Co dalej z komunią dla rozwiedzionych?

(fot. shutterstock.com)

Komunia dla żyjących w powtórnych związkach to nie automat. To ma być owoc procesu dojrzewania czy wręcz dostrzeżenia, co mam robić razem z Jezusem, gdy już jestem w nowym, trwałym i "dzieciatym" związku.

Gdy Franciszek wracał z Meksyku samolotem, zapytano go o rozwiedzionych żyjących w powtórnych związkach. A właściwie czy w swoim dokumencie posynodalnym pozwoli im na przystępowanie do komunii św.

W odpowiedzi usłyszeliśmy, że dokument zostanie opublikowany prawdopodobnie jeszcze przed Wielkanocą, ale papież nie powiedział jasnego "tak" lub "nie". Można by się poczuć nieusatysfakcjonowanym. Ludzie chcą prostej mowy. Będą czy nie będą mogli przystępować do sakramentów? Franciszek jednak nie ugiął się przed takim postawieniem sprawy.

DEON.PL POLECA

Nie zrobił tak nie tylko dlatego, że ujawnianie treści nieopublikowanego jeszcze dokumentu byłoby "strzałem w nogę" z medialnego punktu widzenia. Myślę, że chodziło o coś dużo bardziej istotnego. Mianowicie, papież wspomniał o konieczności podjęcia całego procesu zbliżania się do Jezusa, jednoczenia z się z Nim. Komunia eucharystyczna jest niejako wyrazem komunii w konkretnych czynach, w zaangażowaniach wypływających z miłości. Papież, podczas tej konferencji prasowej w samolocie, przeciwstawił postawę tych, którzy tak tylko od święta, parę razy w roku przystępują do komunii, bo tak wypada (jest to dla nich tylko rytuał), z tymi, którzy - jak np. pewna para z Meksyku (żyjąca w powtórnym związku) - jednoczą się z Chrystusem, podejmując różne zadania i zobowiązania w Kościele, wobec ubogich i potrzebujących. Oni rzeczywiście czuli się szczęśliwi i zjednoczeni z Bogiem.

Ta idea, że komunia to wynik procesu rozeznawania z kapłanem (pod tutelą biskupa), jest już zawarta w dokumencie głosowanym na koniec synodu o rodzinie. Tutaj papież ubogaca ją jeszcze o to, że taki proces to nie tylko modlenie się i rozmawianie, ale również konkretne zaangażowanie, konkretna praca. To przypomina nam, że zjednoczenie sakramentalne nie może być oderwane od życia.

I ludzie mają to wyczucie, że nie jest dobrze, gdy do komunii św. przystępuje ten, kto sobie "bimba" z Ewangelii, dla kogo nauczanie Jezusa nic nie znaczy. A z drugiej strony jest wielu takich, którzy przynajmniej okazyjnie przystępują do komunii św., ale traktują to tylko jak jakiś "śmigus-dyngus", tylko zwyczaj, nic ponadto.

Komunia dla żyjących w powtórnych związkach to nie automat. To ma być owoc procesu dojrzewania czy wręcz dostrzeżenia, co mam robić razem z Jezusem, gdy już jestem w nowym, trwałym i "dzieciatym" związku. Szczere postanowienie pójścia za odkrytą "wolą Bożą" jest warunkiem dobrej spowiedzi.

Czy więc mogą dobrze się wyspowiadać ci, którzy nie szukają woli Bożej, którzy nie zastanawiają się nad poprawą, nad zadośćuczynieniem? Ci, którzy nie chcą, nie tyle nie mogą, co nie chcą, wyjść ze struktur, które ich prowadzą do grzechu?

Misjonarze miłosierdzia są posłani do ludzi w skomplikowanych, w nietypowych sytuacjach. Niekoniecznie muszą to być najcięższe zbrodnie. One oczywiście są bardzo bolesne, ale często dość "proste", jeśli chodzi o żałowanie za nie, pragnienie odwrócenia się od nich i chęć poprawy.

Bywają jednak sytuacje skomplikowane. Nie zawsze dotyczą one najcięższych grzechów. Nieraz trudno w ogóle ustalić, czy to był "ciężki czy lekki grzech". Jeszcze więcej wysiłku wymaga ocenienie "dobrowolności", a bywa, że i "świadomości" tego, co się robi. Trzeba tu niejednokrotnie dłuższego wysiłku rozeznania i badania, też ze strony spowiednika.

Coraz częściej jednak obserwujemy problemy z tzw. postanowieniem poprawy. Nie chodzi tylko o to, że wielu spowiadających się w ogóle tego nie bierze na serio. I jest to zaniedbywane. Są też ludzie, którzy chcieliby się poprawić, ale nie potrafią, nie widzą takiej możliwości. Ich sytuacja jest tak skomplikowana, że naprawdę potrzebują fachowej pomocy w rozeznaniu. Może do nich szczególnie posłani są misjonarze miłosierdzia?

Misjonarze miłosierdzia mogą trochę więcej niż zwykli kapłani. Chociaż doświadczony i dobrze przygotowany kapłan oraz mądry może praktycznie tyle samo (oczywiście nie w sensie ścisłym). Natomiast nie mogą oni pomóc tym, którzy komunię św. traktują tylko jako coś "pro forma", coś dla nich nieistotnego. Zwłaszcza trudno pomóc ludziom trwającym w korupcyjnych strukturach.

Bywa, że ktoś jest w "gangu" (nawet noszącym "białe rękawiczki"). Nieraz nie jest tego świadom. Wydaje mu się, że to jego rodzina, że to jego dobrodzieje i że niszczą prawdziwych wrogów. Takiemu trzeba pomóc odzyskać "świadomość" i rozeznać, jak się rzeczy mają naprawdę. Potem, gdy już chce odjeść, trzeba się zmierzyć z tym, że takie odejście grozi nie tylko jego życiu, ale i może pociągnąć za sobą okrutną śmierć jego bliskich. Poprawa może mieć zbyt wysoką cenę jak na jego możliwości. Ale i takim można pomóc! I dla nich jest miłosierdzie.

Natomiast jako kapłan (w sensie ścisłym, nie misjonarz miłosierdzia, ale w praktyce, jak najbardziej) mam poczucie bezradności wobec kogoś, kto np. mieni się katolickim dziennikarzem, a bierze udział w zohydzaniu człowieka. On sam albo redakcja, której daje twarz i głos, świadomie i dobrowolnie rzuca oszczerstwa lub je insynuuje. Ten dziennikarz nie robi tego z głodu. Ze swoją pozycją może znaleźć pracę, i to dobrą, gdzie indziej.

I robi to publicznie! Czy może publicznie przystępować do komunii św.?

Jacek Siepsiak SJ - redaktor naczelny kwartalnika "Życie Duchowe"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Co dalej z komunią dla rozwiedzionych?
Komentarze (22)
MR
Maciej Roszkowski
28 lutego 2016, 19:33
Nietrudno się domyślić jak wielką tragedią dla wielu jest niemożn.ść przyjmowania komunii. Ale Chrystus Pan powiedział dosłownie "kto pojął rozwiedzioną cudzołoży", co dotyczy oczywiście i rozwiedzionych.I tylko On może to zmienić.
P
Przemysław
28 lutego 2016, 17:40
Witaj Andrzeju, Zastanów się, czy Ty osobiście i Sychar nie pomagacie komuś w nakładaniu na ludzi "ciężarów nie do uniesienia". Zastanów się czy Twoje rozeznanie tego komu wolno przyjąć "Pokarm Na Życie Wieczne" jest rozeznaniem "w Duchu i w Prawdzie" czy rozeznaniem w Prawie. Ten Pokarm ma moc zachować Twoją Żonę od śmierci, która jak piszesz, jest karą za grzech. Ty nie masz tej mocy.  I jeszcze jedno. Słowa, które cytujesz (ślubuję Ci...) nie są żadną przysięgą małżeńską. Coś takiego nie istnieje. Jezus w Mt 5 mówi bowiem jasno: "nie przysięgajcie". One są tylko i aż modlitwą o Łaskę miłości, wierności itd. Czy walka o to żeby "rozwodnicy nie mogli przystępować do Komunii Św." jest rzeczywiście aktem miłości i treścią dorego, chrześcijańskiego życia? Twój brat grzesznik.
LS
le sz
29 lutego 2016, 11:24
Zastanów się, czy Ty osobiście i Sychar nie pomagacie komuś w nakładaniu na ludzi "ciężarów nie do uniesienia". [...] --- Albo kompletnie nie rozumiesz tego co czytasz i komentujesz, albo niestety co gorsza rozumiesz ale swoimi komentarzami usiłujesz mącić w głowach. Ani Andrzej osobiście ani Sychar nie nakładają żadnych ciężarów a jedynie trzymają się tego czego nauczał Jezus i co mówi słowo Boże. I Twoje insynuacje że nauczanie Jezusa jest nakładaniem ciężarów nie do uniesienia są niegodziwością. Wbrew temu co dalej sugerujesz, Andrzej nie przedstawiał żadnego SWOJEGO rozeznania a jedynie elementarne nauczanie Kościoła oparte na nauczaniu Jezusa. Jak sam przyznajesz, Ciało Chrystusa jest pokarmem na życie wieczne, tyle że perfidnie przemilczasz iż ma ono być spożywane GODNIE "Kto bowiem spożywa i pije nie zważając na Ciało [Pańskie], wyrok sobie spożywa i pije" (1 Kor 11,29). A ponieważ konkubina czy kochanka nie jest żoną to spożywanie Ciała Pańskiego jest spożywaniem wyroku prowadzącym do śmierci, a nie zachowaniem przy życiu. cdn
LS
le sz
29 lutego 2016, 11:25
cd I jeszcze jedno. Słowa, które cytujesz (ślubuję Ci...) nie są żadną przysięgą małżeńską. [...] --- Jak sam podajesz cytując Mt5, Jezus wcale nie twierdził, że przysięgi nie istnieją. Ale zacytowałeś wyrwany z kontekstu fragment tego co mówił Jezus i w ten sposób sfałszowałeś sens Jego wypowiedzi. Jezus bowiem nie mówił: "nie przysięgajcie" lecz wzywał aby na nic nie przysięgać - Żydzi mieli wówczas taki zwyczaj, że używali wymyślnych form przysięgi: albo na Boga albo na Jerozolimę albo na cokolwiek innego, choćby na swoją głowę. Czy walka o to żeby "rozwodnicy nie mogli przystępować do Komunii Św." jest rzeczywiście aktem miłości i treścią dorego, chrześcijańskiego życia? --- Jaka walka? Co Ty pleciesz? NIKT  w żaden sposób nie walczy o to aby rozwodnicy nie mogli przystępować do Komunii św. Są ściśle określone warunki umożliwiające lub uniemożliwiające. I dotyczą one WSZYSTKICH LUDZI. Czy walka o to aby rozwodników nie obowiązywało VI i IX przykazanie dekalogu oraz by mogli oni uzyskiwać rozgrzeszenie bez jakiejkolwiek chęci nawrócenia się, bez uznania swoich grzechów oraz bez zamiaru zerwania ze swoim grzesznym życiem jest rzeczywiście aktem miłości i treścią dobrego, chrześcijańskiego życia? Twój brat grzesznik. --- Wszyscy jesteśmy grzesznikami. Różnimy się jedynie stosunkiem do grzechu.
P
Przemysław
3 marca 2016, 09:52
Nie zgadzam się z tezami, które postawiłeś. Ale nie będę dyskutował z ludźmi, którzy piszą o mnie "co ty pleciesz", "usiłujesz mącić w głowach". Pokój z Tobą
P
Przemysław
3 marca 2016, 10:09
I jeszcze jedno. Kiedy czytasz to co napisałeś i porównujesz to ze słowami z Lb 6: "I mówił znowu Pan do Mojżesza tymi słowami: Powiedz Aaronowi i jego synom: tak oto macie błogosławić Izraelitom. Powiecie im: Niech cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku tobie oblicze swoje i niech cię obdarzy pokojem. Tak będą wzywać imienia mojego nad Izraelitami, a Ja im będę błogosławił». To co myślisz? Co czujesz?
LS
le sz
4 marca 2016, 14:58
A jakież to ja tezy postawiłem? Zwracając uwagę na fałszywość stawianych przez Ciebie tez postawiłem jakieś tezy? Nie zgadzasz się z tym, że Jezus nie wcale nie twierdził, że przysięgi nie istnieją i że zacytowałeś wyrwany z kontekstu fragment tego co mówił Jezus i w ten sposób sfałszowałeś sens Jego wypowiedzi? Nie zgadzasz się z tym, że NIKT w żaden sposób nie walczy o to aby rozwodnicy nie mogli przystępować do Komunii św ale że są ściśle określone warunki dotyczą WSZYSTKICH LUDZI? Jak Ty oszczerczo insynuujesz że Andrzej i Sychar pomagają komuś (ciekawe komu?) w nakładaniu na ludzi "ciężarów nie do uniesienia", a ich rozeznanie nie jest rozeznaniem "w Duchu i w Prawdzie" to wszystko jest OK? Ale jak ja wytykam Ci że pleciesz głupstwa i usiłujesz macicć w głowach to okazuje się że nie pozwala Ci to udzielić merytorycznej odpowiedzi? Skoro nie masz ŻADNYCH merytorycznych argumentów to wypadałoby to przyznać, a nie wykręcać się sianem i zgrywając obrażonego.
LS
le sz
4 marca 2016, 15:39
A niby co miałbym czuć? Niby jaki to ma związek z tym o czym piszemy? Przecież zacząłeś od domagania się aby cudzołożnicy, czyli osoby żyjące w trwałym stanie grzechu ciężkiego (wskutek łamania VI i IX przykazania bez zamiaru zerwania z tym) mogli przystępować do Komunii św. To dlaczego teraz przywołujesz cytat w którym jest mowa o błogosławieniu przez kapłanów Izraelitom zachowującym Przymierze? Jeżeli już to raczej należałoby przytoczyć rozdział 28 z Księgi Powtórzonego prawa który mówi iż: "1 Jeśli więc pilnie będziesz słuchał głosu Pana, Boga swego, wiernie wypełniając wszystkie Jego polecenia, które ja ci dziś daję, wywyższy cię Pan, Bóg twój, ponad wszystkie narody ziemi. 2 Spłyną na ciebie i spoczną wszystkie te błogosławieństwa, jeśli będziesz słuchał głosu Pana, Boga swego. [...] 15 Jeśli nie usłuchasz głosu Pana, Boga swego, i nie wykonasz pilnie wszystkich poleceń i praw, które ja dzisiaj tobie daję, spadną na ciebie wszystkie te przekleństwa i dotkną cię. 16 Przeklęty będziesz [...]"
Maciej Śliwowski
27 lutego 2016, 04:22
A więc Jezus był w błędzie?
A
Andrzej
24 lutego 2016, 13:04
"Papież, podczas tej konferencji prasowej w samolocie, przeciwstawił postawę tych, którzy tak tylko od święta, parę razy w roku przystępują do komunii, bo tak wypada (jest to dla nich tylko rytuał), z tymi, którzy - jak np. pewna para z Meksyku (żyjąca w powtórnym związku) - jednoczą się z Chrystusem, podejmując różne zadania i zobowiązania w Kościele, wobec ubogich i potrzebujących. Oni rzeczywiście czuli się szczęśliwi i zjednoczeni z Bogiem". Trudno mi uwierzyć, że są to słowa Papieża Franciszka, gdyż trudno mi uwierzyć, żeby Papież wierzył w coś, co jest sprzeczne z nauką Pana Jezusa, która mówi, że życie w śmiertelnym grzechu jakim jest cudzołóstwo i łamanie sakramentalnej przysięgi małżeńskiej - przymierza z Bogiem oznacza faktyczny brak zjednoczenia z Bogiem. Warto sobie przypomnieć słowa Biblii, że zapłatą za grzech jest śmierć (Rz. 6,23b) i jedynym ratunkiem jest nawrócenie, czyli w tym przypadku zaprzestanie współżycia, zerwanie z grzechem cudzołóstwa i otwarcie się na wypełnienie woli Bożej zawartej w słowach ślubowanej sakramentalnej przysięgi małżeńskiej. Chodzi o zawsze możliwy (z Bożą pomocą, bo dla Boga nie ma sytuacji niemożliwych) powrót do wypełniania przysięgi małżeńskiej: "ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci...". Dopóki żyją ludzie zawsze mają szanse się nawrócić, nie ma sytuacji nieodwracalnych. Zgodnie z nauką Chrystusa: "Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela"  (Mt 19, 6) żaden człowiek, a więc także dziecko nie może być usprawiedliwieniem dla życia w śmiertelnym grzechu jakim jest cudzołóstwo, ani nie może być też przeszkodą do pojednania się prawowitych małżonków. W ustanowionym przez Boga porządku miłości sakramentalny współmałżonek jest po Bogu najważniejszy. Dlatego trudno mi uwierzyć, żeby przytoczone przez autora w artykule słowa wypowiedział Papież Franciszek...
25 lutego 2016, 11:19
Chyba dlatego, że chcesz go przyłapać na słowach... Kto jest w lepszej sytuacji? Ten kto zwyczajowo idzie od święta do komuni? Czy ten kto nie idzie (?) i grzech (dokładnie jaki nie wiem, bo nie wiem jak żyją Ci ludzie) niejako odpracowuje radośnie na rzecz dla bliźnich? Papież ostatnio wydaje się mówić: prostujcie waszą drogę tak jak umiecie. Jak wyprostujecie będzie mogli przystępować do komunii. A na razie prostujcie i starajcie się czynić to z radością.
24 lutego 2016, 08:32
"Natomiast jako kapłan (w sensie ścisłym, nie misjonarz miłosierdzia, ale w praktyce, jak najbardziej) mam poczucie bezradności wobec kogoś, kto np. mieni się katolickim dziennikarzem, a bierze udział w zohydzaniu człowieka. On sam albo redakcja, której daje twarz i głos, świadomie i dobrowolnie rzuca oszczerstwa lub je insynuuje. Ten dziennikarz nie robi tego z głodu. Ze swoją pozycją może znaleźć pracę, i to dobrą, gdzie indziej. I robi to publicznie! Czy może publicznie przystępować do komunii św.?" Czy jest zadaniem dziennikarza rozważać cudze grzechy i robić komuś osobisty rachunek sumienia na katolickim portalu? Czy może dostać rozgrzeszenie?
24 lutego 2016, 10:10
O.Siepsiak proszę o konkrety. Jeśli zaś ciążą Ci katoliccy dziennikarze piszący prawdę zawsze możesz pozostać jedynie przy GW. 
24 lutego 2016, 10:29
A teraz postaraj się popatrzeć w szerszym kontekście. Popatrz nie tylko na GW ale i na DEON. Jeśli o.Siepsiak uważa, że nie możem dać rozgrzeszenia komuś kto pisze innych "zohydzając" człowieka - to co w "krytycznimi" autorami piszącymi na DEONie o konkretnych osobach czy księżach? Mogą dostać rozgrzeszenie?
Maciej Śliwowski
24 lutego 2016, 05:41
Czy Kościół winien się otworzyć na usprawiedliwianie grzechu?
24 lutego 2016, 08:33
Tak i to jak najszerzej. Ale takiego, który penitent wyznaje i co do którego postanawia poprawę.
LS
le sz
24 lutego 2016, 22:13
Nieprawda, wprowadzasz w błąd. Postanowienie poprawy i wyznanie grzechu umożliwa jego odpuszczenie. Nie jest to jednak żadnym usprawiedliwianiem grzechu. Usprawiedliwianie grzechu wręcz uniemożliwia jego wyznanie i poprawę - niby co mam wyznawać i z czego się poprawiać skoro to co zrobiłem jest usprawiedliwone?
25 lutego 2016, 09:29
W swojej interpretacji zdajesz się nadawać terminowi usprawiedliwienie znaczenie inne niż Nauczanie Kościoła. Jeśli wolisz by mówić usprawiedliwienie grzesznika - to przynam Ci rację. Takie sformułowanie lepiej oddaje istotę usprawiedliwienia. Natomist kluczowe jest rozumienie usprawiedliwienia w telogii katolickiej. por. KKK 1989 Pierwszym dziełem łaski Ducha Świętego jest nawrócenie, które dokonuje usprawiedliwienia zgodnie z zapowiedzią Jezusa na początku Ewangelii: Nawracajcie się, albowiem bliskie jest Królestwo niebieskie" (Mt 4, 17). Człowiek poruszony przez łaskę zwraca się do Boga i odwraca od grzechu, przyjmując w ten sposób przebaczenie i sprawiedliwość z wysoka. "Usprawiedliwienie... jest nie tylko odpuszczeniem grzechów, lecz także uświęceniem i odnowieniem wewnętrznego człowieka"
LS
le sz
25 lutego 2016, 14:22
Wiem jak rozumiane jest usprawiedliwienie wg Nauczania Kościoła. I gdybyś poprzednio napisał o usprawiedliwieniu grzesznika to nie reagowałbym. Ale Ty nie pisałeś o usprawiedliwieniu grzesznika lecz o usprawiedliwianiu grzechu, a to zupełnie co innego. Przymuję jednak do wiadomości Twoje uzupełnienie i wyjaśnienie, że chodziło Ci o usprawiedliwienie grzesznika a nie o usprawiedliwianie grzechu. Prócz cytowanego przez ciebie zapisu KKK, istotę usprawiedliwienia dość dobrze oddaje osoba Abrahama w Biblii. Rdz 15,6: "Abram uwierzył i Pan poczytał mu to za zasługę" - wg BWP: "Uwierzył Abram Panu, a Pan poczytał mu to za sprawiedliwość" Ga 3,5-6: "Czy Ten, który udziela wam Ducha i działa cuda wśród was, [czyni to] dlatego, że wypełniacie Prawo za pomocą uczynków, czy też dlatego, że dajecie posłuch wierze? 6 W taki sam sposób Abraham uwierzył Bogu i to mu poczytano za sprawiedliwość." Jk 2,23: "Uwierzył przeto Abraham Bogu i poczytano mu to za sprawiedliwość, i został nazwany przyjacielem Boga." Rz 4,3: "Uwierzył Abraham Bogu i zostało mu to poczytane za sprawiedliwość." Nie ma człowieka bez grzechu, a więc na podstawie uczynków NIKT nie może być uznany za sprawiedliwego. Również Abraham nie mógł być uznany za sprawiedliwego na podstawie swoich uczynków. Ale to że Abraham uwierzył Bogu było czymś słusznym i sprawiedliwym, i właśnie ten akt zawierzenia Bogu został mu poczytany za sprawiedliwość. Zasługą nie jest bezgrzeszność lecz zawierzenie Bogu. Usprawiedliwienie grzesznika jest owocem jego nawrócenia.
24 lutego 2016, 01:18
O.Siepsiak po co tyle słów.Najważniejsze iż cudzołożnicy z Meksyku czują się szczęśliwi i zjednoczeni z Bogiem.Wystarczy wrzucić fotkę i będzie git.
PG
Pawel G
23 lutego 2016, 23:08
"Ta idea, że komunia to wynik procesu rozeznawania z kapłanem (pod tutelą biskupa), jest już zawarta w dokumencie głosowanym na koniec synodu o rodzinie. Tutaj papież ubogaca ją jeszcze o to, że taki proces to nie tylko modlenie się i rozmawianie, ale również konkretne zaangażowanie, konkretna praca. To przypomina nam, że zjednoczenie sakramentalne nie może być oderwane od życia." To jest jezuicka kazuistyka. Prawda jest jednak taka, że cudzołożnicy nie mają prawa przystępować do komunii świętej. Nie ważne, czy żyją w ponownym związku małżeńskim, czy nie. Tylko jeśli podejmą decyzję o trwałej wstrzemięźliwości, mogą otrzymać rozgrzeszenie i przystąpić do komunii świętej; to jest jednoznaczna nauka Familiaris Consortion św. JPII. Jest to zresztą warunkiem ważności spowiedzi. Ani o/p Sepsiak ani nawet jakiś papieżnie mogą tego zmienić. Mogą oczywiście głosić sofizmaty na ten temat. Bergoglio możne to nawet zrobić w formie uroczystej, ale nie będzie to miało żadnej mocy. Papież może rozstrzygać sprawy wiary i moralności z urzędu i uroczyście, ale tylko sprawując urząd Piotrowy, który polega na umacnianiu wiary, a nie jej podważaniu. Co najwyżej pokazałoby, że jest heretykiem. A tego on unika, jak może. Żaden kolejny papież nie jest władcą absolutnym. Ten też nie.
PG
Pawel G
23 lutego 2016, 23:07
"Szczere postanowienie pójścia za odkrytą "wolą Bożą" jest warunkiem dobrej spowiedzi." To jest bergogliańskie zdanie. Niby się zgadza, bo wolą Bożą jest, żebyśmy nie grzeszyli, a o tym, co jest grzechem, mówią przykazania. Odpowiada to więc jakoś warunkowi "mocnej obietnicy poprawy". Jednak to zdanie otwiera możliwość innej interpretacji, szczególnie w kontekście powyższego cytatu. A mianowicie, ktoś może subiektywnie uznać swoje cudzołóstwo za zgodne z "wolą Bożą", bo druga żona taka kochająca i dziecko mają i w ogóle. Cała ta kasperjańsko-bergogliańska sofistyka zasadza się na inter-subiektywizacji grzechu. Jeśli ja i jakiś jezuita uznamy, że choć żyję w drugim małżeństwie, to nie cudzołożę, bo jemu i mi tak mówi "sumienie". To jest jednak nie do pogodzenia z chrześcijańskim pojęciem grzechu, który jest złamaniem obiektywnego prawa moralnego - prawa które nadał sam Bóg. Kategoria grzechu nie ma miejsca na subiektywizm, na rozeznawanie, choć nie zawsze jesteśmy świadomi popełnienia go.