Chcę zobaczyć polityków, jak przegrywają z klasą

Zdjęcie ilustracyjne (Fot. depositphotos.com/pl)

Pokaż mi, jak znosisz porażkę, a będę wiedział, czy mogę ci zaufać. Taki plakat powiesiłbym obok tłoczących się na płotach podobizn polityków startujących w wyborach. Dopisałbym jeszcze na nim: A jeśli wygrasz? Czy będziesz szczerze współczuł pokonanym?

Trwa szczególny czas rywalizacji między politykami i mówienie przy tej okazji o współczuciu wobec rywala, który przegra, wydaje się być pomysłem z kosmosu. Wyobraźcie sobie przegranych radujących się razem z partią, która w tej walce zwyciężyła, a zwycięzców pocieszających przegranych. To scenariusz nie z naszej planety. Pomysł na książkę z dziedziny science fiction.

Dzisiaj współczucie osobie, której się nie powiodło, która przegrała lub poniosła w życiu jakąś porażkę, idzie w parze z niechęcią do autorów tej smutnej dla niej sytuacji. Niejeden powie, że to oczywiste i zupełnie zrozumiałe. Nie czujemy sympatii do pracodawcy, który odebrał premię naszej najlepszej przyjaciółce. Rzadko się zdarza, że rodzic chwali nauczyciela, który nie promował ich dziecka do następnej klasy. Gdy trudno zidentyfikować winnych, chętnie ich szukamy lub nawet kreujemy.

Współczujemy przegranym, jeśli czujemy się z nimi związani wiarą w podobne wartości, więzami rodzinnymi lub wspólnymi interesami. Mówiąc krótko: współczujemy tylko naszym przegranym. Konkurenci myślący inaczej, nie należący do naszych, czy wygrają czy przegrają, złoszczą nas lub irytują. Czy to już nienawiść, czy tylko naturalna antypatia? Źle o nich mówimy, umniejszamy ich sukcesy, nierzadko poniżamy, a z pewnością nie błogosławimy im. Ich wygrana to wynik knowań i nieuczciwych zagrywek. Ich przegrana to zaproszenie do odwetu.

Bywają jednak wyjątki. Moja babcia, zmuszana przez męskich członków rodziny do oglądania meczu piłki nożnej, zawsze sympatyzowała z drużyną, która przegrywała, bez względu na barwy. Ten rodzaj współczucia nie wzbudzał w niej niechęci do zwycięzców. Była przekonana, że piłkarzom, którzy ostatecznie wygrali, też jest przykro. Raz wyszła z propozycją, aby zawodnikom dać dwie piłki, po jednej dla każdej drużyny. Dziadek jej tłumaczył, że gra się toczy o wielkie pieniądze i nie ma tu miejsca na współczucie. Trzeba kibicować swoim. A jak jest w polityce?

Przyobleczcie się we współczucie - zachęcał Paweł Apostoł adresatów swojego Listu do Kolosan (3,12). Płaczcie z płaczącymi i weselcie się z tymi, którzy się weselą - tłumaczył chrześcijanom mieszkającym w Rzymie (Rz 12,15). A przy tym „błogosławcie tych, którzy was prześladują, błogosławcie, a nie przeklinajcie” (Rz 12,14). Autor tych słów musiał być bardzo nieżyciowy. W walce politycznej nie ma miejsca na współczucie, a Ewangelia, na którą politycy się powołują, ma służyć jedynie realizacji partyjnego programu. Każda walcząca strona dobiera sobie odpowiedni fragment. Wyrywa go z kontekstu, by pasował.

„Jeśli wybory nie pójdą po mojej myśli, szczerze pogratuluję tym, którzy wygrają i uznam własną porażkę”. Proponuję, aby każdy działacz partyjny przepisał sobie to zdanie tysiąc razy do zeszytu. Tak jak robił to kiedyś po chuligańskim wybryku w szkole: nie będę więcej dokuczał [miejsce na wstawienie imienia]. Może się to wreszcie utrwali i zapobiegnie kuriozalnym wystąpieniom niepokornych pokonanych w stylu: To myśmy wygrali. To nic, że wynik wskazuje inaczej. Nasze jest na wierzchu. My mamy rację i zawsze ją mieliśmy.

Chciałbym zobaczyć polskich polityków, jak przegrywają z klasą i jak wygrywają z klasą. Bardziej mi na tym zależy, niż na obiecankach, w których prześcigają się na wiecach i w wyborczych spotach.

Dyrektor Europejskiego Centrum Komunikacji i Kultury w Warszawie Falenicy. Redaktor portalu jezuici.pl Studia teologiczne i biblijne odbył na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, a studia z zarządzania oświatą na Uniwersytecie Fordham w Nowym Jorku. Pracował we Włoszech jako wychowawca w ośrodku dla narkomanów oraz prowadził w Gdyni Poradnię Profilaktyki Uzależnień. Przez 21 lat kierował placówką doskonalenia nauczycieli Centrum Arrupe, w latach 2002-2007 był dyrektorem Gimnazjum i Liceum Jezuitów w Gdyni, a w latach 2019-2024 socjuszem Prowincjała. Autor książek z dziedziny edukacji i duchowości. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Chcę zobaczyć polityków, jak przegrywają z klasą
Komentarze (8)
XZ
~XY Z
4 października 2023, 12:52
To zaszło już za daleko przy milczącej aprobacie Kościoła. To wzajemne obrzucanie się błotem, te kłamstwa i hipokryzja. Dlatego nie będzie ani wygrywających ani przegrywających z klasą. Nie ma też niestety Kościoła z klasą.
JN
~Jan Nowak
4 października 2023, 19:03
Kiedy Pana Jezusa dwóch zawziętych kłótników chciało uwikłać w spór o rozdział majątku powiedział im tylko: "To nie moja sprawa. Kto mnie ustanowił sędzią albo rozjemcą między wami?" Nie we wszystkie konflikty Kościół mu si się wtrącać.
MW
~Maciej Wylężek
2 października 2023, 22:33
A po co właściwie ksiądz interesuje się polityką? Może zamiast wytykać różne rzeczy politykom byłoby lepiej przyjrzeć się braciom w kapłaństwie?
KK
~Krzysztof Krogulski
3 października 2023, 18:50
To już chyba księdza sprawa, a nie pana, komu się przygląda i komu ma zwracać uwagę.
E3
edoro 333
2 października 2023, 21:49
Jak mogę współczuć przegranej takiemu PiSowi, skoro ich kolejna wygrana byłaby już ostateczną katastrofą dla tego kraju i społeczeństwa.
WG
~Witold Gedymin
2 października 2023, 11:31
A ja chciałbym zobaczyć katolickich polityków, którzy nie kłamią, szanują innych, potrafią przyznać się do winy, w których nie ma pychy, bo pycha wyklucza mądrość, nie takich którzy wiarę można tylko podziwiać w kościele przed kamerami, w których jest jeszcze odrobina przyzwoitości. Czy są jeszcze tacy?
JN
~Jan Nowak
2 października 2023, 19:56
A czy te cechy nie powinny cechować także niekatolickich polityków?
WG
~Witold Gedymin
4 października 2023, 21:49
(Mt 5, 13-16) - jeszcze niedawno było w Ewangelii