Chrześcijański terroryzm jest możliwy?
"Jak można w dzisiejszych czasach mówić, że nie ma islamskiego terroryzmu?" - irytował się jeden z moich znajomych i jednym tchem wyliczył kilka ostatnich zamachów terrorystycznych, których sprawcy wznosili muzułmańskie okrzyki.
"Jeśli to prawda, znów mamy problem z wypowiedzą papieża Franciszka". Tak brzmiały jedne z łagodniejszych komentarzy, jakie można było usłyszeć i przeczytać po medialnych informacjach na temat treści przesłania, które papież Franciszek skierował do uczestników trwającego od 16 do 19 lutego br. spotkania członków ruchów ludowych. Miało ono miejsce w Modesto w Kalifornii. Uczestniczyło w nim prawie siedmiuset zwierzchników religijnych i liderów wspólnot z dwunastu krajów, w tym miejscowi biskupi. Stolicę Apostolską reprezentował kard. Peter Turkson, prefekt niedawno powstałej Dykasterii ds. Integralnego Rozwoju Człowieka.
Co tak poruszyło komentatorów w papieskim liście do działaczy? Czy refleksje Franciszka na temat szerzenia się "systemu, który powoduje ogromne cierpienia rodziny ludzkiej, atakując równocześnie godność osoby i nasz wspólny dom, aby podtrzymywać niewidzialną tyranię pieniądza, który zapewnia przywileje jedynie nielicznym grupom"? A może jego uwagi o tym, że "rany, jakie zadaje system ekonomiczny, który ma w swoim centrum bożka-pieniądz i działa czasem z brutalnością zbójców z przypowieści, zostały zbrodniczo przeoczone"? Albo wskazanie, że w zglobalizowanym społeczeństwie istnieje wobec ludzkiej krzywdy "elegancki" sposób patrzenia w inną stronę, który się często stosuje. Może kogoś dotknęło spostrzeżenie, że pod przykrywką "politycznej poprawności" czy ideologicznej mody patrzy się na cierpiącego nie dotykając go, ogląda się go za pośrednictwem telewizji, a także używa się języka pozornie tolerancyjnego i pełnego eufemizmów, a równocześnie nie robi się niczego "w sposób systematyczny, aby uzdrowić rany społeczne czy zająć się strukturami, które pozostawiają tylu braci na poboczu drogi"?
Nic z tych rzeczy. Zarówno te, jak i inne bardzo istotne stwierdzenia z Franciszkowego przesłania (np. o podstawowym braterstwie wszystkich ludzi, albo o zagrożeniach środowiska naturalnego), przeszły niemal bez echa. Zaniepokojenie, a w niektórych przypadkach bardzo duże oburzenie, wywołało co innego. To, co Papież napisał o terroryzmie. Mówiąc ściślej o terroryzmie, narodach i religiach. "Nie można uznać, że jakikolwiek naród jest narodem kryminalistów, przemytników narkotyków czy sprawców przemocy, tak samo nie można uznać żadnej religii za terrorystyczną. Nie istnieje terroryzm chrześcijański, ani żydowski, ani islamski" - stwierdził Franciszek. Dodał, że w każdym społeczeństwie, narodzie i w każdej religii są ludzie nastawieni fundamentalistycznie i gwałtowni, którzy dzięki stereotypom, nienawiści oraz ksenofobii są coraz silniejsi.
"Jak można w dzisiejszych czasach mówić, że nie ma islamskiego terroryzmu? Trzeba być kompletnie oderwanym od rzeczywistości" - irytował się jeden z moich znajomych i jednym tchem wyliczył kilka ostatnich zamachów terrorystycznych, których sprawcy wznosili muzułmańskie okrzyki.
Istnieje dość popularna teza o ścisłych związkach religii z przemocą, z polityką, z wojnami. Nie brak dziś ludzi (także wyznających różne religie), którzy upatrują w nich ważne źródło międzyludzkich konfliktów i potrafią sypać jak z rękawa wziętymi z historii przykładami, potwierdzającymi taką tezę. Jej bardzo zdeterminowani zwolennicy są w stanie rzucać oskarżenia nawet pod adresem własnego wyznania. Łączenie terroryzmu z konkretną religią jest kontynuacją takiego sposobu myślenia. Myślenia, którego istotę stanowi szukanie łatwych, prostych i wygodnych wyjaśnień dla skomplikowanych zjawisk i wydarzeń w otaczającej nas rzeczywistości. Myślenia bliskiego miłośnikom teorii spiskowych. Przy takim podejściu do świata możliwe jest przekonanie nie tylko o "islamskim terroryzmie". W takim widzeniu zdarzeń możliwy jest także "terroryzm chrześcijański". Nie wątpię, że zwolennicy tezy o jego istnieniu zdołaliby znaleźć niejeden dowód potwierdzający ich przeświadczenie.
Głos Franciszka w sprawie terroryzmu i religii w wielu uszach brzmi bulwersująco. Można powiedzieć, że wygłaszanie takiego stanowiska w 2017 roku wymaga sporej odwagi. Jednak, moim zdaniem, najważniejsze i najodważniejsze zdanie z papieskiego przesłania brzmi "Przeciwstawiając terrorowi miłość działamy na rzecz pokoju". To naprawdę poruszające zastosowanie w praktyce XXI wieku przykazania miłości nieprzyjaciół.
ks. Artur Stopka - dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI
Skomentuj artykuł