości" wydały właśnie zgniłe owoce.
P
pkl
9 lutego 2013, 17:35
Prezydent Włoch Giorgio Napolitano, niegdyś przez kilkadziesiąt lat członek kierownictwa partii komunistycznej, przyznał na łamach watykańskiego dziennika "L'Osservatore Romano", że ideologia, w którą wierzył, poniosła klęskę W artykule w sobotnim numerze gazety 87-letni, ustępujący w maju, szef państwa włoskiego podkreślił: "Oczywiście niemożliwością było to, by czyjejś uwadze - z wyjątkiem wąskich nostalgicznych kręgów teoretyków i zażartych ekstremistów w polityce - umknęło historyczne potwierdzenie porażki komunistycznych systemów ekonomicznych i społecznych". Napolitano, który działał we włoskiej partii komunistycznej od 1945 roku do lat 80., nazwał upadek komunizmu "obaleniem rewolucyjnej utopii, zawierającej obietnice emancypacji społecznej i wyzwolenia człowieka". Jak zauważył, te obietnice na koniec "zamieniły się w swoje przeciwieństwo". Prezydent Włoch w swych rozważaniach dotyczących polityki ocenił, że "po upadku komunizmu przetrwała natomiast ideologia konserwatywna, przyjmując coraz bardziej rysy 'fundamentalizmu rynku' ". To zaś, w jego opinii, "zakwestionował" globalny kryzys finansowy, który zaczął się w 2008 roku. Refleksje Napolitano zamieszczone w "L'Osservatore Romano" przedrukowano ze zbioru esejów i artykułów opublikowanego z okazji 70. urodzin przewodniczącego Papieskiej Rady Kultury kardynała Gianfranco Ravasiego.
M
Marek
9 lutego 2013, 11:42
I tą metodą zostałeś mniejszością na własne życzenie, bo czytasz ze zrozumieniem i wnioskujesz logicznie. A debata publiczna na ww. temat przypomina raczej turniej oratorski, podczas którego wszyscy uczestnicy występują ze stoperami w uszach, żeby konkurenci nie przeszkadzali w przemowie. A że się nawzajem nie słyszymy... Ot, drobna niedogodność. Przecież najważniejsze, żeby coś powiedzieć. A że czasem w swym przemówieniu do jednego worka pakujemy różne kwestie (homoseksualizm, transseksualizm) i w dyskursie skaczemy z płaszczyzny religijno-etycznej na płaszczyznę polityczną, jakby stanowiły całość, a nie dwie odrębne sfery ludzkiej działalności, to mniej ważne. Ważniejszy jest efekt... Dziękuję za tę wypowiedź, kimkolwiek jesteś. Po przeczytaniu pozostałych komentarzy, zacząłem się już zastanawiać , czy ja przypadkiem nie piszę w jakimś obcym języku...
9 lutego 2013, 07:42
Tym bardziej w kontekście hasła nowej ewangelizacji w Kościele może warto byłoby się zastanowić nad sposobem wyrażania opinii? Ewangelizacja, to nie jest wyrażanie opinii. To jest głoszenie Dobrej Nowiny, a nie dyskutowanie nad tym, na ile nowina jest dobra. Naprawdę, to co dla jednego jest oczywiste, wcale nie musi takie być dla innych. To zresztą doskonale widać na przykładzie tej tzw. debaty o związkach partnerskich, skoro wieloma wypowiedziami poczulii się urażeni już nie tylko członkowie, nazwijmy to mniejszości seksualnych, ale także wielu "normalnych," i całkiem wierzących ludzi. Wierzących, to znaczy, kogo? Pobożnych, chodzących do kościoła, czy ludzi radykalnie żyjących wiarą. Tych drugich nie można urazić. Oczywiście, można zawsze powiedzieć, że to ich problem, że poprawność polityczna to głupi, współczesny wynalazek, nie licujący z waleczną postawą chrześcijanina. Problem jednak przez to nie zniknie. Po owocach poznacie... Jeśli pożądanym owocem jest odwrócenie się ludzi od Kościoła i chrześcijaństwa, to w porządku. Ale osobiście nie uznaję takiego wyniku za satysfakcjonujący. Kościół nie może być politycznie poprawny. Kościół ma prowadzić każdego człowieka do Boga. A droga wiedzie wbrew drodze świata. Jak ktoś tego nie rozumie, to i tak odejdzie od Kościoła.
G
glos
8 lutego 2013, 23:28
"że nawet dla mnie nie jest oczywiste to, o czym pan mówi." @ Marek I tą metodą zostałeś mniejszością na własne życzenie, bo czytasz ze zrozumieniem i wnioskujesz logicznie. A debata publiczna na ww. temat przypomina raczej turniej oratorski, podczas którego wszyscy uczestnicy występują ze stoperami w uszach, żeby konkurenci nie przeszkadzali w przemowie. A że się nawzajem nie słyszymy... Ot, drobna niedogodność. Przecież najważniejsze, żeby coś powiedzieć. A że czasem w swym przemówieniu do jednego worka pakujemy różne kwestie (homoseksualizm, transseksualizm) i w dyskursie skaczemy z płaszczyzny religijno-etycznej na płaszczyznę polityczną, jakby stanowiły całość, a nie dwie odrębne sfery ludzkiej działalności, to mniej ważne. Ważniejszy jest efekt... ​
O
ożog
8 lutego 2013, 20:45
,,Moim zdaniem homoseksualizm to grzech".  Ten równoważnik zdania nie ma sensu. Grzechem jest orientacja? A może autorowi chodziło i akt cielesny? Sensu nie ma również słuchanie p. Lisa i jego gości. I tak wiadomo, co powiedzą. Kiedyś osoby zapraszane do studia przedstawiały argumenty, rzeczowo się spierały. Teraz dominują podsycane emocje i krzyk. Żenada... Kolejny bełkot to ,,obowiązek akceptowania''. Nikt nie ma takiego obowiązku. Równie dobrze można żądać trzymania szklanek w lewej ręce. Nikt o zdrowym umyśle tego nie posłucha. W sumie szkoda czasu na komentowanie słów kogoś, kto nie rozumie (nie zna??) znaczenia słowa ,,egalitaryzm'', i kogo zdaniem papież nie rozumie ideologii gender.  Krzykacze ,,homo'' są na tyle skuteczni, że ludzie zaczynają im wierzyć, nad nimi się pochylać. Ten niebezpieczny proces, który prędzej czy później doprowadzi do katastrofy, niestety nabiera na sile. W sumie najbadziej smutne w tym wszystkim jest to, że zamiast zająć się istotnymi problemami, politycy, dziennikarze i wspomniani krzykacze fundują teatr niedorzeczności.  
Y&
Young & Clever from Big City
8 lutego 2013, 19:17
II SW sprawił, że wiele spraw, wcześniej opisywanych w kategoriach "czarny-biały" i "tak-nie", stało się wieloznacznych i niejednoznacznych. Mamy teraz niezłą schizofrenię: z jednej strony zapewnianie katolików, że np. grzech wciąż istnieje, a z drugiej strony wszechobecny ekumenizm i stwierdzenie, że inne religie też są dobre. OK, powtórzę to, co kiedyś już napisałem: jeśli KK twierdzi, że inne religie też są dobre i pozwalają na osiągnięcie zbawienia, to sorry, ale nie dziwcie się, że ludzie zaczynają wybierać te łatwiejsze odmiany chrześcijaństwa, a nawet odchodzą od KK.
P
pg
8 lutego 2013, 18:45
@Marek Nie martw się o to,że ci ludzie odwrócą się od kościoła pod wpływem przypominania tradycyjnych wartości. To oni chcą, żebyśmy my od Kościoła się odwrócili w imię tzw. "postępu". I jak czytam niektóre komentarze w różnych sprawach, to widzę coraz częściej,że to im się udaje.
MR
Maciej Roszkowski
8 lutego 2013, 18:14
"W całym tym zgiełku najmniej widać miłość do grzeszników..." No i z tym mam niemały kłopot. Nakaz milości bliźniego, oddzielenie grzechu od grzesznika to proste. Ale częto widać, że grzesznik wcale nie chce naszej miłości, lub w jej imię żąda akceptacji swojego postępowania ("tolerancja"!). Potrzebna jest wielka ostrożność i delikatność bo pytanie nie "czy?", a "jak?". A co robić gdy widać, że gość pakuje się przy czerwonym świetle na ruchliwe skrzyżowanie i katastrofa tuż tuż? A celebryci, poprawiacze, wiedzący lepiej, humaniści byli zawsze.  Z Kościołem ( wymiarze ludzkim) jest jak z demokracją. Ma ona wiele wad, ale nie wymyślono nic lepszego.
Bogusław Płoszajczak
8 lutego 2013, 16:50
"Celebryci uczą chrześcijaństwa" - Nie po raz pierwszy różne osoby chcą przejąć Urząd Nauczycielski Kościoła! To się "zdarza" od czasów biblijnych... Nic nowego pod słońcem choć w nowy sposób!
T
tak
8 lutego 2013, 14:22
Marek, trzeba sie zastanowić czy trzymać ludzi przy Kościele za wszelką cenę, nawet za cenę utraty tożsamości czyli wierności Bogu.
M
Marek
8 lutego 2013, 14:07
Agresja? Nie jestem pewien, czy to do mnie ten komentarz, ale ja tu żadnej agresji nie widzę. Może zniecierpliwienie... Bo skoro wciąż nie dostałem wytłumaczenia co konkretnie autor ma na myśli używając sformułowania "cała masa praktyk," to mam prawo myśleć, że jest to tylko pusty slogan bez pokrycia Co do adekwatności porównania transseksualizmu do schizofrenii to nie będę tłumaczył bo ręce opadają. Proszę czytać ze zrozumieniem. Jeśli przez "roztańczony transseksualizm" kolega ma na myśli zjawisko drag gueen, to raczej jest to transwestytyzm i z kulturą transseksualizmu niewiele ma wspólnego.. Natomiat do autora: "uznałem za oczywiste." Wydaje mi się, że tu tkwi sedno problemu. Nie wiem, czy akurat pański głos jest aż tak słyszalny, ale ten typ wypowiedzi spotykam ostatnio na wielu katolickich potralach i przyznam, że nawet dla mnie nie jest oczywiste to, o czym pan mówi. W całym tym zgiełku najmniej widać miłość do grzeszników - i to jest sednem mojego komentarza. Tym bardziej w kontekście hasła nowej ewangelizacji w Kościele może warto byłoby się zastanowić nad sposobem wyrażania opinii? Naprawdę, to co dla jednego jest oczywiste, wcale nie musi takie być dla innych. To zresztą doskonale widać na przykładzie tej tzw. debaty o związkach partnerskich, skoro wieloma wypowiedziami poczulii się urażeni już nie tylko członkowie, nazwijmy to mniejszości seksualnych, ale także wielu "normalnych," i całkiem wierzących ludzi. Oczywiście, można zawsze powiedzieć, że to ich problem, że poprawność polityczna to głupi, współczesny wynalazek, nie licujący z waleczną postawą chrześcijanina. Problem jednak przez to nie zniknie. Po owocach poznacie... Jeśli pożądanym owocem jest odwrócenie się ludzi od Kościoła i chrześcijaństwa, to w porządku. Ale osobiście nie uznaję takiego wyniku za satysfakcjonujący.
GP
grzech potępiać bo niszczy
8 lutego 2013, 13:53
W felietonie uznałem za oczywiste, że pisząc o potępieniu grzechu chodzi o samą praktykę, a nie o fakt bycia homoseksualistą czy transseksualistą. oczywiście, homoseksualista to człowiek, który wymaga pomocy.... ochrony natomiast praktyki homoseksualne to sodomia, która od historii Sodomy i Gomory jest grzechem wołającym o pomstę do nieba, to narażanie zdrowia, higieny .... ale żeby sodomia  była paragrafami prawa to co to za prawo legalizacji grzechu ? Sodomia, aborcja, in vitro, eutanazja, związki homoseksualne i adopcja dzieci przez takie związki,  eksperymenty komórkami ludzkimi ze zwierzęcymi..... to pociąg do piekła, do takiego pociągu nie zachęcają chrześcijanie i mają rację, bo zawsze okres, w którym człowiek zaczynał bawić się w Boga, okazywał się okresem końca danej cywilizacji czy kultury...  Pan Jezus obiecał, że bramy piekielne nie zniszczą koscioła po co podchodzić do wściekłago psa /szatana/ na łańcuchu na własne życzenie, ateiści też powinni mieć wyobraźnię...
Marcin Makowski
7 lutego 2013, 23:52
W felietonie uznałem za oczywiste, że pisząc o potępieniu grzechu chodzi o samą praktykę, a nie o fakt bycia homoseksualistą czy transseksualistą. Tym bardziej, jeżeli miłością powinniśmy otoczyć grzeszników, bliscy sercu powinni nam być ci, którzy szukają tożsamości płciowej. Niestety środowiska LGBT często trwają w uporze i swoje grzeszne praktyki, starają się przedstawić jako nie tylko neutralne - co konieczne do zaakceptowania dla nowoczesnego, tolerancyjnego człowieka. O tej sytuacji traktuje felieton. Nie potępiać grześnika, ale o ile to w naszych siłach, pomóc mu odkryć siłę do zmiany, która płynie z nawrócenia. 
T
Tomek
7 lutego 2013, 23:29
Wydaje się że kulturowy, pod publikę, taki roztańczony transseksualizm jest tylko niewielkim wycinkiem osób z problemem tożsamości seksualnej. Moge się mylić, ale z ok 90 % osób z problemem zaburzonej tożsamości psycho-seksualnej cierpi w zaciszu własnych domów wstydząc się że takimi są. Trzeba przyznać to jest dramat. Trudno to sobie mi wyobrazić nawet. Obie płci się mieszają w takim człowieku i prubuje on coś robić, np. poddając sie operacji żeby wygladać tak jak się czuje. Tylko że jak napisał słusznie w swoim felietonie kiedyś pewien mądry ksiądz, to i tak nic nie pomoże, taki człowiek będzie się czuł dalej w ciele nieswojo, w psychice nic się nie zmieni. Dramat dalej będzie trwał. Zatem wydaje mi się że winniśmy otoczyć szacunkiem, zrozumieniem i akceptacją takie osoby, co nie znaczy że mamy akceptować grzech, jeśli się dopuszczają. Mówie tutaj o przypadkach wyśmiewania na lekcjach wf, skazywania na wegetację i głod poprzez odrzucanie przy zatrudnieniu, pogardzaniu na mieście czy punktach słuzby zdrowia.
T
tak
7 lutego 2013, 21:22
anonim po co ta agresja i nerwy? Jeżeli nie słyszałeś o transseksualizmie w kulturach zachodnich to nie wiń Autora. Ja słyszałem i widziałem . Natomiast, jeżeli przyjąłeś inną definicję to nie wiń Autora i to w sposób, który niczemu nie służy. Przykłady należy dawać adekwatne. Co ma transseksualizm do schizofrenii?. Jakie podobieństwo. Takim sposobem szukania podobieństw możesz nagle odkryć, że człowiek nie różni się od szczura, bo ten i ten ma serce , płuca oczy,nos , uszy , wątrobę, mózg. Mam dalej wymieniać?
CC
cenzorskie chamy
7 lutego 2013, 19:47
SKANDAL! Polski MSZ cenzuruje Herberta Na stronie Poland.gov.pl (oficjalna strona reprezentującą nasz kraj, należąca do MSZ) w zakładce „literatura” ocenzurowano wiersz Zbigniewa Herberta „Przesłanie Pana Cogito”. Ze środka utworu został usunięty fragment o „zdradzonych o świcie”. Fragment, który zastąpiono znakiem „(...)”, to: „niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę a kornik napisze twój uładzony życiorys i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie” Próbowaliśmy ustalić, dlaczego ten fragment nie podobał się ministerstwu, ale rzecznik MSZ Marcin Bosacki nie odbiera telefonu. Reakcja autorów strony była zaś zadziwiająca - zamiast przywrócić wycięte fragmenty, usunęli ocenzurowaną całość wiersza, zostawiając na stronie... tylko trzy pierwsze akapity. [url]http://niezalezna.pl/38203-skandal-polski-msz-cenzuruje-herberta[/url]
KP
Kuba P
7 lutego 2013, 19:35
A przy okazji, od kiedy to transseksualizm trafił na listę grzechów? Bo jak ostatnio sprawdzałem, to była choroba a nie grzech? Przeprowadzony do końca zabieg wiąże się z usunięciem narządów płciowych, a to podpada pod:"bezpośrednio zamierzone amputacje, okaleczenia ciała lub sterylizacje osób niewinnych są sprzeczne z prawem moralnym poza wskazaniami medycznymi o charakterze ściśle leczniczym (KKK 2297)". Co interpretuje się jako działania ratujące życie.  porównaj: http://www.transseksualizm.pl/p111 A szczególnie pierwszy akapit rozdziału: "Transseksualizm według teologii katolickiej"
A
AP
7 lutego 2013, 19:25
A nawet samej orientacji seksualnej Kościół nie uznaje za grzech. Grzechem są tzw. czyny homoseksualne - zresztą w równym stopniu jak każdy inny rodzaj współżycia pozamałżeńskiego. Ale czy to w ogóle ważne, skoro można sobie pojeździć po bliźnich i samemu poczuć się przez to lepiej i bardziej bezgrzesznie? ... Poseł (były pastor) Godson nie jest katolikiem. Protestantyzm inaczej to widzi.
M
malgorzata
7 lutego 2013, 19:10
Mnie może najbardziej zaskoczył profesor Ireneusz kamiński, którego od lat spotykam w Tyńcu i jakoś mi nie współgrała jego postawa. No nic.  Może z jednym sie z posłem Godsonem nie zgodze to nie homoseksualizm jest grzechem, a stosunki homoseksualne. 
Marcin Makowski
7 lutego 2013, 19:08
Panie Marku, trochę miesza Pan pojęcia. Oczywiście zmiana płci jako taka nie jest grzechem, gdy winika np. z uwarunkowań biologicznych (np. obojniactwo). Grzechem w rozumieniu Kościoła jest zaprzeczenie naturalnego porzadku podziału na płci. Transseksualista zmienia ją często ze względów kulturowych, wiąże się z nim również cała masa praktyk które nie znajdują uznania w nauce Kościoła.
dobry łotr
7 lutego 2013, 18:53
Grzesznikiem każdy z nas ma prawo nazwać tylko siebie. ... No pewnie, że złodzieja nie można nazwać grzesznikiem skoro on sam o sobie tego nie mówi. Podobnie też i mordercę. Czy tu ktoś już całkiem nie sfiksował?
A
aliquis
7 lutego 2013, 18:43
Grzesznikiem każdy z nas ma prawo nazwać tylko siebie.
M
Marek
7 lutego 2013, 18:34
Hm... nazywanie zła po imieniu to niby słuszne, tylko jakoś ostatnio w takim natężeniu to bardziej przypomina jazgot na polowaniu z nagonką niż pełne miłości napominanie bliźniego. Zdaje mi się, że taka moda zapanowała od jakiegoś czasu wśród katolików. A przecież, obok przytoczonych w tekście cytatów mamy również i takie: "Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz?" (Mt 7,1-3) A przy okazji, od kiedy to transseksualizm trafił na listę grzechów? Bo jak ostatnio sprawdzałem, to była choroba a nie grzech? Nie rozumiem, czemu wciąż jest stawiany w jednym rzędzie z homoseksualizmem. A nawet samej orientacji seksualnej Kościół nie uznaje za grzech. Grzechem są tzw. czyny homoseksualne - zresztą w równym stopniu jak każdy inny rodzaj współżycia pozamałżeńskiego. Ale czy to w ogóle ważne, skoro można sobie pojeździć po bliźnich i samemu poczuć się przez to lepiej i bardziej bezgrzesznie?